III. STWORZENIE ŚWIATA W UJĘCIU DUCHOWYM
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
Wracając do samego początku, Biblia ujawnia, że Bóg (a właściwie, zgodnie z oryginałem, „Bogowie”) stworzył niebo i ziemię, przy czym należy podkreślić, że biblijny opis stworzenia nie mówi nam nic na temat sposobu powstania fizycznego wszechświata, Układu Słonecznego czy planety Ziemia. Nie mówi nic na temat powstania biologicznego człowieka i innych biologicznych organizmów. Nie mówi, bo nie to jest przesłaniem Biblii – sfera fizyczno-biologiczna w ogóle Biblii nie interesuje. Sfera ta nie ma również żadnego znaczenia dla przesłania o duchowym zbawieniu. Powstanie fizycznego wszechświata jest spowite gęstą mgłą niedostępności, którą współczesna nauka, z różnym skutkiem, próbuje rozwiać, starając się odtworzyć genezę świata z dostępnych obecnie, fragmentarycznych śladów pozostawionych przez przeszłość. Biblijne sześć dni stworzenia i siódmy dzień odpoczynku to wyłącznie metafora opisująca duchową, niefizyczną naturę stworzenia, które od początku skażone było obecnością ciemności (ducha Szatana) i nigdy nie było zjednoczone ze światłością (Duchem Bożym). Zatem duchowo rzecz biorąc, opanowane przez ducha Szatana stworzenie nigdy nie było doskonałe i podległe Bogu, choć patrząc z punktu widzenia duchowej dominacji, duch Szatana zawsze podległy jest Duchowi Bożemu.
Alegoria o stworzeniu świata opisuje więc istnienie dwóch przeciwstawnych mocy duchowych, wskazując na pierwszeństwo „Ciemności”, „Pustki” i „Chaosu”, które pojawiają się przed „Światłem”. Ciemność związana jest z obecnością Głębi (Otchłani), nad którą jednak czuwa Duch Boży, jako „poruszający się ponad wodami”. Objawienie Jasności związane jest ze Słowem Bożym i tylko Jasność nazywana jest „Dobrą”, stąd stworzenie Boże opisywane jest jako „dobre”. W dalszej kolejności następuje separacja Jasności (Dnia) od Ciemności (Nocy) oraz separacja dwóch „sklepień wód”, które są obrazem dwóch interpretacji lub przekazów Słowa Bożego – przekazu pochodzącego z dołu (fizycznego) oraz pochodzącego z góry (duchowego lub niebieskiego). Światem będą rządzić suchy ląd, zwany „ziemią”, oraz wody, zwane „morzem”, które w znaczeniu duchowym zwykle obrazuje królestwo Szatana. Podział roślin na te, które dają owoc uzależniony od rodzaju nasienia (dobry i zły, z nasienia dobrego i złego), jest zapowiedzią podziału świata na wybrańców i niewybrańców, podobnie jak w przypadku zwierząt, wśród których później Bóg wprowadza metaforyczny podział na „czyste” i „nieczyste”. Sam człowiek stworzony zostaje „z prochu ziemi”, przy czym proch ziemi jest obrazem ducha ziemskiego (ducha Szatana), oraz „z duszy nieśmiertelnej”, która ze względu na obecność w niej ducha Szatana jest przyczyną separacji człowieka od Boga. W dalszej części Biblii owa separacja od Boga nazywana jest „wiecznym potępieniem”. Wszystko to oznacza, że człowiek jest istotą duchową („domem” lub „naczyniem” dla ducha), która samą siebie postrzega fizycznie, gdyż postrzeganie duchowe obrazuje dar Ducha Świętego. Ze względu na tak opisaną naturę stworzenia, człowiek, który teologom kościelnym kojarzy się z „doskonałością dzieła Bożego”, jest niedoskonały, a mówiąc wprost „zły”, właśnie ze względu na obecność w nim ducha Szatana. Zrozumiawszy to, możemy pojąć, dlaczego w opisie stworzenia „Ciemność” pojawia się przed „Światłością”, a jest tak dlatego, że z natury każdy człowiek jest w pierwszej kolejności pod działaniem ducha ciemności (ducha Szatana). „Światłość” objawia się jednak tylko w odniesieniu do Bożych wybrańców. Boży plan zbawienia opiera się więc na założeniu, że z natury (od poczęcia) każdy człowiek jest pod wpływem ducha Szatana, stąd każdy jest w potrzebie zbawienia. Problem polega jednak na tym, że będąc w mocy ducha Szatana, człowiek nie jest w stanie rozpoznać, że jest w potrzebie zbawienia, a jeśli nawet zostaje o tym pouczony, to natychmiast sam znajduje rozwiązanie tego problemu, na własny użytek tworząc jakiś wariant programu (samo)zbawienia, który podsuwa mu duch Szatana.
Zatem pierwsze wrażenie jakie odnosi czytelnik, wynikające z fizycznego punktu widzenia, jest takie, że całe stworzenie Boże jest „doskonałe”, podczas gdy w rzeczywistości doskonałość dotyczy tylko Bożych wybrańców, czerpiących ją de facto z doskonałości Ducha Bożego. Dlatego, kiedy w narracji pojawia się „Drzewo Poznania Dobra i Zła”, w pierwszym odruchu człowiek znowu koncentruje się na pojęciu „dobra”, w czym aktywnie wspiera go Szatan (Wąż), pomimo że w nazwie drzewa występuje też pojęcie „zła”, oznaczające Szatana, i pomimo że Bóg wyraźnie ostrzega, że zerwanie z tego drzewa owocu oznacza „śmierć”. Dlatego owo „drzewo” jest obrazem „prawa grzechu i śmierci”, czyli doktryny opartej na połączeniu Łaski Bożej z uczynkami człowieka, która de facto sprowadza się do uwypuklenia zbawczej roli uczynków człowieka. Jednocześnie człowiek „nie widzi” owocu „Drzewa Życia” (Prawa Ducha) i nie jest nim w ogóle zainteresowany, bo owoc Ducha Bożego jest dla człowieka niedostępny. Co gorsza, pod wpływem ducha Szatana człowiek zmienia znaczenie przekazu Bożego (tym samym wykonując wolę Szatana), twierdząc, że po zjedzeniu owocu nie tylko nie umrze, ale „jak Bóg” będzie miał życie wieczne. Innymi słowy, w Drzewie Poznania Dobra i Zła (w prawie grzechu i śmierci) człowiek „widzi” Drzewo Życia (własne zbawienie), co oznacza, że tworzy własny program zbawienia, w kontraście do planu Bożego.
Czy Bóg stworzył aniołów?
Musimy zrozumieć, że Bóg nie stworzył żadnych dodatkowych bytów duchowych w niebie, które popkultura chrześcijańska nazywa „aniołami” czy „cherubami”. Wyrażenie „zastęp aniołów Bożych” oznacza jedynie, że Duch Boży jest podzielny, co w Dziejach Apostolskich Biblia symbolizuje rozdzieleniem się płomienia (metaforycznego Ducha Bożego) na mniejsze płomyki, które osiadły na głowach apostołów, ale ciągle jest to jeden i ten sam Duch. To samo dotyczy podzielności ducha Szatana, który ma swój własny „zastęp upadłych aniołów” (niewybrańców). Dlatego z chwilą otrzymania daru zbawienia wybraniec Boży staje się metaforycznym „aniołem Bożym”. Niewybrańcy to z kolei „aniołowie Szatana”. Zatem symboliczna walka pomiędzy Bogiem i Szatanem znajduje swój wyraz także w formie duchowej walki pomiędzy wybrańcami i niewybrańcami. Szatan określany jest jako „rządca ciemności”, a wraz z niewybrańcami jako „duchowe siły zła”. Aby przeciwstawić się „Złemu” (Szatanowi) i ostać, wybrańcy zostają metaforycznie przyobleczeni w pełną zbroję Bożą, opasani Prawdą, noszą pancerz sprawiedliwości, z wiarą jako tarczą, hełmem zbawienia i mieczem Ducha, którym jest Słowo Boże, a zatem sam Bóg. Wszystkie powyższe symbole reprezentują Boga oraz niewidzialną walkę duchową, którą tak naprawdę prowadzi Bóg, przedstawiający się w Biblii również jako postać Jezusa. Dzień Sądu, w Biblii przedstawiany metaforycznie jako „Ukrzyżowanie” albo okres „Wielkiego Ucisku”, to moment pokonania Szatana i symbolicznego zrzucenia go z Nieba, co obrazuje separację Szatana od Ducha Bożego.
Czy Eden był rajem?
