17. Izrael i kościół jako obraz grzeszników
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
Stary Testament jest pełen obrazów wybrańców i niewybrańców, które Biblia ukrywa pod różnymi symbolami. Niektóre symbole mają podwójne znaczenie, w zależności od kontekstu, w którym występują. W pierwszych księgach Biblii Izrael prezentowany jest zwykle jako „naród wybrany”, jednak kolejne księgi ukazują Izrael jako „naród grzeszny”, a nawet naród, który stał się przyczyną grzechu na całym świecie. Biblia zwraca szczególną uwagę na obraz fałszywej pobożności Izraela, który jest obrazem równoległym do obrazu kościołów. Zarówno Izrael (jako społeczność odgrywająca pierwszoplanową rolę w Starym Testamencie), jak i kościoły (jako społeczność nowotestamentowa, skupiająca „wyznawców Chrystusa”) stwarzają wrażenie Bożych wybrańców, w rzeczywistości będąc portretem niewybrańców, czyli „grzeszników”.
Prawa starotestamentowe orzekały karę śmierci za łamanie przykazań Bożych, a Nowy Testament wskazuje, że karą za grzech jest śmierć wieczna, czyli śmierć duchowa. Stąd biblijny opis zagłady Izraela jako państwa, która jest symbolem upadku królestwa Szatana. Naród izraelski nękany był wszelkimi „karami Bożymi”, takimi jak kataklizmy i klęski żywiołowe, szarańcza, głód, susza czy ogień, które poprzedzały jego upadek. Są to obrazy następstwa grzechu i jego konsekwencji, ale muszą być rozpatrywane wyłącznie w wymiarze duchowym. Biblia stwierdza, że „karą za grzech jest śmierć”, przy czym grzech i śmierć to dwie strony tego samego medalu – to nasza natura i nasze przeznaczenie, których sami nie jesteśmy w stanie zmienić. Mówi się, że „grzech jest trucizną”, ale zarazem rozumie się go w kategoriach fizyczności. Stwierdza się bowiem, że „grzech” burzy nasze szczęście, jest źródłem naszej nerwicy, sprawcą naszego smutku i poczucia bezsensu życia. Czy tak jest naprawdę? Jeśli „grzech” kojarzymy z łamaniem prawa Bożego, ze złymi, niemoralnymi uczynkami, to czy praktykowanie „grzechu”, choćby w postaci seksu przedmałżeńskiego, zaburzy harmonię naszego życia? Czy ktoś nam tego po prostu nie wmawia, powodując u nas poczucie winy? Jeśli ktoś podkrada pieniądze czy żywność, bo nie starcza mu na życie, to czy w ogóle przyjdzie mu do głowy, żeby myśleć o „nawróceniu”? Mówimy też, że Bóg nie chce naszej śmierci, dlatego „grzech” jest czymś zakazanym. Czy jednak Bóg jest bezsilny albo nieczuły, kiedy ludzie łamią Jego prawa? Czy wszechmocny Bóg nie może sprawić, aby „grzech” nie oznaczał śmierci wiecznej? Skoro „grzech” oznacza zagładę człowieka, to dlaczego Bóg nie może pozbyć się „grzechu”? Takie pytania można mnożyć bez końca. Kościelna teologia stwarza wrażenie, że Bóg jest nieskończenie cierpliwy i wciąż daje każdemu szansę na „poprawę”. Dlatego Bogu przypisuje się atrybut „miłosiernego”.
Tymczasem według Biblii Izrael trwał w uporze i grzechu, a nadejście „śmierci” było tylko kwestią czasu. Miara ich „grzechu” musiała się w końcu przebrać. Kiedy „zło” osiągnęło szczyt i w końcu rozlało się na cały Izrael, nadszedł czas sądu i wyroku. Nieodwracalny koniec Izraela to obraz potępienia wiecznego wszystkich niewybrańców. Tymczasem teologia kościelna interpretuje go fizycznie, jako „upadek Izraela”, w sensie jego państwowości. Za historyczny koniec Izraela uważa się najazd króla Asyrii na Samarię, w wyniku którego państwo Izraela przestało istnieć. Tyle, że wydarzenia z VIII wieku przed naszą erą (709 r. p.n.e.) nie mają nic wspólnego z „ostatecznym zniszczeniem Izraela”, bo, jak pamiętamy, w XX wieku naszej ery (1948 r.) Izrael odzyskał swoje państwo.
