15. Eutanazja i samobójstwo
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
Nie chcemy tu rozstrzygać, czy eutanazja jako „dobra” lub „łatwa” śmierć jest zabójstwem, czy wyrazem miłości bądź współczucia wobec drugiego człowieka. To kolejny problem moralny nie do rozstrzygnięcia, gdyż zawsze będą istnieć jego zwolennicy i przeciwnicy, a sytuacja indywidualnego człowieka nigdy nie jest zero-jedynkowa. Są bowiem choroby nieuleczalne, związane z ekstremalnym bólem i cierpieniem, i powoływanie się w takich przypadkach na Boga i Jego wolę oraz przypisywanie bólowi fizycznemu jakichś nadprzyrodzonych właściwości znów jest brakiem zrozumienia przesłania Biblii, która jest przekazem duchowym, nie fizycznym. Ponadto jest to także problem ekonomiczny i społeczny, kiedy ktoś w stanie wegetatywnym, nieprzytomny, z trwałym uszkodzeniem mózgu, jest sztucznie podtrzymywany przy życiu, blokując łóżko i sprzęt medyczny, które mogłyby służyć innym pacjentom, narażając przy tym państwo na koszty.
Jeśli oprzeć się wyłącznie na kodeksie karnym, eutanazja może być interpretowana jako samobójstwo lub zabójstwo. W większości krajów eutanazja jest zakazana, a jeśli jest dopuszczalna to tylko pod nadzorem lekarza i przy znacznych obostrzeniach. Należy jednak pamiętać, że jeśli chodzi o związane z nią kwestie moralne, wszystko zmienia się w zależności od uwarunkowań historycznych, kulturowych oraz w zależności od indywidualnych okoliczności. Najbardziej liberalnymi krajami są tu Holandia, Belgia, Szwajcaria, Luksemburg i Niemcy, choć dane sondażowe opinii publicznej w wielu krajach potwierdzają, że ich obywatele coraz częściej popierają zalegalizowanie eutanazji. Zarówno cierpiący pacjenci, jak i ich najbliżsi, kiedy nie ma szans na wyleczenie, często stoją przed dylematem nie tyle prawnym, co moralnym, głównie na tle religijnym. Nikt nikomu nie życzy „piekła na ziemi”, ale nad członkami wielu kościołów wisi straszak w postaci „piekła po ziemi”. Patrząc od strony prawnej, popełniający samobójstwo nie ma nic do stracenia. Zawsze też, jeśli pacjent jest przytomny i nie jest podłączony do urządzeń podtrzymujących życie, można oszukać system i, jak w przypadku aborcji, wyjechać do kraju, w którym przepisy są sprzyjające.
Niekiedy samobójstwo odbierane jest jako czyn honorowy. Na przykład w Japonii istniała instytucja seppuku, a w czasie wojny samobójstwo uważane jest za akt odwagi, kiedy wzięty do niewoli lub ciężko ranny boi się tortur i wyjawienia tajemnic militarnych pod wpływem bólu, a czasem samobójstwo jest wręcz aktem heroicznym (kamikaze). Z drugiej strony, w akcie łaski, wielokrotnie dobijano konających wrogów, czy to za pomocą puginału, sztyletu (mizerykordii) czy pocisku wystrzelonego w głowę. Oczywiście można się przerzucać argumentami, po czyjej stronie i w jakich okolicznościach jest racja.
