20. Sakramenty kościelne a wymazanie grzechów
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
W kościołach powszechnie naucza się, że przyjście Jezusa oznaczało zniesienie Prawa starotestamentowego, bo dzięki Chrystusowi jesteśmy już „wolni od grzechu”. Nie przeszkadza to jednak kościołowi wciąż powoływać się na „Dziesięć Przykazań” i wymyślać całą gamę nowych przykazań, także, a może przede wszystkim, „przykazań kościelnych”. Oznacza to, że w kościołach ludzie są ponownie wprowadzani pod Prawo. Można to przyrównać do składania starotestamentowych ofiar przebłagalnych za grzech. To tak, jakby wrócono do uboju religijnego, w ramach którego zabijano zwierzęta za każdym razem, gdy ktoś przekroczył Prawo. Jednym z przykładowych odpowiedników uboju religijnego jest tak zwany „sakrament spowiedzi”, który nakazuje się wiernym kościoła powtarzać za każdym razem, kiedy ktoś „zgrzeszy” (pomijając już podział na grzechy ciężkie i lekkie). Spowiedź i komunia są w kościele obowiązkowe raz w roku, co przypomina ofiarę składaną w Dzień Dziękczynienia (w niektórych tłumaczeniach: Dzień Przebłagania), czyli także raz w roku (Kpł 16:34). Zauważmy, że zgodnie z prawem starotestamentowym sam „grzesznik” nie mógł stanąć przed Bogiem – mógł to zrobić tylko kapłan, i to kapłan namaszczony, czyli uświęcony. Sam obrzęd wymagał przebłagania dla najwyższego kapłana, co wskazywało, że żadna osoba, łącznie z tą, która pełniła posługę kapłańską, nie była „wolna od grzechu”. To starotestamentowe pośrednictwo kapłana stało się dla kościoła pretekstem do wyznaczania pośredników pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Jednak uważna analiza symboliki Biblii wskazuje, że tak robić nie wolno, gdyż wypełnieniem starotestamentowego symbolu Kapłana Najwyższego, jak i samej Ofiary Przebłagalnej, jest Jezus Chrystus. Ta podwójna rola Boga ma na celu podkreślenie, że Bóg jest sprawcą zbawienia od początku do końca (Alfą i Omegą), jako ten, który dokonuje zadośćuczynienia a równocześnie jest materią zadośćuczynienia. Innymi słowy, zarówno stwierdzenie, że „Pośrednik istnieje”, jak i stwierdzenie, że „pośrednika nie ma”, jest prawdziwe. „Pośrednikiem” jest bowiem sam Bóg, czyli Jezus Chrystus (1 Tm 2:5-6), choć z drugiej strony można powiedzieć, że pośrednika nie ma, bo Bóg sam sobie jest Pośrednikiem. Stwierdzić, że człowiek – „grzesznik” – może być pośrednikiem, to jak stwierdzić, że „grzesznik może być Bogiem”.
Stwierdzenie, że poprzez spowiedź, i za pośrednictwem księdza, możliwe jest „zmazanie grzechów” jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że „ofiara Chrystusa była niepotrzebna”. Żaden człowiek, bez względu na jego ludzką rangę, czy to kapłan zaraz po święceniach, czy sam papież, nie może decydować o zbawieniu ludzi. Spowiedź, czyli sakrament stworzony przez człowieka, jest deklaracją, że ofiara Chrystusa nie zgładziła grzechów, albo że była nieskuteczna, skoro grzech nieustannie powraca. Przyjrzyjmy się raz jeszcze, co stoi za pomysłem człowieka, by stworzyć ów „sakrament”.