Podobną ilustracją jest upadek Judy i Jerozolimy. W roku 587 p.n.e. król Babilonu Nebukadnezar (Nebuchodonozor) spalił świątynię wybudowaną przez króla Salomona, a mieszkańców Jerozolimy i Judy skazał na wygnanie (niewolę). W roku 587 p.n.e. król Babilonu Nebukadnezar (Nebuchodonozor) spalił świątynię wybudowaną przez króla Salomona, a mieszkańców Jerozolimy i Judy skazał na wygnanie (niewolę).
Kiedy Jezus zapowiadał w czasach cesarza Tyberiusza, że ze świątyni w Jerozolimie „nie zostanie nawet kamień na kamieniu” (Mt 24:2), nawiązywał do symboliki duchowej, czyli sądu nad niewybrańcami, a nie do historycznego najazdu Rzymian na Jerozolimę w I wieku naszej ery (70 r.). Co prawda świątynia jerozolimska faktycznie została wtedy zniszczona, ale pewne jej fragmenty zachowały się, więc słów Jezusa o tym, że „nie zostanie tu nawet kamień na kamieniu” w żadnym wypadku nie można traktować dosłownie.
Biblijne koncepcje takie jak „grzech Izraela” czy „upadek kościołów” (Ap 2 i 3) to obraz naszych „grzechów” i zawładnięcia naszej duszy przez ducha Szatana. Spośród wielu obrazów Szatana w Starym Testamencie powyżej wyróżniliśmy dwa, mianowicie, najeźdźców Judy i Izraela – króla Babilonu i króla Asyrii. W Biblii czytamy, że „cały świat jest winny wobec Boga” (Rz 3:19), że „nie ma sprawiedliwego, ani jednego” (Rz 3:10) i że „wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3:23). Zatem duchowa inwazja, która spotkała Izrael i kościoły („Szatan zasiądzie w świątyni Boga”; 2Tes 2:3, 4), spotyka każdego z nas, a docelowo każdego niewybrańca. Mowa tu jednak o śmierci duchowej, czyli śmierci wiecznej. Symbolika upadku Jerozolimy i Judy, przedstawiona w formie sądu nad wszystkimi mieszkańcami ziemi, który stopniowo się rozprzestrzenia (Jr 25), to obraz sądu nad całym światem, który rozpoczyna się od pseudowyznawców Boga (1P 4:17).
Obrazy fizycznego Izraela oraz wszystkie inne obrazy, w których występuje „sąd i potępienie”, odzwierciedlają nasz stan duchowy i to, co może, a raczej powinno spotkać każdego z nas. W wymiarze duchowym każdy człowiek jest bowiem „grzesznikiem” (zamieszkuje go duch Szatana) i „śmiertelnikiem” (zmierza na śmierć wieczną, czyli duchową egzystencję w królestwie Szatana). Zatem każde z nas ma w sobie „element nieskończoności”, którym jest „dusza”. Jednak w swoim miłosierdziu Bóg zdecydował niektórych od sądu oszczędzić, czyli zmienić ich przeznaczenie z wiecznej śmierci (wraz z Szatanem) na wieczne życie (wraz z Bogiem). Z punktu widzenia Boga, zostali oni wybrani do życia wiecznego jeszcze przed stworzeniem świata. Oznacza to, że Bóg z góry zaplanował uwolnić ich od „grzechu”, czyli od ducha Szatana. Stąd w Biblii pojawia się postać Jezusa, która jest obrazem Boga jako Zbawcy – to wciąż ten sam Bóg, ten sam Duch Święty. Naszym błędem jest przekonanie, że Chrystus „umarł” (ofiarował siebie) za cały świat, gdyż w rzeczywistości dokonał tego tylko za swoich wybrańców z całego świata. Bazując na tym fałszywym przekonaniu, chrześcijanie twierdzą, że „pokonali grzech” i że są „wolni od sądu Bożego”. W tym przekonaniu umacniają się poprzez przyjmowanie rozmaitych „sakramentów” kościelnych czy przynależność do określonej denominacji wyznającej Jezusa, czyli w uproszczeniu, jednego z odłamów instytucjonalnego chrześcijaństwa. Tymczasem Chrystus „umarł” za grzech