Zwolennicy eutanazji argumentują, że skrócenie czyjegoś cierpienia jest odruchem humanitarnym, a nawet dowodem miłości, podkreślając, że chodzi tylko o śmiertelnie chorych i umierających. Jej przeciwnicy w legalizacji eutanazji od razu widzą praktyki medyczne na masową skalę, które zezwolą na to, by korzystać z niej mogli nie tylko umierający, ale także inni chorzy, niekoniecznie śmiertelnie, albo, co gorsza, że stanie się ona narzędziem do pozbywania się ze społeczeństwa osób z rożnymi niepełnosprawnościami. Kościół katolicki, jak większość wyznań chrześcijańskich, kategorycznie sprzeciwia się eutanazji. Jego hipokryzja polega na tym, że obecnie dopuścił rezygnację z „uporczywej terapii”, podczas gdy wcześniej uważał taką rezygnację za jedną z form eutanazji. Niektórzy wprowadzili w tym kontekście pojęcia „eutanazji czynnej” (bezpośrednie doprowadzenie do śmierci) i „eutanazji biernej” (zaniechanie stosowania środków przedłużających życie). Z pewnością z upływem czasu takich wyjątków będzie coraz więcej. Poza tym, jak zakwalifikować modlitwę nieuleczalnie chorego czy cierpiącego o szybką śmierć, którą odprawia się także w kościołach? Ktoś może powiedzieć, że w tym przypadku o śmierci i tak decyduje Bóg, nie człowiek, pamiętajmy jednak, że, zgodnie z teologią katolicką, zgrzeszyć można także „myślą”. Mało tego, skoro obecnie kościół dopuszcza ingerencję medyczną w celu ratowania i przedłużania życia, a odrzuca ingerencję medyczną w celu jego skrócenia, to można powiedzieć, że „przedłużanie życia” jest ewidentną „ingerencją w dzieło Boże”, gdyż w czasach przed nowoczesną medycyną osoby takie po prostu by zmarły. Kiedyś, kiedy nie było antybiotyków, nawet zwykłe zranienie czy złamanie mogło skończyć się zakażeniem, gangreną i w rezultacie śmiercią.
Powołując się na Biblię, kościół twierdzi, że choć nie ma w niej bezpośrednio mowy o eutanazji, to jednak z przekazu pośredniego można wyciągnąć pewne wnioski. Ponownie zatem teolodzy kościelni odnoszą się do wersetów, w których Bóg jest określany jako dawca życia i śmierci, przypominają przykazanie „Nie zabijaj!”, a także wersety mówiące o nienawiści, wykluczając możliwość, że śmierć zadana ze współczucia może być czynem przepełnionym miłością. Księża ciągle nauczają o godnym życiu, jednak eutanazja czy samobójstwo w ich ocenie nie jest „śmiercią godną”.
Choć w Biblii nie ma takiego wątku, kościół na temat eutanazji wyciąga własne wnioski, twierdząc jednocześnie, że skoro w Biblii nie ma także mowy o przedłużaniu agonii, to nie ma takiego obowiązku. Jednak kierując się logiką kościoła, można by stwierdzić, że skoro w Biblii nie ma wątku eutanazji, to znaczy, że jest ona dopuszczalna. W obydwu przypadkach to czysta manipulacja Słowem Bożym. Poza tym, gdzie w tym wszystkim „wolna wola” chorego, na którą kościół tak chętnie się powołuje, czy poszanowanie wolności jednostki? Nie mówimy tu przecież o przypadkach nakłaniania kogokolwiek do poddania się eutanazji, bo to zupełnie inna sprawa.
Fizyczna interpretacja Biblii dokonywana przez kościół jest źródłem podobnych manipulacji w kwestii samobójstwa. Z jednej strony twierdzi się, że Biblia nic na ten temat nie mówi, z drugiej samobójstwo nazywa się „grzechem”, i to raz śmiertelnym, a innym razem wybaczalnym. „Grzechem wybaczalnym” jest bowiem samobójstwo w wyniku choroby psychicznej, skrajnego stresu, skłonności genetycznych czy chorób takich jak depresja. Jednocześnie kościół nie ma problemu z dobijaniem czy usypianiem cierpiących zwierząt, bo takie zabiegi są w jego opinii humanitarne. Powołując się na Biblię i na jej fizyczny przekaz (który nie wyraża woli Bożej), można by powiedzieć, że Samson nie tylko popełnił samobójstwo i morderstwo na masową skalę, doprowadzając do zawalenia się świątyni filistyńskiej, wskutek czego wszyscy przebywający wewnątrz i na jej dachu zginęli, a było to ponad 3000 osób, ale nawet modlił się do Boga o zemstę (Sdz 16:28-30). Judasza, który się powiesił, ostatnimi czasy kościół coraz wyraźniej gloryfikuje, usprawiedliwiając go jako tego, który się nawrócił (Mt 27:3-5).