Podstawą dla stworzenia obrzędu spowiedzi stała się interpretacja dwóch wersetów, które wydają się sugerować, że człowiek ma jakoby władzę odpuszczania i zatrzymania grzechów (Mt 16:18-19; J 20:23). Ponieważ są to wersety niemal identyczne, można stwierdzić, że doktryna o spowiedzi powstała na bazie jednego wersetu. Czy ktoś w ogóle uświadamia sobie powagę tej doktryny, która żongluje ludzkim losem? Nie da się powiedzieć, że wpadnięcie w pułapkę nauki kościoła albo zlekceważenie przekazu Biblii zamyka komuś drogę do Boga, bo Bóg może wyrwać z sideł Szatana każdego i w każdej sytuacji. Powinniśmy jednak zastanowić się nad tą kwestią nawet zgodnie z ludzką logiką, gdyż „logika” nauczania kościoła pozostawia wiele do życzenia. W kościele nie tylko odbywa się masowa „produkcja” świętych i zbawionych, ale także niemal masowy nabór na tych, którzy twierdzą, że mają wyłączny wpływ na ludzkie przeznaczenie. Powszechne przekonanie, że kapłan może „odpuścić grzechy” sprawia, że kościoły są wypełnione przede wszystkim ludźmi starszymi, którzy mają świadomość zbliżającej się śmierci, dlatego pragną zapewnienia, że własne zbawienie mają pod pełną kontrolą. Czy dojdzie do tego, że osoby starsze, bogate lub ciężko chore, będą zatrudniać osobistych księży, żeby mieć ich pod ręką na wypadek potrzeby „szybkiego rozgrzeszenia”? Możliwość uzyskania rozgrzeszenia przez komputer czy smartfon z pewnością nie byłaby już dla nikogo szokiem.
Tymczasem wspomniane wersety wcale nie mówią tego, co naucza kościół. Ich dokładne tłumaczenie zaprzecza poglądom kleru, a tym samym całkowicie poważa sens obrzędu „spowiedzi”.
W oryginale Biblii, i to zarówno w Mt 16:19, jak i w J 20:23, zastosowany jest czas przeszły w aspekcie dokonanym: „którym grzechy odpuścicie, są im [już wcześniej] odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im [już wcześniej] zatrzymane” (J 20:23). Parafrazując, Bóg już wcześniej odpuścił grzechy tym, którym odpuszczacie i już wcześniej zatrzymał je tym, którym zatrzymujecie. Nie ma tu miejsca na odwrotną sekwencję wydarzeń, czyli najpierw odpuszczenie grzechów człowiekowi przez innego człowieka, a następnie przez Boga. Wręcz przeciwnie – wersety te wskazują, że grzechy człowieka są mu już wcześniej odpuszczone. Innymi słowy, Biblia podkreśla tu stan dokonany. Precyzyjniej rzecz ujmując, oznacza to, że namaszczony Duchem wybraniec jest przedstawicielem Boga, uprawnionym do głoszenia zbawczego Słowa Bożego, które będzie skuteczne tylko w przypadku innego wybrańca. Zatem wysłannik Boży głosi Słowo Boże innemu człowiekowi, a jeśli tamten okaże się Bożym wybrańcem i nastąpi to w przewidzianym przez Boga momencie, to Słowo będzie skuteczne, a wysłannik stanie się w ten sposób nośnikiem zbawienia. Konstrukcja tego zdania w języku oryginału Biblii nie pozostawia złudzeń co do tego, że jedynym autorem zbawienia jest Bóg. Najogólniej mówiąc, zbawiony wybraniec niejako oznajmia innemu wybrańcowi odpuszczenie mu grzechów przez Boga, które następuje w Słowie Bożym. A ponieważ Słowo Boże to Jezus, a Jezus to Duch, Jezus „objawia się” wybrańcom jako Duch. Istota Ducha Bożego jest dla nas czymś niewyobrażalnym i całkowicie niezauważalnym. Gdyby nie Słowo Boże, a w szczególności jego przekaz Ducha (duchowy przekaz Biblii), w ogóle nie wiedzielibyśmy o istnieniu Boga ani o Jego prawdziwej naturze. Owszem, ludzie „dostrzegają” Boga w Biblii, ale jedynie w sensie fizycznym, nieprawdziwym. Są więc „ślepi duchowo”.