wybrańców, aby oszczędzić ich od śmierci wiecznej. „Śmierć Chrystusa”, „przelanie Krwi” i tym podobne symbole mają za zadanie unaocznić nam, że Jezus jako Duch przeszedł przez ten świat, który utożsamiany jest ze skazańcami na śmierć wieczną, wylewając Ducha Bożego na niektórych z nich, to znaczy tych, których wcześniej wybrał. Śmierć Chrystusa jest symboliczna, dotyczy sfery duchowej, a biblijny opis śmierci fizycznej jest jedynie obrazem śmierci duchowej, czyli tej właściwej. Chrystus nie może podlegać rzeczywistej śmierci duchowej, tak jak każdy z nas, czyli zostać „przeniknięty” przez ducha Szatana. Dlatego Biblia tak mocno podkreśla, że Jezus jest wolny od grzechu, czyli nie ma nic wspólnego z duchem Szatana. W tym celu Bóg tworzy w Biblii obraz równoległy – „oddaje władzę Szatanowi na ziemi”. To tylko pozorna klęska Boga, bo w rzeczywistości Szatanowi zostają wydani wszyscy niewybrańcy, którzy i tak byli mu przeznaczeni. Wielu taki stan rzeczy wydaje się niezrozumiały, ale jest to zarazem pułapka dla Szatana. O tym, jak skuteczna jest ta pułapka, niech świadczy także fakt, że zarówno duchowa natura sądu Bożego nad niewybrańcami, jak i duchowa natura zbawienia wybrańców pozostają przez świat, włącznie z instytucjonalnymi chrześcijanami, nierozpoznane.
Będąc narzędziem w rękach Szatana, niewybrańcy często intensywnie, także w przestrzeni publicznej, ogłaszają, że są „sługami Bożymi”, a wręcz „przekaźnikami życia wiecznego” dla niewiernych, najczęściej sugerując, że życie wieczne można osiągnąć wyłącznie poprzez przyłączenie się do ich kościoła i spełnienie warunków przez ich kościół określonych. Co gorsza, uzurpują sobie także prawo do tego, by osoby, którym z kościołem nie po drodze, osądzać, oceniać, oczerniać czy prześladować, a w przeszłości również uśmiercać za to, że miały czelność zakwestionować „nieomylne” nauki kościelne. Podobnie jak Bóg, Szatan także działa „podstępnie”. Różnica polega na tym, że to Szatan wpada w pułapkę Boga, a nie na odwrót. Z kolei każdy człowiek naturalny wpada w pułapkę Szatana.
Działanie Szatana jest arcypodstępne. Z natury bowiem ludzie automatycznie kojarzą prowadzenie moralnego życia i walkę o dobro społeczne z Bogiem, a wszelkie czyny niemoralne czy nieprzystające do norm społecznych z Szatanem. Tymczasem podstęp Szatana nie opiera się na propagowaniu uczynków złych moralnie, lecz na odwrót, na propagowaniu uczynków moralnie dobrych, którym przypisuje się funkcję „zasług”, dzięki którym można „przypodobać się Bogu”. W przekazie sług Szatana doktryny głoszące śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa nawiązują do rzekomo uniwersalnej Łaski Bożej i do rozdawania przez Boga życia wiecznego każdemu, kto będzie miał ochotę po nie sięgnąć. Podstęp polega właśnie na tym, że kościoły namawiają człowieka do podjęcia własnego wysiłku, opartego na własnej woli i własnej pracy, czyli do samodzielnego zwrócenia się do Boga o zbawienie. Kościoły w większości otwarcie nauczają, że zbawienie stoi otworem dla wszystkich i wystarczy tylko po nie sięgnąć, oczywiście z zachowaniem wszystkich warunków i zasad określonych przez teologów kościoła. Wstępującym w szranki kościoła obiecuje się „pokój duchowy”, „nawrócenie” i „wejście do Królestwa Niebieskiego”. To zarazem podstęp Szatana, jak i pułapka zastawiona na Szatana i niewybrańców.
