PYTANIA I ODPOWIEDZI
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
Pytanie 1: Nie zgadzam się, że nie mamy własnej woli. A co w takim razie z naszym sumieniem, które właśnie podpowiada nam, co dobre, a co złe? Czy to znaczy, że też nie posiadamy sumienia?
Adam został poczęty z ziemi, ale nie został ukształtowany od razu zły. Przecież człowiek został „stworzony na obraz i podobieństwo Boga", więc jak mógł zostać od razu stworzony jako „zły”?
Sprawa kościoła – wynika z tego (uczęszczam do Kościoła, choć nie wierzę we wszystko, co Kościół głosi), że nie należy chodzić do Kościoła. W takim razie co robić, aby „żyć w zgodzie z Bogiem”?
Wątpliwości i pytania świadczą o tym, że nie wszystko jest proste i oczywiste. Można by odnieść wrażenie, że jesteśmy nastawieni negatywnie do kościoła, ale w rzeczywistości nie mamy nic przeciwko samej instytucji. Kwestionujemy natomiast nieprawidłowości głoszone przez ową instytucję, która głosi je, powołując się na Boga.
Z twojego pytania wynika, że nie wierzsz we wszystko, co głosi kościół. Nie chodzi nam absolutnie o to, by kogokolwiek wyciągać z kościoła jako instytucji, bo ani fizyczny budynek ani ludzka instytucja nie mają tu żadnego znaczenia. Wychodzimy natomiast z założenia, że skoro głosi się w niej obłudę i kłamstwa, to po co tego wysłuchiwać i swoją obecnością to wspierać? Nie chodzi nam też o „zreformowanie” instytucji kościelnych, gdyż z założenia są one niereformowalne, zasadzając się na ludzkim, fizycznym rozumieniu Biblii, w połączeniu z przemyśleniami ludzkich filozofów, a także z dumą oraz dążeniami politycznymi i społecznymi ich przywódców, co, jak można łatwo udowodnić, nie ma nic wspólnego z duchową nauką Biblii. Ponadto instytucje kościelne nigdy nie przyznają się do kłamstwa czy błędów, gdyż ich przywódcy uważają, że reprezentują Boga. Zatem przyznając się do błędu, podkopałyby własny autorytet i twierdzenie, że są organizacjami pochodzącymi od Boga, narażając się tym samym na utratę członków i wpływów.
Nie zgadzasz się z twierdzeniem, że jako ludzie nie mamy „wolnej woli”. Trudno Ci uwierzyć, że Adam został stworzony, jako „zły”. Zadajesz też pytanie o to, co robić, aby „żyć w zgodzie z Bogiem”?
Są to pytania, na które nie da się odpowiedzieć w kilku słowach. Postaram się tylko nieco przybliżyć temat. To, że nie posiadamy własnej woli, nie oznacza, że jesteśmy bezmózgowcami, robotami, zombi itp. Oznacza to jednak, że nie mamy żadnego wpływu na własne zbawienie. Jest to wielka próba dla człowieka, której jako ludzkość nie jesteśmy w stanie przejść. Dowodem na to jest także postać Adama, o czym za chwilę. Dopiero pod wpływem działania Ducha Świętego, możemy dostrzec duchowy wymiar fizycznych słów zapisanych w Biblii, czytając jakby „między wierszami”, gdzie Bóg podkreśla, że zbawienie człowieka to całkowicie Jego własna praca. Tak zwana zaś „własna wola” człowieka to symbol „naszej pracy”, „naszych własnych uczynków”, które konkurują z Łaską Bożą, lub chcą kontrolować Łaskę Bożą, wieść nad nią prym. Człowiek chce otrzymać Łaskę Bożą (zbawienie) wtedy, kiedy będzie miał na to ochotę. Jednocześnie chce mieć możliwość odrzucić ją, jeśli tak będzie mu wygodnie. Inaczej rzecz ujmując, człowiek chce sterować Bogiem i uzależniać decyzje Stwórcy od decyzji stworzenia. Chce widzieć Boga jako dobrego dżina, wróża, który spełnia jego życzenia, i to zarówno te, dotyczące życia wiecznego, jak i te, które dotyczą życia codziennego w obecnej, fizycznej rzeczywistości (dobre zdrowie, dobrobyt finansowy itd). I tego właśnie swoich członków nauczają w zasadzie wszystkie instytucje kościelne.
