1. MODEL RODZINY. DOSKONAŁOŚĆ STWORZENIA A DOSKONAŁOŚĆ MAŁŻEŃSTWA
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
1. Doskonałość stworzenia a doskonałość małżeństwa
Cechą charakterystyczną własnego programu zbawienia skonstruowanego przez ludzi jest to, że cechom fizycznym człowiek nadaje mocy Bożej, jak na przykład w przypadku „stworzenia człowieka, jako mężczyzny i kobiety”. Kiedy mówimy o człowieku, że został stworzony na obraz Boga, otrzymując błogosławieństwo w celu płodzenia potomstwa i rozmnażania się, w naszym fizycznym wyobrażeniu Adama i Ewy doszukujemy się stwórczej mocy Boga oraz ustanowienia instytucji małżeństwa jako porządku stworzenia. Tłumaczymy to jako „zamysł Boży”, a stwórcze dzieło Boga określamy jako „doskonałe”, patrząc oczywiście z własnego, fizycznego punktu widzenia.
Jednakże Biblia nieustannie pokazuje dwa oblicza Boga: Zbawcy i Sędziego, który odpowiedzialny jest zarówno za „dobro”, jak i „zło” i który dzieli ludzi na „wybrańców” i „niewybrańców”. Takie symbole jak postawienie człowieka przed wyborem (prawem), nagość człowieka czy obecność Szatana w ogrodzie Eden, wszystkie wskazują, że nasze wyobrażenie o „raju” jest błędne, gdyż widzimy tylko to, co doskonałe, a pomijamy obecne tam zło. Gdyby człowiek był obdarzony mocą Bożą z chwilą stworzenia, to nie podlegałby „prawu grzechu i śmierci”, którego symbolem jest „Drzewo Poznania Dobra i Zła”, i byłby po prostu odporny na pokusę Szatana, tak jak odpornym jest Bóg. Owszem, człowiek przedstawiany jest jako „mężczyzna i kobieta” (żona), ale jest to zestawienie symboliczne, które nie ma nic wspólnego z ludzką biologią, tak jak symbolicznym jest samo „małżeństwo”, które w rzeczywistości jest duchową „unią Boga ze zbawionym” lub „unią Szatana z niezbawionym”.
Przekaz Boży (przekaz duchowy) nie dociera do duchowo nieoświeconych. Pomimo, że Biblia posługuje się przekazem mniej lub bardziej bezpośrednim, przekaz ten wciąż pozostaje zamknięty („ukryty”) dla niewybrańców. Dlatego, choć Adama utożsamiamy z Pierwszym Adamem i czytamy o tym, jak Adam był wykonawcą woli Węża, czyli Szatana, to i tak za wszelką cenę staramy się oddzielić Adama od Szatana. Kreujemy w ten sposób trzy rodzaje duchowych bytów: Ducha Bożego, człowieka i ducha Szatana, tak jakby człowiek działał niezależnie, w oderwaniu od pozostałych dwóch bytów – doktryna o wolnej woli. Na tej samej zasadzie kreujemy trzy miejsca przeznaczenia człowieka: niebo, czyściec i piekło. Tymczasem Biblia mówi tylko o dwóch królestwach: Królestwie Bożym i królestwie Szatana. Podkreśla także, że ktoś, kto nie jest z Bogiem, jest przeciwko Bogu. Dlatego mamy w niej kontrast pomiędzy „Pierwszym Adamem”, czyli duszą żyjącą – „człowiekiem”, „duchem Szatana” – którego każdy człowiek otrzymuje z momentem poczęcia, a „Ostatnim Adamem”, czyli Duchem ożywiającym – Duchem Bożym – którego otrzymują tylko wybrańcy (1 Kor 15: 45). Nie ma niczego „pomiędzy”. „Pierwszy Adam” jest kontrastem do Ducha Świętego, czyli duchem przeciwnym, sprawcą „grzechu” (zobacz też Rz 5: 12-21). Dusza człowieka bez Ducha Bożego jest „martwa duchowo”, dlatego jest w jedności z „duchem śmierci”.
Brak zrozumienia przekazu Biblii w wyniku braku Ducha (mądrości Bożej) jest przez człowieka czymś niepojętym, czymś nie do przyjęcia. Dlatego zgodnie z własną mądrością, mądrością ludzką, ziemską, cielesną, będziemy się upierać, że rozumiemy intencje Boga, pomimo że Królestwo Boże i Mądrość Boża nie są z tego świata. Z tego powodu Jezus portretowany jest w Biblii jako „Człowiek Niebieski” oraz „Pan Młody”, zaś wybrańcy, czyli „grzesznicy”, do których Jezus przyszedł, to „prostytutki”, „cudzołożnice”, „homoseksualiści”, „wielożeńcy” czy „rozpustnicy” duchowi, których Bóg wybawia od ich „nieczystego ducha”. Nie ma to nic wspólnego z naszym stanem fizycznym czy naszym fizycznym pojmowaniem grzechu (nieczystości). Stąd od momentu ich zbawienia (duchowego oczyszczenia) wybrańcy Boży to także symboliczna „Wybranka”, czyli „Panna Młoda”. W Biblii to zawsze Pan Młody wybiera Pannę Młodą, a nie na odwrót (człowiek nie może wybrać Boga, czyli wykonać woli Boga).
Trudność polega na tym, że człowiek nie potrafi rozróżnić pomiędzy wyborem Bożym a własnym wyborem. Niektórzy zgadzają się z doktryną wyboru Bożego, łącznie z przeznaczeniem z góry, ale rozumieją wybór Boży w kategoriach wyboru własnego. Twierdząc, że „zostałem chrześcijaninem”, wielu z nas uważa, że stało się to za sprawą Boga. Nie dostrzegamy jednak, że nasz „wybór chrześcijaństwa”, bez względu na jego odłam, to wybór chrześcijaństwa fizycznego. Innymi słowy o naszym „chrześcijańskim statusie” decyduje to, czy zostaliśmy obrzędowo ochrzczeni, czy przyjęliśmy inne „sakramenty” i czy „przestrzegamy przykazań Bożych”. Oczywiście „przykazania Boże” traktujemy w kategoriach posłuszeństwa, bądź jego braku, względem „prawa grzechu i śmierci”, ignorując główne przesłanie Słowa Bożego – zbawienie poprzez Łaskę Bożą. Łaska Boża wyraźnie podkreśla bowiem całkowite pominięcie uczynków człowieka. Przekaz fizyczny Biblii to jedynie symbolika nawiązująca do uczynków duchowych, a dokładniej do uczynku Ducha Bożego („dobrych uczynków”) i uczynku ducha Szatana („złych uczynków”). Innymi słowy biblijne wyrażenie „dobre uczynki” oznacza obecność Ducha Bożego, a wyrażenie „złe uczynki” obecność ducha Szatana. Tymczasem Bóg i Szatan są przez teologów błędnie postrzegani w wymiarze fizyczności, stąd wyrażenia „rodzina Boża” i „rodzina Szatana” rozumiane są w kategoriach fizyczności, głównie w odniesieniu do fizycznie pojętego „Prawa Bożego”. Do tego dochodzi własna ocena siebie i innych, która doprowadza do tego, że niektórzy mianują „dziećmi Bożymi” samych siebie i innych. Dlatego Biblia zwraca uwagę na to, że istnieją dwa rodzaje „dzieci Bożych” – samozwańcy, czyli pozorne dzieci Boże, i wybrańcy, czyli dzieci prawdziwie wybrane przez Boga.
Dzieckiem Bożym stajemy się wtedy, gdy stajemy się „nasieniem Bożym”, czyli otrzymujemy dar Ducha Świętego. Wówczas za rodziców mamy „Ojca i Matkę”, czyli Boga i Prawo Boże. Właściwe Prawo Boże to Prawo Ducha, nazywane inaczej Łaską Bożą. Nie znaczy zatem, że skoro Adam był „synem Bożym” (Łk 3:38 ), był równocześnie wybrańcem Bożym, bo wcześniej dowiedzieliśmy się, że „Pierwszy Adam” był „duszą żyjącą” a nie „duchem ożywiającym” (Duchem Bożym). Dlatego „Pierwszy Człowiek” otrzymał taką samą naturę jak zwierzęta – „istoty żywe” (Rdz 1:20, 24). W przypadku słowa „żywy” również należy uczynić różnicę pomiędzy „żywym fizycznie” (Pierwszym Adamem), a „żywym duchowo” (Ostatnim Adamem), przy czym ktoś żywy fizycznie może sprawiać pozory żywego duchowo. Należy jeszcze dodać, że choć „fizyczność” jest przeciwieństwem „duchowości”, to w rzeczywistości chodzi o kontrast pomiędzy duchem Szatana a Duchem Bożym. Ta sama reguła dotyczy takich kontrastów jak „zwierzę”-„człowiek”, „syn”-„córka”, „ojciec”-„matka” itp., które mogą odnosić się zarówno do Szatana, jak i do Boga, o czym decyduje kontekst danego fragmentu Biblii. Przypomnijmy jeszcze „synów Bożych” z Księgi Rodzaju (Rdz 6:2), których Biblia określa równocześnie jako „olbrzymów, sprawców niegodziwości”. To właśnie oni doprowadzili do upadku ludzkości za dni Noego. Zatem prawdziwymi dziećmi Bożymi są ci, których prowadzi Duch Boży i którzy otrzymali dar Ducha Bożego (Rz 8:14-17).