Prawa starotestamentowe orzekały karę śmierci za łamanie przykazań Bożych, a Nowy Testament wskazuje, że karą za grzech jest śmierć wieczna, czyli śmierć duchowa. Stąd biblijny opis zagłady Izraela jako państwa, która jest symbolem upadku królestwa Szatana. Naród izraelski nękany był wszelkimi „karami Bożymi”, takimi jak kataklizmy i klęski żywiołowe, szarańcza, głód, susza czy ogień, które poprzedzały jego upadek. Są to obrazy następstwa grzechu i jego konsekwencji, ale muszą być rozpatrywane wyłącznie w wymiarze duchowym. Biblia stwierdza, że „karą za grzech jest śmierć”, przy czym grzech i śmierć to dwie strony tego samego medalu – to nasza natura i nasze przeznaczenie, których sami nie jesteśmy w stanie zmienić. Mówi się, że „grzech jest trucizną”, ale zarazem rozumie się go w kategoriach fizyczności. Stwierdza się bowiem, że „grzech” burzy nasze szczęście, jest źródłem naszej nerwicy, sprawcą naszego smutku i poczucia bezsensu życia. Czy tak jest naprawdę? Jeśli „grzech” kojarzymy z łamaniem prawa Bożego, ze złymi, niemoralnymi uczynkami, to czy praktykowanie „grzechu”, choćby w postaci seksu przedmałżeńskiego, zaburzy harmonię naszego życia? Czy ktoś nam tego po prostu nie wmawia, powodując u nas poczucie winy? Jeśli ktoś podkrada pieniądze czy żywność, bo nie starcza mu na życie, to czy w ogóle przyjdzie mu do głowy, żeby myśleć o „nawróceniu”? Mówimy też, że Bóg nie chce naszej śmierci, dlatego „grzech” jest czymś zakazanym. Czy jednak Bóg jest bezsilny albo nieczuły, kiedy ludzie łamią Jego prawa? Czy wszechmocny Bóg nie może sprawić, aby „grzech” nie oznaczał śmierci wiecznej? Skoro „grzech” oznacza zagładę człowieka, to dlaczego Bóg nie może pozbyć się „grzechu”? Takie pytania można mnożyć bez końca. Kościelna teologia stwarza wrażenie, że Bóg jest nieskończenie cierpliwy i wciąż daje każdemu szansę na „poprawę”. Dlatego Bogu przypisuje się atrybut „miłosiernego”.
Tymczasem według Biblii Izrael trwał w uporze i grzechu, a nadejście „śmierci” było tylko kwestią czasu. Miara ich „grzechu” musiała się w końcu przebrać. Kiedy „zło” osiągnęło szczyt i w końcu rozlało się na cały Izrael, nadszedł czas sądu i wyroku. Nieodwracalny koniec Izraela to obraz potępienia wiecznego wszystkich niewybrańców. Tymczasem teologia kościelna interpretuje go fizycznie, jako „upadek Izraela”, w sensie jego państwowości. Za historyczny koniec Izraela uważa się najazd króla Asyrii na Samarię, w wyniku którego państwo Izraela przestało istnieć. Tyle, że wydarzenia z VIII wieku przed naszą erą (709 r. p.n.e.) nie mają nic wspólnego z „ostatecznym zniszczeniem Izraela”, bo, jak pamiętamy, w XX wieku naszej ery (1948 r.) Izrael odzyskał swoje państwo.