Można by też przytoczyć przykłady „zabójstw” podpadające pod jakąś formę „eutanazji” (przybliżenia momentu śmierci), jak choćby śmierć Abimelecha, któremu najpierw pewna kobieta rozbiła czaszkę, zrzucając nań kamień od żaren, a który następnie, na własną prośbę, został dobity przez swego giermka (Sdz 9:53-54). Innym przykładem może być samobójstwo Achitofela, który, po tym jak jego rada nie została przyjęta, powiesił się (2Sm 17:23). Achitofel został pochowany w grobie swojego ojca (2Sm 17:23). Tymczasem kościół do dziś odmawia samobójcom pochówku katolickiego, tylko dlatego, że dwóch teologów, Augustyn z Hipony i Tomasz z Akwinu, potępiło samobójstwo, które zostało przez nich uznane za „grzech śmiertelny i nieprzebaczalny”. Dzisiaj kościół przynajmniej nie bezcześci zwłok samobójców, jak to miało miejsce w przeszłości. Stanowisko kościoła jest jego własnym wytworem, zbudowanym na podstawie opinii jego członków.
Jak bowiem z fizycznego punktu widzenia wytłumaczyć przypadek Henocha czy Eliasza, którzy zostali zabrani do Nieba, nie doświadczywszy uprzednio fizycznej śmierci? A co z pozornie nieopaczną obietnicą Jeftego, którą złożył Bogu, obiecując Mu ofiarę? Bóg nie tylko, że go za nią nie potępił, ale Jefte ostatecznie tę obietnicę wypełnił – ofiara miała pochodzić z jego domu, a więc z kręgu najbliższych (Sdz 11:30-31). Nawet jeśli przyjąć, że córka pozwoliła ojcu na wypełnienie obietnicy, oznaczałoby to z jej strony decyzję o samobójstwie, a jeśli nie miała wyjścia, oznaczałoby to, że jej ojciec dopuścił się zabójstwa.
Paradoks tłumaczenia Biblii na sposób fizyczny czy w ogóle rozpatrywania na jej podstawie zagadnień moralnych polega na tym, że zawsze będziemy szukać rozwiązania zgodnego z naszymi własnymi wierzeniami, a nie z wolą Bożą, ukrytą w przekazie duchowym Słowa Bożego. Zagadnienia moralne stały się dla kościoła narzędziem do formułowania własnych praw, za których złamanie kościół grozi karą wiecznego potępienia, a za ich wykonywanie obiecuje nagrodę w postaci życia wiecznego. Dlatego Jezus mówi, że droga do zbawienia nie prowadzi przez prawo ani przez uczynki człowieka, bo prawo zostało stworzone po to, by pokazać, że w świecie fizycznym niemożliwością jest je wykonać. Ilustruje to między innymi całkowity zakaz pracy w dzień szabatu pod rygorem kary śmierci, od którego jednak odstępowano, jeśli chciano na przykład wyciągnąć zwierzę z dołu albo wypełnić nakaz obrzezania chłopca ósmego dnia po jego narodzeniu, jeśli ów ósmy dzień przypadał w szabat. Kiedyś spożywanie alkoholu uważano za „grzech”, teraz zależy to od wypitej ilości, a wino nie jest już kwalifikowane do alkoholi, bo jest częścią obrzędu Eucharystii. Uznając narażanie zdrowia swojego lub zdrowia innych za narażanie życia, za „morderców” musielibyśmy uznać praktycznie wszystkich, od spożywających używki czy niezdrową żywność przez sprzedawców i producentów takich produktów po przedstawicieli instytucji finansowych, którzy finansują podobne przedsięwzięcia, nie wspominając już o prowadzeniu samochodów czy ich produkcji, jako że motoryzacja jest obecnie jedną z najczęstszych przyczyn przedwczesnych zgonów.