Wspomnijmy też symbolikę, którą zawierają inne przypowieści. Na przykład w przypowieści o „Bogaczu i Łazarzu” („dzieciach Abrahama”) mamy dwa rodzaje „dzieci”, podobnie w przypowieści o „dwóch synach pracujących w winnicy” czy o „Synu Marnotrawnym”. Zresztą już sama symbolika narodzenia „dwóch synów” Izaaka, czyli Jakuba i Ezawa, wybrańca i niewybrańca – tego, którego Bóg „ukochał” i tego, którego Bóg „znienawidził” – wskazuje na dwie ścieżki interpretacji Biblii, to znaczy tę, którą podążają oddający cześć Bogu i tę, którą podążają oddający cześć Szatanowi. A przecież obydwaj synowie tworzyli „Izrael”, bo takie imię zostało nadane Jakubowi. Jest to symbol tego, że istnieją „dwa rodzaje Izraela” – „Izrael duchowy” (wybrańcy) i „Izrael ziemski” (niewybrańcy). Podobnie jest w przypadku kościołów, gdyż istnieje „kościół duchowy” (niewidzialna wspólnota w Chrystusie) i „kościół ziemski” (widzialna wspólnota w Szatanie). „Pszenica” i „Kąkol” („Chwast”) pozostają nieodróżnialne do czasu „żniw”, czyli sądu Bożego. Bardzo więc łatwo pomylić jedno z drugim. Nasze ludzkie, ziemskie myślenie często nas zawodzi, a w przypadku własnej interpretacji Biblii – zawsze. Kierując się ludzką logiką, w „Synu Marnotrawnym” widzimy zwykłego człowieka, „buntownika i grzesznika”, podczas gdy „starszy syn” wydaje się być przykładem syna służącego ojcu, lecz pozbawionym miłosierdzia Bożego (Łk 15:11-32). Pamiętajmy też „dwie siostry” Łazarza – Martę i Marię. Zawiedziona Marta, usługująca Jezusowi, symbolizuje tu bezowocną pracę człowieka w celu zasłużenia sobie na zbawienie (Łk 10:38-42). I wreszcie, w kolejnej przypowieści, mamy „dwie grupy panien”, gdzie „głupie” okazały się symbolem niewybrańców (Mt 25:1-13). Tych kilka przykładów pokazuje jak łatwo pomylić się w interpretacji „wyboru Bożego”. Przypomnijmy również gości „zaproszonych na ucztę królewską” i człowieka „nieodzianego w strój weselny”, którego król rozpoznał i który został z niej wyrzucony (Mt 22:1-14). Sednem całości jest stwierdzenie, że „wielu jest powołanych, lecz mało wybranych” (Mt 22: 14).
Nie ma nic bardziej mylnego niż stwierdzenie, że „pierwotna nagość” człowieka, nagość fizyczna, symbolizująca duchową, wyraża jego niewinność, czystość i podobieństwo do Boga! Cała Biblia wręcz krzyczy, że „nagość duchowa” człowieka oznacza „brak Ducha Bożego”, a brak Ducha jest całkowitym zaprzeczeniem wszelkich teologicznych tez, gdyż definiuje człowieka jako „obcego”, jako „nieposiadającego duchowej relacji z Bogiem”, wręcz jako „wroga Boga”. Ma to oczywiście na celu ukazanie całkowitego uzależnienia człowieka od Boga, „zdania” go na Łaskę Bożą.
Fakt, że Bóg stworzył „człowieka niedoskonałego” jest dla nas czymś niewyobrażalnym, wręcz sprzecznością a nawet kontrowersją, bo dzieło Boże lubimy utożsamiać z czymś „doskonałym”. Tyle, że nasz punkt widzenia jest fizyczny i jednostronny. Nikt nie zadaje sobie pytania dlaczego, skoro człowiek był „doskonały i kochał Boga”, dał się „zwieść” Szatanowi? Przecież Duch Boży ma odwieczną przewagę nad duchem Szatana. Nie można zatem stwierdzić, że człowiek był „bliski Bogu duchem”, a zdradził Go poprzez „słabość swojego ciała”, czyli poprzez fizyczność. „Grzech” ma naturę duchową, nie fizyczną, i reprezentuje „jedność z duchem Szatana” a jednocześnie „brak Ducha Bożego”. A zatem od samego początku, zanim jeszcze doszło do symbolicznej „konfrontacji z Wężem”, człowiek był „grzesznikiem”, co oznacza, że był podatny na wpływ ducha Szatana i nie posiadał Ducha Bożego. Dlatego owa „konfrontacja” nosi miano sądu Bożego, podczas którego stwierdzono jedynie jaki był rzeczywisty „stan pierwotny” człowieka.
Ciekawe, że nawet teolodzy, stwierdzając, że „człowiek był w swojej nagości doskonały”, posługują się retoryką symboliczną. Szkoda tylko, że błędnie tę retorykę interpretują. Człowiek nigdy nie „przyjmował” woli Bożej ani nie posiadał własnej chęci „realizacji planu Bożego”. Człowiek realizował „plan Boży” na tyle, na ile pozwalał mu sam Bóg. Choć Biblia nakazuje postępować zgodnie z wolą Bożą, rozumienie pojęcia „woli Bożej” przez człowieka stało się przyczyną wypracowania przez niego pojęcia „własnej (wolnej) woli”, która jest całkowitym zaprzeczeniem „woli Bożej”. Wolą Bożą nigdy nie było bowiem łączenie fizycznych ludzi w pary „na wieczność” w wymiarze materialnym. Zresztą jak można utożsamiać „śmiertelników” z wiecznością?
Człowiek został stworzony jako „mężczyzna i kobieta”. Wynika stąd, że mężczyzna i kobieta są pełnym obrazem człowieka. I właśnie owa mnogość jest obrazem Boga, który powiedział: „UCZYŃMY człowieka na NASZ obraz, podobnego NAM” (Rdz 1:26a). „Dwudzielność człowieka”, a później jego „jedność duchowa z Szatanem (Wężem)” wskazuje na „obraz Pełni Boga”, gdzie człowiek jest fizycznym odbiciem obrazu duchowego. Człowiek jest materialnym obrazem duchowej natury, tak jak fizyczny, zniszczalny świat jest obrazem przyszłego duchowego, niezniszczalnego świata, czyli wymiaru nieskończoności. Trudność polega na tym, że kontrast pomiędzy obrazem duchowym a obrazem fizycznym tak naprawdę oznacza kontrast pomiędzy dwoma obrazami duchowymi, to znaczy Duchem Bożym i duchem Szatana. Innymi słowy, różnica między Bogiem a człowiekiem jest taka, że „Bóg jest obrazem prawdziwym”, a człowiek „odbiciem obrazu”. Podkreśla to również „władza” dana człowiekowi przez Boga, czyli „panowanie nad ziemią i czynienie jej sobie poddaną” (Rdz 1:28-30).
Człowiek uzyskał status dawcy życia biologicznego, status boga decydującego o życiu i śmierci, czyli status „króla tego świata” (status Szatana), podczas gdy królestwo Boże nie jest z tego świata. Zatem „podobieństwo człowieka i Boga” jest symboliczne, jak symbolicznym jest „stworzenie człowieka na obraz Boga”. Pomimo, że dusza ludzka pochodzi od Boga, człowiek został stworzony „z ziemi”, stąd symbolika „człowieka ziemskiego” jako nieposiadającego Ducha Bożego, a stworzenie człowieka na obraz boga oznacza „na obraz Szatana”. W symbolice tej pierwszeństwo stworzenia mężczyzny i fakt, że „kobieta została wzięta z mężczyzny”, świadczy, że „mężczyzna” jest symbolem zarówno Boga, jak i Szatana, którzy pojawiają się jako pierwsi i z których wywodzi się ród wybrańców i niewybrańców. W rzeczywistości porządek programu zbawienia wymusza przyjście Szatana jako pierwszego, także do wybrańców. Stąd takie określenia jak „Pierwszy Człowiek” lub „Pierwszy Adam”, które oznaczają Pierwszą Naturę każdego człowieka, utożsamianie są z duchem Szatana (obrazem „boga”).
Tymczasem teolodzy zamotani w fizyczność analizują symbolikę „stworzenia człowieka” pod kątem „zakazu związków poligamicznych” czy „zakazu związków homoseksualnych”, z równoczesnym „nakazem związków heteroseksualnych” jako obrazem „doskonałego małżeństwa”. Interpretacja człowieka w wymiarze fizycznym nie tylko obniża majestat Boga, ale wprowadza także fizyczne nakazy i zakazy, co prowadzi do potępiania drugiego człowieka przez członków kościelnych instytucji, które traktują związki poligamiczne, nieformalne czy jednopłciowe jako przyczynek do przekleństwa Bożego lub jako dowód na „chorobę” poszczególnych jednostek. Oceniając innego człowieka w kategoriach fizyczności, podważamy „doskonałość stworzenia Bożego”, czyli zaprzeczamy sami sobie, abstrahując nawet od tego, że błędnie interpretujemy ową „doskonałość stworzenia”.
„Doskonałość stworzenia człowieka i świata”, czyli pogląd powszechnie panujący zarówno w kulturze kościelnej jak i pozakościelnej, odnosi się do tego, że człowiek był rzekomo ukoronowaniem stworzenia świata – procesu, podczas którego Bóg zaczynając od bezładu, pustkowia i ciemności, uporządkowywał kolejno jego strukturę, łącznie z florą i fauną. Należy jednak zwrócić uwagę, że Adam został ulepiony z „prochu ziemi” zanim powstał ogród Eden i że „rozkwit ogrodu” miał miejsce już po umieszczeniu tam człowieka (Rdz 2:8-9). Sprawcą owego „rozkwitu” był sam Bóg, który w środku ogrodu stworzył „Drzewo Życia” oraz, dla „upozorowania rozkwitu”, „Drzewo Poznania Dobra i Zła” (Rdz 2:9). W opisie stworzenia mamy więc „bezład, pustkowie, ciemność”, czyli symbole „zła” oraz Drzewo ze słowem „zło” w nazwie. Później pojawia się zwierzę, Wąż, jako utożsamienie „zła”, które znajduje „wspólny głos” z człowiekiem. „Ciemność i noc” są obecne od początku stworzenia, symbolizując ducha Szatana. Mamy więc wyraźne dowody na „skażenie” wszechświata – flory, fauny i samego człowieka. Pomimo tych twardych dowodów, chcemy tam widzieć tylko „doskonałość”. A przecież „doskonałość Boga” nie wynika wyłącznie z samego „Dobra”, ale także z odseparowania Dobra od Zła i panowania nad Złem.
