3. Więź duchowa z Bogiem
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
W kościołach panuje powszechne przekonanie, że zarówno stworzenie świata, jak i stworzenie człowieka były doskonałym dziełem Boga. Ów „doskonały człowiek” miał mieć przyjazną relację z Doskonałym Bogiem, a w konsekwencji grzechu (rozumianego jako sprzeciwienie się nakazowi Bożemu) więź ta została zerwana lub przynajmniej nadszarpnięta. Kościół wierzy, że w efekcie grzechu nastąpiła także utrata pierwotnej sprawiedliwości i świętości człowieka (rozumianych, oczywiście, w kategoriach ludzkiej moralności) oraz oddalenie ludzkości od Boga. Co za tym idzie, ugruntował się pogląd o moralnej sprawiedliwości i dobroci Pierwszego Człowieka oraz o jego „wolnej woli”, czyli woli niezależnej ani od Boga, ani od Szatana. W konsekwencji, Pierwszego Człowieka krytykuje się za nadużycie własnej wolności lub złe wykorzystanie swojej woli, w efekcie czego doszło do grzechu (sprzeciwu Bogu), którego konsekwencje objęły całą ludzkość i który ostatecznie nazwany został „grzechem pierworodnym”, przy czym nazwa ta jest pozabiblijna. Doktryna kościoła twierdzi więc, że „grzech” Pierwszego Adama stał się źródłem „grzechu” i „zepsucia” (moralnego) całej ludzkości. Problem z tym podejściem polega na tym, że z jednej strony kościół twierdzi, że Pierwszego Człowieka łączyła z Bogiem „specjalna więź” (a mówiąc wprost, że człowiek posiadał Ducha Bożego), a z drugiej, że człowiek działał niezależnie od Boga i wbrew Bogu. Tymczasem Biblia mówi wyraźnie, że Pierwszy Człowiek „chciał być jak Bóg” (a zatem nim nie był). Jednocześnie w wielu miejscach ludzi posiadających Ducha Bożego Biblia nazywa „Bogami”, a jest tak dlatego, że rzeczywiście posiadają oni cząstkę Boga, która powoduje, że w sensie duchowym nie są oni w stanie „grzeszyć” (nie są przestępcami prawa Ducha), a zatem w tym sensie „są jak Bóg”. Pierwszego Adama to nie dotyczyło.
Człowiekiem „doskonałym” (w sensie duchowym) jest dopiero „Człowiek Niebieski”, czyli Jezus Chrystus, a zatem Duch, który sprawia, że wraz z otrzymaniem daru zbawienia, czyli Ducha Bożego, wybrańcy stają się duchowo „doskonałymi”, na obraz „Człowieka Niebieskiego”, przy czym z natury każdy człowiek jest duchowo tak samo „niedoskonały”, „niesprawiedliwy” czy „nieczysty” jak Szatan i jego duch.
Pogląd nauczycieli kościelnych na temat „zerwania więzi Pierwszego Człowieka z Bogiem” oraz funkcjonowania człowieka w sferze duchowej „poza Bogiem” (niezależnie od Boga) to nie tylko sprzeczność sama w sobie, ale także doskonała ilustracja mechanizmu działania Szatana. Szatan, podszywając się pod Boga (czyli posługując się Słowem Bożym, ale w fałszywym, fizycznym przekazie), często stwarza wrażenie, że działa „na chwałę Bożą”. Jego trik polega na tym, że zarówno w naukach judaizmu, jak i w naukach chrześcijaństwa nie znajdziemy bezpośrednich wątków sugerujących, że religie te działają „przeciw Bogu”. Systemy teologiczne tych religii jasno dają do zrozumienia, że zostały skonstruowane właśnie „na chwałę Boga”. Żadna religia stworzona przez ludzi przy zdrowych zmysłach nie mówiłaby bowiem otwarcie, że sprzeciwia się Bogu, którego, jak twierdzi, wysławia. Dlatego obie religie ze wszech miar starają się wszystkich przekonać, że zależy im jedynie na chwale Boga. Dysonans, który pojawia się po przestudiowaniu nauk tych religii, polega na tym, że z jednej strony twierdzą one, że oddają cześć Bogu Najwyższemu, a z drugiej ewidentnie działają „poza Bogiem” lub „niezależnie od Boga”, czyli „bez Boga”. Innymi słowy, nie można oddawać czci Bogu bez Jego Ducha, jako „niezawisła od Boga siła duchowa”. Co za tym idzie, nie mając Ducha Bożego, automatycznie oddajemy cześć Szatanowi (gdyż w sferze duchowej nie ma innej alternatywy), cały czas będąc przekonani, że „wielbimy Boga” (J 4:23-24).