Podobną ilustracją jest upadek Judy i Jerozolimy. W roku 587 p.n.e. król Babilonu Nebukadnezar (Nebuchodonozor) spalił świątynię wybudowaną przez króla Salomona, a mieszkańców Jerozolimy i Judy skazał na wygnanie (niewolę). W roku 587 p.n.e. król Babilonu Nebukadnezar (Nebuchodonozor) spalił świątynię wybudowaną przez króla Salomona, a mieszkańców Jerozolimy i Judy skazał na wygnanie (niewolę).
Kiedy Jezus zapowiadał w czasach cesarza Tyberiusza, że ze świątyni w Jerozolimie „nie zostanie nawet kamień na kamieniu” (Mt 24:2), nawiązywał do symboliki duchowej, czyli sądu nad niewybrańcami, a nie do historycznego najazdu Rzymian na Jerozolimę w I wieku naszej ery (70 r.). Co prawda świątynia jerozolimska faktycznie została wtedy zniszczona, ale pewne jej fragmenty zachowały się, więc słów Jezusa o tym, że „nie zostanie tu nawet kamień na kamieniu” w żadnym wypadku nie można traktować dosłownie.
Biblijne koncepcje takie jak „grzech Izraela” czy „upadek kościołów” (Ap 2 i 3) to obraz naszych „grzechów” i zawładnięcia naszej duszy przez ducha Szatana. Spośród wielu obrazów Szatana w Starym Testamencie powyżej wyróżniliśmy dwa, mianowicie, najeźdźców Judy i Izraela – króla Babilonu i króla Asyrii. W Biblii czytamy, że „cały świat jest winny wobec Boga” (Rz 3:19), że „nie ma sprawiedliwego, ani jednego” (Rz 3:10) i że „wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3:23). Zatem duchowa inwazja, która spotkała Izrael i kościoły („Szatan zasiądzie w świątyni Boga”; 2Tes 2:3, 4), spotyka każdego z nas, a docelowo każdego niewybrańca. Mowa tu jednak o śmierci duchowej, czyli śmierci wiecznej. Symbolika upadku Jerozolimy i Judy, przedstawiona w formie sądu nad wszystkimi mieszkańcami ziemi, który stopniowo się rozprzestrzenia (Jr 25), to obraz sądu nad całym światem, który rozpoczyna się od pseudowyznawców Boga (1P 4:17).
Obrazy fizycznego Izraela oraz wszystkie inne obrazy, w których występuje „sąd i potępienie”, odzwierciedlają nasz stan duchowy i to, co może, a raczej powinno spotkać każdego z nas. W wymiarze duchowym każdy człowiek jest bowiem „grzesznikiem” (zamieszkuje go duch Szatana) i „śmiertelnikiem” (zmierza na śmierć wieczną, czyli duchową egzystencję w królestwie Szatana). Zatem każde z nas ma w sobie „element nieskończoności”, którym jest „dusza”. Jednak w swoim miłosierdziu Bóg zdecydował niektórych od sądu oszczędzić, czyli zmienić ich przeznaczenie z wiecznej śmierci (wraz z Szatanem) na wieczne życie (wraz z Bogiem). Z punktu widzenia Boga, zostali oni wybrani do życia wiecznego jeszcze przed stworzeniem świata. Oznacza to, że Bóg z góry zaplanował uwolnić ich od „grzechu”, czyli od ducha Szatana. Stąd w Biblii pojawia się postać Jezusa, która jest obrazem Boga jako Zbawcy – to wciąż ten sam Bóg, ten sam Duch Święty. Naszym błędem jest przekonanie, że Chrystus „umarł” (ofiarował siebie) za cały świat, gdyż w rzeczywistości dokonał tego tylko za swoich wybrańców z całego świata. Bazując na tym fałszywym przekonaniu, chrześcijanie twierdzą, że „pokonali grzech” i że są „wolni od sądu Bożego”. W tym przekonaniu umacniają się poprzez przyjmowanie rozmaitych „sakramentów” kościelnych czy przynależność do określonej denominacji wyznającej Jezusa, czyli w uproszczeniu, jednego z odłamów instytucjonalnego chrześcijaństwa. Tymczasem Chrystus „umarł” za grzech