Sam ogród, zwany w Biblii Edenem, postać zwana Adamem, którego Bóg utworzył z prochu ziemi, panowanie Adama nad całym światem, łącznie z możliwością ponazywania wszystkich zwierząt, oraz postać zwana Ewą, którą Bóg utworzył z żebra Adama, to nie dosłowne postacie i wydarzenia, a metafory duchowych relacji pomiędzy Duchem Bożym a duchem Szatana. Postacie Adama i Ewy nie mają też nic wspólnego z kulturowym konstruktem „związku małżeńskiego” ani z jego rzekomą „naturalną” formą intymnych relacji między ludźmi. Tego typu idee są skutkiem dosłownego pojmowania Biblii przez ludzi mających z nią styczność, którzy przeczytane w niej słowa usiłują przenieść jeden do jednego do fizycznej sfery funkcjonowania ludzkich społeczeństw czy wspólnot. Adama i Ewę należy traktować jako symbol duchowej natury człowieka, nie dosłowne postacie. Natura ta, określana również mianem „Pierwszego Adama”, to całkowita zależność od ducha Szatana (reprezentowanego przez węża) i całkowita opozycja względem Ducha Bożego. Jako duch, Szatan określany jest też w Biblii „grzechem”, czyli przestępstwem duchowego Prawa, reprezentowanego przez Boga. Szatan to bowiem zaprzeczenie Boga, a jednocześnie duch imitujący Boga, starający się „być jak Bóg” i właśnie takie przesłanie kieruje do człowieka – ze mną „będziesz jak Bóg”. To właśnie od tej pierwszej duchowej natury, od „grzechu”, którym jest Szatan, Bóg uwalnia swoich wybrańców – ruguje z ich duszy ducha Szatana, na zawsze zastępując go Duchem Bożym.
Dlatego, będąc w pełni oddani Szatanowi, ludzie nie mają czegoś, co teologowie nazywają „wolną wolą”. Nie są bytami duchowo niezależnymi od Boga i nie potrafią podjąć niezawisłej decyzji, żeby z Bogiem pozostać lub od Boga odejść. Zawsze pozostają pod wpływem ducha Szatana, dopóki Bóg nie zabierze go z ich wnętrza i nie obdaruje zbawieniem, czyli własnym Duchem. Gdyby ludzie byli bytami duchowo niezawisłymi, oznaczałoby to, że są trzecią, niezależną siłą duchową, działającą w sferze, w której operują Bóg i Szatan. Oznaczałoby to, że mają kontrolę nad oboma tymi duchami i potrafią dowolnie, za sprawą własnych decyzji, uwalniać się od Ducha Bożego i oddawać się Szatanowi lub uwalniać się od ducha Szatana i oddawać Duchowi Bożemu. To z kolei oznaczałoby, że człowiek jest zawieszony w duchowej próżni, dowolnie „zapraszając” lub „wypraszając” z siebie któregoś z tych duchów, przez co cyklicznie zmieniając swój duchowy stan – raz przynależąc do duchowego Królestwa Boga, innym razem do duchowego królestwa Szatana. Tymczasem istnieją tylko dwie, przeciwne sobie duchowe potęgi – Bóg i Szatan – a człowiek zawsze duchowo zależny jest od jednej z nich – od Szatana (jeśli jest niezbawiony) lub od Boga (jeśli jest zabawiony). I to właśnie Bóg, jako duch górujący nad Szatanem, w sposób niezawisły decyduje o tym, której z tych dwóch potęg duchowych dany człowiek podlega, przy czym zmiana duchowego stanu człowieka możliwa jest tylko w przypadku Jego wybrańców, tylko w jednym kierunku (wyrzucenie z człowieka ducha Szatana a wprowadzenie tam Ducha Bożego) i ma miejsce tylko raz – jest nieodwracalna. Kiedy Bóg już kogoś obdarzy Swoim Duchem, jest to stan permanentny, który Biblia określa jako „zbawienie wieczne”. Ponadto, zbawienie duszy wybrańca podczas jego pielgrzymki w tym świecie, jest także gwarancją zbawienia jego ciała, czyli otrzymania „ciała duchowego” (niebieskiego). Ta duchowa transformacja zostanie ukończona wraz z końcem tego świata i przejściem do nieskończoności, zwanej „życiem wiecznym” (w obecności Boga), które ma wymiar wyłącznie duchowy. W przeciwieństwie do tego, wraz z końcem świata Szatan i niewybrańcy doświadczą pełnej transformacji, która wprowadzi ich w nieskończoność zwaną „potępieniem wiecznym” (w obecności Szatana), które również ma wymiar wyłącznie duchowy, tyle że w separacji od obecności Boga.
Ponieważ jednak ludzie mylą duchowość z fizycznością, emocjonalnością lub psychiką, zakładają, że ich świadome decyzje podejmowane w świecie fizycznym za pomocą swojego intelektu przekładają się również na ich los duchowy. Zauważają, że dziś (powszechniej niż w przeszłości), mogą podejmować niezawisłe decyzje odnośnie do wielu rzeczy, np. jak się odżywiać, gdzie zrobić zakupy, jaki kolor auta wybrać, a nawet ile mieć dzieci. W naszym odczuciu są to decyzje podejmowane w sposób wolny. I niech tak zostanie. Z biblijnego punktu widzenia, nie ma sensu na ten temat dyskutować. Problem zaczyna się wtedy, kiedy skutków intelektualnych decyzji podejmowanych w sferze fizyczności oczekujemy w sferze duchowości. Wydaje się nam bowiem, że jesteśmy w stanie „zaakceptować” Jezusa dokładnie tak samo, jak postanawiamy kogoś pokochać i wejść z nim czy z nią w związek. Tak właśnie widzimy kwestię zbawienia: to kwestia mojej decyzji. Tymczasem sfera duchowości nie ma nic wspólnego ze sferą fizyczności i intelektu. Rządzi się ona innymi prawami. Dlatego absurdem jest stwierdzenie, że „wczoraj postanowiłem, że wyrzucę z siebie Szatana i zaproszę do mojego serca Boga. Powiedziałem Szatanowi, żeby się wynosił i on wie, że ja już należę do Jezusa, bo zaakceptowałem Jezusa jako swojego Zbawiciela”. Choć takie stwierdzenie to kompletna brednia, wiele osób tak właśnie wyobraża sobie zbawienie. Jak już wspomnieliśmy, jest to podejście absurdalne, gdyż zbawienie nie jest czymś, co otrzymuje się na podstawie intelektualnej decyzji czy emocjonalnej reakcji w rodzaju: „rozpłakałem się nad moją niedolą, więc Bóg mnie przygarnął”. Zbawienie to wydarzenie duchowe, poza sferą fizyczności, które inicjowane jest przez Boga bez żadnego udziału umysłu człowieka i bez żadnych fizycznych czy intelektualnych warunków, jakie ktoś musiałby spełnić (np. samo podjęcie decyzji). Bóg umieszcza cząstkę Swojego Ducha w wybrańcu niezależnie od tego, czy wybraniec tego chce, czy nie i czy jest tego świadomy, czy nie. To wydarzenie niezauważalne w sferze fizycznej i nieodczuwalne w sferze emocjonalnej czy umysłowej. To po prostu obecność Ducha Bożego w czyjejś duszy. Człowiek może się zarzekać ile chce i przekonywać samego siebie i innych, że wie, że oddał się Bogu, bo wykonał to czy tamto, podjął taką czy inną decyzję albo odczuł to czy tamto. Jeśli jednak nie jest Bożym wybrańcem, nie ma to żadnego znaczenia, bo obecności Ducha nie odczuwa się w sposób namacalny ani nie otrzymuje się Go wskutek podjęcia decyzji czy wykonania jakiegoś obrzędu, albo wypowiedzenia jakichś słów.
W tym miejscu powinniśmy zawrzeć słowo ostrzeżenia. Wiara w to, że zbawienie otrzymuje się wskutek podjęcia własnej, „wolnej” decyzji, jest bardzo niebezpieczna na wielu poziomach. Jednak jednym z najgorszych jej skutków w sferze fizyczności jest wywoływane przez nią zadufanie w sobie, określane też jako duma (pycha), czyli stan emocjonalny człowieka pozwalający mu czuć się kimś specjalnym, kimś lepszym od innych. Każda ziemska religia opiera się na tym poczuciu, co niesie ze sobą opłakane skutki społeczne, a nawet polityczne. Każda religia jest w związku z tym w swej naturze wykluczająca i dyskryminująca. Automatycznie dzieli ludzi na „dobrych” i „złych”, „oświeconych” i „głupich”, a w ekstremalnych przypadkach na „godnych, by istnieć” i „niegodnych, by istnieć”, a wszystko to jedynie na podstawie przynależności do jakiejś instytucji religijnej. Jeśli bowiem ja podjąłem niezawisłą decyzję, że „zaakceptuję Jezusa”, przyłączę się do kościoła i podporządkuję swoje życie zasadom społecznym i moralnym przez ten kościół określonym, a ty takiej decyzji nie podjąłeś, podjąłeś za to decyzję, że nie chcesz być członkiem mojego kościoła (w domyśle: jedynego prawdziwego zgromadzenia „dzieci Bożych”) i nie chcesz podporządkowywać się zasadom w nim obowiązującym (w domyśle: prawu Bożemu), to mam pełne prawo tobą pogardzać, odrzucać cię jako „bezbożnika”, a nawet karać cię za to, że Boga własną decyzją odrzuciłeś.