Struktura człowieka, którego symbolizuje słowo „adam”, wyrażana jest w liczbie mnogiej, odnosząc się do „ludzi” bądź też „ludzkości”, ale ma także cechy wspólne ze słowem „adama”, czyli „ziemia”. Warto również podkreślić, że Bóg „ulepił człowieka”, co od razu odsyła nas do innego fragmentu Biblii, gdzie Bóg obrazowany jest jako „Garncarz”. I to właśnie ten fragment (Rz 9:20-23) podkreśla, że Bóg stworzył dwie kategorie „ludzi-naczyń”: „naczynia na gniew i zagładę” oraz „naczynia ku chwale”. Nie można więc z góry zakładać, że „Bóg stworzył człowieka idealnym i basta”, bo zaprzecza temu samo Słowo Boże, które de facto więcej miejsca poświęca niedoskonałości człowieka. Tym bardziej nie można zakładać, że „doskonałość” człowieka wynika z jego fizycznego partnerstwa z osobnikiem płci przeciwnej, rzekomego „powołania do sakramentu małżeństwa”, bo jeden błąd prowadzi do kolejnych błędów. Powinniśmy raczej zwrócić uwagę na powiązanie człowieka z „ziemią”, czyli tym, co materialne, co czyni go „ziemskim”, „zniszczalnym” i „śmiertelnym”, co oczywiście jest symboliką odnoszącą się do wymiaru duchowego. Teolodzy przypisują człowiekowi nie tylko „doskonałość” i „specjalną relację duchową z Bogiem”, ale także „wolność”, nazywaną przez nich „wolną wolą”. Stworzenie Ewy z Adama podkreśla zależność człowieka od Boga. Symboliczne „relacje mężczyzny i kobiety” są obrazem duchowej „relacji Boga jako Pełni” i nie mają nic wspólnego z fizycznym małżeństwem ludzkim. Zatem proces stworzenia człowieka od początku do końca pokazuje absolutną zależność człowieka od Boga, a „wolna wola” to pogląd, że człowiek może być w pełni „niezależny”.
Bujna ludzka wyobraźnia doprowadziła nawet do tego, że Jezusowi przypisuje się fizyczne związki małżeńskie z ziemskimi kobietami, bez względu na to, że niektórzy przypisują Mu także homoseksualne relacje z apostołami, szczególnie z Janem. Jego najczęściej wymienianą „partnerką” jest Magda Magdalena. Potrzeba bliskości drugiej osoby, o której wspomina Biblia, nie ma nic wspólnego z fizyczną potrzebą mężczyzn i kobiet, by łączyć się w pary, nawet jeśli w naszej biologicznej rzeczywistości jest to podyktowane pociągiem występującym u większości społeczeństwa. W języku biblijnym jest to tylko symbol opisujący duchowe połączenie Boga z wybrańcem lub Szatana z niewybrańcem. W symbolice tej człowiek przedstawiany jest zwykle jako „płeć przeciwna do Boga”, gdyż każdy człowiek, w tym wybraniec, zaczyna jako niezbawiony, czyli posiadający „przeciwnego ducha”. Ci, którzy utożsamiają się z Bogiem fizycznie (pseudochrześcijanie), otwarcie głoszą, że uważają Szatana za wroga, sami określając się mianem „Bożej wybranki”. W rzeczywistości z natury wszyscy reprezentujemy tę samą „płciowość duchową”, która determinuje nasz związek z Szatanem. Symbolizm człowieka jako „kobiety” ma dużo szerszy zakres, bo obrazuje także „relację małżeńską” Boga z już zbawionym wybrańcem.
Człowiek „szukając pomocy podobnej do niego”, albo „odpowiedniej dla niego”, sam nie znalazł Ewy, lecz „Ewa została stworzona z niego samego”. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z fizycznym szukaniem odpowiedniego partnera życiowego. Bóg tworzy wybrańców z „niego samego”, czyli ze swojego Ducha, podobnie jak niewybrańcy są trwałą częścią ducha Szatana. Słowo „adam”, czyli „ludzkość”, wywodzi się ze słowa „dam”, czyli „krew”, która symbolizuje ducha. W połączeniu z „ziemią” („adama”), człowiek reprezentuje „ducha ziemskiego”, czyli Szatana. Chrystus przelał swoją „Krew”, czyli swojego Ducha, na Bożych wybrańców. Na tym właśnie polega „relacja Bożej miłości”, a nie na dobieraniu się w fizyczne pary. Miłość człowieka do człowieka nie ma nic wspólnego z miłością Bożą – z miłością Boga do swego wybrańca. My szukamy pomocnika w drugim człowieku, a Biblia podkreśla, że „Pomocnikiem” jest Bóg, będąc zarazem Sprawcą, Alfą i Omegą, który sam się objawia swoim wybrańcom. I tylko takiego pomocnika potrzebujemy do zbawienia. Dlatego czytamy, że „źle jest, żeby człowiek był sam”, bo bez Boga i Jego Ducha jesteśmy skazani na potępienie. I ponownie nie chodzi o to, że biologicznie rzecz biorąc Bóg stworzył ludzi odmiennej płci po to, by łączyli się w pary. Oczywiście z fizycznego punktu widzenia prokreacja jest niezbędna dla istnienia świata, a najczęściej odbywa się podczas zbliżenia kobiety i mężczyzny, choć nie wiemy co pokaże przyszłość – już dziś zajście w ciążę jest możliwe bez współżycia seksualnego.
Każdy człowiek potrzebuje Boga jako Partnera i Pomocnika, bo tylko taka, duchowa, „relacja” się liczy. Jednak w tej relacji wybierającym jest sam Bóg a nie człowiek. My natomiast idziemy w interpretację fizyczną, traktując ziemską samotność człowieka jako „zło”, jednocześnie zaprzeczając sobie stwierdzeniem, że „poświęcenie się” człowieka dla Boga w postaci jarzma celibatu jest chwalebne. Żaden człowiek nie może „przypodobać się Bogu” ani „sprowadzić na siebie gniewu Bożego” poprzez swoją fizyczność czy cechy charakteru. Gniew Boży ciąży na nas ze względu na naszą naturalną wrogość duchową, wrogość wynikają z odmienności duchowej, z faktu, że zamieszkuje w nas duch Szatana, a nie ze względu na nieodpowiedni wygląd, aspołeczność czy nieprzyjemny charakter. Dobieranie się w pary, czy to różnopłciowe, czy jednopłciowe, czy też życie w samotności to decyzje, które nie niosą z sobą żadnej duchowej wartości i które dla Boga nie mają żadnego znaczenia. W tych sprawach człowiek powinien mieć całkowicie wolną rękę, czego niestety członkowie wszelakich wspólnot i instytucji religijnych w ogóle nie rozumieją i co doprowadza do społecznego wykluczenia, stygmatyzacji i dyskryminacji osób, które tę wolność rozumieją prawidłowo. Stają się one „solą w oku” osób religijnych i ich przywódców, pokazując, że życie niezgodnie ze zmyślonymi kościelnymi zasadami może być piękne i nieskrępowane. Być może z zazdrości, być może z chęci uchodzenia za „dobrego i pobożnego człowieka”, a być może z chęci dominacji i kontroli, która daje poczucie władzy, osoby uchodzące za „religijne” piętnują i prześladują osoby wyłamujące się z kościelnych stereotypów. A najgorsze, że prześladowania te są kompletnie bezpodstawne.
Samo „stworzenie Ewy” jest symboliką, która kontynuuje przekaz o tym, że człowiek nie ma żadnego wpływu na stworzenie własne ani innego człowieka. Nie jest nawet świadkiem tego stworzenia. Równocześnie nie ma wpływu na własną duszę. Motyw „uśpienia Adama” i „stworzenia Ewy z jego boku” określa się w kościele jako „wielką tajemnicę”, w której Adam nie uczestniczył. Chodzi w nim jednak o to, że sfera duchowa człowieka jest nierozpoznawalna, stając się rozpoznawalną dopiero po „narodzinach na nowo”. To jest właśnie owa „tajemnica narodzin na nowo”, czyli „tajemnica zbawienia Bożego”. Dopiero zbawiony wybraniec staje się „świadkiem dzieła Bożego” – świadkiem wybranym przez Boga. W rzeczywistości fizycznej zbawienie Boże pozostaje tajemnicą na zawsze, gdyż większość świata stanowią niezbawieni, którzy nie potrafią odróżnić „pszenicy” od „chwastu”. Przypadki biblijnych wybrańców, jakimi byli apostołowie, za wyjątkiem Judasza, pokazują, że nawet zbawionym towarzyszyło wiele niepewności i wątpliwości. Ich wiedza duchowa nie była kompletna, często sami popadali w różne sprzeczności, o czym świadczy konflikt Pawła z Piotrem (Ga 2:11-14). Słowo Boże naprowadza wybrańców na właściwą drogę poprzez Ducha, „krok po kroku, słowo po słowie”.
