13. Grzech kazirodztwa
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
W niniejszym rozdziale skoncentrujemy się tylko na wzmiance o „grzechu kazirodztwa” w rozdziale piątym 1 Listu do Koryntian, a w osobnym rozdziale omówimy tę kwestię szerzej.
Brak wiedzy duchowej powoduje, że Szatana stawiamy w roli Boga i vice-versa, a Biblię odczytujemy w wymiarze fizycznym, jak choćby w przypadku „grzechu kazirodztwa”, na przykład czytając, że „mężczyzna współżyje z żoną swojego ojca”, w związku z czym pada zalecenie: „wydajcie takiego Szatanowi na zatracenie ciała, lecz ku ratunkowi jego ducha w dzień Pana” (1Kor 5:5).
Powyższy werset przytacza się jako definicję „grzechu kazirodztwa”. „Grzech” ten uważa się ponadto za „ciężki” i za „obrzydliwy akt rozpusty”, często nawet „gorszy” niż homoseksualizm, który wskutek błędnej interpretacji Biblii także jest niesłusznie piętnowany (polecamy nasze szczegółowe opracowanie na ten temat). Jednocześnie wszyscy pomijają fakt, że jeśli opis stworzenia potraktować dosłownie, to rozwój cywilizacji musiał opierać się na „kazirodztwie” (co ciekawe, czytamy, że Ewa oficjalnie miała tylko synów, co musiałoby oznaczać, że kolejne kobiety musiały być córkami spłodzonymi z nią przez jej synów). Także dzisiaj w niektórych społecznościach „kazirodztwo” jest wciąż dopuszczalne i akceptowane. Podczas gdy dla niektórych argumentem przeciwko relacjom seksualnym w obrębie jednej rodziny są choroby genetyczne, inni twierdzą, że choroby te powstają wskutek mieszania się genów, uważając związki kazirodcze za najczystsze. Zresztą schemat jest tu podobny do starotestamentowego zakazu zawierania „małżeństw mieszanych”. Kiedyś Żydzi nie mogli wchodzić w związki małżeńskie z osobami spoza ich społeczności, później zastąpiono to zakazem zawierania związków pomiędzy osobami wierzącymi i niewierzącymi, co zresztą zaadoptował kościół. W USA do roku 1967 obowiązywał zakaz zawierania małżeństw międzyrasowych, który był bezpośrednio związany z kościelną doktryną o rzekomym nakazie Boga, by utrzymać „czystość ras”! Co ciekawe, z jednej strony Biblia zakazywała zawierania „małżeństw mieszanych”, a z drugiej mamy całą gamę przykładów takich małżeństw. Jest tak dlatego, że symbolika Biblii czasem nawiązuje do tego, że niewybrańcy (pseudo-Żydzi i pseudochrześcijanie) nie mogą być „Panną Młodą” dla Chrystusa, a czasem, że „Wybranką” Chrystusa są wybrańcy wywodzący się z „pogan”.
Chodzi głównie o podkreślenie doktryny o wyborze Bożym oraz doktryny o całkowitym zepsuciu człowieka, czyli o stanie jego duchowej nieczystości. Nieczystość duchowa każdego człowieka (w tym także wybrańca) jest symboliczną „duchową rozpustą”. Wybrańcy Boży zostaną z tej „nieczystości” wybawieni przez Boga, a niewybrańcy zostaną na nią skazani. Kontrast pomiędzy „ciałem” i „duchem” to symboliczny podział na niezbawionych (docelowo niewybrańców) i zbawionych (wybrańców), podobnie jak kontrast pomiędzy „kwasem” i „starym ciastem” a „przaśnym chlebem” i „nowym ciastem” (1 Kor 5:6-8). Słowo Boże wskazuje, że w rzeczywistości „rozpustnikami” (do których kościół zalicza „kazirodców”) i innymi „grzesznikami”, których wymienia 1 List do Koryntian (chciwcami, bałwochwalcami, oszczercami, pijakami i zdziercami, z których wszyscy wymieniani są na jednym poziomie z rozpustnikami) są ci, którzy są „wewnątrz” (1 Kor 5:9-12). Innymi słowy, są to ci, którzy reprezentują „ciało” wydane na zatracenie, czyli ducha Szatana. Człowiek ocenia innych ludzi z zewnątrz, na podstawie ich przekonań, zachowania i czynów. Bóg ocenia (osądza) tych, którzy są „na zewnątrz” Królestwa Bożego (1 Kor 5:13), czyli tych, którzy nie otrzymali Ducha Bożego i których „Ofiara Paschalna” nie dotyczy. Dlatego wybrańcy Boży nazywani są „chlebami przaśnymi”, bo „Przaśnikiem”, „Pierwociną” i innymi symbolami związanymi ze świętem Paschy, takimi jak „baranek ofiarny” („Baranek Boży, który gładzi grzech świata”, czyli usuwa ducha Szatana z wybrańców), określany jest Jezus Chrystus, czyli Duch Boży. Święto Paschy jest obrazem „zadośćuczynienia Chrystusa” za wybrańców Bożych, czyli „zgładzenia ich grzechu”, ich „obmycia duchowego”. W związku z tym werset z 1Kor 5:5 powinien zostać odczytany jako z jednej strony opis separacji niewybrańców od wybrańców – „ciała” (ducha Szatana) od „ducha” (Ducha Bożego) – a z drugiej jako opis „nawrócenia” wybrańca, czyli jego zbawienia.
