1. Nieczystość duchowa
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
W potocznym znaczeniu „popełnić grzech” oznacza „popełnić zły uczynek”, przy czym „zło” jest w tym przypadku definiowane jako wyrządzona komuś moralna krzywda, w sensie społecznym, osobistym, a nawet politycznym, lub przekroczenie jakiegoś, dosłownie rozumianego, przykazania zapisanego w Biblii albo przykazania kościelnego (np. niepójście do kościoła). Taka jest ludzka definicja grzechu. Tymczasem grzech nie ma z nią nic wspólnego. Według duchowego przekazu Biblii „grzechem” jest bowiem obecność ducha nieczystego (Szatana) w duszy człowieka, a nie jakiś konkretny, fizyczny czyn czy myśl. Biblijna definicja grzechu jest o tyle złowieszcza, że żaden człowiek nie ma mocy nad duchem Szatana, żeby móc mu „zakazać” wejścia do własnej duszy. Co gorsza, nie mamy nawet świadomości, że w ogóle przebywa w nas duch Szatana, ani nie potrafimy odróżnić duchowego dobra od duchowego zła. W sensie duchowym odróżnienie dobra od zła oznacza odróżnienie Ducha Bożego od ducha Szatana. Człowiek kierowany przez Szatana, a konkretnie przez jego ducha, stoi z nim na jednej płaszczyźnie duchowej, przy czym Szatan próbuje wywyższyć się do roli Boga a jednocześnie zredukować Boga do roli Złego ducha. Na co dzień bez końca powtarzamy, że Bóg jest „dobry”, a Szatan „zły”, ale czy naprawdę wiemy, co mówimy? „Grzechem” nazywamy „działanie sprzeczne z wolą Boga”, ale czy wiemy, jaka jest wola Boga? Mimo że w Biblii czytamy, że „tylko Bóg przebacza grzechy” (wyrzuca z człowieka „złe duchy”), to i tak wybieramy z niej te wersety, które Bóg w niej umieścił, zastawiając pułapkę na tych, którzy „chcą podążać własną drogą” albo „chcą szukać Boga na własny sposób”. Stąd zamiast z Łaską Bożą, łatwiej nam utożsamić się z „własnymi uczynkami” i gromadzić „własne zasługi”, prowadząc rzekomą „walkę z grzechem” (Szatanem). Tymczasem człowiek nie może walczyć z grzechem, bo nie może walczyć sam z sobą (postępować wbrew sobie), bo nie może wyprzeć się samego siebie, bo nie może sam stać się „ofiarą przebłagalną” za grzech. Nie ma możliwości, aby człowiek sam „wykupił się” z „grzechu”; w rzeczywistości fizycznej nie ma takich pieniędzy, metody ani sposobu, żeby móc sobie zbawienie kupić czy zapewnić. To wyłącznie „praca Boga”, co podkreśla rolę Jezusa Chrystusa jako jedynego dostępnego w tym świecie Zbawcy (Dz 4: 12).
Nie istnieje coś takiego jak „świadoma alienacja od Boga” albo „świadomy powrót do Boga”, bo każdy człowiek z definicji jest „wrogiem Boga”, ze względu na swoją duchową naturę. Dlatego „wrogość” czy „pojednanie z Bogiem” nie są wynikiem starań człowieka, lecz zależą od tego, czy dla danej osoby został przewidziany „dar Boży”, czy nie. Nie jest to kwestia własnego, cudownego „nawrócenia”, bo człowiek „nie wie jak i kiedy przychodzi zbawienie” (J 3:8). Szukając fizycznych dowodów na czyjeś zbawienie, takich jak cudowne uleczenie, cudowna zmiana postawy czy charakteru itp., wpadamy w sidła ducha Szatana, który używa wszelkich podstępów, by nas przekonać, że po zbawienie możemy sięgnąć sami, i to w dowolnym, wybranym przez nas momencie. Problem polega na tym, że zbawienie, czyli Królestwo Boże, nie przychodzi w sposób zauważalny fizycznie (Łk 17:20), podobnie jak niezauważalnym fizycznie jest Bóg. Czytamy, że „Królestwo Boże nie jest z tego świata” (J 18:36), to znaczy, z obecnego, fizycznego wymiaru, i nie rządzi się logiką naszego myślenia.