W przypadku symbolu „narodzin na nowo”, czyli z Ducha Bożego, który określany jest także innymi symbolami, jak choćby „woda”, „ogień” czy „wiatr”, sens jest taki, że to Bóg jest dawcą zbawienia. A my, zamiast myśleć o tym, w swojej fizyczności wywołujemy spory o to, czy „kobieta”, która jest „kością z kości i ciałem z ciała Adama” jest osobą społecznie podrzędną, czy równorzędną, i czy jako żona ma być uległą służką, czy równorzędną partnerką życiową mężczyzny. Gubimy w ten sposób całe sedno duchowego przekazu Bożego. Tworzymy całą gamę zmyślonych konstruktów społecznych, jak choćby to, że łączymy „stworzenie kobiety z boku mężczyzny” z rolą kobiety jako pomocnicy „u boku mężczyzny”, albo twierdzimy, że serce kobiety może odnaleźć swoje wypełnienie jedynie poprzez „bliskość z sercem mężczyzny”. Doszukujemy się w opisach biblijnych, których natura jest duchowa, fizycznych zależności między ludźmi – „naturalności” związków heteroseksualnych, zależności rodzinnych, hierarchii pokrewieństwa, „naturalnych” więzów krwi itp., twierdząc, że to „nakazy” Boże, a ich nieprzestrzeganie grozi wiecznym potępieniem. Ten tryb rozumowania prowadzi z kolei do tworzenia całej masy kontrowersyjnych doktryn, jak na przykład nakazu monogamii, zakazu związków kazirodczych czy zakazu związków jednopłciowych. To wszystko doktryny wyssane z palca. Nawet słowo „bok”, użyte w biblijnym opisie stworzenia, nabiera różnych znaczeń, z których najbardziej popularnym jest „żebro”. Jest tak dlatego, że trudno teologom znaleźć logiczne wytłumaczenie użycia tu słowa, którego Biblia używa także do określenia „boku ołtarza”. To z kolei jest skutkiem tego, że nie szukamy w Biblii znaczenia duchowego, które by nam uświadomiło, że słowo „ołtarz” reprezentuje jedność duchową. Zwykle „ołtarz” symbolizuje Jezusa Chrystusa, ale mamy także w Biblii wiele obrazów „budowania ołtarzy dla innych bogów”. Musimy w końcu zrozumieć, że fizyczne obrazy i opisy biblijne stanowią jedynie odbicie duchowej natury człowieka i nie mają nic wspólnego z naszym życiem rodzinnym, społecznym czy seksualnym.
Wyrażenie „stworzenie człowieka na obraz Boga” nie ma nic wspólnego ze stworzeniem człowieka, który miałby Ducha Bożego. Jest tak dlatego, że Ducha Bożego nie można utracić. Zatem człowiek posiadający Ducha nigdy nie uległby duchowi Szatana. Wyrażenie „Duch Boży” jest symbolem życia wiecznego, a przede wszystkim Duch Boży jest zwycięzcą nad duchem Szatana. Gdyby „Pierwszy Człowiek” otrzymał Ducha Bożego, cały program zbawienia byłby zbędny, gdyż zbawionego nie można już bardziej zbawić. Problem polega na tym, że doktryny kościelne głoszą pogląd, że Ducha Bożego można utracić w chwili popełnienia grzechu, po czym można Go ponownie „odzyskać”, na przykład poprzez wypełnienie rytuału w postaci sakramentu spowiedzi i komunii. Jest to poniżanie Boga, którego sprowadza się do jakiegoś dowolnie nabywanego i traconego „towaru”, i stawianie Szatana ponad darem Bożym. W takiej sytuacji „zbawienie” staje się bezwartościowe, a ofiara Chrystusa bezsensowna, gdyż Szatan może w każdej chwili wyrzucić Ducha Bożego z naszej duszy i sam zająć miejsce Boga. Tymczasem Biblia naucza, że dary Boże są nieodwołalne, a unia Boga z wybrańcem jest nierozerwalna. Dlatego doktryny kościelne głoszą tezy przeciwstawne tezom biblijnym.
„Stworzenie człowieka na podobieństwo Boga” polega na tym, że człowiek jest także istotą duchową na wzór Pełni Boga, którą stanowią „Ciało, Dusza i Duch”. Bóg przedstawiany jest w Biblii „trójosobowo”, ale znowu nie ma to nic wspólnego z naszą fizyczną rzeczywistością. Każdy człowiek ma „ciało oraz duszę”, co często symbolizuje jedność Ojca i Syna, a także „ducha”, który symbolicznie przedstawiany jest jako „sprawca działania”. „Pełnię Boga” stanowi obraz Ojca, Syna i Ducha. Dusza, owszem, jest darem Boga i komponentem człowieka pochodzącym spoza tego świata, czyli „cząstką”, która stanowi o nieśmiertelności człowieka. Nieśmiertelność człowieka, a raczej nieśmiertelność ludzkiej duszy, wskazuje tylko, że stworzenie świata i wymiaru skończoności ograniczonego czasem ma charakter przejściowy – dla jednych (niewybrańców) będzie to przejście do nieskończoności w sensie wiecznego potępienia (śmierci wiecznej), dla innych (wybrańców) będzie to przejście do nieskończoności w sensie wiecznego błogosławieństwa (życia wiecznego). Z fizycznego punktu widzenia obecny świat istnieje w jednym wymiarze, natomiast przyszły świat (wieczność) ma mieć w założeniu dwa wymiary duchowe, przy czym nie będzie już żadnej możliwości przejścia z jednego wymiaru do drugiego. Wymiary te symbolicznie nazywane są w Biblii „piekłem” i „niebem”.
Wyrażenie „stworzenie człowieka na podobieństwo Boga” ma także na celu podkreślenie metody działania Szatana, który próbuje się „wcielić w Boga”, to znaczy, stworzyć pozór podobieństwa własnego obrazu do obrazu Boga. Sęk w tym, że Szatan „wciela się” w „fizyczny obraz Boga”, dlatego dla człowieka, który jest stworzeniem fizycznym (pozbawionym Ducha), Szatan staje się „Bogiem”. Nasze wyobrażenie jest takie, że skoro Bóg stworzył człowieka, to człowiek musi, lub przynajmniej kiedyś musiał być „doskonały”. Jednak Słowo Boże już od samego początku pokazuje, że zarówno człowiek jak i świat zostali stworzeni na zniszczenie. W przeciwnym razie nie byłoby obietnicy przyjścia Chrystusa i daru życia wiecznego.
Doktryna o przeznaczeniu z góry wskazuje, że plan Boży został ustalony jeszcze przed Stworzeniem. Człowiek został stworzony bez daru życia wiecznego, o czym świadczy obraz, jakim jest śmierć fizyczna. Poza tym „Pierwszy Adam” nie otrzymał życia wiecznego, gdyż, jak sobie przypomnimy, „Drzewo Życia Wiecznego” znajdowało się w ogrodzie Eden, a człowiek definitywnie nie zerwał z niego owocu (Rdz 3:22). „Dusza człowieka” jest swego rodzaju „pułapką” przeznaczoną dla ducha Szatana, a zarazem jego „domem”. Idea „połączenia mężczyzny z żoną w jedno ciało” odzwierciedla unię Pierwszego Człowieka z Szatanem. Dlatego każdy człowiek, a dokładniej każdy wybraniec Boży, musi się „narodzić na nowo”, czyli otrzymać Ducha Bożego. Związek Boga ze zbawionym wybrańcem, podobnie jak związek Szatana z niewybrańcem, jest „nierozerwalną unią”, bo ani niewybraniec nie może stać się wybrańcem, ani wybraniec niewybrańcem. Należy jednak dodać, że każdy wybraniec przechodzi „transformację duchową” z „Pierwszego Adama” do „Ostatniego Adama”. Transformacja ta polega na tym, że Bóg wyrzuca ducha Szatana z duszy wybrańca, wkładając w nią cząstkę Swego Ducha i tym samym potwierdzając przeznaczenie wybrańca. My jako ludzie nie mamy na to żadnego wpływu. Innymi słowy, duchowo rzecz biorąc, nie ma żadnej różnicy pomiędzy niewybrańcem a niezbawionym wybrańcem, czyli wybrańcem przed zbawieniem. Jest jednak kolosalna różnica pomiędzy „duszą żyjącą”, którą otrzymał „Pierwszy Adam”, a „Duchem Ożywiającym”, którym jest „Ostatni Adam”, przy czym „Duch Ożywiający” jest rzeczywistym darem Bożym i sprawcą życia wiecznego.
Doktryny kościelne nie uznają tego podziału i wprowadzają swój własny – „dusza”, jako dar odzwierciedlający podobieństwo Boże, oraz „ciało” odzwierciedlające podobieństwo do zwierząt i do tego świata, czyli inaczej „dusza Boża” i „ciało ziemskie”. Ów propagowany przez kościół podział z jednej strony zakłada, że człowiek jest „stworzeniem doskonałym”, a drugiej wskazuje na „słabość ciała ludzkiego” wystawionego na przeróżne (fizyczne) „pokusy”. Ponadto dla kościoła ogromne znaczenie ma (biologiczny) podział płciowy człowieka oraz wyznaczona przez kościelnych myślicieli rola społeczna mężczyzn i kobiet, która ma być rolą jednoczącą, odzwierciedlającą „obraz Boży”, odpowiedzialną za fizyczną kontynuację stworzenia.
Tymczasem Bóg jest Duchem, a nie osobą płci męskiej. Obraz Chrystusa jako Syna Bożego to tylko symbolika. Co prawda w Biblii Duch Chrystusa najczęściej obrazowany jest przez proroków płci męskiej, ale pojawia się także kilka prorokiń. Podobnie Prawo Boże symbolizowane jest za pomocą obrazów „Ojca” i „Matki”. Jednakże w wieczności wszyscy wybrańcy będą „aniołami”, a więc cząstkami Ducha Bożego. Przypisywanie Bogu „płciowości” to sprowadzanie Boga do statusu człowieka, czyli do fizyczności, choć Biblia ciągle podkreśla, że Bóg to „Człowiek Niebieski”, czyli inaczej Duch Boży.
Głoszącym w kościołach, że ludzkość jest „obrazem doskonałego Boga” a małżeństwo kościelne to obraz małżeństwa doskonałego, trzeba by zadać pytanie: „jakiego boga” i „jakiego małżeństwa”? Biblia naucza bowiem, że „nie ma człowieka dobrego ani sprawiedliwego”, że „wszyscy jesteśmy kłamcami i grzesznikami”, co oznacza, że pokazuje nas jako przeciwieństwo „obrazu Boga”, który jest „Dobry i Sprawiedliwy”, oraz przeciwieństwo obrazu „doskonałego małżeństwa”, czyli „świętej unii Chrystusa ze zbawionym wybrańcem”. „Świętość”, czyli „czystość duchowa” wybrańca wynika z obecności w nim Ducha Świętego, a nie z jego miłego charakteru czy społecznej uczynności. W symbolice i wymiarze duchowym z natury wszyscy jesteśmy „dziećmi Szatana” albo „żonami Szatana”, a jedyny ratunek to „dar Boży”, „dar zbawienia”, przeznaczony wyłącznie dla wybrańców z woli Boga.