Z fizycznego punktu widzenia, spornym pozostaje również incydent z udziałem króla Saula, który, będąc śmiertelnie rannym, sam rzucił się na miecz. Przeciwnicy eutanazji podkreślają, że jego giermek nie chciał go zabić, potępiając przy okazji giermka, że w efekcie popełnił samobójstwo, choć nie był śmiertelnie ranny (polskie tłumaczenie sugeruje, że Saul nie był ranny, tylko wystraszył się łuczników; 1Sm 31:3-5). Młodzieniec, który twierdził, że dobił konającego króla (abstrahując od tego, czy kłamał, czy nie), został potępiony przez Dawida (2Sm 1:6-16). Nie da się jednak zaprzeczyć, że fizycznie rzecz biorąc, Saul, zwany „pomazańcem Bożym”, popełnił samobójstwo (choć w rzeczywistości Saul nie był wybrańcem Bożym, lecz wybrańcem ludzi). Nie można też podważyć faktu, że wybraniec Boży Samson także popełnił samobójstwo, modląc się przy tym o śmierć, co zwolennicy eutanazji mogliby uznać za zgodę Boga i wysłuchanie przez Niego prośby o śmierć i samobójstwo. Warto też wspomnieć, że kiedyś niedoszłych samobójców karano konfiskatą majątku, a nawet śmiercią, na co wpływ miał, oczywiście, kościół.
Nie chodzi więc o to, by nauczać, że fizyczne samobójstwo czy eutanazja to zabiegi dopuszczane przez Boga, ale analizując Biblię z fizycznego punktu widzenia widzimy, że zabiegi te nie są w niej także potępiane. Z pewnością jednak nie można w kontekście eutanazji czy samobójstwa przywłaszczać sobie prawa należącego do Boga. Wojna światopoglądowa nie ma bowiem nic wspólnego z Bogiem. Ewolucja poglądów człowieka, która wymusza zmiany poglądów również na kościele, pokazuje, że zamiast pojęcia „mordercy” obecnie preferuje się pojęcie „asystenta przy umieraniu”. Proces biologicznego starzenia się prowadzi nas do śmierci fizycznej, której moment można oddalić lub przybliżyć, odmawiając stosowania, albo stosując zabiegi medyczne, a także przez prowadzenie zdrowego lub niezdrowego trybu życia. Ani jedna, ani druga postawa nie jest przejmowaniem roli Boga. To kościół samozwańczo zajął miejsce Boga, czyniąc się panem życia i śmierci w aspekcie duchowym, czyli samowolnie decydując o czyimś zbawieniu lub potępieniu. Słowa takie jak „rodzenie” i „umieranie”, których używa Biblia, nie mają nic wspólnego z ludzką biologią. To obrazy zbawienia (narodzenia z Ducha) i potępienia (ujawnienia ducha śmierci). Jeżeli w Biblii Bóg stwierdza, że „każdy, kto grzeszy, umrze” (Ez 18:4; Rz 6:23), to czy oznacza to, że kłamie? Bo przecież nikt nie umiera w momencie popełnienia „grzechu”. Gdyby odnieść to stwierdzenie do faktu, że ostatecznie wszyscy umierają, choć nie od razu, to znów można by przytoczyć kontrargumenty, takie jak śmierć dzieci nienarodzonych (czyli teoretycznie bezgrzesznych) albo ochrzczonych niemowląt, które kościół uznaje za wolne od grzechu, choćby dlatego, że zgodnie z jego nauką, ich grzech pierworodny został wymazany za sprawą chrztu. Poza tym, czy Maria, przez kościół uważana za wolną od grzechu, nie umarła? Ponadto, gdyby śmierć fizyczną uznać za „wolę Boga”, to czy nie należałoby zakazać resuscytacji, podawania tlenu czy innych zabiegów, niosących nadzieję na powrót ze śmierci klinicznej? Z drugiej strony, czy zakazując tych zabiegów i pozwalając komuś umrzeć, nie stalibyśmy się właśnie „mordercami”?