Człowiek, a raczej zbawiony wybraniec, jako sługa Boży, pełni symboliczną rolę „herolda” i „kapłana” Bożego. Czytając Biblię, czy to w wąskim, czy szerokim gronie, czytamy na temat przyjścia Jezusa w kontekście zbawienia lub sądu, gdyż Jezus jest zarówno Zbawicielem, jak i Sędzią, i w obu przypadkach sprawuje niepodzielną i absolutną władzę. Tak jak człowiek nie może uczestniczyć w procesie zbawienia, tak też nie może uczestniczyć w procesie osądzania innego człowieka. Owszem, zbawiony wybraniec staje się „pomocnikiem” Boga, ale jego funkcja jest całkowicie bierna. Zawsze jest to działanie Boga, który „rodzi się” w wybrańcu. Bóg działa przez danego wybrańca bardziej lub mniej, na zasadzie przyznanych mu „talentów”, czyli darów Ducha. Nie ma to nic wspólnego z chęcią, zaangażowaniem czy pracą samego wybrańca.
Bezpodstawność doktryny kościoła o jego „władzy odpuszczania grzechów” jest także podkreślana przez opis konfrontacji Jezusa z samozwańczymi uczonymi w Piśmie i faryzeuszami. Kiedy Jezus został oskarżony o odpuszczenie grzechów paralitykowi i nazwany „bluźniercą”, wydarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze, ówczesne władze świątyni (obrazujące władze współczesne) wyraziły się stanowczo: „Któż może odpuścić grzechy, prócz samego Boga?” (Łk 5:21). Po drugie, podważyły one autorytet Chrystusa jako Boga wyrażony słowami: „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Łk 5:24). Z jednej więc strony przywódcy religijni powołują się na Boga, a z drugiej – negują Jego autorytet i nie widzą Boga w Piśmie Świętym. Na czym polega negowanie autorytetu Boga? Na stworzeniu własnego autorytetu i uznaniu go za nadrzędny. Innymi słowy, kto nie uznaje (wyznaje) przekazu Ducha (a z natury nie robi tego nikt), ten nie uznaje (wyznaje) Chrystusa jako Boga. Teologom i kapłanom z własnego nadania jedynie wydaje się, że głoszą Słowo Boże w prawdzie, przez co uzurpują sobie rolę wybrańców Bożych. Głoszenie boskości Jezusa nie polega na filozoficznym głoszeniu, że „Jezus jest Bogiem”, bo nauczając fałszu, stawiamy Jezusa w roli „boga” przez małe „b” – „boga kłamstwa i fałszu”, którym jest Szatan.
Ludzką władzę „odpuszczania grzechów” neguje cały duchowy przekaz Biblii. Wszelkie wersety nawiązujące do „zbawienia przez wiarę” czy „przez Słowo”, czyli w wyniku otrzymania daru wiary i w wyniku przyjścia Ducha, wskazują na bezpośrednią i wyłączną rolę Boga, jeśli chodzi o gładzenie grzechów. W przekazie duchowym Biblii nie ma mowy o konieczności odprawienia spowiedzi, komunii czy innego sakramentu (obrzędu), z których wszystkie są wytworem ludzkiej wyobraźni. Biblię należy czytać bardzo uważnie i analizować jej wersety w świetle całej Biblii. Źródłem prawdy jest natchnienie Boże, a nie własna praca. Kiedy więc czytamy, że „każdy, kto wierzy w Jezusa, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów” (Dz 10:43), musimy sobie uświadomić, że chodzi tu o każdego wybrańca, a nie każdego, kto wypowie formułkę „wierzę w Jezusa”. Dalej czytamy, że „Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki” (Dz 10:44) i że „dar Ducha Świętego wylany został także na pogan” (Dz 10:45). W tym kontekście Piotr jest symbolem Jezusa Chrystusa, który zsyła Ducha i który „chrzci Duchem”. Poganie są natomiast obrazem wybrańców. W tym konkretnym przypadku widać, jak zbawienie zostało z góry zaplanowane. Nie jest ono kwestią dobrowolnego przyjęcia Słowa Bożego (Jezusa) przez pogan. Piotr został poprowadzony przez Ducha do domu człowieka, któremu objawił się „anioł”. Ów anioł (słowo to w Biblii reprezentuje także Ducha) zapowiedział zbawienie owego człowieka (Korneliusza), jak i całego jego domu, który reprezentuje tu „pogan”. W podsumowaniu czytamy, że Jan „chrzcił wodą”, a oni (poganie) zostali „ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 10:16). Dla uwypuklenia, chrzest Duchem Świętym nazywany jest tu „darem Bożym” (Dz 10:17). Analizując owo wydarzenie, odkrywamy, że zbawienie nastąpiło za sprawą Anioła – Ducha. To Duch przyprowadził Piotra i Piotr został przywołany przez Anioła. Piotr, jako obraz Jezusa, jest również obrazem samego Ducha. Jakby zatem nie patrzeć, od samego początku do samego końca mamy jednego sprawcę zbawienia – Ducha.