Cechą charakterystyczną własnego programu zbawienia skonstruowanego przez ludzi jest to, że cechom fizycznym człowiek nadaje mocy Bożej, jak na przykład w przypadku „stworzenia człowieka, jako mężczyzny i kobiety”. Kiedy mówimy o człowieku, że został stworzony na obraz Boga, otrzymując błogosławieństwo w celu płodzenia potomstwa i rozmnażania się, w naszym fizycznym wyobrażeniu Adama i Ewy doszukujemy się stwórczej mocy Boga oraz ustanowienia instytucji małżeństwa jako porządku stworzenia. Tłumaczymy to jako „zamysł Boży”, a stwórcze dzieło Boga określamy jako „doskonałe”, patrząc oczywiście z własnego, fizycznego punktu widzenia.
Jednakże Biblia nieustannie pokazuje dwa oblicza Boga: Zbawcy i Sędziego, który odpowiedzialny jest zarówno za „dobro”, jak i „zło” i który dzieli ludzi na „wybrańców” i „niewybrańców”. Takie symbole jak postawienie człowieka przed wyborem (prawem), nagość człowieka czy obecność Szatana w ogrodzie Eden, wszystkie wskazują, że nasze wyobrażenie o „raju” jest błędne, gdyż widzimy tylko to, co doskonałe, a pomijamy obecne tam zło. Gdyby człowiek był obdarzony mocą Bożą z chwilą stworzenia, to nie podlegałby „prawu grzechu i śmierci”, którego symbolem jest „Drzewo Poznania Dobra i Zła”, i byłby po prostu odporny na pokusę Szatana, tak jak odpornym jest Bóg. Owszem, człowiek przedstawiany jest jako „mężczyzna i kobieta” (żona), ale jest to zestawienie symboliczne, które nie ma nic wspólnego z ludzką biologią, tak jak symbolicznym jest samo „małżeństwo”, które w rzeczywistości jest duchową „unią Boga ze zbawionym” lub „unią Szatana z niezbawionym”.
Przekaz Boży (przekaz duchowy) nie dociera do duchowo nieoświeconych. Pomimo, że Biblia posługuje się przekazem mniej lub bardziej bezpośrednim, przekaz ten wciąż pozostaje zamknięty („ukryty”) dla niewybrańców. Dlatego, choć Adama utożsamiamy z Pierwszym Adamem i czytamy o tym, jak Adam był wykonawcą woli Węża, czyli Szatana, to i tak za wszelką cenę staramy się oddzielić Adama od Szatana. Kreujemy w ten sposób trzy rodzaje duchowych bytów: Ducha Bożego, człowieka i ducha Szatana, tak jakby człowiek działał niezależnie, w oderwaniu od pozostałych dwóch bytów – doktryna o wolnej woli. Na tej samej zasadzie kreujemy trzy miejsca przeznaczenia człowieka: niebo, czyściec i piekło. Tymczasem Biblia mówi tylko o dwóch królestwach: Królestwie Bożym i królestwie Szatana. Podkreśla także, że ktoś, kto nie jest z Bogiem, jest przeciwko Bogu. Dlatego mamy w niej kontrast pomiędzy „Pierwszym Adamem”, czyli duszą żyjącą – „człowiekiem”, „duchem Szatana” – którego każdy człowiek otrzymuje z momentem poczęcia, a „Ostatnim Adamem”, czyli Duchem ożywiającym – Duchem Bożym – którego otrzymują tylko wybrańcy (1 Kor 15: 45). Nie ma niczego „pomiędzy”. „Pierwszy Adam” jest kontrastem do Ducha Świętego, czyli duchem przeciwnym, sprawcą „grzechu” (zobacz też Rz 5: 12-21). Dusza człowieka bez Ducha Bożego jest „martwa duchowo”, dlatego jest w jedności z „duchem śmierci”.
Brak zrozumienia przekazu Biblii w wyniku braku Ducha (mądrości Bożej) jest przez człowieka czymś niepojętym, czymś nie do przyjęcia. Dlatego zgodnie z własną mądrością, mądrością ludzką, ziemską, cielesną, będziemy się upierać, że rozumiemy intencje Boga, pomimo że Królestwo Boże i Mądrość Boża nie są z tego świata. Z tego powodu Jezus portretowany jest w Biblii jako „Człowiek Niebieski” oraz „Pan Młody”, zaś wybrańcy, czyli „grzesznicy”, do których Jezus przyszedł, to „prostytutki”, „cudzołożnice”, „homoseksualiści”, „wielożeńcy” czy „rozpustnicy” duchowi, których Bóg wybawia od ich „nieczystego ducha”. Nie ma to nic wspólnego z naszym stanem fizycznym czy naszym fizycznym pojmowaniem grzechu (nieczystości). Stąd od momentu ich zbawienia (duchowego oczyszczenia) wybrańcy Boży to także symboliczna „Wybranka”, czyli „Panna Młoda”. W Biblii to zawsze Pan Młody wybiera Pannę Młodą, a nie na odwrót (człowiek nie może wybrać Boga, czyli wykonać woli Boga).
Trudność polega na tym, że człowiek nie potrafi rozróżnić pomiędzy wyborem Bożym a własnym wyborem. Niektórzy zgadzają się z doktryną wyboru Bożego, łącznie z przeznaczeniem z góry, ale rozumieją wybór Boży w kategoriach wyboru własnego. Twierdząc, że „zostałem chrześcijaninem”, wielu z nas uważa, że stało się to za sprawą Boga. Nie dostrzegamy jednak, że nasz „wybór chrześcijaństwa”, bez względu na jego odłam, to wybór chrześcijaństwa fizycznego. Innymi słowy o naszym „chrześcijańskim statusie” decyduje to, czy zostaliśmy obrzędowo ochrzczeni, czy przyjęliśmy inne „sakramenty” i czy „przestrzegamy przykazań Bożych”. Oczywiście „przykazania Boże” traktujemy w kategoriach posłuszeństwa, bądź jego braku, względem „prawa grzechu i śmierci”, ignorując główne przesłanie Słowa Bożego – zbawienie poprzez Łaskę Bożą. Łaska Boża wyraźnie podkreśla bowiem całkowite pominięcie uczynków człowieka. Przekaz fizyczny Biblii to jedynie symbolika nawiązująca do uczynków duchowych, a dokładniej do uczynku Ducha Bożego („dobrych uczynków”) i uczynku ducha Szatana („złych uczynków”). Innymi słowy biblijne wyrażenie „dobre uczynki” oznacza obecność Ducha Bożego, a wyrażenie „złe uczynki” obecność ducha Szatana. Tymczasem Bóg i Szatan są przez teologów błędnie postrzegani w wymiarze fizyczności, stąd wyrażenia „rodzina Boża” i „rodzina Szatana” rozumiane są w kategoriach fizyczności, głównie w odniesieniu do fizycznie pojętego „Prawa Bożego”. Do tego dochodzi własna ocena siebie i innych, która doprowadza do tego, że niektórzy mianują „dziećmi Bożymi” samych siebie i innych. Dlatego Biblia zwraca uwagę na to, że istnieją dwa rodzaje „dzieci Bożych” – samozwańcy, czyli pozorne dzieci Boże, i wybrańcy, czyli dzieci prawdziwie wybrane przez Boga.
Dzieckiem Bożym stajemy się wtedy, gdy stajemy się „nasieniem Bożym”, czyli otrzymujemy dar Ducha Świętego. Wówczas za rodziców mamy „Ojca i Matkę”, czyli Boga i Prawo Boże. Właściwe Prawo Boże to Prawo Ducha, nazywane inaczej Łaską Bożą. Nie znaczy zatem, że skoro Adam był „synem Bożym” (Łk 3:38 ), był równocześnie wybrańcem Bożym, bo wcześniej dowiedzieliśmy się, że „Pierwszy Adam” był „duszą żyjącą” a nie „duchem ożywiającym” (Duchem Bożym). Dlatego „Pierwszy Człowiek” otrzymał taką samą naturę jak zwierzęta – „istoty żywe” (Rdz 1:20, 24). W przypadku słowa „żywy” również należy uczynić różnicę pomiędzy „żywym fizycznie” (Pierwszym Adamem), a „żywym duchowo” (Ostatnim Adamem), przy czym ktoś żywy fizycznie może sprawiać pozory żywego duchowo. Należy jeszcze dodać, że choć „fizyczność” jest przeciwieństwem „duchowości”, to w rzeczywistości chodzi o kontrast pomiędzy duchem Szatana a Duchem Bożym. Ta sama reguła dotyczy takich kontrastów jak „zwierzę”-„człowiek”, „syn”-„córka”, „ojciec”-„matka” itp., które mogą odnosić się zarówno do Szatana, jak i do Boga, o czym decyduje kontekst danego fragmentu Biblii. Przypomnijmy jeszcze „synów Bożych” z Księgi Rodzaju (Rdz 6:2), których Biblia określa równocześnie jako „olbrzymów, sprawców niegodziwości”. To właśnie oni doprowadzili do upadku ludzkości za dni Noego. Zatem prawdziwymi dziećmi Bożymi są ci, których prowadzi Duch Boży i którzy otrzymali dar Ducha Bożego (Rz 8:14-17).