Wyrażenie „wydać Szatanowi na zatracenie ciała” odnosi się głównie do sytuacji, w której niewybraniec zostaje wydany Szatanowi właśnie poprzez to, że zostaje zidentyfikowany jako niewybraniec. Identyfikacja niewybrańca (przez wybrańca) możliwa jest tylko w sposób „wewnętrzny”, czyli duchowy, na mocy daru wiedzy duchowej. Zbawiony wybraniec obdarzony takim darem może „zidentyfikować” niezbawionego (z zasady niewybrańca) tylko po jego „kwasie”, czyli fałszywym postrzeganiu Słowa Bożego. Kwas ten należy „wyrzucić”, czyli odseparować się od tych, którzy propagują fałszywy przekaz Słowa Bożego. W rzeczywistości to Bóg oddziela wybrańców od niewybrańców. Może się jednak zdarzyć, że wśród osób błędnie postrzegających przekaz Biblii będą także wybrańcy jeszcze przed zbawieniem. Dlatego Bóg ostrzega, żeby nikogo nie oceniać, bo nikt nie stał się wybrańcem Bożym z „własnej woli”.
Oprócz tego w cytowanym fragmencie Słowo Boże porusza problem dwojakiego rodzaju: z jednej strony mowa tu o wybrańcach Bożych, którzy wciąż czekają na zbawienie („ratunek ducha w dzień Pana”), a z drugiej o niewybrańcach, którzy podszywają się pod wybrańców. Ci drudzy są o tyle niebezpieczni, że w naukę Chrystusa wprowadzają „kwas”, czyli „doktryny szatańskie”. Fałszywa doktryna jest tu symbolicznie przedstawiana jako bluźnierstwo, bałwochwalstwo, oszczerstwo, złorzeczenie, chciwość, pożądliwość, zdzierstwo i plądrowanie, oczywiście wszystkie te słowa należy rozumieć w ich znaczeniu duchowym. Człowiek niezbawiony duchowo „pożąda” Szatana, będąc nieświadomym „bałwochwalcą”, bo jest z Szatanem w jedności duchowej, a zarazem „bluźni i złorzeczy Bogu” oraz „plądruje” Słowo Boże z Prawdy. Biblia nigdy nie prezentuje Szatana w świetle pozytywnym. W takim świetle prezentują go ludzie, którzy są daleko od Prawdy, przy czym prezentowanie Szatana przez niezbawionych w świetle pozytywnym nie polega na tym, że skanduje się imię Szatana jako swojego boga (co instytucjonalni chrześcijanie nieraz zarzucają tak zwanym „satanistom”), lecz na tym, że zniekształca się zawarty w Biblii przekaz Ducha Prawdy, zamieniając Prawdę na fałsz, a fałsz na „prawdę”. To nie proces, który odbywa się na poziomie decyzji intelektualnych, na przykład przyłączenia się do jakiegoś kultu czy subkultury. To proces wynikający z duchowej natury człowieka niezbawionego, który zewnętrznie może objawiać się na setki różnych sposobów, między innymi poprzez przynależność do którejś z kościelnych instytucji, kultów czy subkultur, z których wszystkie mają jeden wspólny mianownik – usilne pragnienie samousprawiedliwienia lub samozbawienia (jakkolwiek rozumianego) lub inaczej, podążanie za planem zbawienia skonstruowanym w umyśle ludzkim.