Wszystkie te przykłady po raz kolejny pokazują, że Biblia w ogóle nie odnosi się do fizyczności tego świata. Szukając duchowego znaczenia jej słów możemy się przekonać, że Saul, który bał się zginąć z rąk nieobrzezanych, a chciał zginąć z rąk obrzezanych, czyli w konsekwencji z rąk własnych, reprezentuje tu fizyczny naród izraelski i instytucjonalne kościoły, które są „sprawiedliwe same z siebie”, i które giną od „własnego miecza”, czyli na skutek działania ducha Szatana, ducha fałszu i kłamstwa. Na tym właśnie polega sąd nad niewybrańcami – na wiecznej separacji od Oblicza Pańskiego (2Tes 1:9).
Jeśli oprzeć się wyłącznie na kodeksie karnym, eutanazja może być interpretowana jako samobójstwo lub zabójstwo. W większości krajów eutanazja jest zakazana, a jeśli jest dopuszczalna to tylko pod nadzorem lekarza i przy znacznych obostrzeniach. Należy jednak pamiętać, że jeśli chodzi o związane z nią kwestie moralne, wszystko zmienia się w zależności od uwarunkowań historycznych, kulturowych oraz w zależności od indywidualnych okoliczności. Najbardziej liberalnymi krajami są tu Holandia, Belgia, Szwajcaria, Luksemburg i Niemcy, choć dane sondażowe opinii publicznej w wielu krajach potwierdzają, że ich obywatele coraz częściej popierają zalegalizowanie eutanazji. Zarówno cierpiący pacjenci, jak i ich najbliżsi, kiedy nie ma szans na wyleczenie, często stoją przed dylematem nie tyle prawnym, co moralnym, głównie na tle religijnym. Nikt nikomu nie życzy „piekła na ziemi”, ale nad członkami wielu kościołów wisi straszak w postaci „piekła po ziemi”. Patrząc od strony prawnej, popełniający samobójstwo nie ma nic do stracenia. Zawsze też, jeśli pacjent jest przytomny i nie jest podłączony do urządzeń podtrzymujących życie, można oszukać system i, jak w przypadku aborcji, wyjechać do kraju, w którym przepisy są sprzyjające.
Niekiedy samobójstwo odbierane jest jako czyn honorowy. Na przykład w Japonii istniała instytucja seppuku, a w czasie wojny samobójstwo uważane jest za akt odwagi, kiedy wzięty do niewoli lub ciężko ranny boi się tortur i wyjawienia tajemnic militarnych pod wpływem bólu, a czasem samobójstwo jest wręcz aktem heroicznym (kamikaze). Z drugiej strony, w akcie łaski, wielokrotnie dobijano konających wrogów, czy to za pomocą puginału, sztyletu (mizerykordii) czy pocisku wystrzelonego w głowę. Oczywiście można się przerzucać argumentami, po czyjej stronie i w jakich okolicznościach jest racja.
Zwolennicy eutanazji argumentują, że skrócenie czyjegoś cierpienia jest odruchem humanitarnym, a nawet dowodem miłości, podkreślając, że chodzi tylko o śmiertelnie chorych i umierających. Jej przeciwnicy w legalizacji eutanazji od razu widzą praktyki medyczne na masową skalę, które zezwolą na to, by korzystać z niej mogli nie tylko umierający, ale także inni chorzy, niekoniecznie śmiertelnie, albo, co gorsza, że stanie się ona narzędziem do pozbywania się ze społeczeństwa osób z rożnymi niepełnosprawnościami. Kościół katolicki, jak większość wyznań chrześcijańskich, kategorycznie sprzeciwia się eutanazji. Jego hipokryzja polega na tym, że obecnie dopuścił rezygnację z „uporczywej terapii”, podczas gdy wcześniej uważał taką rezygnację za jedną z form eutanazji. Niektórzy wprowadzili w tym kontekście pojęcia „eutanazji czynnej” (bezpośrednie doprowadzenie do śmierci) i „eutanazji biernej” (zaniechanie stosowania środków przedłużających życie). Z pewnością z upływem czasu takich wyjątków będzie coraz więcej. Poza tym, jak zakwalifikować modlitwę nieuleczalnie chorego czy cierpiącego o szybką śmierć, którą odprawia się także w kościołach? Ktoś może powiedzieć, że w tym przypadku o śmierci i tak decyduje Bóg, nie człowiek, pamiętajmy jednak, że, zgodnie z teologią katolicką, zgrzeszyć można także „myślą”. Mało tego, skoro obecnie kościół dopuszcza ingerencję medyczną w celu ratowania i przedłużania życia, a odrzuca ingerencję medyczną w celu jego skrócenia, to można powiedzieć, że „przedłużanie życia” jest ewidentną „ingerencją w dzieło Boże”, gdyż w czasach przed nowoczesną medycyną osoby takie po prostu by zmarły. Kiedyś, kiedy nie było antybiotyków, nawet zwykłe zranienie czy złamanie mogło skończyć się zakażeniem, gangreną i w rezultacie śmiercią.