Wspomnijmy też symbolikę, którą zawierają inne przypowieści. Na przykład w przypowieści o „Bogaczu i Łazarzu” („dzieciach Abrahama”) mamy dwa rodzaje „dzieci”, podobnie w przypowieści o „dwóch synach pracujących w winnicy” czy o „Synu Marnotrawnym”. Zresztą już sama symbolika narodzenia „dwóch synów” Izaaka, czyli Jakuba i Ezawa, wybrańca i niewybrańca – tego, którego Bóg „ukochał” i tego, którego Bóg „znienawidził” – wskazuje na dwie ścieżki interpretacji Biblii, to znaczy tę, którą podążają oddający cześć Bogu i tę, którą podążają oddający cześć Szatanowi. A przecież obydwaj synowie tworzyli „Izrael”, bo takie imię zostało nadane Jakubowi. Jest to symbol tego, że istnieją „dwa rodzaje Izraela” – „Izrael duchowy” (wybrańcy) i „Izrael ziemski” (niewybrańcy). Podobnie jest w przypadku kościołów, gdyż istnieje „kościół duchowy” (niewidzialna wspólnota w Chrystusie) i „kościół ziemski” (widzialna wspólnota w Szatanie). „Pszenica” i „Kąkol” („Chwast”) pozostają nieodróżnialne do czasu „żniw”, czyli sądu Bożego. Bardzo więc łatwo pomylić jedno z drugim. Nasze ludzkie, ziemskie myślenie często nas zawodzi, a w przypadku własnej interpretacji Biblii – zawsze. Kierując się ludzką logiką, w „Synu Marnotrawnym” widzimy zwykłego człowieka, „buntownika i grzesznika”, podczas gdy „starszy syn” wydaje się być przykładem syna służącego ojcu, lecz pozbawionym miłosierdzia Bożego (Łk 15:11-32). Pamiętajmy też „dwie siostry” Łazarza – Martę i Marię. Zawiedziona Marta, usługująca Jezusowi, symbolizuje tu bezowocną pracę człowieka w celu zasłużenia sobie na zbawienie (Łk 10:38-42). I wreszcie, w kolejnej przypowieści, mamy „dwie grupy panien”, gdzie „głupie” okazały się symbolem niewybrańców (Mt 25:1-13). Tych kilka przykładów pokazuje jak łatwo pomylić się w interpretacji „wyboru Bożego”. Przypomnijmy również gości „zaproszonych na ucztę królewską” i człowieka „nieodzianego w strój weselny”, którego król rozpoznał i który został z niej wyrzucony (Mt 22:1-14). Sednem całości jest stwierdzenie, że „wielu jest powołanych, lecz mało wybranych” (Mt 22: 14).
Nie ma nic bardziej mylnego niż stwierdzenie, że „pierwotna nagość” człowieka, nagość fizyczna, symbolizująca duchową, wyraża jego niewinność, czystość i podobieństwo do Boga! Cała Biblia wręcz krzyczy, że „nagość duchowa” człowieka oznacza „brak Ducha Bożego”, a brak Ducha jest całkowitym zaprzeczeniem wszelkich teologicznych tez, gdyż definiuje człowieka jako „obcego”, jako „nieposiadającego duchowej relacji z Bogiem”, wręcz jako „wroga Boga”. Ma to oczywiście na celu ukazanie całkowitego uzależnienia człowieka od Boga, „zdania” go na Łaskę Bożą.
Fakt, że Bóg stworzył „człowieka niedoskonałego” jest dla nas czymś niewyobrażalnym, wręcz sprzecznością a nawet kontrowersją, bo dzieło Boże lubimy utożsamiać z czymś „doskonałym”. Tyle, że nasz punkt widzenia jest fizyczny i jednostronny. Nikt nie zadaje sobie pytania dlaczego, skoro człowiek był „doskonały i kochał Boga”, dał się „zwieść” Szatanowi? Przecież Duch Boży ma odwieczną przewagę nad duchem Szatana. Nie można zatem stwierdzić, że człowiek był „bliski Bogu duchem”, a zdradził Go poprzez „słabość swojego ciała”, czyli poprzez fizyczność. „Grzech” ma naturę duchową, nie fizyczną, i reprezentuje „jedność z duchem Szatana” a jednocześnie „brak Ducha Bożego”. A zatem od samego początku, zanim jeszcze doszło do symbolicznej „konfrontacji z Wężem”, człowiek był „grzesznikiem”, co oznacza, że był podatny na wpływ ducha Szatana i nie posiadał Ducha Bożego. Dlatego owa „konfrontacja” nosi miano sądu Bożego, podczas którego stwierdzono jedynie jaki był rzeczywisty „stan pierwotny” człowieka.
Ciekawe, że nawet teolodzy, stwierdzając, że „człowiek był w swojej nagości doskonały”, posługują się retoryką symboliczną. Szkoda tylko, że błędnie tę retorykę interpretują. Człowiek nigdy nie „przyjmował” woli Bożej ani nie posiadał własnej chęci „realizacji planu Bożego”. Człowiek realizował „plan Boży” na tyle, na ile pozwalał mu sam Bóg. Choć Biblia nakazuje postępować zgodnie z wolą Bożą, rozumienie pojęcia „woli Bożej” przez człowieka stało się przyczyną wypracowania przez niego pojęcia „własnej (wolnej) woli”, która jest całkowitym zaprzeczeniem „woli Bożej”. Wolą Bożą nigdy nie było bowiem łączenie fizycznych ludzi w pary „na wieczność” w wymiarze materialnym. Zresztą jak można utożsamiać „śmiertelników” z wiecznością?
Człowiek został stworzony jako „mężczyzna i kobieta”. Wynika stąd, że mężczyzna i kobieta są pełnym obrazem człowieka. I właśnie owa mnogość jest obrazem Boga, który powiedział: „UCZYŃMY człowieka na NASZ obraz, podobnego NAM” (Rdz 1:26a). „Dwudzielność człowieka”, a później jego „jedność duchowa z Szatanem (Wężem)” wskazuje na „obraz Pełni Boga”, gdzie człowiek jest fizycznym odbiciem obrazu duchowego. Człowiek jest materialnym obrazem duchowej natury, tak jak fizyczny, zniszczalny świat jest obrazem przyszłego duchowego, niezniszczalnego świata, czyli wymiaru nieskończoności. Trudność polega na tym, że kontrast pomiędzy obrazem duchowym a obrazem fizycznym tak naprawdę oznacza kontrast pomiędzy dwoma obrazami duchowymi, to znaczy Duchem Bożym i duchem Szatana. Innymi słowy, różnica między Bogiem a człowiekiem jest taka, że „Bóg jest obrazem prawdziwym”, a człowiek „odbiciem obrazu”. Podkreśla to również „władza” dana człowiekowi przez Boga, czyli „panowanie nad ziemią i czynienie jej sobie poddaną” (Rdz 1:28-30).
Człowiek uzyskał status dawcy życia biologicznego, status boga decydującego o życiu i śmierci, czyli status „króla tego świata” (status Szatana), podczas gdy królestwo Boże nie jest z tego świata. Zatem „podobieństwo człowieka i Boga” jest symboliczne, jak symbolicznym jest „stworzenie człowieka na obraz Boga”. Pomimo, że dusza ludzka pochodzi od Boga, człowiek został stworzony „z ziemi”, stąd symbolika „człowieka ziemskiego” jako nieposiadającego Ducha Bożego, a stworzenie człowieka na obraz boga oznacza „na obraz Szatana”. W symbolice tej pierwszeństwo stworzenia mężczyzny i fakt, że „kobieta została wzięta z mężczyzny”, świadczy, że „mężczyzna” jest symbolem zarówno Boga, jak i Szatana, którzy pojawiają się jako pierwsi i z których wywodzi się ród wybrańców i niewybrańców. W rzeczywistości porządek programu zbawienia wymusza przyjście Szatana jako pierwszego, także do wybrańców. Stąd takie określenia jak „Pierwszy Człowiek” lub „Pierwszy Adam”, które oznaczają Pierwszą Naturę każdego człowieka, utożsamianie są z duchem Szatana (obrazem „boga”).
Tymczasem teolodzy zamotani w fizyczność analizują symbolikę „stworzenia człowieka” pod kątem „zakazu związków poligamicznych” czy „zakazu związków homoseksualnych”, z równoczesnym „nakazem związków heteroseksualnych” jako obrazem „doskonałego małżeństwa”. Interpretacja człowieka w wymiarze fizycznym nie tylko obniża majestat Boga, ale wprowadza także fizyczne nakazy i zakazy, co prowadzi do potępiania drugiego człowieka przez członków kościelnych instytucji, które traktują związki poligamiczne, nieformalne czy jednopłciowe jako przyczynek do przekleństwa Bożego lub jako dowód na „chorobę” poszczególnych jednostek. Oceniając innego człowieka w kategoriach fizyczności, podważamy „doskonałość stworzenia Bożego”, czyli zaprzeczamy sami sobie, abstrahując nawet od tego, że błędnie interpretujemy ową „doskonałość stworzenia”.
„Doskonałość stworzenia człowieka i świata”, czyli pogląd powszechnie panujący zarówno w kulturze kościelnej jak i pozakościelnej, odnosi się do tego, że człowiek był rzekomo ukoronowaniem stworzenia świata – procesu, podczas którego Bóg zaczynając od bezładu, pustkowia i ciemności, uporządkowywał kolejno jego strukturę, łącznie z florą i fauną. Należy jednak zwrócić uwagę, że Adam został ulepiony z „prochu ziemi” zanim powstał ogród Eden i że „rozkwit ogrodu” miał miejsce już po umieszczeniu tam człowieka (Rdz 2:8-9). Sprawcą owego „rozkwitu” był sam Bóg, który w środku ogrodu stworzył „Drzewo Życia” oraz, dla „upozorowania rozkwitu”, „Drzewo Poznania Dobra i Zła” (Rdz 2:9). W opisie stworzenia mamy więc „bezład, pustkowie, ciemność”, czyli symbole „zła” oraz Drzewo ze słowem „zło” w nazwie. Później pojawia się zwierzę, Wąż, jako utożsamienie „zła”, które znajduje „wspólny głos” z człowiekiem. „Ciemność i noc” są obecne od początku stworzenia, symbolizując ducha Szatana. Mamy więc wyraźne dowody na „skażenie” wszechświata – flory, fauny i samego człowieka. Pomimo tych twardych dowodów, chcemy tam widzieć tylko „doskonałość”. A przecież „doskonałość Boga” nie wynika wyłącznie z samego „Dobra”, ale także z odseparowania Dobra od Zła i panowania nad Złem.