W kontekście fizyczności stwierdzenie, że „zarówno zło, jak i dobro pochodzi od Boga” jest chybione, bo człowiek nie zna i nie rozróżnia tego, co „dobre”, od tego, co „złe”. W rzeczywistości fizycznej dobro i zło oznacza, że dobre jest to, co jest przyjemne dla mnie lub mojej wspólnoty, a złe to, co jest dla mnie lub mojej wspólnoty nieprzyjemne. Dodatkowo pojęcia te zmieniają się w czasie i przestrzeni. Wiele z tego, co dziś w społeczeństwach o tradycjach chrześcijańskich uważa się za „dobre”, w minionych epokach było uważane za potworne zło, a i dziś może być uważane za zło w innych kulturach i w innych obszarach świata. Dlatego ludzkie dylematy moralne nie mają nic wspólnego z dobrem i złem w świecie duchowym.
Ludzie nie mogą sobie poradzić z pogodzeniem fizycznej wizji Boga z naturą fizycznej rzeczywistości, która ich otacza. Boga obarcza się bowiem winą za wszelkiego rodzaju kataklizmy, klęski i niepowodzenia, a równocześnie wychwala za wszelkiego rodzaju urodzaje, sukcesy i powodzenia. I nikt nie widzi w tym sprzeczności. Jest to po części podyktowane patriarchalnym widzeniem rzeczywistości, przez pryzmat „figury ojca”, który z jednej strony budzi strach i może być źródłem przemocy, a z drugiej zapewnia środki do życia, opiekę, a czasem nawet czule przytuli. Trudno też powiedzieć, czy wciąż powszechny na świecie system patriarchalny wynika ze złego, fizycznego pojmowania natury Boga, czy też to właśnie patriarchat jest źródłem złego, fizycznego pojmowania natury Boga. To dylemat nie do rozstrzygnięcia, na zasadzie pytania o to, co było wcześniej – jajko czy kura?
W kontekście rzeczywistości duchowej w jakimś sensie można powiedzieć, że duchowe zło „zależy od Boga”, ale tylko w takim, że Bóg ma pełną kontrolę nad złem duchowym, czyli Szatanem, w większym czy mniejszym stopniu ograniczając jego działanie. Żeby złagodzić ten wewnętrzny dysonans, wynikający z ludzkiej, fizycznej interpretacji zła i dobra, ludzie wierzą, że wszelkie problemy dotyczące ich fizycznego życia czy fizycznego świata, które w danym momencie rozumieją jako „zło”, sprowadzane są na nich dla ich „dobra”, a co bardziej oddani sprawie wierzą nawet, że ma to być swoistym „testem ich wiary”. Zapewne niejeden członek kościoła identyfikuje się też z (fizycznie rozumianym) losem Hioba. W ten sam sposób ludzie tłumaczą sobie wszelkie „dobre” strony fizycznego wymiaru swojego życia, uważając je za „błogosławieństwo Boże” a nawet za nagrodę za własne „dobre uczynki”. Niektórzy członkowie kościoła będą interpretować wszelkie fizyczne „zło” jako unaocznione działanie Szatana, zaś fizyczne „dobro” jako unaocznione działanie Boga. Dlatego wielu chorych, niepełnosprawnych czy pokrzywdzonych przez los będzie sobie wmawiać, że ich los odzwierciedla łaskawe działanie Boga w celu zbliżenia ich do Siebie. Niektórzy będą więc nalegać, że w życiu chrześcijan nie istnieją pojęcia takie jak „przypadek losowy”, „”zbieg okoliczności”, „szczęście” czy „pech”.
Owszem, Bóg ma wszystko pod kontrolą, ale nie zważa On zupełnie na osoby czy wydarzenia fizyczne. Choć to dla nas koncepcja wręcz nie do przyjęcia, fizyczny los ludzi w rzeczywistości fizycznej nie ma żadnego znaczenia. To wymiar drugorzędny, kompletnie nieistotny. Wszystko obraca się wokół duchowego pojęcia „Dobra i Zła”, czyli podziału na rzeczywistość duchową, w której rządzi Duch, którego Biblia nazywa Bogiem i tę, w której rządzi duch, którego Biblia nazywa Szatanem. Owszem, Bóg we wszystkim współdziała z tymi, którzy Go miłują, ale nie oznacza to, że zapewnia im po ludzku rozumiany sukces w świecie fizycznym! Zauważmy bowiem końcówkę tego przesłania: „z tymi, którzy są powołani według [Jego zamysłu]” (Rz 8:28), które nawiązuje do doktryny o przeznaczeniu z góry (Rz 8:29-30). Innymi słowy, „współpraca” człowieka z Bogiem polega na duchowym wykonywaniu duchowej woli Bożej przez zbawionego wybrańca, w którym działa Duch Boży.