Tymczasem takie biblijne wyrażenia jak „Łaska Boża”, „Prawo Boże”, „Prawo Ducha”, „dzieło Boże” itp. to wszystko zamienne synonimy, określenia samego Boga jako Ducha. Natomiast „praca człowieka”, „nasze własne uczynki”, „prawo grzechu i śmierci” to z kolei ludzkie atrybuty, które kłócą się z atrybutami Boga. Inaczej rzecz biorąc, działanie człowieka przeciwstawiane jest w Biblii działaniu Boga, czego człowiek nie może pojąć. Człowiekowi wydaje się, że Bóg nawołuje go do pracowania na własne zbawienie przez „odpowiednie” zachowanie w fizycznej rzeczywistości obecnego świata i że zostanie on przez Boga „nagrodzony” za swoje wysiłki. Praktycznie wszystkie organizacje kościelne tego nauczają. Tymczasem Biblia nalega, że zbawienie nie ma nic wspólnego z fizycznym wymiarem tego świata i nie jest konsekwencją naszych działań psychiczno-fizyczno-moralnych, a kompletnie niezależną od naszych działań konsekwencją działania Ducha Bożego, Jego woli. Zbawienie to stanie się częścią Ducha Bożego w wymiarze pozostającym poza tym fizycznym wszechświatem. „Królestwo moje nie jest z tego świata”, podkreśla Bóg.
Samo słowo „Adam” oznacza „człowiek”, a nawet „ludzkość”. Dlatego należy spojrzeć na kwestię Adama szerzej, a precyzyjniej mówiąc, w wymiarze duchowym, a nie fizycznym. Adam reprezentuje każdego z nas, a nie tylko postać historyczną, w sensie pierwszego fizycznego człowieka, który pojawił się na ziemi. Tym „pierwszym człowiekiem” nazywany jest więc każdy z nas, a dokładniej nasza „pierwsza duchowa natura”. Dodajmy, że jest to „natura grzeszna”, czyli natura posiadająca w sobie grzech, a tym grzechem, w rozumieniu duchowej nauki Biblii, jest duch przeciwny Duchowi Bożemu, czyli duch nazywany Szatanem. Ta pierwsza, grzeszna natura człowieka to nic innego, jak określenie, oznaczające, że każdy człowiek z natury posiada w sobie ducha Szatana, który kieruje jego myślami, rozumowaniem i pojmowaniem Słowa Bożego. Między innymi, poucza człowieka, że na zbawienie musi „zapracować” lub „zasłużyć”, wykonując określone czynności w fizycznym świecie, odpowiednio się zachowując, czy nawet odpowiednio myśląc. Niewybraniec, czyli człowiek, który został przeznaczony przez Boga na odrzucenie (potępienie, czyli pozostanie na wieczność w duchu Szatana) zakończy swoją ziemską pielgrzymkę właśnie w tej swojej „pierwszej naturze”, czyli jako „grzesznik”, albo poddany duchowi Szatana.