To właśnie ta postawa i to założenie na temat zbawienia w wyniku podjęcia własnej decyzji jest źródłem tak wielu ludzkich krzywd, cierpień, niepokojów społecznych i wojen. To właśnie na tej podstawie samozwańczy „dobrzy ludzie” są w stanie gnębić, prześladować, więzić, zabijać czy unicestwiać zarówno pojedyncze osoby, jak i całe grupy ludzi, które postrzegają jako bezbożne, niegodne życia, buntownicze czy niemoralne. To właśnie z tego powodu niektórzy rodzice są w stanie psychicznie gnębić, a nawet wyrzucić z domu swoje dziecko, które nie chce się podporządkować wyznawanym przez nich normom religijnym. To dlatego przywódcy kościelni są w stanie bezkarnie wytykać palcami tych, którzy nie chcą się podporządkować ich autorytetowi i piętnować ich jako „wrogów Boga” (w domyśle: wrogów autorytetu instytucji kościelnej). To z tego powodu fundamentaliści religijni, którzy zostają politykami, są w stanie dbać o to, by nie wprowadzano ustaw, które przeczą zasadom ustalonym przez ich kościoły i zabraniać tym, którzy do ich kościoła nie należą, prowadzić życie niezgodne z ich punktem widzenia, w dodatku często penalizując społeczne zachowania wykraczające poza kościelne zasady. To również dlatego przywódcy polityczno-religijni są w stanie bezkarnie dokonywać czystek i masowych mordów, w imię obrony ich wyimaginowanych religii czy wartości. Działania tego typu legitymizuje właśnie wiara w to, że my, którzy podjęliśmy decyzję, że będziemy „służyć Bogu”, jesteśmy lepsi i stoimy wyżej od was, którzy podjęliście decyzję, że naszemu bogu (instytucji) służyć nie chcecie. Dlatego mamy moralne prawo was potępiać i was się (czasem dosłownie) pozbywać, a przynajmniej utrudniać wam życie, choćby zabierając wam radość z waszej „bezbożności”.
Wracając do wątku głównego, opisywana w Biblii „nagość” Adama i Ewy nie ma nic wspólnego z ludzką seksualnością i domniemaną przez kościół „nieczystością” seksu, którą kościoły chrześcijańskie doprowadziły do absurdu – w zasadzie wszystko, co wiąże się z seksem i nagością, jest przez nie uważane za najgorsze zło, plugawiące człowieka w oczach Boga. Tymczasem wspomniana „nagość” to po prostu metafora braku Ducha Bożego w człowieku już od samego początku jego egzystencji. Człowiek nagi lub nieodziany, to człowiek pozbawiony zabezpieczenia przed duchem Szatana, bezbronny w stosunku do niego, zatem nagość duchową można rozumieć jako brak Ducha Bożego. Dopiero Bóg musi odziać swojego wybrańca w skóry zwierzęce, które symbolizują tu okrycie duchowe, Ducha Bożego, który chroni duszę człowieka przed dostępem Szatana (własne okrycie duchowe człowieka, symbolizowane przez liście, nie jest bowiem żadnym okryciem). Inaczej rzecz ujmując, „nagość” to symbol stanu niezbawionego, duchowej zależności od Szatana, a „odzienie” to symbol stanu zbawionego, duchowej zależności od Ducha Bożego. Dodatkowo myśl ta wzmacniana jest obecnością w ogrodzie Eden „drzewa poznania dobra i zła”, czyli ujawnienia Grzechu, co pokazuje, że element przeciwny Bogu („zło”) był obecny na ziemi od samego początku, a jego owoce określane są jako powodujące śmierć (gdyż prawo grzechu i śmierci jest narzędziem Szatana), co jest powtórzeniem tego samego, o czym wspominaliśmy powyżej: konsekwencją posiadania w sobie ducha przeciwnego Bogu („zła”) jest stan niezbawiony, który w ostatecznym rozrachunku oznacza „śmierć”, czyli wieczną, duchową egzystencję w separacji od Boga, w czymś, co Biblia metaforycznie przedstawia jako „królestwo Szatana”.
Zatem, w przeciwieństwie do tego, co twierdzi kościół, Szatan nie jest jednym z aniołów stworzonych przez Boga w nieokreślonym momencie po stworzeniu człowieka, który zbuntował się przeciw Bogu, pociągając za sobą zastępy innych aniołów, którzy pod jego wodzą stali się aniołami upadłymi lub demonami i w konsekwencji zostali przez Boga wyrzuceni z nieba. W rzeczywistości, coś takiego jak „aniołowie”, w sensie dodatkowych bytów duchowych stworzonych przez Boga (poza wybrańcami i niewybrańcami), w ogóle nie istnieją, gdyż Bóg ich nigdy nie stworzył. Ten dosłowny sposób rozumienia biblijnego słowa „anioł” pochodzi z ludzkiej mitologii, którą z biegiem lat wytworzyła kościelna tradycja. Szatan jest taką samą, choć w stosunku do Boga podrzędną, istniejącą od wieczności potęgą duchową, która jest z Bogiem w nieustannym konflikcie i która usiłuje „być jak Bóg”, co oznacza, że podszywa się pod Boga, lub inaczej, imituje Go. W opisie ogrodu Eden Biblia przedstawia Szatana jako „węża”, który namawia Ewę, by zjadła owoc z „drzewa poznania dobra i zła”, i obiecując, że na pewno przez to nie umrze, a wręcz przeciwnie – stanie się właśnie „jak Bóg”, co oznacza, że będzie miała Ducha Bożego. To pokazuje, że Adam i Ewa Ducha Bożego nie mieli, natomiast Szatan przekonuje człowieka, że Duch Boży, czyli Życie Wieczne, jest owocem własnej pracy człowieka, jego własnych uczynków, a wreszcie jego własnego wyboru i woli. Szatan zwodzi nie tylko człowieka, ale i samego siebie. Opisu tego absolutnie nie należy odbierać dosłownie. W sposób metaforyczny i syntetyczny odzwierciedla on jedynie duchowy modus operandi, czyli metodę działania, Szatana. Przez człowieka Szatan odbierany jest bowiem jako „zbawiciel” (czyli Bóg), a prezentowane przez niego fizyczne rozumienie Słowa Bożego, czyli inaczej prawo grzechu i śmierci oparte na ludzkiej moralności (a reprezentowane przez owoce drzewa poznania dobra i zła), przyjmowane jest jako przesłanie od Boga, choć w rzeczywistości pochodzi od Szatana. Zjadając owoc, Ewa nie straciła „niewinności” i „doskonałości”, bo ich nigdy nie posiadała. Biblia pokazuje w ten sposób jedynie to, że Ewa (reprezentantka wszystkich ludzi) jest pod całkowitą kontrolą Szatana i że duchowo należy do niego. Sytuacja ta nie opisuje więc „pierwszego grzechu” (który katolicy definiują jako pojedynczy czyn człowieka, fizyczny lub umysłowy, wykonany w obecnym świecie, który jest przekroczeniem nakazu lub zakazu Bożego – „przykazania”), a jest opisem działania samego Grzechu, czyli ducha Szatana, bo to właśnie Szatan jest Grzechem, czyli przestępstwem duchowego Prawa Bożego. To on jest Grzechem, od którego człowieka uwalnia Duch Boży. Również Adam (symbol podstawowej duchowej natury każdego człowieka) okazuje się być pod kontrolą Grzechu, czyli Szatana, bo również on spożywa owoc, czyli ponosi te same co Ewa konsekwencje posiadania w sobie ducha Szatana, a mianowicie – duchową śmierć. Dlatego śmierć biologiczna człowieka nie ma nic wspólnego z konsekwencją Grzechu. Czytamy bowiem, że pomimo że Bóg zapowiada, że Adam i Ewa mają umrzeć w chwili spożycia owocu, nic takiego nie następuje. Biblia wyraźnie pokazuje, że oboje funkcjonują dalej, a nawet posiadają dzieci. Całość tego opisu ma nam zatem uzmysłowić, że nigdy nie istniał okres, w którym ludzie byliby duchowo „niewinni”, „nieśmiertelni” i „szczęśliwi” („raj”), będąc w duchowej łączności z Bogiem. Ma nam pokazać, że Grzech, czyli duch Szatana, panuje nad człowiekiem od samego jego poczęcia i że ludzie sami z siebie nie są w stanie odróżnić przesłania fizycznego od przesłania duchowego Słowa Bożego, a tym bardziej tego drugiego zrozumieć. Dla człowieka domyślnym i oczywistym rozumieniem Biblii jest rozumienie dosłowne, lub fizyczne, a więc sprowadzanie Biblii do księgi moralności, do kodeksu karnego, zestawu rygorystycznych nakazów i zakazów, w których spełnianiu człowiek upatruje swojego zbawienia, tak jak Ewa i Adam upatrywali zbawienia w owocach drzewa poznania dobrego i złego. Źródłem takiego podejścia do Biblii jest właśnie obecny w człowieku Grzech, czyli duch Szatana (reprezentowany tu przez „węża”).