Usiłując złagodzić własne poczucie winy, człowiek wymyślił różne „klasyfikacje grzechu” takie jak „lekki”, „średni”, „ciężki” czy „śmiertelny”. Po co? Celem jest „identyfikacja” wroga jako konkretny „grzech”, namacalny czyn, której to identyfikacji człowiek dokonuje na podstawie „Prawa grzechu i śmierci”, a następnie zamiar „pokonania wroga” (pokonania grzechu) za pomocą własnych wysiłków, „pracy nad sobą”, zmierzającej na przykład do pozbycia się jakiegoś nałogu albo traktowania innych w sposób bardziej przyjazny – innymi słowy, stania się „lepszym człowiekiem”. I właśnie ta namacalna przemiana przekonuje ludzi, że „doznali nawrócenia”, zyskali „zbawienie” i stali się „dziećmi Bożymi”. Tymczasem Biblia naucza, że złamanie prawa choćby w jednym punkcie jest złamaniem całego prawa (Jkb 2: 10). Samo to powinno nam uświadomić, że w kwestii „identyfikacji grzechu” jesteśmy w błędzie, że nie wiemy, co to grzech i że wpadamy w pułapkę prawa.
Owszem, Biblia sugeruje „hierarchię” dotyczącą wyboru, którego dokonuje Bóg. Czytamy, że Bóg jednych wykorzystuje w stopniu większym niż innych (jednym daje więcej „talentów” niż innym), przy czym i Szatanowi Bóg pozwala wykorzystywać ludzi w sposób zróżnicowany, jednak sam człowiek nie ma na to wpływu. Nie powinniśmy się troszczyć o to, by Bóg nas bardziej nagrodził, ani wyrokować, że jedni zasługują na większą karę niż inni, bo przecież nie rozumiemy systemu, na jakim oparte jest Prawo Ducha. Biblia nie notuje żadnych sytuacji, w których Jezus by potępiał pospolitych przestępców czy ludzi z marginesu społecznego, natomiast zawiera szereg przykładów, które pokazują, że największymi wrogami Boga są instytucjonalni kapłani i w ogóle ludzie powołujący się na przeróżne religie. Pozory mylą, a w tym przypadku ma to szczególne znaczenie. Tymczasem przywódcy religijni, którzy stworzyli własny obraz prawa Bożego, często uzurpują sobie prawo do decydowania, kto jest „grzesznikiem”, a kto „dzieckiem Bożym” w oparciu o własny, fałszywy system. Stawiają się w roli Boga, twierdząc, że mają „moc rozgrzeszenia na ziemi”, a w niektórych odłamach także „moc rozgrzeszenia po śmierci”, jak choćby moc wyzwolenia z urojonego „czyśćca”. Pojęcie „czyśćca” zostało stworzone na potrzeby kościoła katolickiego, aby nie odbierać nadziei ludziom (a w zasadzie ich rodzinom), którzy się sami nie „nawrócili” lub którzy umarli nie będąc w „stanie łaski uświęcającej”. Jest to jednak nadzieja próżna.