Mówiąc o „naturze” Biblia absolutnie nie odnosi się do naszych cech psychicznych, fizycznych, etnicznych, poglądów politycznych, czy ogólnie cielesnych potrzeb. Jest to kolejny termin duchowy, odnoszący się do naszego stanu ducha, czyli do tego który z tych dwóch duchów w nas przebywa – czy duch Szatana, czy Duch Boży. I nie da się tego w żaden sposób fizycznie udowodnić, ani przez przynależność do jakiejś instytucji, ani przez rytualne zachowania liturgiczne, ani przez styl życia. To zjawisko całkowicie duchowe, pozostające poza percepcją fizycznych zmysłów człowieka i niemające odbicia w jego codziennym życiu. Ludzie niezbawieni, niewybrańcy, czyli ci, którzy są pod wpływem ducha Szatana i nigdy nie znajdą się w wiecznym Królestwie Bożym, mogą być najukochańszymi rodzicami, dziećmi, wspaniałymi kolegami, uczciwymi obywatelami, a ich życie może być stawiane jako wzór do naśladowania. Z kolei człowiek zbawiony, posiadający Ducha Bożego, niekoniecznie musi spełniać takie oczekiwania otoczenia. Przez wielu może być pogardzany, odrzucany, niechciany, marginalizowany jako zagrożenie społeczne, w oczach wielu jego codzienne życie może być „niemoralne”, bo nie dopasowuje się do ich definicji moralnego życia. Biblia jest pełna przykładów ludzi Bożych, zbawionych, wypełnionych Duchem Bożym, których codzienne życie i postępowanie, a nawet słowa, zupełnie nie wpisują się w pojęcie „moralnego” postępowania usankcjonowanego przez współczesne instytucje kościelne, a co za tym idzie, wyznawanego przez ogromne rzesze ich członków.
Mało tego, nie da się zaprzeczyć, że religia, im bardziej surowa, tym bardziej staje się źródłem wszelakich patologii, zarówno osobistych, jak i rodzinnych, społecznych i politycznych. Systemy religijne, historycznie i współcześnie rzecz biorąc, są bowiem, paradoksalnie, zamiast źródłem wszelkiego społecznego dobra, niejednokrotnie źródłem wszelkiego ziemskiego zła, łącznie z prześladowaniem i mordowaniem tych, którzy nie chcą przystosować się do zasad głoszonych przez daną instytucję religijną, wojnami, społecznymi niepokojami, tragediami w rodzinach, ograniczaniem praw jednych grup ludzi w stosunku do innych, podziałami wynikającymi nie raz z czystej ludzkiej zawiści i nienawiści, a wszystko „w imię Boga.”
Dlatego Chrystus jako Duch odróżniany jest przez Biblię od tego „pierwszego człowieka” i nazywany jest „Drugim Człowiekiem” lub „Ostatnim Adamem”, czyli symbolizuje drugą, ostatnią „naturę”. Ta druga natura to nikt inny jak sam Duch Boży czyli zbawienie (1 Kor 15: 45-49). Dlatego każdy wybraniec Boży, czyli człowiek przeznaczony przez Boga do zbawienia, do zachowania na wieki jako część Ducha Bożego w rzeczywistości duchowej poza tym fizycznym wszechświatem, najpierw nosi w sobie „obraz człowieka ziemskiego” (ducha Szatana), a następnie „obraz Człowieka Niebieskiego” (Ducha Bożego – 1 Kor 15: 49).
I w tym miejscu możemy przejść do kwestii tego, dlaczego Adam został stworzony jako „zły”. Aby to zrozumieć, musimy zdefiniować „zło”. To właśnie ludzka definicja „zła” jest chyba największą przeszkodą w pojęciu natury zbawienia i duchowej nauki Biblii. W ludzkich słownikach „zło” oznacza wszystko, co fizycznie lub psychicznie nieprzyjemne dla człowieka w ziemskiej rzeczywistości. Dobro natomiast kojarzone jest z rzeczami przeciwnymi tym „złym”.
Tymczasem biblijna, duchowa definicja „zła” jest kompletnie neutralna z punktu widzenia ludzkiej moralności czy filozofii, a jest tak dlatego, że jest ona niezwiązana z ziemską rzeczywistością, z naszymi zmysłami, odczuciami, emocjami, uczuciami, doświadczeniami cielesnymi itp.