Rolą zbawionych wybrańców Bożych jest zwiastowanie „odpuszczenia grzechów przez Jezusa Chrystusa” (Dz 13:38), a nie przez człowieka. Oczywiście „odpuszczenie grzechów” dotyczy wyłącznie wybrańców, którzy wciąż „oczekują” na zbawienie. Owo „oczekiwanie” nie jest świadome. „Odpuszczenie grzechów przez Jezusa” oznacza bowiem „usprawiedliwienie przez Ducha”: „Każdy, kto uwierzy, jest przez Niego usprawiedliwiony ze wszystkich [grzechów], z których nie mogliście zostać usprawiedliwieni w Prawie Mojżeszowym” (Dz 13:39). Oznacza to, że owo „usprawiedliwienie” (darowanie grzechów) jest dokonywane przez Jezusa i jest zaprzeczeniem uczynków względem prawa.
Tymczasem sakramenty i prawa kościelne to zbiór nakazów i zakazów (praw), jakie według kleru i powszechnego rozumienia należy wypełniać, żeby móc „pojednać się z Bogiem”. W ten sposób kościół znów wprowadza ludzi pod prawo. Tak jak ofiary i obrzędy starotestamentowe były jedynie symbolami duchowej pracy Jezusa, tak też należało potraktować „chrzest” czy „dzielenie się Ciałem i Krwią Chrystusa”, a nie tworzyć z tego jakieś „sakramenty” czy „warunki zbawienia”. Zbawienie jest bezwarunkowym darem Bożym, darem ukończonym od początku do końca przez Boga. Bóg wyrzuca ducha nieczystego (grzech) na stałe, i na stałe zamieszkuje w duszy (sercu) zbawionego wybrańca. To właśnie oznacza sformułowanie „darowanie wszystkich występków” oraz „przywrócenie ze śmierci duchowej do życia duchowego” (Kol 2:13-14), przy czym ktoś, kto już raz został przywrócony do życia duchowego (wiecznego), jest zbawiony na wieczność. Nie oznacza to, że Jezus umarł za nasze wcześniejsze, jak i późniejsze „grzechy”, bo grzechem, jak już wielokrotnie wspominaliśmy, nie jest „zły uczynek” dokonany w świetle prawa fizycznego, lecz obecność w duszy człowieka „złego ducha”. Ktoś raz zbawiony nie może utracić zbawienia, co oznacza, że duch Szatana raz wyrzucony z duszy zbawionego wybrańca nie może jej już więcej nawiedzić. Należy jednak pamiętać, że Boży wybrańcy ciągle przychodzą i odchodzą z tego świata, co oznacza, że proces zbawiania trwa praktycznie cały czas. W tym kontekście można więc powiedzieć, że Jezus umarł za grzechy „wcześniejsze” i „późniejsze”, rozumiejąc przez to, że chodzi o wcześniejszych i późniejszych wybrańców. W każdym razie, w jednostkowym przypadku, jest to akt skończony. Otrzymując Ducha, wybraniec automatycznie staje się „wykonawcą woli Bożej”, bo wolą Bożą było zbawienie tego wybrańca. „Ten zaś kto wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki” (1 J 2:17). „Grzechy” wybrańców zostają im odpuszczone „dla imienia Jego” (1 J 2:12), co oznacza, że „pokonali oni Złego” (1 J 2:12). W modlitwie „Ojcze Nasz”, a raczej we fragmencie Słowa Bożego, który ludzie powszechnie uznali za tę modlitwę, prosimy Boga o „wybawienie od Złego” i o „przyjście Królestwa Bożego”, czyli przyjście Jezusa. Przychodząc, jako Duch, Jezus wybawia od Złego, bo Bóg pokonał Szatana. Kiedy Bóg pokonuje Szatana, zbawiony wybraniec dziedziczy zwycięstwo „we Krwi”, czyli w Duchu Bożym.