W jednym niektóre ugrupowania religijne mają rację, mianowicie, że grzech oznacza „stan nieczystości” oraz że nieusunięcie grzechu prowadzi do kary wiecznego potępienia – „piekła”. Nie rozumieją jednak, że chodzi nie o nieczystość moralną, tak jak ją definiuje dana społeczność w określonym momencie historii, a o nieczystość duchową, którą człowiek nabywa wraz z poczęciem, czyli przyjściem na ten świat. Każdy z nas zaczyna bowiem jako „człowiek ziemski”. Usunięcie grzechu nie leży jednak w gestii człowieka, z czym nikt nie może się pogodzić. Wielu uważa brak kontroli nad własnym przeznaczeniem za ograniczenie swobody – woli człowieka – przez co nie wyraża zgody na taki stan rzeczy. Porównuje się to do maszyny lub marionetki na sznurkach, które nie mają własnej woli ani kontroli nad sobą. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że wszystkim rządzą dwie duchowe moce i tak jak nie ma czyśćca, tak też nie ma żadnej „siły pośredniej” albo „pozycji duchowo neutralnej”, niezależnej od Boga i Szatana. Nie istnieje coś takiego jak „moc człowieka” czy „królestwo człowieka”. Jest tylko Królestwo Boże albo królestwo Szatana. Człowiek albo przynależy do Szatana, albo do Boga, przy czym o przeznaczeniu człowieka decyduje Bóg. Z punktu widzenia ludzkiej logiki oznacza to, że albo jesteśmy „robotami” i „marionetkami” Szatana, albo Boga. Odcinając się od Boga i głosząc moc sprawczą „własnej woli”, w rzeczywistości utożsamiamy się z Szatanem, który także szuka niezależności od Boga. Ba, to jego główny cel! Ogłaszając się „trzecią duchową siłą”, która ma niezależną moc decydowania o naszym przeznaczeniu, w rzeczywistości stajemy się „siłą Szatana”, czyli „gramy w jego drużynie”. Zarówno w naturze człowieka, jak i w naturze Szatana, leżą starania o to, by „stać się jak Bóg” i „posiadać wiedzę jak Bóg”. Wybory dokonywane przez człowieka to duchowo złe wybory, które identyfikują nas z Szatanem (Złym). Musimy sobie zdać sprawę, że człowiek nigdy nie wybierze Boga, bo nie ma takiej zdolności. Natomiast wybór człowieka przez Boga oznacza duchowe pojednanie Boga z człowiekiem poprzez Ducha Bożego. Nie posiadając Ducha, człowiek będzie jedynie spekulował na temat Boga i widział Boga w Szatanie.
Nasza nieczystość duchowa wynika z tego, że jesteśmy pod panowaniem grzechu, czyli pod panowaniem Szatana, że jesteśmy duchowo zepsuci, niczym „wyschłe kości”, że jesteśmy „duchowo martwi”, posiadając ducha śmierci, a nie Ducha Życia, że jesteśmy winni wobec Boga, że jesteśmy wrogami Boga, w związku z czym Go nie szukamy, a wręcz zwalczamy. Jednym z tego objawów jest masowy charakter różnych instytucji religijnych. Człowiek martwy duchowo wybiera prawo grzechu i śmierci, bo nie jest w stanie wybrać Prawa Łaski, będąc na drodze do potępienia, opracowawszy własny program zbawienia. Nie tylko, że Boga nie szukamy, ale jako „nierozumni”, czyli pozbawieni wiedzy Ducha, stajemy się głosicielami kłamstwa, „jadu żmijowego”, znowu pod płaszczykiem głoszenia „prawdy”. Siejemy więc duchową śmierć wśród niewybrańców, do których sami możemy należeć.
Wyrażenie „nieczystość duchowa” jest obrazem niewybrańców, reprezentowanych przez wszystkie religie instytucjonalne, które Biblia nazywa „duchowym Babilonem” i „siedliskiem duchów nieczystych” (Ap 18:2). Stwarzają one pozory, że czczą Boga i udają, że podążają za Słowem Bożym. Dlatego znajdując „nieczystość” w przywódcach religijnych, Jezus, na podstawie „listu rozwodowego” (prawa), dokonuje symbolicznego „rozwodu” Boga zarówno z judaizmem jak i z chrześcijaństwem, które były obrazowane jako „Panny Młode”. W zasadzie ów „list rozwodowy” (Pwt 24:1) wskazuje na unieważnienie „małżeństwa”, które było tylko pozorne. Prawdziwe małżeństwo to duchowa unia Boga i Jego wybrańców, czyli rzeczywistej „Panny Młodej”, która otrzymała „bisior biały”, czyli „szatę zbawienia”, lub inaczej, „dar usprawiedliwienia”. To właśnie wybrańcy są „błogosławieni” i „wezwani na ucztę Baranka” (Ap 19:7-9).
Nie istnieje coś takiego jak „świadoma alienacja od Boga” albo „świadomy powrót do Boga”, bo każdy człowiek z definicji jest „wrogiem Boga”, ze względu na swoją duchową naturę. Dlatego „wrogość” czy „pojednanie z Bogiem” nie są wynikiem starań człowieka, lecz zależą od tego, czy dla danej osoby został przewidziany „dar Boży”, czy nie. Nie jest to kwestia własnego, cudownego „nawrócenia”, bo człowiek „nie wie jak i kiedy przychodzi zbawienie” (J 3:8). Szukając fizycznych dowodów na czyjeś zbawienie, takich jak cudowne uleczenie, cudowna zmiana postawy czy charakteru itp., wpadamy w sidła ducha Szatana, który używa wszelkich podstępów, by nas przekonać, że po zbawienie możemy sięgnąć sami, i to w dowolnym, wybranym przez nas momencie. Problem polega na tym, że zbawienie, czyli Królestwo Boże, nie przychodzi w sposób zauważalny fizycznie (Łk 17:20), podobnie jak niezauważalnym fizycznie jest Bóg. Czytamy, że „Królestwo Boże nie jest z tego świata” (J 18:36), to znaczy, z obecnego, fizycznego wymiaru, i nie rządzi się logiką naszego myślenia.