Struktura człowieka, którego symbolizuje słowo „adam”, wyrażana jest w liczbie mnogiej, odnosząc się do „ludzi” bądź też „ludzkości”, ale ma także cechy wspólne ze słowem „adama”, czyli „ziemia”. Warto również podkreślić, że Bóg „ulepił człowieka”, co od razu odsyła nas do innego fragmentu Biblii, gdzie Bóg obrazowany jest jako „Garncarz”. I to właśnie ten fragment (Rz 9:20-23) podkreśla, że Bóg stworzył dwie kategorie „ludzi-naczyń”: „naczynia na gniew i zagładę” oraz „naczynia ku chwale”. Nie można więc z góry zakładać, że „Bóg stworzył człowieka idealnym i basta”, bo zaprzecza temu samo Słowo Boże, które de facto więcej miejsca poświęca niedoskonałości człowieka. Tym bardziej nie można zakładać, że „doskonałość” człowieka wynika z jego fizycznego partnerstwa z osobnikiem płci przeciwnej, rzekomego „powołania do sakramentu małżeństwa”, bo jeden błąd prowadzi do kolejnych błędów. Powinniśmy raczej zwrócić uwagę na powiązanie człowieka z „ziemią”, czyli tym, co materialne, co czyni go „ziemskim”, „zniszczalnym” i „śmiertelnym”, co oczywiście jest symboliką odnoszącą się do wymiaru duchowego. Teolodzy przypisują człowiekowi nie tylko „doskonałość” i „specjalną relację duchową z Bogiem”, ale także „wolność”, nazywaną przez nich „wolną wolą”. Stworzenie Ewy z Adama podkreśla zależność człowieka od Boga. Symboliczne „relacje mężczyzny i kobiety” są obrazem duchowej „relacji Boga jako Pełni” i nie mają nic wspólnego z fizycznym małżeństwem ludzkim. Zatem proces stworzenia człowieka od początku do końca pokazuje absolutną zależność człowieka od Boga, a „wolna wola” to pogląd, że człowiek może być w pełni „niezależny”.
Bujna ludzka wyobraźnia doprowadziła nawet do tego, że Jezusowi przypisuje się fizyczne związki małżeńskie z ziemskimi kobietami, bez względu na to, że niektórzy przypisują Mu także homoseksualne relacje z apostołami, szczególnie z Janem. Jego najczęściej wymienianą „partnerką” jest Magda Magdalena. Potrzeba bliskości drugiej osoby, o której wspomina Biblia, nie ma nic wspólnego z fizyczną potrzebą mężczyzn i kobiet, by łączyć się w pary, nawet jeśli w naszej biologicznej rzeczywistości jest to podyktowane pociągiem występującym u większości społeczeństwa. W języku biblijnym jest to tylko symbol opisujący duchowe połączenie Boga z wybrańcem lub Szatana z niewybrańcem. W symbolice tej człowiek przedstawiany jest zwykle jako „płeć przeciwna do Boga”, gdyż każdy człowiek, w tym wybraniec, zaczyna jako niezbawiony, czyli posiadający „przeciwnego ducha”. Ci, którzy utożsamiają się z Bogiem fizycznie (pseudochrześcijanie), otwarcie głoszą, że uważają Szatana za wroga, sami określając się mianem „Bożej wybranki”. W rzeczywistości z natury wszyscy reprezentujemy tę samą „płciowość duchową”, która determinuje nasz związek z Szatanem. Symbolizm człowieka jako „kobiety” ma dużo szerszy zakres, bo obrazuje także „relację małżeńską” Boga z już zbawionym wybrańcem.
Człowiek „szukając pomocy podobnej do niego”, albo „odpowiedniej dla niego”, sam nie znalazł Ewy, lecz „Ewa została stworzona z niego samego”. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z fizycznym szukaniem odpowiedniego partnera życiowego. Bóg tworzy wybrańców z „niego samego”, czyli ze swojego Ducha, podobnie jak niewybrańcy są trwałą częścią ducha Szatana. Słowo „adam”, czyli „ludzkość”, wywodzi się ze słowa „dam”, czyli „krew”, która symbolizuje ducha. W połączeniu z „ziemią” („adama”), człowiek reprezentuje „ducha ziemskiego”, czyli Szatana. Chrystus przelał swoją „Krew”, czyli swojego Ducha, na Bożych wybrańców. Na tym właśnie polega „relacja Bożej miłości”, a nie na dobieraniu się w fizyczne pary. Miłość człowieka do człowieka nie ma nic wspólnego z miłością Bożą – z miłością Boga do swego wybrańca. My szukamy pomocnika w drugim człowieku, a Biblia podkreśla, że „Pomocnikiem” jest Bóg, będąc zarazem Sprawcą, Alfą i Omegą, który sam się objawia swoim wybrańcom. I tylko takiego pomocnika potrzebujemy do zbawienia. Dlatego czytamy, że „źle jest, żeby człowiek był sam”, bo bez Boga i Jego Ducha jesteśmy skazani na potępienie. I ponownie nie chodzi o to, że biologicznie rzecz biorąc Bóg stworzył ludzi odmiennej płci po to, by łączyli się w pary. Oczywiście z fizycznego punktu widzenia prokreacja jest niezbędna dla istnienia świata, a najczęściej odbywa się podczas zbliżenia kobiety i mężczyzny, choć nie wiemy co pokaże przyszłość – już dziś zajście w ciążę jest możliwe bez współżycia seksualnego.
Każdy człowiek potrzebuje Boga jako Partnera i Pomocnika, bo tylko taka, duchowa, „relacja” się liczy. Jednak w tej relacji wybierającym jest sam Bóg a nie człowiek. My natomiast idziemy w interpretację fizyczną, traktując ziemską samotność człowieka jako „zło”, jednocześnie zaprzeczając sobie stwierdzeniem, że „poświęcenie się” człowieka dla Boga w postaci jarzma celibatu jest chwalebne. Żaden człowiek nie może „przypodobać się Bogu” ani „sprowadzić na siebie gniewu Bożego” poprzez swoją fizyczność czy cechy charakteru. Gniew Boży ciąży na nas ze względu na naszą naturalną wrogość duchową, wrogość wynikają z odmienności duchowej, z faktu, że zamieszkuje w nas duch Szatana, a nie ze względu na nieodpowiedni wygląd, aspołeczność czy nieprzyjemny charakter. Dobieranie się w pary, czy to różnopłciowe, czy jednopłciowe, czy też życie w samotności to decyzje, które nie niosą z sobą żadnej duchowej wartości i które dla Boga nie mają żadnego znaczenia. W tych sprawach człowiek powinien mieć całkowicie wolną rękę, czego niestety członkowie wszelakich wspólnot i instytucji religijnych w ogóle nie rozumieją i co doprowadza do społecznego wykluczenia, stygmatyzacji i dyskryminacji osób, które tę wolność rozumieją prawidłowo. Stają się one „solą w oku” osób religijnych i ich przywódców, pokazując, że życie niezgodnie ze zmyślonymi kościelnymi zasadami może być piękne i nieskrępowane. Być może z zazdrości, być może z chęci uchodzenia za „dobrego i pobożnego człowieka”, a być może z chęci dominacji i kontroli, która daje poczucie władzy, osoby uchodzące za „religijne” piętnują i prześladują osoby wyłamujące się z kościelnych stereotypów. A najgorsze, że prześladowania te są kompletnie bezpodstawne.
Samo „stworzenie Ewy” jest symboliką, która kontynuuje przekaz o tym, że człowiek nie ma żadnego wpływu na stworzenie własne ani innego człowieka. Nie jest nawet świadkiem tego stworzenia. Równocześnie nie ma wpływu na własną duszę. Motyw „uśpienia Adama” i „stworzenia Ewy z jego boku” określa się w kościele jako „wielką tajemnicę”, w której Adam nie uczestniczył. Chodzi w nim jednak o to, że sfera duchowa człowieka jest nierozpoznawalna, stając się rozpoznawalną dopiero po „narodzinach na nowo”. To jest właśnie owa „tajemnica narodzin na nowo”, czyli „tajemnica zbawienia Bożego”. Dopiero zbawiony wybraniec staje się „świadkiem dzieła Bożego” – świadkiem wybranym przez Boga. W rzeczywistości fizycznej zbawienie Boże pozostaje tajemnicą na zawsze, gdyż większość świata stanowią niezbawieni, którzy nie potrafią odróżnić „pszenicy” od „chwastu”. Przypadki biblijnych wybrańców, jakimi byli apostołowie, za wyjątkiem Judasza, pokazują, że nawet zbawionym towarzyszyło wiele niepewności i wątpliwości. Ich wiedza duchowa nie była kompletna, często sami popadali w różne sprzeczności, o czym świadczy konflikt Pawła z Piotrem (Ga 2:11-14). Słowo Boże naprowadza wybrańców na właściwą drogę poprzez Ducha, „krok po kroku, słowo po słowie”.