Choć niektórzy krytykują sakramenty kościelne i pośrednictwo człowieka w rozgrzeszaniu, niestety głoszą jednocześnie, że do Boga należy zwrócić się bezpośrednio. Słowo „niestety” odnosi się tu do aktu samodzielnego „zwrócenia się do Boga”, bo w rzeczywistości żaden człowiek ani nie może, ani nie chce zwrócić się do Boga. Wynika to z naszej duchowej martwoty. Duchowo rzecz biorąc, jesteśmy jak te „wysuszone, martwe kości”, o których wspomina prorok Ezechiel (Ez 37). Bez tchnienia w nas „życia” (Ducha Bożego), sami nie jesteśmy w stanie się duchowo uaktywnić. Zatem człowiek ani nie może zwrócić się do Boga, ani nie może dostąpić zbawienia poprzez „własną wiarę”, gdyż czytamy, że „wierzą także diabły” (Jkb 2:19). „Własna wiara” czy „przyjście do Boga na własnych warunkach”, to własna praca, to fałszywa doktryna, to wprowadzanie ludzi pod prawo grzechu i śmierci. Śmierć Jezusa za „wszystkie grzechy całego świata” czy „całej ludzkości” w rzeczywistości dotyczy wszystkich wybrańców z całego świata – wszystkich wybrańców z całej ludzkości. Jest to akt Łaski Bożej, który wyklucza prawo, bo prawo jest przez ludzi rozumiane w sensie fizycznym.
Stwierdzenie, że poprzez spowiedź, i za pośrednictwem księdza, możliwe jest „zmazanie grzechów” jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że „ofiara Chrystusa była niepotrzebna”. Żaden człowiek, bez względu na jego ludzką rangę, czy to kapłan zaraz po święceniach, czy sam papież, nie może decydować o zbawieniu ludzi. Spowiedź, czyli sakrament stworzony przez człowieka, jest deklaracją, że ofiara Chrystusa nie zgładziła grzechów, albo że była nieskuteczna, skoro grzech nieustannie powraca. Przyjrzyjmy się raz jeszcze, co stoi za pomysłem człowieka, by stworzyć ów „sakrament”.
Podstawą dla stworzenia obrzędu spowiedzi stała się interpretacja dwóch wersetów, które wydają się sugerować, że człowiek ma jakoby władzę odpuszczania i zatrzymania grzechów (Mt 16:18-19; J 20:23). Ponieważ są to wersety niemal identyczne, można stwierdzić, że doktryna o spowiedzi powstała na bazie jednego wersetu. Czy ktoś w ogóle uświadamia sobie powagę tej doktryny, która żongluje ludzkim losem? Nie da się powiedzieć, że wpadnięcie w pułapkę nauki kościoła albo zlekceważenie przekazu Biblii zamyka komuś drogę do Boga, bo Bóg może wyrwać z sideł Szatana każdego i w każdej sytuacji. Powinniśmy jednak zastanowić się nad tą kwestią nawet zgodnie z ludzką logiką, gdyż „logika” nauczania kościoła pozostawia wiele do życzenia. W kościele nie tylko odbywa się masowa „produkcja” świętych i zbawionych, ale także niemal masowy nabór na tych, którzy twierdzą, że mają wyłączny wpływ na ludzkie przeznaczenie. Powszechne przekonanie, że kapłan może „odpuścić grzechy” sprawia, że kościoły są wypełnione przede wszystkim ludźmi starszymi, którzy mają świadomość zbliżającej się śmierci, dlatego pragną zapewnienia, że własne zbawienie mają pod pełną kontrolą. Czy dojdzie do tego, że osoby starsze, bogate lub ciężko chore, będą zatrudniać osobistych księży, żeby mieć ich pod ręką na wypadek potrzeby „szybkiego rozgrzeszenia”? Możliwość uzyskania rozgrzeszenia przez komputer czy smartfon z pewnością nie byłaby już dla nikogo szokiem.
Tymczasem wspomniane wersety wcale nie mówią tego, co naucza kościół. Ich dokładne tłumaczenie zaprzecza poglądom kleru, a tym samym całkowicie poważa sens obrzędu „spowiedzi”.