Usiłując złagodzić własne poczucie winy, człowiek wymyślił różne „klasyfikacje grzechu” takie jak „lekki”, „średni”, „ciężki” czy „śmiertelny”. Po co? Celem jest „identyfikacja” wroga jako konkretny „grzech”, namacalny czyn, której to identyfikacji człowiek dokonuje na podstawie „Prawa grzechu i śmierci”, a następnie zamiar „pokonania wroga” (pokonania grzechu) za pomocą własnych wysiłków, „pracy nad sobą”, zmierzającej na przykład do pozbycia się jakiegoś nałogu albo traktowania innych w sposób bardziej przyjazny – innymi słowy, stania się „lepszym człowiekiem”. I właśnie ta namacalna przemiana przekonuje ludzi, że „doznali nawrócenia”, zyskali „zbawienie” i stali się „dziećmi Bożymi”. Tymczasem Biblia naucza, że złamanie prawa choćby w jednym punkcie jest złamaniem całego prawa (Jkb 2: 10). Samo to powinno nam uświadomić, że w kwestii „identyfikacji grzechu” jesteśmy w błędzie, że nie wiemy, co to grzech i że wpadamy w pułapkę prawa.
Owszem, Biblia sugeruje „hierarchię” dotyczącą wyboru, którego dokonuje Bóg. Czytamy, że Bóg jednych wykorzystuje w stopniu większym niż innych (jednym daje więcej „talentów” niż innym), przy czym i Szatanowi Bóg pozwala wykorzystywać ludzi w sposób zróżnicowany, jednak sam człowiek nie ma na to wpływu. Nie powinniśmy się troszczyć o to, by Bóg nas bardziej nagrodził, ani wyrokować, że jedni zasługują na większą karę niż inni, bo przecież nie rozumiemy systemu, na jakim oparte jest Prawo Ducha. Biblia nie notuje żadnych sytuacji, w których Jezus by potępiał pospolitych przestępców czy ludzi z marginesu społecznego, natomiast zawiera szereg przykładów, które pokazują, że największymi wrogami Boga są instytucjonalni kapłani i w ogóle ludzie powołujący się na przeróżne religie. Pozory mylą, a w tym przypadku ma to szczególne znaczenie. Tymczasem przywódcy religijni, którzy stworzyli własny obraz prawa Bożego, często uzurpują sobie prawo do decydowania, kto jest „grzesznikiem”, a kto „dzieckiem Bożym” w oparciu o własny, fałszywy system. Stawiają się w roli Boga, twierdząc, że mają „moc rozgrzeszenia na ziemi”, a w niektórych odłamach także „moc rozgrzeszenia po śmierci”, jak choćby moc wyzwolenia z urojonego „czyśćca”. Pojęcie „czyśćca” zostało stworzone na potrzeby kościoła katolickiego, aby nie odbierać nadziei ludziom (a w zasadzie ich rodzinom), którzy się sami nie „nawrócili” lub którzy umarli nie będąc w „stanie łaski uświęcającej”. Jest to jednak nadzieja próżna.