Przypomnijmy sobie przypowieść o Kainie i Ablu. Jeden i drugi „złożyli ofiary Panu”, jednak „ofiara” Kaina nie została przez Boga zaakceptowana. Brak Bożej akceptacji jego „ofiary” związany jest (być może nie bezpośrednio) z „grzechem” (Rdz 4:7). Kain nie panował nad „grzechem”, gdyż w przywołanej przypowieści sam reprezentuje „grzech”. Natomiast Abel – pasterz trzód, składający w ofierze „pierwociny” – jest tu obrazem Chrystusa, Pasterza Owiec, które są Pierwocinami Zbawienia. Różnicę pomiędzy „ofiarami” Kaina i Abla widać w symbolice „płodów roli pochodzących z ziemi” i „pierwocin z bydła i jego tłuszczu”. Pierwszy symbol reprezentuje „ofiarę ziemską”, czyli „własny program zbawienia”, a drugi – „ofiarę Jezusa Chrystusa”, czyli „ofiarę duchową”, albo inaczej, „ofiarę niebieską”. „Ofiara ziemska” to obraz ducha Szatana, czyli „grzechu”, natomiast „ofiara duchowa” (niebieska) to obraz Ducha Bożego, czyli Łaski.
Własny program zbawienia skonstruowany przez człowieka to motyw widoczny w Biblii od samego początku. Adam i Ewa (czyli „Pierwszy Człowiek”) nie mogli posiadać Ducha Bożego, bo Duch ten oznacza „zbawienie”, a „zbawienie” jest wieczne, w związku z tym nie można go utracić. Pierwszy Człowiek „dążył do zbawienia”, czyli do życia wiecznego, które reprezentowane jest przez Boga, stąd czytamy, że Pierwszy Człowiek „chciał być jak Bóg”. Wtórował mu w tym Szatan, co automatycznie łączy „Pierwszego Człowieka” z duchem Szatana. Ostatecznie, „własna droga człowieka do zbawienia” okazała się złudna, bo Pierwszy Człowiek szukał jej w owocu „Drzewa Poznania Dobra (i) Zła”, czyli w „prawie grzechu i śmierci”.
Według ludzkiej interpretacji przesłania Biblii „grzech” ma charakter fizyczny lub umysłowy i jest definiowany jako „zły uczynek”, czyli dosłowne, fizyczne lub umysłowe przekroczenie jakiegoś zakazu lub nakazu usankcjonowanego przez instytucję kościelną w następstwie jej dosłownego rozumienia zapisów biblijnych. Ów „zły uczynek” pociąga za sobą konsekwencje dla człowieka nie tylko w sferze duchowej, ale i fizycznej. Ponieważ sfera duchowa pozostaje poza naszą kontrolą (jest dla człowieka nienamacalna), ludzie doszukują się skutków „grzechu” głównie w sferze fizycznej, na przykład w postaci chorób, śmierci, wojen, dewastacji przyrody, kataklizmów i klęsk żywiołowych, oraz innych następstw „zła”, rozumianego jako wszelkie aspekty życia, które dla człowieka są nieprzyjemne. W tym kontekście „śmierć ciała” rozumiana jest jako skutek „skażenia ciała”. Tak, w kościołach uważa się, że biologiczne ciało człowieka jest skażone duchowo! Usiłując zatem jakoś unaocznić sobie wymiar duchowy, ludzie wymyślają koncepcje takie jak teza, że „grzech to skażenie procesów myślowych człowieka” albo „oddzielenie człowieka od Boga”. Nikomu jednak nie przychodzi do głowy, że aby człowiek mógł w ogóle zostać od Boga „oddzielony”, musiałby najpierw z Bogiem być duchowo zjednoczony, a zjednoczenie takie możliwe jest tylko przez Ducha Bożego. Gdyby zatem człowiek był z Bogiem zjednoczony w Jego Duchu, to byłby „jak Bóg”, w związku z czym nie mógłby podlegać prawu, bo w Bogu nie ma nawet śladu grzechu (ducha obcego). Ponadto, człowiek zbawiony nie może zbawienia (Ducha Bożego) utracić, co oznacza, że kiedy już został z Bogiem „złączony”, nie może od Niego zostać „oddzielony”. Ważne więc, żebyśmy zrozumieli, że w Biblii słowo „grzech” nie oznacza pojedynczego „złego uczynku”, lecz jest obrazem innego, obcego ducha (ducha Szatana). Dlatego czytamy, że w Bogu (w Chrystusie) nie ma grzechu, bo Bóg nie ma z Szatanem nic wspólnego. Fakt, że człowiek chciał „być jak Bóg” (choć w rzeczywistości jest „jak bóg”) oznacza, że w swojej duchowej naturze był zaprzeczeniem Boga lub, najprościej mówiąc, Bogiem nie był.