To wszystko nie ma nic wspólnego z obecnym do dziś w teologii katolickiej pojęciem „grzechu pierworodnego”, który rzekomo przenosi się na kolejne pokolenia za sprawą biologicznych więzów krwi. Jeśli chodzi o duchowe przesłanie Biblii, coś takiego jak „grzech pierworodny” nie istnieje. W rzeczywistości, Grzechem jest sam Szatan, który od samego początku przebywa w ludzkich duszach i nie jest „dziedziczony”, a po prostu przypisany każdej ludzkiej duszy niejako z natury. Używając języka komputerowego, jest on stanem domyślnym, ustawieniem fabrycznym każdego człowieka, które zmienić może jedynie Duch Boży. Duchowo rzecz biorąc, w stosunku do Słowa Bożego każdy człowiek wykonuje zatem pewien „domyślny program” i nie ma możliwości, żeby sam był w stanie się „przeprogramować”. Każdy człowiek, pod wpływem ducha Szatana, odbiera bowiem Biblię fizycznie, dosłownie i dopiero zewnętrzna, niezależna od człowieka interwencja Ducha Bożego może ten odbiór zmienić. Jeśli więc chodzi o Biblię, człowiek wydaje taki duchowy „owoc”, jaki duchowy program realizuje – program wczytany przez Szatana lub program wczytany przez Boga. I choć słowo „program” wydaje się sugerować jakiegoś rodzaju „ubezwłasnowolnienie”, to nie należy go utożsamiać z decyzjami, które podejmujemy na co dzień, dokonując różnych mniej lub bardziej niezależnych wyborów. Chodzi tu o uzależnienie od jednego z duchów – Boga lub Szatana – które determinuje nasze pojęcie na temat natury zbawienia (Słowa Bożego) i dotyczy sfery duchowej, niemającej nic wspólnego ze światem materialnym, a nie o uzależnienie w sensie ograniczenia naszych wyborów życiowych dotyczących kariery, finansów, rozrywek czy dylematów moralnych. Te kwestie nie mają nic wspólnego z duchowością i ze zbawieniem. Są po prostu ludzkimi dylematami wynikającymi z codzienności i w żaden sposób nie wpływają na duchowy los człowieka.
Powyższe wnioski potwierdza biblijny opis dalszych losów Adama i Ewy, którzy zostają wypędzeni z Edenu i muszą sami zacząć „uprawiać ziemię”, która rodzi im „osty i ciernie”. Osty i ciernie to kolejna metafora duchowych owoców Szatana. Człowiek posiadający tego ducha, samodzielnie pracujący na własne zbawienie (uprawiający rolę), zbiera owoc własnej pracy – wieczne potępienie (osty i ciernie), które oznacza odseparowanie od Boga na wieki wraz z Szatanem. Potwierdzają to też losy synów Adama i Ewy – Kaina i Abla (szczególnie przeznaczenie Kaina). To, że ofiara Abla była Bogu miła nie oznacza, że Abel przymilił się Bogu i skradł Jego serce, a w nagrodę otrzymał zbawienie. Kain i Abel to figury, kolejne symbole Szatana i Boga (Jezusa). Jeden reprezentuje ducha związanego z tą ziemią, odrzuconego przez Boga, drugi reprezentuje Ducha Bożego (Chrystusa) związanego z Królestwem, które nie jest z tego świata. W Ablu Biblia obrazuje Jezusa (Boga), który musiał „umrzeć”, aby Duch Święty rozlał się na Jego wybrańców. Jednocześnie obrazuje wybrańców, którzy poprzez Jezusa (Ducha Bożego) składają ofiary duchowe miłe Bogu. Z kolei morderca Kain reprezentuje naturę Szatana – ducha, który jest wrogiem Boga i „zabija” Jego Słowo poprzez przekręcanie Jego duchowego przesłania (kłamstwo). To zniekształcone, fizyczne przesłanie trafia do niewybrańców, którzy na jego podstawie tworzą własne religie i własne plany zbawienia, które ostatecznie prowadzą do ich duchowej śmierci – opisanego powyżej wiecznego potępienia. Dlatego Kain to także obraz niewybrańców, którzy na własną zgubę „składają własne ofiary” (tworzą własny program zbawienia), które dla Boga są nie do zaakceptowania. Musimy zatem zrozumieć, że w Biblii nie ma nic fizycznego – wszystko jest przesłaniem duchowym, skupionym na walce pomiędzy Bogiem a Szatanem, nawet opisy tak zdawałoby się związane z ludzkimi dylematami, jak ten dotyczący Kaina i Abla. Opis ten nie uczy nas niczego na temat moralności ani dobrych czy złych sposobów działania. Po raz kolejny naucza tej samej duchowej prawdy – Szatan (Kain) jest przeciwnikiem Boga, „mordercą” duchowej Prawdy (Abla), którą reprezentuje Bóg.
Skąd w kościele problem z seksualnością człowieka?
Jak już wspominaliśmy, fragment opisujący „wstyd” Adama i Ewy, którzy odkryli własną nagość, spowodował ogromny problem kościoła z seksualnością człowieka. Nie o tym tu jednak mowa. Mowa tu o nagości duchowej – posiadaniu w sobie ducha Szatana. Seksualność człowieka nie ma bowiem nic wspólnego z duchowością i czczeniem bądź „obrażaniem” Boga. Boga nie czci się w sposób fizyczny – biologicznym ciałem czy przestrzeganiem zasad moralnych ustalonych przez jakąś grupę ludzi. Boga czci się duchowo, tym, że posiada się Ducha Bożego, a na jego posiadanie lub nieposiadanie człowiek nie ma żadnego wpływu. Boga nie można też „obrazić” żadnym ludzkim czynem, słowem czy decyzją. Nasze czyny Boga bowiem nie interesują. Jedyną „obrazą” dla Boga jest posiadanie w sobie ducha Szatana. Natomiast ludzka seksualność powinna być traktowana jako jeden z przejawów normalnych ludzkich potrzeb, takich jak potrzeba bliskości czy odżywiania się, a nie coś odrażającego, brudnego, coś, co człowieka kala, czego człowiek powinien się wstydzić i czego Bóg szczególnie nienawidzi, bo ludzka seksualność przynależy do sfery fizyczności, którą Bóg w ogóle nie jest zainteresowany.
Niestety, interpretując Biblię fizycznie, kościół stabuizował seksualność, spychając ją do roli zła koniecznego, które służyć może wyłącznie prokreacji, jedynie w oficjalnym związku małżeńskim i tylko pomiędzy jedną kobietą i jednym mężczyzną, którzy wiążą się ze sobą aż do śmierci (wzorem rzekomego małżeństwa Adama i Ewy). Wszelkie inne zachowania seksualne są w kościele pogardzane i potępiane. Sam seks urósł do rangi najstraszliwszego zła i perwersji, zwłaszcza jeśli uprawiany jest wyłącznie w celu przeżycia rozkoszy. Jest tak dlatego, że również wszelka cielesna rozkosz została przez kościół utożsamiona ze złem, będąc objawem egoizmu (czczenia siebie zamiast Boga) i zaspokajania swoich zachcianek (nazywanych „pokusami”). Kościół uznał, że właśnie to obraża Boga, który rzekomo od człowieka wymaga odmawiania sobie wszelkich fizycznych przyjemności, ceniąc ascezę i pokorne znoszenie cierpienia fizycznego i psychicznego.
Opisane powyżej podejście to absurd wynikający z błędnego podejścia do Biblii, z podejścia fizycznego, którego autorem i propagatorem jest obecny w człowieku duch Szatana. Pożądanie seksualne, które jest cielesne i umysłowe, nie może bowiem nikogo brukać duchowo. Tylko obecność ducha Szatana w człowieku bruka go duchowo, mając wpływ na jego wieczny duchowy los, czyli ściągając na niego wieczne potępienie, w rezultacie podążania za własnym, opartym na ludzkiej moralności, planem zbawienia. Żadne ludzkie sprawy rozgrywające się w sferze fizyczności, czy to decyzje, czy zachowania, czy postawy moralne, nie mają żadnego wpływu na duchowy los człowieka. Natomiast w sferze duchowej, Szatan to „nierządnica”, a niezbawieni (wszyscy z natury, a docelowo niewybrańcy), to ci, którzy dopuścili się z nią metaforycznej „nieczystości”, czyli zostali z Szatanem złączeni jednym duchem – duchem nieczystym.