W oryginale Biblii, i to zarówno w Mt 16:19, jak i w J 20:23, zastosowany jest czas przeszły w aspekcie dokonanym: „którym grzechy odpuścicie, są im [już wcześniej] odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im [już wcześniej] zatrzymane” (J 20:23). Parafrazując, Bóg już wcześniej odpuścił grzechy tym, którym odpuszczacie i już wcześniej zatrzymał je tym, którym zatrzymujecie. Nie ma tu miejsca na odwrotną sekwencję wydarzeń, czyli najpierw odpuszczenie grzechów człowiekowi przez innego człowieka, a następnie przez Boga. Wręcz przeciwnie – wersety te wskazują, że grzechy człowieka są mu już wcześniej odpuszczone. Innymi słowy, Biblia podkreśla tu stan dokonany. Precyzyjniej rzecz ujmując, oznacza to, że namaszczony Duchem wybraniec jest przedstawicielem Boga, uprawnionym do głoszenia zbawczego Słowa Bożego, które będzie skuteczne tylko w przypadku innego wybrańca. Zatem wysłannik Boży głosi Słowo Boże innemu człowiekowi, a jeśli tamten okaże się Bożym wybrańcem i nastąpi to w przewidzianym przez Boga momencie, to Słowo będzie skuteczne, a wysłannik stanie się w ten sposób nośnikiem zbawienia. Konstrukcja tego zdania w języku oryginału Biblii nie pozostawia złudzeń co do tego, że jedynym autorem zbawienia jest Bóg. Najogólniej mówiąc, zbawiony wybraniec niejako oznajmia innemu wybrańcowi odpuszczenie mu grzechów przez Boga, które następuje w Słowie Bożym. A ponieważ Słowo Boże to Jezus, a Jezus to Duch, Jezus „objawia się” wybrańcom jako Duch. Istota Ducha Bożego jest dla nas czymś niewyobrażalnym i całkowicie niezauważalnym. Gdyby nie Słowo Boże, a w szczególności jego przekaz Ducha (duchowy przekaz Biblii), w ogóle nie wiedzielibyśmy o istnieniu Boga ani o Jego prawdziwej naturze. Owszem, ludzie „dostrzegają” Boga w Biblii, ale jedynie w sensie fizycznym, nieprawdziwym. Są więc „ślepi duchowo”.
Człowiek, a raczej zbawiony wybraniec, jako sługa Boży, pełni symboliczną rolę „herolda” i „kapłana” Bożego. Czytając Biblię, czy to w wąskim, czy szerokim gronie, czytamy na temat przyjścia Jezusa w kontekście zbawienia lub sądu, gdyż Jezus jest zarówno Zbawicielem, jak i Sędzią, i w obu przypadkach sprawuje niepodzielną i absolutną władzę. Tak jak człowiek nie może uczestniczyć w procesie zbawienia, tak też nie może uczestniczyć w procesie osądzania innego człowieka. Owszem, zbawiony wybraniec staje się „pomocnikiem” Boga, ale jego funkcja jest całkowicie bierna. Zawsze jest to działanie Boga, który „rodzi się” w wybrańcu. Bóg działa przez danego wybrańca bardziej lub mniej, na zasadzie przyznanych mu „talentów”, czyli darów Ducha. Nie ma to nic wspólnego z chęcią, zaangażowaniem czy pracą samego wybrańca.
Bezpodstawność doktryny kościoła o jego „władzy odpuszczania grzechów” jest także podkreślana przez opis konfrontacji Jezusa z samozwańczymi uczonymi w Piśmie i faryzeuszami. Kiedy Jezus został oskarżony o odpuszczenie grzechów paralitykowi i nazwany „bluźniercą”, wydarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze, ówczesne władze świątyni (obrazujące władze współczesne) wyraziły się stanowczo: „Któż może odpuścić grzechy, prócz samego Boga?” (Łk 5:21). Po drugie, podważyły one autorytet Chrystusa jako Boga wyrażony słowami: „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Łk 5:24). Z jednej więc strony przywódcy religijni powołują się na Boga, a z drugiej – negują Jego autorytet i nie widzą Boga w Piśmie Świętym. Na czym polega negowanie autorytetu Boga? Na stworzeniu własnego autorytetu i uznaniu go za nadrzędny. Innymi słowy, kto nie uznaje (wyznaje) przekazu Ducha (a z natury nie robi tego nikt), ten nie uznaje (wyznaje) Chrystusa jako Boga. Teologom i kapłanom z własnego nadania jedynie wydaje się, że głoszą Słowo Boże w prawdzie, przez co uzurpują sobie rolę wybrańców Bożych. Głoszenie boskości Jezusa nie polega na filozoficznym głoszeniu, że „Jezus jest Bogiem”, bo nauczając fałszu, stawiamy Jezusa w roli „boga” przez małe „b” – „boga kłamstwa i fałszu”, którym jest Szatan.