Brak wiedzy duchowej powoduje, że Szatana stawiamy w roli Boga i vice-versa, a Biblię odczytujemy w wymiarze fizycznym, jak choćby w przypadku „grzechu kazirodztwa”, na przykład czytając, że „mężczyzna współżyje z żoną swojego ojca”, w związku z czym pada zalecenie: „wydajcie takiego Szatanowi na zatracenie ciała, lecz ku ratunkowi jego ducha w dzień Pana” (1Kor 5:5).
Powyższy werset przytacza się jako definicję „grzechu kazirodztwa”. „Grzech” ten uważa się ponadto za „ciężki” i za „obrzydliwy akt rozpusty”, często nawet „gorszy” niż homoseksualizm, który wskutek błędnej interpretacji Biblii także jest niesłusznie piętnowany (polecamy nasze szczegółowe opracowanie na ten temat). Jednocześnie wszyscy pomijają fakt, że jeśli opis stworzenia potraktować dosłownie, to rozwój cywilizacji musiał opierać się na „kazirodztwie” (co ciekawe, czytamy, że Ewa oficjalnie miała tylko synów, co musiałoby oznaczać, że kolejne kobiety musiały być córkami spłodzonymi z nią przez jej synów). Także dzisiaj w niektórych społecznościach „kazirodztwo” jest wciąż dopuszczalne i akceptowane. Podczas gdy dla niektórych argumentem przeciwko relacjom seksualnym w obrębie jednej rodziny są choroby genetyczne, inni twierdzą, że choroby te powstają wskutek mieszania się genów, uważając związki kazirodcze za najczystsze. Zresztą schemat jest tu podobny do starotestamentowego zakazu zawierania „małżeństw mieszanych”. Kiedyś Żydzi nie mogli wchodzić w związki małżeńskie z osobami spoza ich społeczności, później zastąpiono to zakazem zawierania związków pomiędzy osobami wierzącymi i niewierzącymi, co zresztą zaadoptował kościół. W USA do roku 1967 obowiązywał zakaz zawierania małżeństw międzyrasowych, który był bezpośrednio związany z kościelną doktryną o rzekomym nakazie Boga, by utrzymać „czystość ras”! Co ciekawe, z jednej strony Biblia zakazywała zawierania „małżeństw mieszanych”, a z drugiej mamy całą gamę przykładów takich małżeństw. Jest tak dlatego, że symbolika Biblii czasem nawiązuje do tego, że niewybrańcy (pseudo-Żydzi i pseudochrześcijanie) nie mogą być „Panną Młodą” dla Chrystusa, a czasem, że „Wybranką” Chrystusa są wybrańcy wywodzący się z „pogan”.
Chodzi głównie o podkreślenie doktryny o wyborze Bożym oraz doktryny o całkowitym zepsuciu człowieka, czyli o stanie jego duchowej nieczystości. Nieczystość duchowa każdego człowieka (w tym także wybrańca) jest symboliczną „duchową rozpustą”. Wybrańcy Boży zostaną z tej „nieczystości” wybawieni przez Boga, a niewybrańcy zostaną na nią skazani. Kontrast pomiędzy „ciałem” i „duchem” to symboliczny podział na niezbawionych (docelowo niewybrańców) i zbawionych (wybrańców), podobnie jak kontrast pomiędzy „kwasem” i „starym ciastem” a „przaśnym chlebem” i „nowym ciastem” (1 Kor 5:6-8). Słowo Boże wskazuje, że w rzeczywistości „rozpustnikami” (do których kościół zalicza „kazirodców”) i innymi „grzesznikami”, których wymienia 1 List do Koryntian (chciwcami, bałwochwalcami, oszczercami, pijakami i zdziercami, z których wszyscy wymieniani są na jednym poziomie z rozpustnikami) są ci, którzy są „wewnątrz” (1 Kor 5:9-12). Innymi słowy, są to ci, którzy reprezentują „ciało” wydane na zatracenie, czyli ducha Szatana. Człowiek ocenia innych ludzi z zewnątrz, na podstawie ich przekonań, zachowania i czynów. Bóg ocenia (osądza) tych, którzy są „na zewnątrz” Królestwa Bożego (1 Kor 5:13), czyli tych, którzy nie otrzymali Ducha Bożego i których „Ofiara Paschalna” nie dotyczy. Dlatego wybrańcy Boży nazywani są „chlebami przaśnymi”, bo „Przaśnikiem”, „Pierwociną” i innymi symbolami związanymi ze świętem Paschy, takimi jak „baranek ofiarny” („Baranek Boży, który gładzi grzech świata”, czyli usuwa ducha Szatana z wybrańców), określany jest Jezus Chrystus, czyli Duch Boży. Święto Paschy jest obrazem „zadośćuczynienia Chrystusa” za wybrańców Bożych, czyli „zgładzenia ich grzechu”, ich „obmycia duchowego”. W związku z tym werset z 1Kor 5:5 powinien zostać odczytany jako z jednej strony opis separacji niewybrańców od wybrańców – „ciała” (ducha Szatana) od „ducha” (Ducha Bożego) – a z drugiej jako opis „nawrócenia” wybrańca, czyli jego zbawienia.