I. Przekaz fizyczny Biblii
II. Przekaz duchowy
III. Stworzenie świata w ujęciu duchowym
IV. Wieża Babel, Potop oraz Sodoma i Gomora w ujęciu duchowym
V. Czy Abraham był zalążkiem instytucji kościelnej?
VI. Czy wyprowadzenie Izraela z Egiptu było początkiem instytucji kościelnej?
VII. Nowy Testament w ujęciu duchowym
VIII. Separacja jako sedno planu zbawienia
Alegoria o stworzeniu świata opisuje więc istnienie dwóch przeciwstawnych mocy duchowych, wskazując na pierwszeństwo „Ciemności”, „Pustki” i „Chaosu”, które pojawiają się przed „Światłem”. Ciemność związana jest z obecnością Głębi (Otchłani), nad którą jednak czuwa Duch Boży, jako „poruszający się ponad wodami”. Objawienie Jasności związane jest ze Słowem Bożym i tylko Jasność nazywana jest „Dobrą”, stąd stworzenie Boże opisywane jest jako „dobre”. W dalszej kolejności następuje separacja Jasności (Dnia) od Ciemności (Nocy) oraz separacja dwóch „sklepień wód”, które są obrazem dwóch interpretacji lub przekazów Słowa Bożego – przekazu pochodzącego z dołu (fizycznego) oraz pochodzącego z góry (duchowego lub niebieskiego). Światem będą rządzić suchy ląd, zwany „ziemią”, oraz wody, zwane „morzem”, które w znaczeniu duchowym zwykle obrazuje królestwo Szatana. Podział roślin na te, które dają owoc uzależniony od rodzaju nasienia (dobry i zły, z nasienia dobrego i złego), jest zapowiedzią podziału świata na wybrańców i niewybrańców, podobnie jak w przypadku zwierząt, wśród których później Bóg wprowadza metaforyczny podział na „czyste” i „nieczyste”. Sam człowiek stworzony zostaje „z prochu ziemi”, przy czym proch ziemi jest obrazem ducha ziemskiego (ducha Szatana), oraz „z duszy nieśmiertelnej”, która ze względu na obecność w niej ducha Szatana jest przyczyną separacji człowieka od Boga. W dalszej części Biblii owa separacja od Boga nazywana jest „wiecznym potępieniem”. Wszystko to oznacza, że człowiek jest istotą duchową („domem” lub „naczyniem” dla ducha), która samą siebie postrzega fizycznie, gdyż postrzeganie duchowe obrazuje dar Ducha Świętego. Ze względu na tak opisaną naturę stworzenia, człowiek, który teologom kościelnym kojarzy się z „doskonałością dzieła Bożego”, jest niedoskonały, a mówiąc wprost „zły”, właśnie ze względu na obecność w nim ducha Szatana. Zrozumiawszy to, możemy pojąć, dlaczego w opisie stworzenia „Ciemność” pojawia się przed „Światłością”, a jest tak dlatego, że z natury każdy człowiek jest w pierwszej kolejności pod działaniem ducha ciemności (ducha Szatana). „Światłość” objawia się jednak tylko w odniesieniu do Bożych wybrańców. Boży plan zbawienia opiera się więc na założeniu, że z natury (od poczęcia) każdy człowiek jest pod wpływem ducha Szatana, stąd każdy jest w potrzebie zbawienia. Problem polega jednak na tym, że będąc w mocy ducha Szatana, człowiek nie jest w stanie rozpoznać, że jest w potrzebie zbawienia, a jeśli nawet zostaje o tym pouczony, to natychmiast sam znajduje rozwiązanie tego problemu, na własny użytek tworząc jakiś wariant programu (samo)zbawienia, który podsuwa mu duch Szatana.
Zatem pierwsze wrażenie jakie odnosi czytelnik, wynikające z fizycznego punktu widzenia, jest takie, że całe stworzenie Boże jest „doskonałe”, podczas gdy w rzeczywistości doskonałość dotyczy tylko Bożych wybrańców, czerpiących ją de facto z doskonałości Ducha Bożego. Dlatego, kiedy w narracji pojawia się „Drzewo Poznania Dobra i Zła”, w pierwszym odruchu człowiek znowu koncentruje się na pojęciu „dobra”, w czym aktywnie wspiera go Szatan (Wąż), pomimo że w nazwie drzewa występuje też pojęcie „zła”, oznaczające Szatana, i pomimo że Bóg wyraźnie ostrzega, że zerwanie z tego drzewa owocu oznacza „śmierć”. Dlatego owo „drzewo” jest obrazem „prawa grzechu i śmierci”, czyli doktryny opartej na połączeniu Łaski Bożej z uczynkami człowieka, która de facto sprowadza się do uwypuklenia zbawczej roli uczynków człowieka. Jednocześnie człowiek „nie widzi” owocu „Drzewa Życia” (Prawa Ducha) i nie jest nim w ogóle zainteresowany, bo owoc Ducha Bożego jest dla człowieka niedostępny. Co gorsza, pod wpływem ducha Szatana człowiek zmienia znaczenie przekazu Bożego (tym samym wykonując wolę Szatana), twierdząc, że po zjedzeniu owocu nie tylko nie umrze, ale „jak Bóg” będzie miał życie wieczne. Innymi słowy, w Drzewie Poznania Dobra i Zła (w prawie grzechu i śmierci) człowiek „widzi” Drzewo Życia (własne zbawienie), co oznacza, że tworzy własny program zbawienia, w kontraście do planu Bożego.
Czy Bóg stworzył aniołów?
Musimy zrozumieć, że Bóg nie stworzył żadnych dodatkowych bytów duchowych w niebie, które popkultura chrześcijańska nazywa „aniołami” czy „cherubami”. Wyrażenie „zastęp aniołów Bożych” oznacza jedynie, że Duch Boży jest podzielny, co w Dziejach Apostolskich Biblia symbolizuje rozdzieleniem się płomienia (metaforycznego Ducha Bożego) na mniejsze płomyki, które osiadły na głowach apostołów, ale ciągle jest to jeden i ten sam Duch. To samo dotyczy podzielności ducha Szatana, który ma swój własny „zastęp upadłych aniołów” (niewybrańców). Dlatego z chwilą otrzymania daru zbawienia wybraniec Boży staje się metaforycznym „aniołem Bożym”. Niewybrańcy to z kolei „aniołowie Szatana”. Zatem symboliczna walka pomiędzy Bogiem i Szatanem znajduje swój wyraz także w formie duchowej walki pomiędzy wybrańcami i niewybrańcami. Szatan określany jest jako „rządca ciemności”, a wraz z niewybrańcami jako „duchowe siły zła”. Aby przeciwstawić się „Złemu” (Szatanowi) i ostać, wybrańcy zostają metaforycznie przyobleczeni w pełną zbroję Bożą, opasani Prawdą, noszą pancerz sprawiedliwości, z wiarą jako tarczą, hełmem zbawienia i mieczem Ducha, którym jest Słowo Boże, a zatem sam Bóg. Wszystkie powyższe symbole reprezentują Boga oraz niewidzialną walkę duchową, którą tak naprawdę prowadzi Bóg, przedstawiający się w Biblii również jako postać Jezusa. Dzień Sądu, w Biblii przedstawiany metaforycznie jako „Ukrzyżowanie” albo okres „Wielkiego Ucisku”, to moment pokonania Szatana i symbolicznego zrzucenia go z Nieba, co obrazuje separację Szatana od Ducha Bożego.
Czy Eden był rajem?
Sam ogród, zwany w Biblii Edenem, postać zwana Adamem, którego Bóg utworzył z prochu ziemi, panowanie Adama nad całym światem, łącznie z możliwością ponazywania wszystkich zwierząt, oraz postać zwana Ewą, którą Bóg utworzył z żebra Adama, to nie dosłowne postacie i wydarzenia, a metafory duchowych relacji pomiędzy Duchem Bożym a duchem Szatana. Postacie Adama i Ewy nie mają też nic wspólnego z kulturowym konstruktem „związku małżeńskiego” ani z jego rzekomą „naturalną” formą intymnych relacji między ludźmi. Tego typu idee są skutkiem dosłownego pojmowania Biblii przez ludzi mających z nią styczność, którzy przeczytane w niej słowa usiłują przenieść jeden do jednego do fizycznej sfery funkcjonowania ludzkich społeczeństw czy wspólnot. Adama i Ewę należy traktować jako symbol duchowej natury człowieka, nie dosłowne postacie. Natura ta, określana również mianem „Pierwszego Adama”, to całkowita zależność od ducha Szatana (reprezentowanego przez węża) i całkowita opozycja względem Ducha Bożego. Jako duch, Szatan określany jest też w Biblii „grzechem”, czyli przestępstwem duchowego Prawa, reprezentowanego przez Boga. Szatan to bowiem zaprzeczenie Boga, a jednocześnie duch imitujący Boga, starający się „być jak Bóg” i właśnie takie przesłanie kieruje do człowieka – ze mną „będziesz jak Bóg”. To właśnie od tej pierwszej duchowej natury, od „grzechu”, którym jest Szatan, Bóg uwalnia swoich wybrańców – ruguje z ich duszy ducha Szatana, na zawsze zastępując go Duchem Bożym.