Ludzką władzę „odpuszczania grzechów” neguje cały duchowy przekaz Biblii. Wszelkie wersety nawiązujące do „zbawienia przez wiarę” czy „przez Słowo”, czyli w wyniku otrzymania daru wiary i w wyniku przyjścia Ducha, wskazują na bezpośrednią i wyłączną rolę Boga, jeśli chodzi o gładzenie grzechów. W przekazie duchowym Biblii nie ma mowy o konieczności odprawienia spowiedzi, komunii czy innego sakramentu (obrzędu), z których wszystkie są wytworem ludzkiej wyobraźni. Biblię należy czytać bardzo uważnie i analizować jej wersety w świetle całej Biblii. Źródłem prawdy jest natchnienie Boże, a nie własna praca. Kiedy więc czytamy, że „każdy, kto wierzy w Jezusa, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów” (Dz 10:43), musimy sobie uświadomić, że chodzi tu o każdego wybrańca, a nie każdego, kto wypowie formułkę „wierzę w Jezusa”. Dalej czytamy, że „Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki” (Dz 10:44) i że „dar Ducha Świętego wylany został także na pogan” (Dz 10:45). W tym kontekście Piotr jest symbolem Jezusa Chrystusa, który zsyła Ducha i który „chrzci Duchem”. Poganie są natomiast obrazem wybrańców. W tym konkretnym przypadku widać, jak zbawienie zostało z góry zaplanowane. Nie jest ono kwestią dobrowolnego przyjęcia Słowa Bożego (Jezusa) przez pogan. Piotr został poprowadzony przez Ducha do domu człowieka, któremu objawił się „anioł”. Ów anioł (słowo to w Biblii reprezentuje także Ducha) zapowiedział zbawienie owego człowieka (Korneliusza), jak i całego jego domu, który reprezentuje tu „pogan”. W podsumowaniu czytamy, że Jan „chrzcił wodą”, a oni (poganie) zostali „ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 10:16). Dla uwypuklenia, chrzest Duchem Świętym nazywany jest tu „darem Bożym” (Dz 10:17). Analizując owo wydarzenie, odkrywamy, że zbawienie nastąpiło za sprawą Anioła – Ducha. To Duch przyprowadził Piotra i Piotr został przywołany przez Anioła. Piotr, jako obraz Jezusa, jest również obrazem samego Ducha. Jakby zatem nie patrzeć, od samego początku do samego końca mamy jednego sprawcę zbawienia – Ducha.
Rolą zbawionych wybrańców Bożych jest zwiastowanie „odpuszczenia grzechów przez Jezusa Chrystusa” (Dz 13:38), a nie przez człowieka. Oczywiście „odpuszczenie grzechów” dotyczy wyłącznie wybrańców, którzy wciąż „oczekują” na zbawienie. Owo „oczekiwanie” nie jest świadome. „Odpuszczenie grzechów przez Jezusa” oznacza bowiem „usprawiedliwienie przez Ducha”: „Każdy, kto uwierzy, jest przez Niego usprawiedliwiony ze wszystkich [grzechów], z których nie mogliście zostać usprawiedliwieni w Prawie Mojżeszowym” (Dz 13:39). Oznacza to, że owo „usprawiedliwienie” (darowanie grzechów) jest dokonywane przez Jezusa i jest zaprzeczeniem uczynków względem prawa.
