1. Poczęcie w grzechu; grzech ludzkości
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
Analizując podejście do pojęcia „grzechu”, jego definicje i podziały według wyobrażeń człowieka, widzimy jak jeden błąd prowadzi do kolejnego. Jeśli Biblia mówi o „poczęciu w grzechu” (Ps 51:7), o tym, że „wszyscy zgrzeszyli”, że „nie ma ani jednego, kto by czynił dobro” (Ps 53:4), że „myśli (wyobraźnia) człowieka są złe od młodości” (Rdz 8: 21), to nawet opierając się na interpretacji fizycznej, należałoby sprawdzić, jak znaleźć wspólny mianownik dla tych wersetów, aby nie wykluczały się one wzajemnie. Sęk w tym, że jeśli podchodzimy do Biblii dosłownie, fizycznie, takiego wspólnego mianownika nie znajdziemy, w związku z czym zawsze jesteśmy skazani na błąd.
„Poczęcie w grzechu przez matkę”, nie oznacza fizycznego poczęcia w grzechu (za sprawą moralnie złego czynu) lecz poczęcie przez „matkę duchową”, którą w tym przypadku jest Szatan, przy czym Szatan jest zarazem „ojcem”, jak i „matką” każdego człowieka, który z natury nie posiada Ducha Bożego. Każdy niezbawiony podlega autorytetowi Szatana i jego prawa („matki”), każdy bowiem człowiek znajduje się pod „prawem grzechu i śmierci”, czyli w stanie nieczystości duchowej, albo inaczej, w „grzechu”. Podleganie autorytetowi „prawa grzechu i śmierci” (Szatana) oznacza obecność w człowieku „grzechu” (ducha nieczystego) oraz skazanie człowieka na śmierć.
Stwierdzenie, że człowiek dopiero po przekroczeniu pewnego wieku może popełniać „grzechy”, które powodują skażenie jego „duszy i ducha”, czyli takie, które prowadzą do „śmierci duchowej”, jest czystą fikcją, zrodzoną w ludzkiej wyobraźni. Nie potrafimy nawet określić, do jakiego wieku jest się dzieckiem, a w dodatku każdy człowiek dojrzewa indywidualnie. Wychowywanie kogoś „w duchu chrześcijaństwa”, „w wierze” i „w posłuszeństwie przykazaniom” jest ludzką pracą, która jest pracą bezowocną, bo w najmniejszym nawet stopniu nie przybliża nas to do Boga. Wręcz przeciwnie – dowodzi ona tylko, jak bardzo Bóg jest nam obcy. Wydaje nam się, że odpowiednio dziecko edukując, wpłyniemy na jego decyzje w kwestii „wyboru Boga” i uchronimy je od wiecznego potępienia. Jesteśmy też przeświadczeni, że chrzcząc nasze dzieci i przyprowadzając je do kościoła, zapewniamy im „ochronę przed Szatanem”, i to nie tylko doczesną. Śmierć „zabezpieczonego” w ten sposób dziecka, bez względu na jej okoliczności, choć jest ogromną tragedią rodzinną i emocjonalną, daje jego rodzicom przekonanie, że dziecko przynajmniej trafi do Nieba, do Boga. Zawsze to jakieś pocieszenie. W takiej sytuacji z pomocą przychodzi doktryna o „śmierci ciała” i „życiu duszy i ducha”. Innymi słowy, dziecko, czy dorosły, które żyło „pobożnie”, po śmierci ciała nadal żyje, ale w innym, lepszym świecie, u boku Boga. Mówi się też o „raju”, który przedstawiany jest jako pełnia szczęścia. Natomiast „piekło” przeznaczone jest dla tych, którzy nie wierzą w Chrystusa i którzy „grzeszą świadomie”. Tego typu rozumowanie jest w kościołach powszechne.
Tymczasem duchowo rzecz biorąc, wszyscy „grzeszymy”, bo wszyscy już od poczęcia mamy w sobie ducha nieczystego. Ponieważ każdy w jakimś momencie jest świadkiem czyjejś śmierci fizycznej, teoria o „skażonym ciele” świetnie się w to rozumowanie wkomponowuje. Śmierć dzieci, czy to w naszym otoczeniu, czy ukazana w Biblii, która czasem miała miejsce na polecenie Boga, usprawiedliwiana jest tym, że Bóg robi to dla „dobra tych dzieci”. Lepiej bowiem, jak się wnioskuje, aby takie dzieci nie zaznały w świecie „zła” albo „nie zeszły na złą drogę”. Zatem przedwczesną śmierć tłumaczy się „Łaską Bożą”. Rozumując w ten sposób, można by stwierdzić, że śmierć fizyczna jest ratunkiem przed śmiercią duchową, czyli śmiercią wieczną. Absurdem są twierdzenia niektórych teologów, że odwołując małe dzieci, lub kogokolwiek innego, z tego świata przedwcześnie, Bóg znalazł w tej osobie upodobanie i uchronił ją przed ewentualnym „skażeniem grzechem”. Oczywiście, jak się zakłada, upodobanie Boga w tym człowieku jest wynikiem albo pracy jego rodziców, albo pracy tego człowieka, a także jego statusu chrześcijanina. Jakaż próżność.