Dlatego, będąc w pełni oddani Szatanowi, ludzie nie mają czegoś, co teologowie nazywają „wolną wolą”. Nie są bytami duchowo niezależnymi od Boga i nie potrafią podjąć niezawisłej decyzji, żeby z Bogiem pozostać lub od Boga odejść. Zawsze pozostają pod wpływem ducha Szatana, dopóki Bóg nie zabierze go z ich wnętrza i nie obdaruje zbawieniem, czyli własnym Duchem. Gdyby ludzie byli bytami duchowo niezawisłymi, oznaczałoby to, że są trzecią, niezależną siłą duchową, działającą w sferze, w której operują Bóg i Szatan. Oznaczałoby to, że mają kontrolę nad oboma tymi duchami i potrafią dowolnie, za sprawą własnych decyzji, uwalniać się od Ducha Bożego i oddawać się Szatanowi lub uwalniać się od ducha Szatana i oddawać Duchowi Bożemu. To z kolei oznaczałoby, że człowiek jest zawieszony w duchowej próżni, dowolnie „zapraszając” lub „wypraszając” z siebie któregoś z tych duchów, przez co cyklicznie zmieniając swój duchowy stan – raz przynależąc do duchowego Królestwa Boga, innym razem do duchowego królestwa Szatana. Tymczasem istnieją tylko dwie, przeciwne sobie duchowe potęgi – Bóg i Szatan – a człowiek zawsze duchowo zależny jest od jednej z nich – od Szatana (jeśli jest niezbawiony) lub od Boga (jeśli jest zabawiony). I to właśnie Bóg, jako duch górujący nad Szatanem, w sposób niezawisły decyduje o tym, której z tych dwóch potęg duchowych dany człowiek podlega, przy czym zmiana duchowego stanu człowieka możliwa jest tylko w przypadku Jego wybrańców, tylko w jednym kierunku (wyrzucenie z człowieka ducha Szatana a wprowadzenie tam Ducha Bożego) i ma miejsce tylko raz – jest nieodwracalna. Kiedy Bóg już kogoś obdarzy Swoim Duchem, jest to stan permanentny, który Biblia określa jako „zbawienie wieczne”. Ponadto, zbawienie duszy wybrańca podczas jego pielgrzymki w tym świecie, jest także gwarancją zbawienia jego ciała, czyli otrzymania „ciała duchowego” (niebieskiego). Ta duchowa transformacja zostanie ukończona wraz z końcem tego świata i przejściem do nieskończoności, zwanej „życiem wiecznym” (w obecności Boga), które ma wymiar wyłącznie duchowy. W przeciwieństwie do tego, wraz z końcem świata Szatan i niewybrańcy doświadczą pełnej transformacji, która wprowadzi ich w nieskończoność zwaną „potępieniem wiecznym” (w obecności Szatana), które również ma wymiar wyłącznie duchowy, tyle że w separacji od obecności Boga.
Ponieważ jednak ludzie mylą duchowość z fizycznością, emocjonalnością lub psychiką, zakładają, że ich świadome decyzje podejmowane w świecie fizycznym za pomocą swojego intelektu przekładają się również na ich los duchowy. Zauważają, że dziś (powszechniej niż w przeszłości), mogą podejmować niezawisłe decyzje odnośnie do wielu rzeczy, np. jak się odżywiać, gdzie zrobić zakupy, jaki kolor auta wybrać, a nawet ile mieć dzieci. W naszym odczuciu są to decyzje podejmowane w sposób wolny. I niech tak zostanie. Z biblijnego punktu widzenia, nie ma sensu na ten temat dyskutować. Problem zaczyna się wtedy, kiedy skutków intelektualnych decyzji podejmowanych w sferze fizyczności oczekujemy w sferze duchowości. Wydaje się nam bowiem, że jesteśmy w stanie „zaakceptować” Jezusa dokładnie tak samo, jak postanawiamy kogoś pokochać i wejść z nim czy z nią w związek. Tak właśnie widzimy kwestię zbawienia: to kwestia mojej decyzji. Tymczasem sfera duchowości nie ma nic wspólnego ze sferą fizyczności i intelektu. Rządzi się ona innymi prawami. Dlatego absurdem jest stwierdzenie, że „wczoraj postanowiłem, że wyrzucę z siebie Szatana i zaproszę do mojego serca Boga. Powiedziałem Szatanowi, żeby się wynosił i on wie, że ja już należę do Jezusa, bo zaakceptowałem Jezusa jako swojego Zbawiciela”. Choć takie stwierdzenie to kompletna brednia, wiele osób tak właśnie wyobraża sobie zbawienie. Jak już wspomnieliśmy, jest to podejście absurdalne, gdyż zbawienie nie jest czymś, co otrzymuje się na podstawie intelektualnej decyzji czy emocjonalnej reakcji w rodzaju: „rozpłakałem się nad moją niedolą, więc Bóg mnie przygarnął”. Zbawienie to wydarzenie duchowe, poza sferą fizyczności, które inicjowane jest przez Boga bez żadnego udziału umysłu człowieka i bez żadnych fizycznych czy intelektualnych warunków, jakie ktoś musiałby spełnić (np. samo podjęcie decyzji). Bóg umieszcza cząstkę Swojego Ducha w wybrańcu niezależnie od tego, czy wybraniec tego chce, czy nie i czy jest tego świadomy, czy nie. To wydarzenie niezauważalne w sferze fizycznej i nieodczuwalne w sferze emocjonalnej czy umysłowej. To po prostu obecność Ducha Bożego w czyjejś duszy. Człowiek może się zarzekać ile chce i przekonywać samego siebie i innych, że wie, że oddał się Bogu, bo wykonał to czy tamto, podjął taką czy inną decyzję albo odczuł to czy tamto. Jeśli jednak nie jest Bożym wybrańcem, nie ma to żadnego znaczenia, bo obecności Ducha nie odczuwa się w sposób namacalny ani nie otrzymuje się Go wskutek podjęcia decyzji czy wykonania jakiegoś obrzędu, albo wypowiedzenia jakichś słów.
W tym miejscu powinniśmy zawrzeć słowo ostrzeżenia. Wiara w to, że zbawienie otrzymuje się wskutek podjęcia własnej, „wolnej” decyzji, jest bardzo niebezpieczna na wielu poziomach. Jednak jednym z najgorszych jej skutków w sferze fizyczności jest wywoływane przez nią zadufanie w sobie, określane też jako duma (pycha), czyli stan emocjonalny człowieka pozwalający mu czuć się kimś specjalnym, kimś lepszym od innych. Każda ziemska religia opiera się na tym poczuciu, co niesie ze sobą opłakane skutki społeczne, a nawet polityczne. Każda religia jest w związku z tym w swej naturze wykluczająca i dyskryminująca. Automatycznie dzieli ludzi na „dobrych” i „złych”, „oświeconych” i „głupich”, a w ekstremalnych przypadkach na „godnych, by istnieć” i „niegodnych, by istnieć”, a wszystko to jedynie na podstawie przynależności do jakiejś instytucji religijnej. Jeśli bowiem ja podjąłem niezawisłą decyzję, że „zaakceptuję Jezusa”, przyłączę się do kościoła i podporządkuję swoje życie zasadom społecznym i moralnym przez ten kościół określonym, a ty takiej decyzji nie podjąłeś, podjąłeś za to decyzję, że nie chcesz być członkiem mojego kościoła (w domyśle: jedynego prawdziwego zgromadzenia „dzieci Bożych”) i nie chcesz podporządkowywać się zasadom w nim obowiązującym (w domyśle: prawu Bożemu), to mam pełne prawo tobą pogardzać, odrzucać cię jako „bezbożnika”, a nawet karać cię za to, że Boga własną decyzją odrzuciłeś.