Najprościej mówiąc „zło” to słowo lub termin oznaczające po prostu brak (nieobecność) „dobra”. „Dobro” natomiast to nikt inny jak Duch Boży. Kontrast „dobry-zły” to po prostu jeden z wielu kontrastów używanych przez Biblię do określenia kontrastu pomiędzy Bogiem a Szatanem, dwoma przeciwnymi sobie potęgami duchowymi. Innymi słowy, każdy z nas, którzy przychodzimy na ten świat bez Ducha Bożego, jest z założenia „zły”, czyli pozbawiony Ducha Bożego, i nie potrafi oprzeć się duchowi Szatana, czyli „złemu” duchowi, który wypełnia nasze dusze. Dusza człowieka, czyli niewidzialny komponent naszej osoby, jest mieszkaniem ducha Szatana. „Szatan”, „zło”, „grzech” itp. to znów synonimy, słowa które oznaczają jedno i to samo – ducha przeciwnego Duchowi Bożemu.
Dlatego też każdy z nas jest z natury „grzesznikiem”, posiada w sobie „grzech”, czyli ducha Szatana. I dlatego również każdy z nas potrzebuje „zbawienia”, czyli przyjścia do jego wnętrza Ducha Bożego, Królestwa Bożego, które na zawsze wypiera „grzech”, czyli ducha Szatana.
Zauważmy, że z naszego ludzkiego punktu widzenia, kiedy prowadzimy w miarę „przyzwoite” życie i staramy się nie szkodzić innym, to nie popełniamy niczego złego. Czasem zadajemy nawet pytanie: „Za jakie grzechy?” albo: „Dlaczego to właśnie mnie spotkało?”. Jest tak dlatego, że kojarzymy „sprzyjanie” nam przez Boga z nagrodą za „poczciwe” życie, a wszelkiego rodzaju życiowe niepowodzenia z „karą” za „niepoczciwe” życie. Po prostu, za tak zwane „dobre uczynki” oczekujemy od Boga nagrody. Dlatego często jesteśmy gorzko rozczarowani, kiedy pomimo naszej „poczciwości”, spadają na nas nieprzyjemne doświadczenia. I nie potrafimy sobie tego wytłumaczyć: „Dlaczego człowiekowi, który nie wyznaje zasad biblijnych, tak świetnie się powodzi, a mnie, który robię wszystko, żeby „poczciwie żyć” tak się nie układa?
Tymczasem Bóg twierdzi, że zbawienie nie ma nic wspólnego z naszym losem na tej ziemi i jest od niego zupełnie niezależne. Nie dotyczy ziemskiej rzeczywistości i nie jest skutkiem naszego „dobrego”, z naszego punktu widzenia, życia. Zbawienie, czyli posiadanie Ducha Bożego na zawsze, jest wynikiem wyłącznie jednej rzeczy: przeznaczenia Bożego, czyli Jego własnego postanowienia podjętego niezależnie od nas i jeszcze zanim w ogóle zaistnieliśmy.
Doskonałą ilustracją tej tezy jest narodzenie Jakuba i Ezawa, czyli tego, którego Bóg „ukochał”, i tego, którego Bóg „znienawidził”. Nie kojarzmy jednak słów „kochać” i „nienawidzić” z ludzkimi emocjami. To znów słowa, które odnoszą się do tego, że część osób (nazywanych w Biblii „resztką”) Bóg postanowił przyłączyć do Swojego Ducha i uwolnić od ducha Szatana, a część postanowił pozostawić do dyspozycji ducha Szatana na zawsze. A wszystko to postanowił jeszcze przed narodzinami zarówno Jakuba i Ezawa (Rz 9: 11-13), jak i wszystkich nas, których Jakub i Ezaw reprezentują (Jakub = wybrańcy, Ezaw = niewybrańcy).
W tym urywku wytłumaczona jest też zasada „wolnego wyboru”, który zależy od woli powołującego, czyli woli Boga, a nie od zabiegów człowieka. Zatem głoszenie „wolnej woli”, czy też „wolnego wyboru”, jako naszego własnego uczynku, naszej własnej decyzji, neguje wybór Boży.