Oprócz „śmierci i chorób” (obrazujących stan martwoty ducha), do podobnych metaforycznych obrazów (w kościele uważanych za fizyczne, dosłowne) identyfikowanych z duchem Szatana jako „grzechem” należą w Biblii „troski i kłopoty związane z ciężką pracą” czy „trud zdobywania pożywienia” (Rdz 3: 17-19). Metafora ta opisuje los człowieka „przeklętego”, czyli niezbawionego, a docelowo każdego niewybrańca (w szerszym sensie: samego Szatana). „Trud zdobywania pożywienia”, „praca w pocie czoła”, „ciernie i osty” czy „powrót do ziemi, z której człowiek został wzięty”, duchowo oznaczają bezowocne wysiłki i pracę niewybrańców, dzięki którym usiłują oni „zasłużyć na zbawienie”, czego ostatecznym efektem jest ich „powrót do ziemi”, czyli permanentna przynależność do dominium Szatana. W Biblii niewybraniec nazywany jest „prochem” i informowany , że „w proch się obróci”, co oznacza, że jest „grzesznikiem” (posiada w sobie „grzech”, czyli ducha Szatana) i „grzesznikiem” (sługą Szatana) pozostanie już na zawsze. Jak czytamy, przekleństwem Węża było to, że żywił się „prochem” (Rdz 3: 14), a w Biblii słowo „proch” symbolizuje „złego ducha”. Zauważmy, że Wąż został przez Boga utożsamiony ze „złym duchem” i „przekleństwem” dopiero w momencie „Bożego Sądu”. Nie oznacza to jednak, że wcześniej Wąż był symbolem dobra. Podobnie człowiek – jest częścią dominium „zła” (grzechu) od samego początku. Opisane w Biblii negatywne „skutki grzechu” są zatem tylko metaforycznym obrazem tego, że „zło” duchowe (grzech, czyli duch Szatana) obejmuje cały świat. W pewnym sensie Sąd Boży polega na uwolnieniu owego „zła” (2 Tes 2:6-12).
Jak więc widać, fizyczna interpretacja Biblii i jej definicji grzechu doprowadziła do upowszechnienia się poglądu, że „grzech” to rzekomo „skażenie ciała” (biologicznego), do którego dochodzi poprzez procesy zarówno myślowe, jak i fizyczne. Stąd wniosek, że na przykład uprawianie seksu dla przyjemności plugawi biologiczne ciało człowieka, przez co człowiek traci łączność z Bogiem, czyli zbawienie. Podobnie, używanie wulgaryzmów kala ciało człowieka, prowadząc do takiego samego skutku. Pamiętajmy jednak, że to, że Biblia stwierdza, że człowiek składa się z „ciała, duszy i ducha” (1 Tes 5:23) wcale nie oznacza, że w kontekście zbawienia człowiek jest zarazem istotą fizyczną, jak i duchową. Mylenie tych dwóch wymiarów sprawia, że czyny fizyczne mylone są ze stanem ducha. „Kłamstwo” czy „kradzież”, rozumiane dosłownie, w kontekście fizycznym oraz w kontekście ustalonych w danej kulturze zasad etycznych, wcale nie są tożsame ze „złym stanem ducha”. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Fizyczność nie ma wpływu na duchowość. Fizyczność jest jedynie metaforycznym obrazem duchowości. Stąd Biblia posługuje się obrazami „złych uczynków” tylko w sensie symbolicznym, nie dosłownym. Człowiek rozumuje fizycznie, dlatego często mówi się o „świadomej decyzji” Ewy i Adama oraz o wpływie ich decyzji na „skażenie umysłu” każdego człowieka. Tymczasem „złe decyzje” nie mają nic wspólnego z „grzechem”, podobnie jak decyzje „dobre” nie mają nic wspólnego z „posłuszeństwem” Bogu. Nie chodzi bowiem o „uczynki” człowieka, a Biblijne wyrażenie „dobre uczynki” odnosi się do duchowych uczynków Boga, czyli do Jego Ducha. Natomiast wyrażenie „złe uczynki” obrazuje duchowe uczynki Szatana, czyli jego ducha. Jeśli więc Biblię sprowadza się do wymiaru fizyczności, to pojęcie „grzech” będzie sprowadzane do biologicznej dziedziczności. Wierzy się, że ponieważ człowiek rodzi się z człowieka (wychodzi, lub pochodzi, od człowieka), to w takim razie musi to oznaczać, że za sprawą Adama i Ewy biologiczne ciało człowieka zostało „skażone”, w związku z czym człowiek stał się „śmiertelnikiem”.