Wyrażenie „wydać Szatanowi na zatracenie ciała” odnosi się głównie do sytuacji, w której niewybraniec zostaje wydany Szatanowi właśnie poprzez to, że zostaje zidentyfikowany jako niewybraniec. Identyfikacja niewybrańca (przez wybrańca) możliwa jest tylko w sposób „wewnętrzny”, czyli duchowy, na mocy daru wiedzy duchowej. Zbawiony wybraniec obdarzony takim darem może „zidentyfikować” niezbawionego (z zasady niewybrańca) tylko po jego „kwasie”, czyli fałszywym postrzeganiu Słowa Bożego. Kwas ten należy „wyrzucić”, czyli odseparować się od tych, którzy propagują fałszywy przekaz Słowa Bożego. W rzeczywistości to Bóg oddziela wybrańców od niewybrańców. Może się jednak zdarzyć, że wśród osób błędnie postrzegających przekaz Biblii będą także wybrańcy jeszcze przed zbawieniem. Dlatego Bóg ostrzega, żeby nikogo nie oceniać, bo nikt nie stał się wybrańcem Bożym z „własnej woli”.
Oprócz tego w cytowanym fragmencie Słowo Boże porusza problem dwojakiego rodzaju: z jednej strony mowa tu o wybrańcach Bożych, którzy wciąż czekają na zbawienie („ratunek ducha w dzień Pana”), a z drugiej o niewybrańcach, którzy podszywają się pod wybrańców. Ci drudzy są o tyle niebezpieczni, że w naukę Chrystusa wprowadzają „kwas”, czyli „doktryny szatańskie”. Fałszywa doktryna jest tu symbolicznie przedstawiana jako bluźnierstwo, bałwochwalstwo, oszczerstwo, złorzeczenie, chciwość, pożądliwość, zdzierstwo i plądrowanie, oczywiście wszystkie te słowa należy rozumieć w ich znaczeniu duchowym. Człowiek niezbawiony duchowo „pożąda” Szatana, będąc nieświadomym „bałwochwalcą”, bo jest z Szatanem w jedności duchowej, a zarazem „bluźni i złorzeczy Bogu” oraz „plądruje” Słowo Boże z Prawdy. Biblia nigdy nie prezentuje Szatana w świetle pozytywnym. W takim świetle prezentują go ludzie, którzy są daleko od Prawdy, przy czym prezentowanie Szatana przez niezbawionych w świetle pozytywnym nie polega na tym, że skanduje się imię Szatana jako swojego boga (co instytucjonalni chrześcijanie nieraz zarzucają tak zwanym „satanistom”), lecz na tym, że zniekształca się zawarty w Biblii przekaz Ducha Prawdy, zamieniając Prawdę na fałsz, a fałsz na „prawdę”. To nie proces, który odbywa się na poziomie decyzji intelektualnych, na przykład przyłączenia się do jakiegoś kultu czy subkultury. To proces wynikający z duchowej natury człowieka niezbawionego, który zewnętrznie może objawiać się na setki różnych sposobów, między innymi poprzez przynależność do którejś z kościelnych instytucji, kultów czy subkultur, z których wszystkie mają jeden wspólny mianownik – usilne pragnienie samousprawiedliwienia lub samozbawienia (jakkolwiek rozumianego) lub inaczej, podążanie za planem zbawienia skonstruowanym w umyśle ludzkim.