I wreszcie dochodzimy do ostatniego pytania: „Jak żyć w zgodzie z Bogiem?” Na to pytanie znów nie ma odpowiedzi po naszej myśli, bo „żyć w zgodzie z Bogiem” nie oznacza „podejmować pewne życiowe decyzje, które sprawią, że nasze ziemskie postępowanie spodoba się Bogu, który nas za to wynagrodzi życiem wiecznym”. Żyć w zgodzie z Bogiem możemy tylko wtedy, gdy Bóg napełni nas swoim Duchem. W przenośni możemy powiedzieć: gdy Bóg „zamieszka w nas”, „pojedna się z nami”. A na to czy Bóg zdecyduje się w nim zamieszkać czy nie, człowiek nie ma żadnego wpływu. Wszystkie dary Boże, takie jak „wiara”, „nadzieja”, „miłość”, które w rzeczywistości są synonimami samego Boga, Ducha Bożego, a nie odnośnikami do ludzkich odczuć czy intelektualnych decyzji, jak sama nazwa wskazuje, są „darami”, nazywanymi również „owocami”, Ducha Świętego (Ga 5: 22), a nie owocami naszej pracy (uczynków). Tak naprawdę, jak już wspomniałem, są samym Bogiem, czyli Duchem Świętym.
Człowiek może jedynie „czekać” na Boga i na Jego bezwarunkową Łaskę. Kiedy dostrzegamy w sobie zło, czyli rozumiemy, iż jesteśmy całkowicie uzależnieni od ducha Szatana, dostrzegamy naszą bezsilność w kwestii uzyskania zbawienia (Ducha Bożego), to cały paradoks polega na tym, że właśnie to może być oznaką, iż działa w nas Duch dobry. Nie można tego jednak uznawać za pewnik, ani nawet „objaw” zbawienia, a tym bardziej za jego warunek. Biblia jest pełna przykładów ludzi skruszonego serca, pełnych pokory względem Boga, którzy okazali się Jego wybrańcami. To im właśnie Biblia przeciwstawia ludzi uważających się za „dobrych”, bez grzechu, gorliwie wypełniających fizyczne przykazania Boże, czyniących to, co „Bogu miłe”, ale w ich własnym mniemaniu, którzy „sercem”, czyli duchem (gdyż serce to symbol ducha), są daleko od Boga, gdyż w rzeczywistości są cały czas pod wpływem ducha Szatana. Ludzie ci wyznają Boga jedynie ustami, pustymi słowami, teatralnymi uczynkami, odgrywając przed innymi przedstawienie, mające upewnić ich samych i wszystkich dookoła, że są związani z Bogiem. W rzeczywistości duchem reprezentują „wroga”, czyli ducha Szatana.
To Duch jest sprawcą naszego działania, w sensie duchowym, nie fizycznym, ziemskim. Duch Boży jest sprawcą (duchowych) dobrych uczynków (zgodnie z Jego wolą, Flp 2: 13), duch Szatana sprawcą (duchowych) złych uczynków, co oznacza, że nasze „uczynki” zależą od naszego stanu ducha, od tego, który duch w nas przebywa, a nie od fizycznych czynności dnia codziennego, uwarunkowań psychicznych czy intelektualnych, przekonań politycznych czy społecznych, religijnych rytuałów, podejmowanych decyzji itp. Jeśli jest w nas Duch Boży, duchowo (czego nie da się odczuć fizycznie) wypełniamy duchowe Prawo Boże, bo duchowe Prawo Boże to sam Bóg. On wypełnia je perfekcyjnie. Taką rolę przypisuje sobie Bóg w osobie Chrystusa - „przyszedłem wypełnić prawo”. Nie mówi tu jednak o nakazach i zakazach fizycznych zapisanych w Biblii, gdyż one nigdy nie powinny być stosowane dosłownie. Są to tylko alegorie mówiące o rzeczywistości duchowej, w której toczy się walka pomiędzy Bogiem i Szatanem, rzeczywistości nie z tego świata.