Stwierdzenie tego typu jest prawdą tylko w pewnym sensie, to znaczy, jeśli przyjmiemy, że Adam i Ewa są metaforą naszej „pierwszej natury”, natury duchowej (czyli symbolem „ducha śmierci”). W takim ujęciu każdy z nas ma „skażonego ducha”, gdyż od momentu poczęcia w każdym z nas przebywa duch Szatana. „Skażenie ducha” wynika nie z faktu, że kiedyś był on „czysty”, a dopiero potem został „skażony”, lecz z faktu, że od samego początku duch ten nie był czysty. Człowiek rodzi się z człowieka, tak jak Ewa metaforycznie wyszła z ciała Adama, przy czym oboje byli (duchowo) „nadzy”. Zatem wszyscy „rodzimy się z Pierwszego Adama” (z ducha Szatana), natomiast z chwilą zbawienia wybraniec Boży „rodzi się z Boga”, zostając okryty „szatą zbawienia” (czyli Duchem Bożym).
Powszechnie uważa się więc, że to właśnie z powodu „skażenia złem” „ciało” Adama i Ewy spowodowało „zerwanie więzi z Bogiem” każdego człowieka na świecie. Tym samym sugeruje się, że tego typu „więź” wcześniej istniała, w związku z czym Eden nazywa się „rajem”, na wzór Królestwa Niebieskiego. Jednakże według informacji w Biblii, Eden jest ziemski i nie ma nic wspólnego z Królestwem Bożym. Królestwo Boże nie jest z tego świata, nie ma więc początku ani końca. Koncepcja „bliskości człowieka z Bogiem” jest więc ludzką iluzją, podobnie jak iluzją jest możliwość rozpoznania „grzechu”. Owo pozorne poczucie bliskości z Bogiem wynika z tego, że wielu z nas widzi Boga w samym (pozornie fizycznym) opisie stworzenia lub też utożsamia się z Bogiem poprzez obcowanie z fizycznym Słowem Bożym. Czytając Biblię, wiele osób jest przekonanych, że wszelkie zawarte w niej obietnice zostały skierowane właśnie do nich.
Zastanowiwszy się nad tym, można jednak zadać pytanie: Na czym miałaby polegać owa mityczna więź Pierwszego Człowieka z Bogiem, skoro czytamy, że Bóg wydał Adama i Ewę na pewną śmierć (duchową), nie zapewniwszy im żadnej ochrony przed Szatanem? Zwłaszcza, że podobną „więź z Bogiem” człowiek utrzymywał przecież po „ujawnieniu grzechu” i po wygnaniu go z Edenu – Biblia jest pełna opisów, w których Bóg wydaje się bezpośrednio komunikować z różnymi ludźmi. Bóg utrzymywał nawet niejaką „więź” z mordercą Kainem. Można by nawet rzec, że Bóg zapewnił mu wyjątkową ochronę (Rdz 4:15). Nie zapominajmy też, że już po osądzeniu ich, Bóg przygotował dla mężczyzny i jego towarzyszki „odzienie ze skóry”, w które ich „przyodział” (Rdz 3: 21). Czy takiego działania nie należałoby potraktować jako utrzymywanie „więzi Boga z człowiekiem”.
Wszystko to wynika jednak z fizycznej, ludzkiej interpretacji Biblii, która prowadzi do wielu sprzeczności i niedorzeczności. W rzeczywistości „Pierwszy Człowiek”, czyli nasza „duchowa natura”, nie miała i wciąż nie ma żadnej „więzi duchowej z Bogiem”, co oznacza, że początkowym stanem duchowym każdego człowieka jest brak Ducha Bożego, a jednocześnie obecność ducha Szatana.