W jednym niektóre ugrupowania religijne mają rację, mianowicie, że grzech oznacza „stan nieczystości” oraz że nieusunięcie grzechu prowadzi do kary wiecznego potępienia – „piekła”. Nie rozumieją jednak, że chodzi nie o nieczystość moralną, tak jak ją definiuje dana społeczność w określonym momencie historii, a o nieczystość duchową, którą człowiek nabywa wraz z poczęciem, czyli przyjściem na ten świat. Każdy z nas zaczyna bowiem jako „człowiek ziemski”. Usunięcie grzechu nie leży jednak w gestii człowieka, z czym nikt nie może się pogodzić. Wielu uważa brak kontroli nad własnym przeznaczeniem za ograniczenie swobody – woli człowieka – przez co nie wyraża zgody na taki stan rzeczy. Porównuje się to do maszyny lub marionetki na sznurkach, które nie mają własnej woli ani kontroli nad sobą. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że wszystkim rządzą dwie duchowe moce i tak jak nie ma czyśćca, tak też nie ma żadnej „siły pośredniej” albo „pozycji duchowo neutralnej”, niezależnej od Boga i Szatana. Nie istnieje coś takiego jak „moc człowieka” czy „królestwo człowieka”. Jest tylko Królestwo Boże albo królestwo Szatana. Człowiek albo przynależy do Szatana, albo do Boga, przy czym o przeznaczeniu człowieka decyduje Bóg. Z punktu widzenia ludzkiej logiki oznacza to, że albo jesteśmy „robotami” i „marionetkami” Szatana, albo Boga. Odcinając się od Boga i głosząc moc sprawczą „własnej woli”, w rzeczywistości utożsamiamy się z Szatanem, który także szuka niezależności od Boga. Ba, to jego główny cel! Ogłaszając się „trzecią duchową siłą”, która ma niezależną moc decydowania o naszym przeznaczeniu, w rzeczywistości stajemy się „siłą Szatana”, czyli „gramy w jego drużynie”. Zarówno w naturze człowieka, jak i w naturze Szatana, leżą starania o to, by „stać się jak Bóg” i „posiadać wiedzę jak Bóg”. Wybory dokonywane przez człowieka to duchowo złe wybory, które identyfikują nas z Szatanem (Złym). Musimy sobie zdać sprawę, że człowiek nigdy nie wybierze Boga, bo nie ma takiej zdolności. Natomiast wybór człowieka przez Boga oznacza duchowe pojednanie Boga z człowiekiem poprzez Ducha Bożego. Nie posiadając Ducha, człowiek będzie jedynie spekulował na temat Boga i widział Boga w Szatanie.
Nasza nieczystość duchowa wynika z tego, że jesteśmy pod panowaniem grzechu, czyli pod panowaniem Szatana, że jesteśmy duchowo zepsuci, niczym „wyschłe kości”, że jesteśmy „duchowo martwi”, posiadając ducha śmierci, a nie Ducha Życia, że jesteśmy winni wobec Boga, że jesteśmy wrogami Boga, w związku z czym Go nie szukamy, a wręcz zwalczamy. Jednym z tego objawów jest masowy charakter różnych instytucji religijnych. Człowiek martwy duchowo wybiera prawo grzechu i śmierci, bo nie jest w stanie wybrać Prawa Łaski, będąc na drodze do potępienia, opracowawszy własny program zbawienia. Nie tylko, że Boga nie szukamy, ale jako „nierozumni”, czyli pozbawieni wiedzy Ducha, stajemy się głosicielami kłamstwa, „jadu żmijowego”, znowu pod płaszczykiem głoszenia „prawdy”. Siejemy więc duchową śmierć wśród niewybrańców, do których sami możemy należeć.
Wyrażenie „nieczystość duchowa” jest obrazem niewybrańców, reprezentowanych przez wszystkie religie instytucjonalne, które Biblia nazywa „duchowym Babilonem” i „siedliskiem duchów nieczystych” (Ap 18:2). Stwarzają one pozory, że czczą Boga i udają, że podążają za Słowem Bożym. Dlatego znajdując „nieczystość” w przywódcach religijnych, Jezus, na podstawie „listu rozwodowego” (prawa), dokonuje symbolicznego „rozwodu” Boga zarówno z judaizmem jak i z chrześcijaństwem, które były obrazowane jako „Panny Młode”. W zasadzie ów „list rozwodowy” (Pwt 24:1) wskazuje na unieważnienie „małżeństwa”, które było tylko pozorne. Prawdziwe małżeństwo to duchowa unia Boga i Jego wybrańców, czyli rzeczywistej „Panny Młodej”, która otrzymała „bisior biały”, czyli „szatę zbawienia”, lub inaczej, „dar usprawiedliwienia”. To właśnie wybrańcy są „błogosławieni” i „wezwani na ucztę Baranka” (Ap 19:7-9).