Powołując się na Biblię, kościół twierdzi, że choć nie ma w niej bezpośrednio mowy o eutanazji, to jednak z przekazu pośredniego można wyciągnąć pewne wnioski. Ponownie zatem teolodzy kościelni odnoszą się do wersetów, w których Bóg jest określany jako dawca życia i śmierci, przypominają przykazanie „Nie zabijaj!”, a także wersety mówiące o nienawiści, wykluczając możliwość, że śmierć zadana ze współczucia może być czynem przepełnionym miłością. Księża ciągle nauczają o godnym życiu, jednak eutanazja czy samobójstwo w ich ocenie nie jest „śmiercią godną”.
Choć w Biblii nie ma takiego wątku, kościół na temat eutanazji wyciąga własne wnioski, twierdząc jednocześnie, że skoro w Biblii nie ma także mowy o przedłużaniu agonii, to nie ma takiego obowiązku. Jednak kierując się logiką kościoła, można by stwierdzić, że skoro w Biblii nie ma wątku eutanazji, to znaczy, że jest ona dopuszczalna. W obydwu przypadkach to czysta manipulacja Słowem Bożym. Poza tym, gdzie w tym wszystkim „wolna wola” chorego, na którą kościół tak chętnie się powołuje, czy poszanowanie wolności jednostki? Nie mówimy tu przecież o przypadkach nakłaniania kogokolwiek do poddania się eutanazji, bo to zupełnie inna sprawa.
Fizyczna interpretacja Biblii dokonywana przez kościół jest źródłem podobnych manipulacji w kwestii samobójstwa. Z jednej strony twierdzi się, że Biblia nic na ten temat nie mówi, z drugiej samobójstwo nazywa się „grzechem”, i to raz śmiertelnym, a innym razem wybaczalnym. „Grzechem wybaczalnym” jest bowiem samobójstwo w wyniku choroby psychicznej, skrajnego stresu, skłonności genetycznych czy chorób takich jak depresja. Jednocześnie kościół nie ma problemu z dobijaniem czy usypianiem cierpiących zwierząt, bo takie zabiegi są w jego opinii humanitarne. Powołując się na Biblię i na jej fizyczny przekaz (który nie wyraża woli Bożej), można by powiedzieć, że Samson nie tylko popełnił samobójstwo i morderstwo na masową skalę, doprowadzając do zawalenia się świątyni filistyńskiej, wskutek czego wszyscy przebywający wewnątrz i na jej dachu zginęli, a było to ponad 3000 osób, ale nawet modlił się do Boga o zemstę (Sdz 16:28-30). Judasza, który się powiesił, ostatnimi czasy kościół coraz wyraźniej gloryfikuje, usprawiedliwiając go jako tego, który się nawrócił (Mt 27:3-5).