W przypadku symbolu „narodzin na nowo”, czyli z Ducha Bożego, który określany jest także innymi symbolami, jak choćby „woda”, „ogień” czy „wiatr”, sens jest taki, że to Bóg jest dawcą zbawienia. A my, zamiast myśleć o tym, w swojej fizyczności wywołujemy spory o to, czy „kobieta”, która jest „kością z kości i ciałem z ciała Adama” jest osobą społecznie podrzędną, czy równorzędną, i czy jako żona ma być uległą służką, czy równorzędną partnerką życiową mężczyzny. Gubimy w ten sposób całe sedno duchowego przekazu Bożego. Tworzymy całą gamę zmyślonych konstruktów społecznych, jak choćby to, że łączymy „stworzenie kobiety z boku mężczyzny” z rolą kobiety jako pomocnicy „u boku mężczyzny”, albo twierdzimy, że serce kobiety może odnaleźć swoje wypełnienie jedynie poprzez „bliskość z sercem mężczyzny”. Doszukujemy się w opisach biblijnych, których natura jest duchowa, fizycznych zależności między ludźmi – „naturalności” związków heteroseksualnych, zależności rodzinnych, hierarchii pokrewieństwa, „naturalnych” więzów krwi itp., twierdząc, że to „nakazy” Boże, a ich nieprzestrzeganie grozi wiecznym potępieniem. Ten tryb rozumowania prowadzi z kolei do tworzenia całej masy kontrowersyjnych doktryn, jak na przykład nakazu monogamii, zakazu związków kazirodczych czy zakazu związków jednopłciowych. To wszystko doktryny wyssane z palca. Nawet słowo „bok”, użyte w biblijnym opisie stworzenia, nabiera różnych znaczeń, z których najbardziej popularnym jest „żebro”. Jest tak dlatego, że trudno teologom znaleźć logiczne wytłumaczenie użycia tu słowa, którego Biblia używa także do określenia „boku ołtarza”. To z kolei jest skutkiem tego, że nie szukamy w Biblii znaczenia duchowego, które by nam uświadomiło, że słowo „ołtarz” reprezentuje jedność duchową. Zwykle „ołtarz” symbolizuje Jezusa Chrystusa, ale mamy także w Biblii wiele obrazów „budowania ołtarzy dla innych bogów”. Musimy w końcu zrozumieć, że fizyczne obrazy i opisy biblijne stanowią jedynie odbicie duchowej natury człowieka i nie mają nic wspólnego z naszym życiem rodzinnym, społecznym czy seksualnym.
Wyrażenie „stworzenie człowieka na obraz Boga” nie ma nic wspólnego ze stworzeniem człowieka, który miałby Ducha Bożego. Jest tak dlatego, że Ducha Bożego nie można utracić. Zatem człowiek posiadający Ducha nigdy nie uległby duchowi Szatana. Wyrażenie „Duch Boży” jest symbolem życia wiecznego, a przede wszystkim Duch Boży jest zwycięzcą nad duchem Szatana. Gdyby „Pierwszy Człowiek” otrzymał Ducha Bożego, cały program zbawienia byłby zbędny, gdyż zbawionego nie można już bardziej zbawić. Problem polega na tym, że doktryny kościelne głoszą pogląd, że Ducha Bożego można utracić w chwili popełnienia grzechu, po czym można Go ponownie „odzyskać”, na przykład poprzez wypełnienie rytuału w postaci sakramentu spowiedzi i komunii. Jest to poniżanie Boga, którego sprowadza się do jakiegoś dowolnie nabywanego i traconego „towaru”, i stawianie Szatana ponad darem Bożym. W takiej sytuacji „zbawienie” staje się bezwartościowe, a ofiara Chrystusa bezsensowna, gdyż Szatan może w każdej chwili wyrzucić Ducha Bożego z naszej duszy i sam zająć miejsce Boga. Tymczasem Biblia naucza, że dary Boże są nieodwołalne, a unia Boga z wybrańcem jest nierozerwalna. Dlatego doktryny kościelne głoszą tezy przeciwstawne tezom biblijnym.
„Stworzenie człowieka na podobieństwo Boga” polega na tym, że człowiek jest także istotą duchową na wzór Pełni Boga, którą stanowią „Ciało, Dusza i Duch”. Bóg przedstawiany jest w Biblii „trójosobowo”, ale znowu nie ma to nic wspólnego z naszą fizyczną rzeczywistością. Każdy człowiek ma „ciało oraz duszę”, co często symbolizuje jedność Ojca i Syna, a także „ducha”, który symbolicznie przedstawiany jest jako „sprawca działania”. „Pełnię Boga” stanowi obraz Ojca, Syna i Ducha. Dusza, owszem, jest darem Boga i komponentem człowieka pochodzącym spoza tego świata, czyli „cząstką”, która stanowi o nieśmiertelności człowieka. Nieśmiertelność człowieka, a raczej nieśmiertelność ludzkiej duszy, wskazuje tylko, że stworzenie świata i wymiaru skończoności ograniczonego czasem ma charakter przejściowy – dla jednych (niewybrańców) będzie to przejście do nieskończoności w sensie wiecznego potępienia (śmierci wiecznej), dla innych (wybrańców) będzie to przejście do nieskończoności w sensie wiecznego błogosławieństwa (życia wiecznego). Z fizycznego punktu widzenia obecny świat istnieje w jednym wymiarze, natomiast przyszły świat (wieczność) ma mieć w założeniu dwa wymiary duchowe, przy czym nie będzie już żadnej możliwości przejścia z jednego wymiaru do drugiego. Wymiary te symbolicznie nazywane są w Biblii „piekłem” i „niebem”.
Wyrażenie „stworzenie człowieka na podobieństwo Boga” ma także na celu podkreślenie metody działania Szatana, który próbuje się „wcielić w Boga”, to znaczy, stworzyć pozór podobieństwa własnego obrazu do obrazu Boga. Sęk w tym, że Szatan „wciela się” w „fizyczny obraz Boga”, dlatego dla człowieka, który jest stworzeniem fizycznym (pozbawionym Ducha), Szatan staje się „Bogiem”. Nasze wyobrażenie jest takie, że skoro Bóg stworzył człowieka, to człowiek musi, lub przynajmniej kiedyś musiał być „doskonały”. Jednak Słowo Boże już od samego początku pokazuje, że zarówno człowiek jak i świat zostali stworzeni na zniszczenie. W przeciwnym razie nie byłoby obietnicy przyjścia Chrystusa i daru życia wiecznego.
Doktryna o przeznaczeniu z góry wskazuje, że plan Boży został ustalony jeszcze przed Stworzeniem. Człowiek został stworzony bez daru życia wiecznego, o czym świadczy obraz, jakim jest śmierć fizyczna. Poza tym „Pierwszy Adam” nie otrzymał życia wiecznego, gdyż, jak sobie przypomnimy, „Drzewo Życia Wiecznego” znajdowało się w ogrodzie Eden, a człowiek definitywnie nie zerwał z niego owocu (Rdz 3:22). „Dusza człowieka” jest swego rodzaju „pułapką” przeznaczoną dla ducha Szatana, a zarazem jego „domem”. Idea „połączenia mężczyzny z żoną w jedno ciało” odzwierciedla unię Pierwszego Człowieka z Szatanem. Dlatego każdy człowiek, a dokładniej każdy wybraniec Boży, musi się „narodzić na nowo”, czyli otrzymać Ducha Bożego. Związek Boga ze zbawionym wybrańcem, podobnie jak związek Szatana z niewybrańcem, jest „nierozerwalną unią”, bo ani niewybraniec nie może stać się wybrańcem, ani wybraniec niewybrańcem. Należy jednak dodać, że każdy wybraniec przechodzi „transformację duchową” z „Pierwszego Adama” do „Ostatniego Adama”. Transformacja ta polega na tym, że Bóg wyrzuca ducha Szatana z duszy wybrańca, wkładając w nią cząstkę Swego Ducha i tym samym potwierdzając przeznaczenie wybrańca. My jako ludzie nie mamy na to żadnego wpływu. Innymi słowy, duchowo rzecz biorąc, nie ma żadnej różnicy pomiędzy niewybrańcem a niezbawionym wybrańcem, czyli wybrańcem przed zbawieniem. Jest jednak kolosalna różnica pomiędzy „duszą żyjącą”, którą otrzymał „Pierwszy Adam”, a „Duchem Ożywiającym”, którym jest „Ostatni Adam”, przy czym „Duch Ożywiający” jest rzeczywistym darem Bożym i sprawcą życia wiecznego.
Doktryny kościelne nie uznają tego podziału i wprowadzają swój własny – „dusza”, jako dar odzwierciedlający podobieństwo Boże, oraz „ciało” odzwierciedlające podobieństwo do zwierząt i do tego świata, czyli inaczej „dusza Boża” i „ciało ziemskie”. Ów propagowany przez kościół podział z jednej strony zakłada, że człowiek jest „stworzeniem doskonałym”, a drugiej wskazuje na „słabość ciała ludzkiego” wystawionego na przeróżne (fizyczne) „pokusy”. Ponadto dla kościoła ogromne znaczenie ma (biologiczny) podział płciowy człowieka oraz wyznaczona przez kościelnych myślicieli rola społeczna mężczyzn i kobiet, która ma być rolą jednoczącą, odzwierciedlającą „obraz Boży”, odpowiedzialną za fizyczną kontynuację stworzenia.
Tymczasem Bóg jest Duchem, a nie osobą płci męskiej. Obraz Chrystusa jako Syna Bożego to tylko symbolika. Co prawda w Biblii Duch Chrystusa najczęściej obrazowany jest przez proroków płci męskiej, ale pojawia się także kilka prorokiń. Podobnie Prawo Boże symbolizowane jest za pomocą obrazów „Ojca” i „Matki”. Jednakże w wieczności wszyscy wybrańcy będą „aniołami”, a więc cząstkami Ducha Bożego. Przypisywanie Bogu „płciowości” to sprowadzanie Boga do statusu człowieka, czyli do fizyczności, choć Biblia ciągle podkreśla, że Bóg to „Człowiek Niebieski”, czyli inaczej Duch Boży.
Głoszącym w kościołach, że ludzkość jest „obrazem doskonałego Boga” a małżeństwo kościelne to obraz małżeństwa doskonałego, trzeba by zadać pytanie: „jakiego boga” i „jakiego małżeństwa”? Biblia naucza bowiem, że „nie ma człowieka dobrego ani sprawiedliwego”, że „wszyscy jesteśmy kłamcami i grzesznikami”, co oznacza, że pokazuje nas jako przeciwieństwo „obrazu Boga”, który jest „Dobry i Sprawiedliwy”, oraz przeciwieństwo obrazu „doskonałego małżeństwa”, czyli „świętej unii Chrystusa ze zbawionym wybrańcem”. „Świętość”, czyli „czystość duchowa” wybrańca wynika z obecności w nim Ducha Świętego, a nie z jego miłego charakteru czy społecznej uczynności. W symbolice i wymiarze duchowym z natury wszyscy jesteśmy „dziećmi Szatana” albo „żonami Szatana”, a jedyny ratunek to „dar Boży”, „dar zbawienia”, przeznaczony wyłącznie dla wybrańców z woli Boga.