Jezus mówi o „zatraceniu duszy i ciała w piekle” (Mt 10: 28). Teologowie koncentrują się tu znowu na „grzechu ludzkości”, czyli „grzechu pierworodnym”. Według tej teorii, człowiek umiera nie tylko fizycznie, ale także duchowo. Tymczasem „grzech” oznacza wyłącznie śmierć duchową. Jednak w naukach kościelnych fizyczność mieszana jest z duchowością, podobnie jak praca człowieka mieszana jest z Łaską Bożą. To prawda, że poprzez grzech (ducha Szatana) ludzkość skazana jest na śmierć, ale nie oznacza to, że wcześniej ludzkość obdarowana była życiem wiecznym. Nie można więc powiedzieć, że ofiara Jezusa jest „ponownym darem” albo „odzyskaniem dawnego daru życia wiecznego”, bo to oznaczałoby, że „dar Boży” jest niestały. I właśnie tak „dar Boży” rozumie się w kościołach – jako dar bezużyteczny albo tymczasowy, który w zależności od własnych wysiłków człowieka zyskuje się lub traci. Służy temu wiele obrzędów, między innymi własny dar „oczyszczenia z grzechów”, czyli tak zwany sakrament „spowiedzi”. Tymczasem w ujęciu duchowym wyrażenie „zatracenie duszy i ciała w piekle” symbolizuje wieczne potępienie duszy niewybrańca i ducha Szatana. W tym kontekście „dusza i ciało” to słowa będące symbolami kompletności niewybrańców i wskazujące na sąd Boży nad wszystkimi niewybrańcami.
„Grzech ludzkości” nie jest więc wynikiem złych uczynków Adama, a wyrazem naszej, czyli każdego człowieka bez wyjątku, naturalnej inklinacji do zła duchowego z powodu tego, że każdy człowiek zostaje poczęty z duchem Szatana. Owa „inklinacja do zła” jest wynikiem braku Ducha Bożego, co automatycznie powoduje, że podlegamy duchowi Szatana oraz „prawu grzechu i śmierci”. Oznacza to symboliczne „poczęcie w grzechu”, czyli „poczęcie w duchu Szatana”. Dlatego droga do zbawienia, która według słów Jezusa jest „wąska”, bo przeznaczona wyłącznie dla wybrańców, prowadzi poprzez Łaskę Bożą, czyli dar Boży. Każdy wybraniec otrzymuje go z wyboru i woli Boga, bez najmniejszego udziału własnego ani żadnego innego człowieka.
„Poczęcie w grzechu przez matkę”, nie oznacza fizycznego poczęcia w grzechu (za sprawą moralnie złego czynu) lecz poczęcie przez „matkę duchową”, którą w tym przypadku jest Szatan, przy czym Szatan jest zarazem „ojcem”, jak i „matką” każdego człowieka, który z natury nie posiada Ducha Bożego. Każdy niezbawiony podlega autorytetowi Szatana i jego prawa („matki”), każdy bowiem człowiek znajduje się pod „prawem grzechu i śmierci”, czyli w stanie nieczystości duchowej, albo inaczej, w „grzechu”. Podleganie autorytetowi „prawa grzechu i śmierci” (Szatana) oznacza obecność w człowieku „grzechu” (ducha nieczystego) oraz skazanie człowieka na śmierć.
Stwierdzenie, że człowiek dopiero po przekroczeniu pewnego wieku może popełniać „grzechy”, które powodują skażenie jego „duszy i ducha”, czyli takie, które prowadzą do „śmierci duchowej”, jest czystą fikcją, zrodzoną w ludzkiej wyobraźni. Nie potrafimy nawet określić, do jakiego wieku jest się dzieckiem, a w dodatku każdy człowiek dojrzewa indywidualnie. Wychowywanie kogoś „w duchu chrześcijaństwa”, „w wierze” i „w posłuszeństwie przykazaniom” jest ludzką pracą, która jest pracą bezowocną, bo w najmniejszym nawet stopniu nie przybliża nas to do Boga. Wręcz przeciwnie – dowodzi ona tylko, jak bardzo Bóg jest nam obcy. Wydaje nam się, że odpowiednio dziecko edukując, wpłyniemy na jego decyzje w kwestii „wyboru Boga” i uchronimy je od wiecznego potępienia. Jesteśmy też przeświadczeni, że chrzcząc nasze dzieci i przyprowadzając je do kościoła, zapewniamy im „ochronę przed Szatanem”, i to nie tylko doczesną. Śmierć „zabezpieczonego” w ten sposób dziecka, bez względu na jej okoliczności, choć jest ogromną tragedią rodzinną i emocjonalną, daje jego rodzicom przekonanie, że dziecko przynajmniej trafi do Nieba, do Boga. Zawsze to jakieś pocieszenie. W takiej sytuacji z pomocą przychodzi doktryna o „śmierci ciała” i „życiu duszy i ducha”. Innymi słowy, dziecko, czy dorosły, które żyło „pobożnie”, po śmierci ciała nadal żyje, ale w innym, lepszym świecie, u boku Boga. Mówi się też o „raju”, który przedstawiany jest jako pełnia szczęścia. Natomiast „piekło” przeznaczone jest dla tych, którzy nie wierzą w Chrystusa i którzy „grzeszą świadomie”. Tego typu rozumowanie jest w kościołach powszechne.