Tymczasem sakramenty i prawa kościelne to zbiór nakazów i zakazów (praw), jakie według kleru i powszechnego rozumienia należy wypełniać, żeby móc „pojednać się z Bogiem”. W ten sposób kościół znów wprowadza ludzi pod prawo. Tak jak ofiary i obrzędy starotestamentowe były jedynie symbolami duchowej pracy Jezusa, tak też należało potraktować „chrzest” czy „dzielenie się Ciałem i Krwią Chrystusa”, a nie tworzyć z tego jakieś „sakramenty” czy „warunki zbawienia”. Zbawienie jest bezwarunkowym darem Bożym, darem ukończonym od początku do końca przez Boga. Bóg wyrzuca ducha nieczystego (grzech) na stałe, i na stałe zamieszkuje w duszy (sercu) zbawionego wybrańca. To właśnie oznacza sformułowanie „darowanie wszystkich występków” oraz „przywrócenie ze śmierci duchowej do życia duchowego” (Kol 2:13-14), przy czym ktoś, kto już raz został przywrócony do życia duchowego (wiecznego), jest zbawiony na wieczność. Nie oznacza to, że Jezus umarł za nasze wcześniejsze, jak i późniejsze „grzechy”, bo grzechem, jak już wielokrotnie wspominaliśmy, nie jest „zły uczynek” dokonany w świetle prawa fizycznego, lecz obecność w duszy człowieka „złego ducha”. Ktoś raz zbawiony nie może utracić zbawienia, co oznacza, że duch Szatana raz wyrzucony z duszy zbawionego wybrańca nie może jej już więcej nawiedzić. Należy jednak pamiętać, że Boży wybrańcy ciągle przychodzą i odchodzą z tego świata, co oznacza, że proces zbawiania trwa praktycznie cały czas. W tym kontekście można więc powiedzieć, że Jezus umarł za grzechy „wcześniejsze” i „późniejsze”, rozumiejąc przez to, że chodzi o wcześniejszych i późniejszych wybrańców. W każdym razie, w jednostkowym przypadku, jest to akt skończony. Otrzymując Ducha, wybraniec automatycznie staje się „wykonawcą woli Bożej”, bo wolą Bożą było zbawienie tego wybrańca. „Ten zaś kto wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki” (1 J 2:17). „Grzechy” wybrańców zostają im odpuszczone „dla imienia Jego” (1 J 2:12), co oznacza, że „pokonali oni Złego” (1 J 2:12). W modlitwie „Ojcze Nasz”, a raczej we fragmencie Słowa Bożego, który ludzie powszechnie uznali za tę modlitwę, prosimy Boga o „wybawienie od Złego” i o „przyjście Królestwa Bożego”, czyli przyjście Jezusa. Przychodząc, jako Duch, Jezus wybawia od Złego, bo Bóg pokonał Szatana. Kiedy Bóg pokonuje Szatana, zbawiony wybraniec dziedziczy zwycięstwo „we Krwi”, czyli w Duchu Bożym.
Choć niektórzy krytykują sakramenty kościelne i pośrednictwo człowieka w rozgrzeszaniu, niestety głoszą jednocześnie, że do Boga należy zwrócić się bezpośrednio. Słowo „niestety” odnosi się tu do aktu samodzielnego „zwrócenia się do Boga”, bo w rzeczywistości żaden człowiek ani nie może, ani nie chce zwrócić się do Boga. Wynika to z naszej duchowej martwoty. Duchowo rzecz biorąc, jesteśmy jak te „wysuszone, martwe kości”, o których wspomina prorok Ezechiel (Ez 37). Bez tchnienia w nas „życia” (Ducha Bożego), sami nie jesteśmy w stanie się duchowo uaktywnić. Zatem człowiek ani nie może zwrócić się do Boga, ani nie może dostąpić zbawienia poprzez „własną wiarę”, gdyż czytamy, że „wierzą także diabły” (Jkb 2:19). „Własna wiara” czy „przyjście do Boga na własnych warunkach”, to własna praca, to fałszywa doktryna, to wprowadzanie ludzi pod prawo grzechu i śmierci. Śmierć Jezusa za „wszystkie grzechy całego świata” czy „całej ludzkości” w rzeczywistości dotyczy wszystkich wybrańców z całego świata – wszystkich wybrańców z całej ludzkości. Jest to akt Łaski Bożej, który wyklucza prawo, bo prawo jest przez ludzi rozumiane w sensie fizycznym.