To właśnie ta postawa i to założenie na temat zbawienia w wyniku podjęcia własnej decyzji jest źródłem tak wielu ludzkich krzywd, cierpień, niepokojów społecznych i wojen. To właśnie na tej podstawie samozwańczy „dobrzy ludzie” są w stanie gnębić, prześladować, więzić, zabijać czy unicestwiać zarówno pojedyncze osoby, jak i całe grupy ludzi, które postrzegają jako bezbożne, niegodne życia, buntownicze czy niemoralne. To właśnie z tego powodu niektórzy rodzice są w stanie psychicznie gnębić, a nawet wyrzucić z domu swoje dziecko, które nie chce się podporządkować wyznawanym przez nich normom religijnym. To dlatego przywódcy kościelni są w stanie bezkarnie wytykać palcami tych, którzy nie chcą się podporządkować ich autorytetowi i piętnować ich jako „wrogów Boga” (w domyśle: wrogów autorytetu instytucji kościelnej). To z tego powodu fundamentaliści religijni, którzy zostają politykami, są w stanie dbać o to, by nie wprowadzano ustaw, które przeczą zasadom ustalonym przez ich kościoły i zabraniać tym, którzy do ich kościoła nie należą, prowadzić życie niezgodne z ich punktem widzenia, w dodatku często penalizując społeczne zachowania wykraczające poza kościelne zasady. To również dlatego przywódcy polityczno-religijni są w stanie bezkarnie dokonywać czystek i masowych mordów, w imię obrony ich wyimaginowanych religii czy wartości. Działania tego typu legitymizuje właśnie wiara w to, że my, którzy podjęliśmy decyzję, że będziemy „służyć Bogu”, jesteśmy lepsi i stoimy wyżej od was, którzy podjęliście decyzję, że naszemu bogu (instytucji) służyć nie chcecie. Dlatego mamy moralne prawo was potępiać i was się (czasem dosłownie) pozbywać, a przynajmniej utrudniać wam życie, choćby zabierając wam radość z waszej „bezbożności”.
Wracając do wątku głównego, opisywana w Biblii „nagość” Adama i Ewy nie ma nic wspólnego z ludzką seksualnością i domniemaną przez kościół „nieczystością” seksu, którą kościoły chrześcijańskie doprowadziły do absurdu – w zasadzie wszystko, co wiąże się z seksem i nagością, jest przez nie uważane za najgorsze zło, plugawiące człowieka w oczach Boga. Tymczasem wspomniana „nagość” to po prostu metafora braku Ducha Bożego w człowieku już od samego początku jego egzystencji. Człowiek nagi lub nieodziany, to człowiek pozbawiony zabezpieczenia przed duchem Szatana, bezbronny w stosunku do niego, zatem nagość duchową można rozumieć jako brak Ducha Bożego. Dopiero Bóg musi odziać swojego wybrańca w skóry zwierzęce, które symbolizują tu okrycie duchowe, Ducha Bożego, który chroni duszę człowieka przed dostępem Szatana (własne okrycie duchowe człowieka, symbolizowane przez liście, nie jest bowiem żadnym okryciem). Inaczej rzecz ujmując, „nagość” to symbol stanu niezbawionego, duchowej zależności od Szatana, a „odzienie” to symbol stanu zbawionego, duchowej zależności od Ducha Bożego. Dodatkowo myśl ta wzmacniana jest obecnością w ogrodzie Eden „drzewa poznania dobra i zła”, czyli ujawnienia Grzechu, co pokazuje, że element przeciwny Bogu („zło”) był obecny na ziemi od samego początku, a jego owoce określane są jako powodujące śmierć (gdyż prawo grzechu i śmierci jest narzędziem Szatana), co jest powtórzeniem tego samego, o czym wspominaliśmy powyżej: konsekwencją posiadania w sobie ducha przeciwnego Bogu („zła”) jest stan niezbawiony, który w ostatecznym rozrachunku oznacza „śmierć”, czyli wieczną, duchową egzystencję w separacji od Boga, w czymś, co Biblia metaforycznie przedstawia jako „królestwo Szatana”.
Zatem, w przeciwieństwie do tego, co twierdzi kościół, Szatan nie jest jednym z aniołów stworzonych przez Boga w nieokreślonym momencie po stworzeniu człowieka, który zbuntował się przeciw Bogu, pociągając za sobą zastępy innych aniołów, którzy pod jego wodzą stali się aniołami upadłymi lub demonami i w konsekwencji zostali przez Boga wyrzuceni z nieba. W rzeczywistości, coś takiego jak „aniołowie”, w sensie dodatkowych bytów duchowych stworzonych przez Boga (poza wybrańcami i niewybrańcami), w ogóle nie istnieją, gdyż Bóg ich nigdy nie stworzył. Ten dosłowny sposób rozumienia biblijnego słowa „anioł” pochodzi z ludzkiej mitologii, którą z biegiem lat wytworzyła kościelna tradycja. Szatan jest taką samą, choć w stosunku do Boga podrzędną, istniejącą od wieczności potęgą duchową, która jest z Bogiem w nieustannym konflikcie i która usiłuje „być jak Bóg”, co oznacza, że podszywa się pod Boga, lub inaczej, imituje Go. W opisie ogrodu Eden Biblia przedstawia Szatana jako „węża”, który namawia Ewę, by zjadła owoc z „drzewa poznania dobra i zła”, i obiecując, że na pewno przez to nie umrze, a wręcz przeciwnie – stanie się właśnie „jak Bóg”, co oznacza, że będzie miała Ducha Bożego. To pokazuje, że Adam i Ewa Ducha Bożego nie mieli, natomiast Szatan przekonuje człowieka, że Duch Boży, czyli Życie Wieczne, jest owocem własnej pracy człowieka, jego własnych uczynków, a wreszcie jego własnego wyboru i woli. Szatan zwodzi nie tylko człowieka, ale i samego siebie. Opisu tego absolutnie nie należy odbierać dosłownie. W sposób metaforyczny i syntetyczny odzwierciedla on jedynie duchowy modus operandi, czyli metodę działania, Szatana. Przez człowieka Szatan odbierany jest bowiem jako „zbawiciel” (czyli Bóg), a prezentowane przez niego fizyczne rozumienie Słowa Bożego, czyli inaczej prawo grzechu i śmierci oparte na ludzkiej moralności (a reprezentowane przez owoce drzewa poznania dobra i zła), przyjmowane jest jako przesłanie od Boga, choć w rzeczywistości pochodzi od Szatana. Zjadając owoc, Ewa nie straciła „niewinności” i „doskonałości”, bo ich nigdy nie posiadała. Biblia pokazuje w ten sposób jedynie to, że Ewa (reprezentantka wszystkich ludzi) jest pod całkowitą kontrolą Szatana i że duchowo należy do niego. Sytuacja ta nie opisuje więc „pierwszego grzechu” (który katolicy definiują jako pojedynczy czyn człowieka, fizyczny lub umysłowy, wykonany w obecnym świecie, który jest przekroczeniem nakazu lub zakazu Bożego – „przykazania”), a jest opisem działania samego Grzechu, czyli ducha Szatana, bo to właśnie Szatan jest Grzechem, czyli przestępstwem duchowego Prawa Bożego. To on jest Grzechem, od którego człowieka uwalnia Duch Boży. Również Adam (symbol podstawowej duchowej natury każdego człowieka) okazuje się być pod kontrolą Grzechu, czyli Szatana, bo również on spożywa owoc, czyli ponosi te same co Ewa konsekwencje posiadania w sobie ducha Szatana, a mianowicie – duchową śmierć. Dlatego śmierć biologiczna człowieka nie ma nic wspólnego z konsekwencją Grzechu. Czytamy bowiem, że pomimo że Bóg zapowiada, że Adam i Ewa mają umrzeć w chwili spożycia owocu, nic takiego nie następuje. Biblia wyraźnie pokazuje, że oboje funkcjonują dalej, a nawet posiadają dzieci. Całość tego opisu ma nam zatem uzmysłowić, że nigdy nie istniał okres, w którym ludzie byliby duchowo „niewinni”, „nieśmiertelni” i „szczęśliwi” („raj”), będąc w duchowej łączności z Bogiem. Ma nam pokazać, że Grzech, czyli duch Szatana, panuje nad człowiekiem od samego jego poczęcia i że ludzie sami z siebie nie są w stanie odróżnić przesłania fizycznego od przesłania duchowego Słowa Bożego, a tym bardziej tego drugiego zrozumieć. Dla człowieka domyślnym i oczywistym rozumieniem Biblii jest rozumienie dosłowne, lub fizyczne, a więc sprowadzanie Biblii do księgi moralności, do kodeksu karnego, zestawu rygorystycznych nakazów i zakazów, w których spełnianiu człowiek upatruje swojego zbawienia, tak jak Ewa i Adam upatrywali zbawienia w owocach drzewa poznania dobrego i złego. Źródłem takiego podejścia do Biblii jest właśnie obecny w człowieku Grzech, czyli duch Szatana (reprezentowany tu przez „węża”).