Można by też przytoczyć przykłady „zabójstw” podpadające pod jakąś formę „eutanazji” (przybliżenia momentu śmierci), jak choćby śmierć Abimelecha, któremu najpierw pewna kobieta rozbiła czaszkę, zrzucając nań kamień od żaren, a który następnie, na własną prośbę, został dobity przez swego giermka (Sdz 9:53-54). Innym przykładem może być samobójstwo Achitofela, który, po tym jak jego rada nie została przyjęta, powiesił się (2Sm 17:23). Achitofel został pochowany w grobie swojego ojca (2Sm 17:23). Tymczasem kościół do dziś odmawia samobójcom pochówku katolickiego, tylko dlatego, że dwóch teologów, Augustyn z Hipony i Tomasz z Akwinu, potępiło samobójstwo, które zostało przez nich uznane za „grzech śmiertelny i nieprzebaczalny”. Dzisiaj kościół przynajmniej nie bezcześci zwłok samobójców, jak to miało miejsce w przeszłości. Stanowisko kościoła jest jego własnym wytworem, zbudowanym na podstawie opinii jego członków.
Jak bowiem z fizycznego punktu widzenia wytłumaczyć przypadek Henocha czy Eliasza, którzy zostali zabrani do Nieba, nie doświadczywszy uprzednio fizycznej śmierci? A co z pozornie nieopaczną obietnicą Jeftego, którą złożył Bogu, obiecując Mu ofiarę? Bóg nie tylko, że go za nią nie potępił, ale Jefte ostatecznie tę obietnicę wypełnił – ofiara miała pochodzić z jego domu, a więc z kręgu najbliższych (Sdz 11:30-31). Nawet jeśli przyjąć, że córka pozwoliła ojcu na wypełnienie obietnicy, oznaczałoby to z jej strony decyzję o samobójstwie, a jeśli nie miała wyjścia, oznaczałoby to, że jej ojciec dopuścił się zabójstwa.
Paradoks tłumaczenia Biblii na sposób fizyczny czy w ogóle rozpatrywania na jej podstawie zagadnień moralnych polega na tym, że zawsze będziemy szukać rozwiązania zgodnego z naszymi własnymi wierzeniami, a nie z wolą Bożą, ukrytą w przekazie duchowym Słowa Bożego. Zagadnienia moralne stały się dla kościoła narzędziem do formułowania własnych praw, za których złamanie kościół grozi karą wiecznego potępienia, a za ich wykonywanie obiecuje nagrodę w postaci życia wiecznego. Dlatego Jezus mówi, że droga do zbawienia nie prowadzi przez prawo ani przez uczynki człowieka, bo prawo zostało stworzone po to, by pokazać, że w świecie fizycznym niemożliwością jest je wykonać. Ilustruje to między innymi całkowity zakaz pracy w dzień szabatu pod rygorem kary śmierci, od którego jednak odstępowano, jeśli chciano na przykład wyciągnąć zwierzę z dołu albo wypełnić nakaz obrzezania chłopca ósmego dnia po jego narodzeniu, jeśli ów ósmy dzień przypadał w szabat. Kiedyś spożywanie alkoholu uważano za „grzech”, teraz zależy to od wypitej ilości, a wino nie jest już kwalifikowane do alkoholi, bo jest częścią obrzędu Eucharystii. Uznając narażanie zdrowia swojego lub zdrowia innych za narażanie życia, za „morderców” musielibyśmy uznać praktycznie wszystkich, od spożywających używki czy niezdrową żywność przez sprzedawców i producentów takich produktów po przedstawicieli instytucji finansowych, którzy finansują podobne przedsięwzięcia, nie wspominając już o prowadzeniu samochodów czy ich produkcji, jako że motoryzacja jest obecnie jedną z najczęstszych przyczyn przedwczesnych zgonów.