Tak jak wyrażenia „Ciało Chrystusa” i „Krew Chrystusa” symbolizują Ducha Bożego, tak też słowa „ciało” i „krew” (człowieka) symbolizują ducha Szatana, czyli „grzech”. Stwierdzenie: „Ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego, ani to, co skażone” (polskie tłumaczenie: „zniszczalne”; 1 Kor 15:50) oznacza, że duch Szatana, który przebywa w człowieku naturalnym, po zakończeniu istnienia świata zostanie od Boga „odseparowany na wieczność”. Objawienie Chrystusa (Boga) jako Mesjasza, który przychodzi w Duchu, to zatem nie objawienie Go poprzez „ciało i krew”, czyli poprzez ducha Szatana, lecz poprzez Ojca w Niebie, który jest Duchem (Mt 16:17). Dlatego metafora „spożywanie Ciała i Krwi Jezusa” oznacza życie wieczne (J 6:53-56) w Duchu Bożym, które jest Bożym darem, objawionym poprzez Ducha.
Człowiekiem „doskonałym” (w sensie duchowym) jest dopiero „Człowiek Niebieski”, czyli Jezus Chrystus, a zatem Duch, który sprawia, że wraz z otrzymaniem daru zbawienia, czyli Ducha Bożego, wybrańcy stają się duchowo „doskonałymi”, na obraz „Człowieka Niebieskiego”, przy czym z natury każdy człowiek jest duchowo tak samo „niedoskonały”, „niesprawiedliwy” czy „nieczysty” jak Szatan i jego duch.
Pogląd nauczycieli kościelnych na temat „zerwania więzi Pierwszego Człowieka z Bogiem” oraz funkcjonowania człowieka w sferze duchowej „poza Bogiem” (niezależnie od Boga) to nie tylko sprzeczność sama w sobie, ale także doskonała ilustracja mechanizmu działania Szatana. Szatan, podszywając się pod Boga (czyli posługując się Słowem Bożym, ale w fałszywym, fizycznym przekazie), często stwarza wrażenie, że działa „na chwałę Bożą”. Jego trik polega na tym, że zarówno w naukach judaizmu, jak i w naukach chrześcijaństwa nie znajdziemy bezpośrednich wątków sugerujących, że religie te działają „przeciw Bogu”. Systemy teologiczne tych religii jasno dają do zrozumienia, że zostały skonstruowane właśnie „na chwałę Boga”. Żadna religia stworzona przez ludzi przy zdrowych zmysłach nie mówiłaby bowiem otwarcie, że sprzeciwia się Bogu, którego, jak twierdzi, wysławia. Dlatego obie religie ze wszech miar starają się wszystkich przekonać, że zależy im jedynie na chwale Boga. Dysonans, który pojawia się po przestudiowaniu nauk tych religii, polega na tym, że z jednej strony twierdzą one, że oddają cześć Bogu Najwyższemu, a z drugiej ewidentnie działają „poza Bogiem” lub „niezależnie od Boga”, czyli „bez Boga”. Innymi słowy, nie można oddawać czci Bogu bez Jego Ducha, jako „niezawisła od Boga siła duchowa”. Co za tym idzie, nie mając Ducha Bożego, automatycznie oddajemy cześć Szatanowi (gdyż w sferze duchowej nie ma innej alternatywy), cały czas będąc przekonani, że „wielbimy Boga” (J 4:23-24).
Przypomnijmy sobie przypowieść o Kainie i Ablu. Jeden i drugi „złożyli ofiary Panu”, jednak „ofiara” Kaina nie została przez Boga zaakceptowana. Brak Bożej akceptacji jego „ofiary” związany jest (być może nie bezpośrednio) z „grzechem” (Rdz 4:7). Kain nie panował nad „grzechem”, gdyż w przywołanej przypowieści sam reprezentuje „grzech”. Natomiast Abel – pasterz trzód, składający w ofierze „pierwociny” – jest tu obrazem Chrystusa, Pasterza Owiec, które są Pierwocinami Zbawienia. Różnicę pomiędzy „ofiarami” Kaina i Abla widać w symbolice „płodów roli pochodzących z ziemi” i „pierwocin z bydła i jego tłuszczu”. Pierwszy symbol reprezentuje „ofiarę ziemską”, czyli „własny program zbawienia”, a drugi – „ofiarę Jezusa Chrystusa”, czyli „ofiarę duchową”, albo inaczej, „ofiarę niebieską”. „Ofiara ziemska” to obraz ducha Szatana, czyli „grzechu”, natomiast „ofiara duchowa” (niebieska) to obraz Ducha Bożego, czyli Łaski.