To wszystko nie ma nic wspólnego z obecnym do dziś w teologii katolickiej pojęciem „grzechu pierworodnego”, który rzekomo przenosi się na kolejne pokolenia za sprawą biologicznych więzów krwi. Jeśli chodzi o duchowe przesłanie Biblii, coś takiego jak „grzech pierworodny” nie istnieje. W rzeczywistości, Grzechem jest sam Szatan, który od samego początku przebywa w ludzkich duszach i nie jest „dziedziczony”, a po prostu przypisany każdej ludzkiej duszy niejako z natury. Używając języka komputerowego, jest on stanem domyślnym, ustawieniem fabrycznym każdego człowieka, które zmienić może jedynie Duch Boży. Duchowo rzecz biorąc, w stosunku do Słowa Bożego każdy człowiek wykonuje zatem pewien „domyślny program” i nie ma możliwości, żeby sam był w stanie się „przeprogramować”. Każdy człowiek, pod wpływem ducha Szatana, odbiera bowiem Biblię fizycznie, dosłownie i dopiero zewnętrzna, niezależna od człowieka interwencja Ducha Bożego może ten odbiór zmienić. Jeśli więc chodzi o Biblię, człowiek wydaje taki duchowy „owoc”, jaki duchowy program realizuje – program wczytany przez Szatana lub program wczytany przez Boga. I choć słowo „program” wydaje się sugerować jakiegoś rodzaju „ubezwłasnowolnienie”, to nie należy go utożsamiać z decyzjami, które podejmujemy na co dzień, dokonując różnych mniej lub bardziej niezależnych wyborów. Chodzi tu o uzależnienie od jednego z duchów – Boga lub Szatana – które determinuje nasze pojęcie na temat natury zbawienia (Słowa Bożego) i dotyczy sfery duchowej, niemającej nic wspólnego ze światem materialnym, a nie o uzależnienie w sensie ograniczenia naszych wyborów życiowych dotyczących kariery, finansów, rozrywek czy dylematów moralnych. Te kwestie nie mają nic wspólnego z duchowością i ze zbawieniem. Są po prostu ludzkimi dylematami wynikającymi z codzienności i w żaden sposób nie wpływają na duchowy los człowieka.
Powyższe wnioski potwierdza biblijny opis dalszych losów Adama i Ewy, którzy zostają wypędzeni z Edenu i muszą sami zacząć „uprawiać ziemię”, która rodzi im „osty i ciernie”. Osty i ciernie to kolejna metafora duchowych owoców Szatana. Człowiek posiadający tego ducha, samodzielnie pracujący na własne zbawienie (uprawiający rolę), zbiera owoc własnej pracy – wieczne potępienie (osty i ciernie), które oznacza odseparowanie od Boga na wieki wraz z Szatanem. Potwierdzają to też losy synów Adama i Ewy – Kaina i Abla (szczególnie przeznaczenie Kaina). To, że ofiara Abla była Bogu miła nie oznacza, że Abel przymilił się Bogu i skradł Jego serce, a w nagrodę otrzymał zbawienie. Kain i Abel to figury, kolejne symbole Szatana i Boga (Jezusa). Jeden reprezentuje ducha związanego z tą ziemią, odrzuconego przez Boga, drugi reprezentuje Ducha Bożego (Chrystusa) związanego z Królestwem, które nie jest z tego świata. W Ablu Biblia obrazuje Jezusa (Boga), który musiał „umrzeć”, aby Duch Święty rozlał się na Jego wybrańców. Jednocześnie obrazuje wybrańców, którzy poprzez Jezusa (Ducha Bożego) składają ofiary duchowe miłe Bogu. Z kolei morderca Kain reprezentuje naturę Szatana – ducha, który jest wrogiem Boga i „zabija” Jego Słowo poprzez przekręcanie Jego duchowego przesłania (kłamstwo). To zniekształcone, fizyczne przesłanie trafia do niewybrańców, którzy na jego podstawie tworzą własne religie i własne plany zbawienia, które ostatecznie prowadzą do ich duchowej śmierci – opisanego powyżej wiecznego potępienia. Dlatego Kain to także obraz niewybrańców, którzy na własną zgubę „składają własne ofiary” (tworzą własny program zbawienia), które dla Boga są nie do zaakceptowania. Musimy zatem zrozumieć, że w Biblii nie ma nic fizycznego – wszystko jest przesłaniem duchowym, skupionym na walce pomiędzy Bogiem a Szatanem, nawet opisy tak zdawałoby się związane z ludzkimi dylematami, jak ten dotyczący Kaina i Abla. Opis ten nie uczy nas niczego na temat moralności ani dobrych czy złych sposobów działania. Po raz kolejny naucza tej samej duchowej prawdy – Szatan (Kain) jest przeciwnikiem Boga, „mordercą” duchowej Prawdy (Abla), którą reprezentuje Bóg.
Skąd w kościele problem z seksualnością człowieka?
Jak już wspominaliśmy, fragment opisujący „wstyd” Adama i Ewy, którzy odkryli własną nagość, spowodował ogromny problem kościoła z seksualnością człowieka. Nie o tym tu jednak mowa. Mowa tu o nagości duchowej – posiadaniu w sobie ducha Szatana. Seksualność człowieka nie ma bowiem nic wspólnego z duchowością i czczeniem bądź „obrażaniem” Boga. Boga nie czci się w sposób fizyczny – biologicznym ciałem czy przestrzeganiem zasad moralnych ustalonych przez jakąś grupę ludzi. Boga czci się duchowo, tym, że posiada się Ducha Bożego, a na jego posiadanie lub nieposiadanie człowiek nie ma żadnego wpływu. Boga nie można też „obrazić” żadnym ludzkim czynem, słowem czy decyzją. Nasze czyny Boga bowiem nie interesują. Jedyną „obrazą” dla Boga jest posiadanie w sobie ducha Szatana. Natomiast ludzka seksualność powinna być traktowana jako jeden z przejawów normalnych ludzkich potrzeb, takich jak potrzeba bliskości czy odżywiania się, a nie coś odrażającego, brudnego, coś, co człowieka kala, czego człowiek powinien się wstydzić i czego Bóg szczególnie nienawidzi, bo ludzka seksualność przynależy do sfery fizyczności, którą Bóg w ogóle nie jest zainteresowany.
Niestety, interpretując Biblię fizycznie, kościół stabuizował seksualność, spychając ją do roli zła koniecznego, które służyć może wyłącznie prokreacji, jedynie w oficjalnym związku małżeńskim i tylko pomiędzy jedną kobietą i jednym mężczyzną, którzy wiążą się ze sobą aż do śmierci (wzorem rzekomego małżeństwa Adama i Ewy). Wszelkie inne zachowania seksualne są w kościele pogardzane i potępiane. Sam seks urósł do rangi najstraszliwszego zła i perwersji, zwłaszcza jeśli uprawiany jest wyłącznie w celu przeżycia rozkoszy. Jest tak dlatego, że również wszelka cielesna rozkosz została przez kościół utożsamiona ze złem, będąc objawem egoizmu (czczenia siebie zamiast Boga) i zaspokajania swoich zachcianek (nazywanych „pokusami”). Kościół uznał, że właśnie to obraża Boga, który rzekomo od człowieka wymaga odmawiania sobie wszelkich fizycznych przyjemności, ceniąc ascezę i pokorne znoszenie cierpienia fizycznego i psychicznego.
Opisane powyżej podejście to absurd wynikający z błędnego podejścia do Biblii, z podejścia fizycznego, którego autorem i propagatorem jest obecny w człowieku duch Szatana. Pożądanie seksualne, które jest cielesne i umysłowe, nie może bowiem nikogo brukać duchowo. Tylko obecność ducha Szatana w człowieku bruka go duchowo, mając wpływ na jego wieczny duchowy los, czyli ściągając na niego wieczne potępienie, w rezultacie podążania za własnym, opartym na ludzkiej moralności, planem zbawienia. Żadne ludzkie sprawy rozgrywające się w sferze fizyczności, czy to decyzje, czy zachowania, czy postawy moralne, nie mają żadnego wpływu na duchowy los człowieka. Natomiast w sferze duchowej, Szatan to „nierządnica”, a niezbawieni (wszyscy z natury, a docelowo niewybrańcy), to ci, którzy dopuścili się z nią metaforycznej „nieczystości”, czyli zostali z Szatanem złączeni jednym duchem – duchem nieczystym.
I. Przekaz fizyczny Biblii
II. Przekaz duchowy
III. Stworzenie świata w ujęciu duchowym
IV. Wieża Babel, Potop oraz Sodoma i Gomora w ujęciu duchowym
V. Czy Abraham był zalążkiem instytucji kościelnej?
VI. Czy wyprowadzenie Izraela z Egiptu było początkiem instytucji kościelnej?
VII. Nowy Testament w ujęciu duchowym
VIII. Separacja jako sedno planu zbawienia