Tymczasem duchowo rzecz biorąc, wszyscy „grzeszymy”, bo wszyscy już od poczęcia mamy w sobie ducha nieczystego. Ponieważ każdy w jakimś momencie jest świadkiem czyjejś śmierci fizycznej, teoria o „skażonym ciele” świetnie się w to rozumowanie wkomponowuje. Śmierć dzieci, czy to w naszym otoczeniu, czy ukazana w Biblii, która czasem miała miejsce na polecenie Boga, usprawiedliwiana jest tym, że Bóg robi to dla „dobra tych dzieci”. Lepiej bowiem, jak się wnioskuje, aby takie dzieci nie zaznały w świecie „zła” albo „nie zeszły na złą drogę”. Zatem przedwczesną śmierć tłumaczy się „Łaską Bożą”. Rozumując w ten sposób, można by stwierdzić, że śmierć fizyczna jest ratunkiem przed śmiercią duchową, czyli śmiercią wieczną. Absurdem są twierdzenia niektórych teologów, że odwołując małe dzieci, lub kogokolwiek innego, z tego świata przedwcześnie, Bóg znalazł w tej osobie upodobanie i uchronił ją przed ewentualnym „skażeniem grzechem”. Oczywiście, jak się zakłada, upodobanie Boga w tym człowieku jest wynikiem albo pracy jego rodziców, albo pracy tego człowieka, a także jego statusu chrześcijanina. Jakaż próżność.
Jezus mówi o „zatraceniu duszy i ciała w piekle” (Mt 10: 28). Teologowie koncentrują się tu znowu na „grzechu ludzkości”, czyli „grzechu pierworodnym”. Według tej teorii, człowiek umiera nie tylko fizycznie, ale także duchowo. Tymczasem „grzech” oznacza wyłącznie śmierć duchową. Jednak w naukach kościelnych fizyczność mieszana jest z duchowością, podobnie jak praca człowieka mieszana jest z Łaską Bożą. To prawda, że poprzez grzech (ducha Szatana) ludzkość skazana jest na śmierć, ale nie oznacza to, że wcześniej ludzkość obdarowana była życiem wiecznym. Nie można więc powiedzieć, że ofiara Jezusa jest „ponownym darem” albo „odzyskaniem dawnego daru życia wiecznego”, bo to oznaczałoby, że „dar Boży” jest niestały. I właśnie tak „dar Boży” rozumie się w kościołach – jako dar bezużyteczny albo tymczasowy, który w zależności od własnych wysiłków człowieka zyskuje się lub traci. Służy temu wiele obrzędów, między innymi własny dar „oczyszczenia z grzechów”, czyli tak zwany sakrament „spowiedzi”. Tymczasem w ujęciu duchowym wyrażenie „zatracenie duszy i ciała w piekle” symbolizuje wieczne potępienie duszy niewybrańca i ducha Szatana. W tym kontekście „dusza i ciało” to słowa będące symbolami kompletności niewybrańców i wskazujące na sąd Boży nad wszystkimi niewybrańcami.
„Grzech ludzkości” nie jest więc wynikiem złych uczynków Adama, a wyrazem naszej, czyli każdego człowieka bez wyjątku, naturalnej inklinacji do zła duchowego z powodu tego, że każdy człowiek zostaje poczęty z duchem Szatana. Owa „inklinacja do zła” jest wynikiem braku Ducha Bożego, co automatycznie powoduje, że podlegamy duchowi Szatana oraz „prawu grzechu i śmierci”. Oznacza to symboliczne „poczęcie w grzechu”, czyli „poczęcie w duchu Szatana”. Dlatego droga do zbawienia, która według słów Jezusa jest „wąska”, bo przeznaczona wyłącznie dla wybrańców, prowadzi poprzez Łaskę Bożą, czyli dar Boży. Każdy wybraniec otrzymuje go z wyboru i woli Boga, bez najmniejszego udziału własnego ani żadnego innego człowieka.