Własny program zbawienia skonstruowany przez człowieka to motyw widoczny w Biblii od samego początku. Adam i Ewa (czyli „Pierwszy Człowiek”) nie mogli posiadać Ducha Bożego, bo Duch ten oznacza „zbawienie”, a „zbawienie” jest wieczne, w związku z tym nie można go utracić. Pierwszy Człowiek „dążył do zbawienia”, czyli do życia wiecznego, które reprezentowane jest przez Boga, stąd czytamy, że Pierwszy Człowiek „chciał być jak Bóg”. Wtórował mu w tym Szatan, co automatycznie łączy „Pierwszego Człowieka” z duchem Szatana. Ostatecznie, „własna droga człowieka do zbawienia” okazała się złudna, bo Pierwszy Człowiek szukał jej w owocu „Drzewa Poznania Dobra (i) Zła”, czyli w „prawie grzechu i śmierci”.
Według ludzkiej interpretacji przesłania Biblii „grzech” ma charakter fizyczny lub umysłowy i jest definiowany jako „zły uczynek”, czyli dosłowne, fizyczne lub umysłowe przekroczenie jakiegoś zakazu lub nakazu usankcjonowanego przez instytucję kościelną w następstwie jej dosłownego rozumienia zapisów biblijnych. Ów „zły uczynek” pociąga za sobą konsekwencje dla człowieka nie tylko w sferze duchowej, ale i fizycznej. Ponieważ sfera duchowa pozostaje poza naszą kontrolą (jest dla człowieka nienamacalna), ludzie doszukują się skutków „grzechu” głównie w sferze fizycznej, na przykład w postaci chorób, śmierci, wojen, dewastacji przyrody, kataklizmów i klęsk żywiołowych, oraz innych następstw „zła”, rozumianego jako wszelkie aspekty życia, które dla człowieka są nieprzyjemne. W tym kontekście „śmierć ciała” rozumiana jest jako skutek „skażenia ciała”. Tak, w kościołach uważa się, że biologiczne ciało człowieka jest skażone duchowo! Usiłując zatem jakoś unaocznić sobie wymiar duchowy, ludzie wymyślają koncepcje takie jak teza, że „grzech to skażenie procesów myślowych człowieka” albo „oddzielenie człowieka od Boga”. Nikomu jednak nie przychodzi do głowy, że aby człowiek mógł w ogóle zostać od Boga „oddzielony”, musiałby najpierw z Bogiem być duchowo zjednoczony, a zjednoczenie takie możliwe jest tylko przez Ducha Bożego. Gdyby zatem człowiek był z Bogiem zjednoczony w Jego Duchu, to byłby „jak Bóg”, w związku z czym nie mógłby podlegać prawu, bo w Bogu nie ma nawet śladu grzechu (ducha obcego). Ponadto, człowiek zbawiony nie może zbawienia (Ducha Bożego) utracić, co oznacza, że kiedy już został z Bogiem „złączony”, nie może od Niego zostać „oddzielony”. Ważne więc, żebyśmy zrozumieli, że w Biblii słowo „grzech” nie oznacza pojedynczego „złego uczynku”, lecz jest obrazem innego, obcego ducha (ducha Szatana). Dlatego czytamy, że w Bogu (w Chrystusie) nie ma grzechu, bo Bóg nie ma z Szatanem nic wspólnego. Fakt, że człowiek chciał „być jak Bóg” (choć w rzeczywistości jest „jak bóg”) oznacza, że w swojej duchowej naturze był zaprzeczeniem Boga lub, najprościej mówiąc, Bogiem nie był.