W kontekście fizyczności stwierdzenie, że „zarówno zło, jak i dobro pochodzi od Boga” jest chybione, bo człowiek nie zna i nie rozróżnia tego, co „dobre”, od tego, co „złe”. W rzeczywistości fizycznej dobro i zło oznacza, że dobre jest to, co jest przyjemne dla mnie lub mojej wspólnoty, a złe to, co jest dla mnie lub mojej wspólnoty nieprzyjemne. Dodatkowo pojęcia te zmieniają się w czasie i przestrzeni. Wiele z tego, co dziś w społeczeństwach o tradycjach chrześcijańskich uważa się za „dobre”, w minionych epokach było uważane za potworne zło, a i dziś może być uważane za zło w innych kulturach i w innych obszarach świata. Dlatego ludzkie dylematy moralne nie mają nic wspólnego z dobrem i złem w świecie duchowym.
Ludzie nie mogą sobie poradzić z pogodzeniem fizycznej wizji Boga z naturą fizycznej rzeczywistości, która ich otacza. Boga obarcza się bowiem winą za wszelkiego rodzaju kataklizmy, klęski i niepowodzenia, a równocześnie wychwala za wszelkiego rodzaju urodzaje, sukcesy i powodzenia. I nikt nie widzi w tym sprzeczności. Jest to po części podyktowane patriarchalnym widzeniem rzeczywistości, przez pryzmat „figury ojca”, który z jednej strony budzi strach i może być źródłem przemocy, a z drugiej zapewnia środki do życia, opiekę, a czasem nawet czule przytuli. Trudno też powiedzieć, czy wciąż powszechny na świecie system patriarchalny wynika ze złego, fizycznego pojmowania natury Boga, czy też to właśnie patriarchat jest źródłem złego, fizycznego pojmowania natury Boga. To dylemat nie do rozstrzygnięcia, na zasadzie pytania o to, co było wcześniej – jajko czy kura?
W kontekście rzeczywistości duchowej w jakimś sensie można powiedzieć, że duchowe zło „zależy od Boga”, ale tylko w takim, że Bóg ma pełną kontrolę nad złem duchowym, czyli Szatanem, w większym czy mniejszym stopniu ograniczając jego działanie. Żeby złagodzić ten wewnętrzny dysonans, wynikający z ludzkiej, fizycznej interpretacji zła i dobra, ludzie wierzą, że wszelkie problemy dotyczące ich fizycznego życia czy fizycznego świata, które w danym momencie rozumieją jako „zło”, sprowadzane są na nich dla ich „dobra”, a co bardziej oddani sprawie wierzą nawet, że ma to być swoistym „testem ich wiary”. Zapewne niejeden członek kościoła identyfikuje się też z (fizycznie rozumianym) losem Hioba. W ten sam sposób ludzie tłumaczą sobie wszelkie „dobre” strony fizycznego wymiaru swojego życia, uważając je za „błogosławieństwo Boże” a nawet za nagrodę za własne „dobre uczynki”. Niektórzy członkowie kościoła będą interpretować wszelkie fizyczne „zło” jako unaocznione działanie Szatana, zaś fizyczne „dobro” jako unaocznione działanie Boga. Dlatego wielu chorych, niepełnosprawnych czy pokrzywdzonych przez los będzie sobie wmawiać, że ich los odzwierciedla łaskawe działanie Boga w celu zbliżenia ich do Siebie. Niektórzy będą więc nalegać, że w życiu chrześcijan nie istnieją pojęcia takie jak „przypadek losowy”, „”zbieg okoliczności”, „szczęście” czy „pech”.
Owszem, Bóg ma wszystko pod kontrolą, ale nie zważa On zupełnie na osoby czy wydarzenia fizyczne. Choć to dla nas koncepcja wręcz nie do przyjęcia, fizyczny los ludzi w rzeczywistości fizycznej nie ma żadnego znaczenia. To wymiar drugorzędny, kompletnie nieistotny. Wszystko obraca się wokół duchowego pojęcia „Dobra i Zła”, czyli podziału na rzeczywistość duchową, w której rządzi Duch, którego Biblia nazywa Bogiem i tę, w której rządzi duch, którego Biblia nazywa Szatanem. Owszem, Bóg we wszystkim współdziała z tymi, którzy Go miłują, ale nie oznacza to, że zapewnia im po ludzku rozumiany sukces w świecie fizycznym! Zauważmy bowiem końcówkę tego przesłania: „z tymi, którzy są powołani według [Jego zamysłu]” (Rz 8:28), które nawiązuje do doktryny o przeznaczeniu z góry (Rz 8:29-30). Innymi słowy, „współpraca” człowieka z Bogiem polega na duchowym wykonywaniu duchowej woli Bożej przez zbawionego wybrańca, w którym działa Duch Boży.