wybrańców, aby oszczędzić ich od śmierci wiecznej. „Śmierć Chrystusa”, „przelanie Krwi” i tym podobne symbole mają za zadanie unaocznić nam, że Jezus jako Duch przeszedł przez ten świat, który utożsamiany jest ze skazańcami na śmierć wieczną, wylewając Ducha Bożego na niektórych z nich, to znaczy tych, których wcześniej wybrał. Śmierć Chrystusa jest symboliczna, dotyczy sfery duchowej, a biblijny opis śmierci fizycznej jest jedynie obrazem śmierci duchowej, czyli tej właściwej. Chrystus nie może podlegać rzeczywistej śmierci duchowej, tak jak każdy z nas, czyli zostać „przeniknięty” przez ducha Szatana. Dlatego Biblia tak mocno podkreśla, że Jezus jest wolny od grzechu, czyli nie ma nic wspólnego z duchem Szatana. W tym celu Bóg tworzy w Biblii obraz równoległy – „oddaje władzę Szatanowi na ziemi”. To tylko pozorna klęska Boga, bo w rzeczywistości Szatanowi zostają wydani wszyscy niewybrańcy, którzy i tak byli mu przeznaczeni. Wielu taki stan rzeczy wydaje się niezrozumiały, ale jest to zarazem pułapka dla Szatana. O tym, jak skuteczna jest ta pułapka, niech świadczy także fakt, że zarówno duchowa natura sądu Bożego nad niewybrańcami, jak i duchowa natura zbawienia wybrańców pozostają przez świat, włącznie z instytucjonalnymi chrześcijanami, nierozpoznane.
Będąc narzędziem w rękach Szatana, niewybrańcy często intensywnie, także w przestrzeni publicznej, ogłaszają, że są „sługami Bożymi”, a wręcz „przekaźnikami życia wiecznego” dla niewiernych, najczęściej sugerując, że życie wieczne można osiągnąć wyłącznie poprzez przyłączenie się do ich kościoła i spełnienie warunków przez ich kościół określonych. Co gorsza, uzurpują sobie także prawo do tego, by osoby, którym z kościołem nie po drodze, osądzać, oceniać, oczerniać czy prześladować, a w przeszłości również uśmiercać za to, że miały czelność zakwestionować „nieomylne” nauki kościelne. Podobnie jak Bóg, Szatan także działa „podstępnie”. Różnica polega na tym, że to Szatan wpada w pułapkę Boga, a nie na odwrót. Z kolei każdy człowiek naturalny wpada w pułapkę Szatana.
Działanie Szatana jest arcypodstępne. Z natury bowiem ludzie automatycznie kojarzą prowadzenie moralnego życia i walkę o dobro społeczne z Bogiem, a wszelkie czyny niemoralne czy nieprzystające do norm społecznych z Szatanem. Tymczasem podstęp Szatana nie opiera się na propagowaniu uczynków złych moralnie, lecz na odwrót, na propagowaniu uczynków moralnie dobrych, którym przypisuje się funkcję „zasług”, dzięki którym można „przypodobać się Bogu”. W przekazie sług Szatana doktryny głoszące śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa nawiązują do rzekomo uniwersalnej Łaski Bożej i do rozdawania przez Boga życia wiecznego każdemu, kto będzie miał ochotę po nie sięgnąć. Podstęp polega właśnie na tym, że kościoły namawiają człowieka do podjęcia własnego wysiłku, opartego na własnej woli i własnej pracy, czyli do samodzielnego zwrócenia się do Boga o zbawienie. Kościoły w większości otwarcie nauczają, że zbawienie stoi otworem dla wszystkich i wystarczy tylko po nie sięgnąć, oczywiście z zachowaniem wszystkich warunków i zasad określonych przez teologów kościoła. Wstępującym w szranki kościoła obiecuje się „pokój duchowy”, „nawrócenie” i „wejście do Królestwa Niebieskiego”. To zarazem podstęp Szatana, jak i pułapka zastawiona na Szatana i niewybrańców.