Oprócz „śmierci i chorób” (obrazujących stan martwoty ducha), do podobnych metaforycznych obrazów (w kościele uważanych za fizyczne, dosłowne) identyfikowanych z duchem Szatana jako „grzechem” należą w Biblii „troski i kłopoty związane z ciężką pracą” czy „trud zdobywania pożywienia” (Rdz 3: 17-19). Metafora ta opisuje los człowieka „przeklętego”, czyli niezbawionego, a docelowo każdego niewybrańca (w szerszym sensie: samego Szatana). „Trud zdobywania pożywienia”, „praca w pocie czoła”, „ciernie i osty” czy „powrót do ziemi, z której człowiek został wzięty”, duchowo oznaczają bezowocne wysiłki i pracę niewybrańców, dzięki którym usiłują oni „zasłużyć na zbawienie”, czego ostatecznym efektem jest ich „powrót do ziemi”, czyli permanentna przynależność do dominium Szatana. W Biblii niewybraniec nazywany jest „prochem” i informowany , że „w proch się obróci”, co oznacza, że jest „grzesznikiem” (posiada w sobie „grzech”, czyli ducha Szatana) i „grzesznikiem” (sługą Szatana) pozostanie już na zawsze. Jak czytamy, przekleństwem Węża było to, że żywił się „prochem” (Rdz 3: 14), a w Biblii słowo „proch” symbolizuje „złego ducha”. Zauważmy, że Wąż został przez Boga utożsamiony ze „złym duchem” i „przekleństwem” dopiero w momencie „Bożego Sądu”. Nie oznacza to jednak, że wcześniej Wąż był symbolem dobra. Podobnie człowiek – jest częścią dominium „zła” (grzechu) od samego początku. Opisane w Biblii negatywne „skutki grzechu” są zatem tylko metaforycznym obrazem tego, że „zło” duchowe (grzech, czyli duch Szatana) obejmuje cały świat. W pewnym sensie Sąd Boży polega na uwolnieniu owego „zła” (2 Tes 2:6-12).
Jak więc widać, fizyczna interpretacja Biblii i jej definicji grzechu doprowadziła do upowszechnienia się poglądu, że „grzech” to rzekomo „skażenie ciała” (biologicznego), do którego dochodzi poprzez procesy zarówno myślowe, jak i fizyczne. Stąd wniosek, że na przykład uprawianie seksu dla przyjemności plugawi biologiczne ciało człowieka, przez co człowiek traci łączność z Bogiem, czyli zbawienie. Podobnie, używanie wulgaryzmów kala ciało człowieka, prowadząc do takiego samego skutku. Pamiętajmy jednak, że to, że Biblia stwierdza, że człowiek składa się z „ciała, duszy i ducha” (1 Tes 5:23) wcale nie oznacza, że w kontekście zbawienia człowiek jest zarazem istotą fizyczną, jak i duchową. Mylenie tych dwóch wymiarów sprawia, że czyny fizyczne mylone są ze stanem ducha. „Kłamstwo” czy „kradzież”, rozumiane dosłownie, w kontekście fizycznym oraz w kontekście ustalonych w danej kulturze zasad etycznych, wcale nie są tożsame ze „złym stanem ducha”. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Fizyczność nie ma wpływu na duchowość. Fizyczność jest jedynie metaforycznym obrazem duchowości. Stąd Biblia posługuje się obrazami „złych uczynków” tylko w sensie symbolicznym, nie dosłownym. Człowiek rozumuje fizycznie, dlatego często mówi się o „świadomej decyzji” Ewy i Adama oraz o wpływie ich decyzji na „skażenie umysłu” każdego człowieka. Tymczasem „złe decyzje” nie mają nic wspólnego z „grzechem”, podobnie jak decyzje „dobre” nie mają nic wspólnego z „posłuszeństwem” Bogu. Nie chodzi bowiem o „uczynki” człowieka, a Biblijne wyrażenie „dobre uczynki” odnosi się do duchowych uczynków Boga, czyli do Jego Ducha. Natomiast wyrażenie „złe uczynki” obrazuje duchowe uczynki Szatana, czyli jego ducha. Jeśli więc Biblię sprowadza się do wymiaru fizyczności, to pojęcie „grzech” będzie sprowadzane do biologicznej dziedziczności. Wierzy się, że ponieważ człowiek rodzi się z człowieka (wychodzi, lub pochodzi, od człowieka), to w takim razie musi to oznaczać, że za sprawą Adama i Ewy biologiczne ciało człowieka zostało „skażone”, w związku z czym człowiek stał się „śmiertelnikiem”.