Z fizycznego punktu widzenia, spornym pozostaje również incydent z udziałem króla Saula, który, będąc śmiertelnie rannym, sam rzucił się na miecz. Przeciwnicy eutanazji podkreślają, że jego giermek nie chciał go zabić, potępiając przy okazji giermka, że w efekcie popełnił samobójstwo, choć nie był śmiertelnie ranny (polskie tłumaczenie sugeruje, że Saul nie był ranny, tylko wystraszył się łuczników; 1Sm 31:3-5). Młodzieniec, który twierdził, że dobił konającego króla (abstrahując od tego, czy kłamał, czy nie), został potępiony przez Dawida (2Sm 1:6-16). Nie da się jednak zaprzeczyć, że fizycznie rzecz biorąc, Saul, zwany „pomazańcem Bożym”, popełnił samobójstwo (choć w rzeczywistości Saul nie był wybrańcem Bożym, lecz wybrańcem ludzi). Nie można też podważyć faktu, że wybraniec Boży Samson także popełnił samobójstwo, modląc się przy tym o śmierć, co zwolennicy eutanazji mogliby uznać za zgodę Boga i wysłuchanie przez Niego prośby o śmierć i samobójstwo. Warto też wspomnieć, że kiedyś niedoszłych samobójców karano konfiskatą majątku, a nawet śmiercią, na co wpływ miał, oczywiście, kościół.
Nie chodzi więc o to, by nauczać, że fizyczne samobójstwo czy eutanazja to zabiegi dopuszczane przez Boga, ale analizując Biblię z fizycznego punktu widzenia widzimy, że zabiegi te nie są w niej także potępiane. Z pewnością jednak nie można w kontekście eutanazji czy samobójstwa przywłaszczać sobie prawa należącego do Boga. Wojna światopoglądowa nie ma bowiem nic wspólnego z Bogiem. Ewolucja poglądów człowieka, która wymusza zmiany poglądów również na kościele, pokazuje, że zamiast pojęcia „mordercy” obecnie preferuje się pojęcie „asystenta przy umieraniu”. Proces biologicznego starzenia się prowadzi nas do śmierci fizycznej, której moment można oddalić lub przybliżyć, odmawiając stosowania, albo stosując zabiegi medyczne, a także przez prowadzenie zdrowego lub niezdrowego trybu życia. Ani jedna, ani druga postawa nie jest przejmowaniem roli Boga. To kościół samozwańczo zajął miejsce Boga, czyniąc się panem życia i śmierci w aspekcie duchowym, czyli samowolnie decydując o czyimś zbawieniu lub potępieniu. Słowa takie jak „rodzenie” i „umieranie”, których używa Biblia, nie mają nic wspólnego z ludzką biologią. To obrazy zbawienia (narodzenia z Ducha) i potępienia (ujawnienia ducha śmierci). Jeżeli w Biblii Bóg stwierdza, że „każdy, kto grzeszy, umrze” (Ez 18:4; Rz 6:23), to czy oznacza to, że kłamie? Bo przecież nikt nie umiera w momencie popełnienia „grzechu”. Gdyby odnieść to stwierdzenie do faktu, że ostatecznie wszyscy umierają, choć nie od razu, to znów można by przytoczyć kontrargumenty, takie jak śmierć dzieci nienarodzonych (czyli teoretycznie bezgrzesznych) albo ochrzczonych niemowląt, które kościół uznaje za wolne od grzechu, choćby dlatego, że zgodnie z jego nauką, ich grzech pierworodny został wymazany za sprawą chrztu. Poza tym, czy Maria, przez kościół uważana za wolną od grzechu, nie umarła? Ponadto, gdyby śmierć fizyczną uznać za „wolę Boga”, to czy nie należałoby zakazać resuscytacji, podawania tlenu czy innych zabiegów, niosących nadzieję na powrót ze śmierci klinicznej? Z drugiej strony, czy zakazując tych zabiegów i pozwalając komuś umrzeć, nie stalibyśmy się właśnie „mordercami”?
Wszystkie te przykłady po raz kolejny pokazują, że Biblia w ogóle nie odnosi się do fizyczności tego świata. Szukając duchowego znaczenia jej słów możemy się przekonać, że Saul, który bał się zginąć z rąk nieobrzezanych, a chciał zginąć z rąk obrzezanych, czyli w konsekwencji z rąk własnych, reprezentuje tu fizyczny naród izraelski i instytucjonalne kościoły, które są „sprawiedliwe same z siebie”, i które giną od „własnego miecza”, czyli na skutek działania ducha Szatana, ducha fałszu i kłamstwa. Na tym właśnie polega sąd nad niewybrańcami – na wiecznej separacji od Oblicza Pańskiego (2Tes 1:9).