Stwierdzenie tego typu jest prawdą tylko w pewnym sensie, to znaczy, jeśli przyjmiemy, że Adam i Ewa są metaforą naszej „pierwszej natury”, natury duchowej (czyli symbolem „ducha śmierci”). W takim ujęciu każdy z nas ma „skażonego ducha”, gdyż od momentu poczęcia w każdym z nas przebywa duch Szatana. „Skażenie ducha” wynika nie z faktu, że kiedyś był on „czysty”, a dopiero potem został „skażony”, lecz z faktu, że od samego początku duch ten nie był czysty. Człowiek rodzi się z człowieka, tak jak Ewa metaforycznie wyszła z ciała Adama, przy czym oboje byli (duchowo) „nadzy”. Zatem wszyscy „rodzimy się z Pierwszego Adama” (z ducha Szatana), natomiast z chwilą zbawienia wybraniec Boży „rodzi się z Boga”, zostając okryty „szatą zbawienia” (czyli Duchem Bożym).
Powszechnie uważa się więc, że to właśnie z powodu „skażenia złem” „ciało” Adama i Ewy spowodowało „zerwanie więzi z Bogiem” każdego człowieka na świecie. Tym samym sugeruje się, że tego typu „więź” wcześniej istniała, w związku z czym Eden nazywa się „rajem”, na wzór Królestwa Niebieskiego. Jednakże według informacji w Biblii, Eden jest ziemski i nie ma nic wspólnego z Królestwem Bożym. Królestwo Boże nie jest z tego świata, nie ma więc początku ani końca. Koncepcja „bliskości człowieka z Bogiem” jest więc ludzką iluzją, podobnie jak iluzją jest możliwość rozpoznania „grzechu”. Owo pozorne poczucie bliskości z Bogiem wynika z tego, że wielu z nas widzi Boga w samym (pozornie fizycznym) opisie stworzenia lub też utożsamia się z Bogiem poprzez obcowanie z fizycznym Słowem Bożym. Czytając Biblię, wiele osób jest przekonanych, że wszelkie zawarte w niej obietnice zostały skierowane właśnie do nich.
Zastanowiwszy się nad tym, można jednak zadać pytanie: Na czym miałaby polegać owa mityczna więź Pierwszego Człowieka z Bogiem, skoro czytamy, że Bóg wydał Adama i Ewę na pewną śmierć (duchową), nie zapewniwszy im żadnej ochrony przed Szatanem? Zwłaszcza, że podobną „więź z Bogiem” człowiek utrzymywał przecież po „ujawnieniu grzechu” i po wygnaniu go z Edenu – Biblia jest pełna opisów, w których Bóg wydaje się bezpośrednio komunikować z różnymi ludźmi. Bóg utrzymywał nawet niejaką „więź” z mordercą Kainem. Można by nawet rzec, że Bóg zapewnił mu wyjątkową ochronę (Rdz 4:15). Nie zapominajmy też, że już po osądzeniu ich, Bóg przygotował dla mężczyzny i jego towarzyszki „odzienie ze skóry”, w które ich „przyodział” (Rdz 3: 21). Czy takiego działania nie należałoby potraktować jako utrzymywanie „więzi Boga z człowiekiem”.
Wszystko to wynika jednak z fizycznej, ludzkiej interpretacji Biblii, która prowadzi do wielu sprzeczności i niedorzeczności. W rzeczywistości „Pierwszy Człowiek”, czyli nasza „duchowa natura”, nie miała i wciąż nie ma żadnej „więzi duchowej z Bogiem”, co oznacza, że początkowym stanem duchowym każdego człowieka jest brak Ducha Bożego, a jednocześnie obecność ducha Szatana.
Tak jak wyrażenia „Ciało Chrystusa” i „Krew Chrystusa” symbolizują Ducha Bożego, tak też słowa „ciało” i „krew” (człowieka) symbolizują ducha Szatana, czyli „grzech”. Stwierdzenie: „Ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego, ani to, co skażone” (polskie tłumaczenie: „zniszczalne”; 1 Kor 15:50) oznacza, że duch Szatana, który przebywa w człowieku naturalnym, po zakończeniu istnienia świata zostanie od Boga „odseparowany na wieczność”. Objawienie Chrystusa (Boga) jako Mesjasza, który przychodzi w Duchu, to zatem nie objawienie Go poprzez „ciało i krew”, czyli poprzez ducha Szatana, lecz poprzez Ojca w Niebie, który jest Duchem (Mt 16:17). Dlatego metafora „spożywanie Ciała i Krwi Jezusa” oznacza życie wieczne (J 6:53-56) w Duchu Bożym, które jest Bożym darem, objawionym poprzez Ducha.