Pokazuje to również przykład samych kościołów, które różnie rozumieją różne fizyczne zakazy i nakazy w Biblii. Modyfikują je i zmieniają w zależności od okoliczności, uwarunkowań społecznych, historycznych itp. Prawo fizyczne nie ma bowiem żadnego znaczenia w kwestii zbawienia. Osoba zbawiona wykonuje prawo duchowe, które tak naprawdę wykonuje obecny w niej Duch Boży.
Jeśli natomiast przebywa w nas duch Szatana, nie wypełniamy duchowego Prawa Bożego, gdyż duch Szatana jest zaprzeczeniem tego Prawa, a jego obecność oznacza, że nie należymy do Boga, lecz do ducha mu przeciwnego. Dlatego duchowo (czego nie da się odczuć fizycznie) „łamiemy prawo” lub „grzeszymy”, bo jest w nas duch Szatana, nazywany „grzechem”, bez względu na to jak bardzo usiłujemy się dostosować do praw fizycznych, które widzimy w Biblii, i bez względu na to, jak poczciwymi i uczynnymi ludźmi jesteśmy na co dzień.
Chciałbym jeszcze poruszyć kwestię naszego sumienia, które, jak sugerujesz, „podpowiada nam, co dobre, a co złe”. Zauważmy, że takie właśnie jest nasze ludzkie myślenie, które idzie w parze z głoszeniem własnej wolnej woli. Wróćmy tu do definicji dobra i zła, którą już poruszałem. W naszych kategoriach „dobrem” jest coś, co kojarzy się z czymś dla nas, lub dla innych wokół, przyjemnym, a więc „odpowiednie” zachowanie, wypełnianie fizycznych przykazań zapisanych w Biblii, pomaganie innym w potrzebie fizycznej czy psychicznej, na przykład chorym, potrzebującym itd. Z kolei „złem” jest według nas, na przykład, „nieodpowiednie” zachowanie, łamanie przykazań zapisanych w Biblii, wykorzystywanie innych dla swojej korzyści, na przykład finansowej itd.
Natomiast Słowo Boże definiuje „dobro” i „zło” zupełnie w oderwaniu od naszych ludzkich pragnień i filozofii. „Dobro” określane jest w nim jako atrybut Boga, jako jedno z Jego Imion, jako coś, co identyfikuje istotę Ducha Bożego, a więc słowo to odnosi się do wymiaru duchowego, nie ziemskiego. Analogicznie „Złem” lub „Złym” jest Szatan, czyli duch wrogi Bogu, zwany też „nieczystym” (gdyż Bóg nazywany jest „czystym”). Człowiek niezbawiony, a więc każdy człowiek z natury, nad którym panowanie ma Szatan, będzie w związku z tym także „złym” oraz „synem Złego”. Pod żadnym pozorem nie należy tego jednak kojarzyć ze złem w ludzkim rozumieniu, na przykład ze „złym charakterem”, agresywną naturą, stylem życia, ubierania się, czy zachowania, które odbiega od „dobrego”, zdefiniowanego przez, na przykład, ludzkie organizacje religijne. Oznacza to wyłącznie obecność ducha Szatana w danym człowieku, co w żaden sposób nie przekłada się na charakter, poglądy czy osobowość albo upodobania człowieka.
Dlatego właśnie zbawienie określane jest jako transformacja, przejście, lub „Pascha” ze „Złego” (ducha) do „Dobrego” (Ducha), z „ciemności” do „światłości”, z „królestwa Szatana” do „Królestwa Bożego”, gdzie wszystkie te określenia oznaczają jedno i to samo – ducha Szatana i Ducha Bożego.
Odpowiadając zatem na pytanie odnośnie naszego sumienia, to nasze sumienie wyraża jedynie stan naszego własnego umysłu i analizę tego, co jest „dobre” (czytaj: przyjemne po ludzku), a co „złe” (czytaj: nieprzyjemne po ludzku), według naszych ludzkich standardów, standardów przyjętych przez filozofów, przywódców religijnych, politycznych, społecznych, organizacje religijne itp. Standardy te mogą się zmieniać z czasem lub w zależności od rodzaju religii czy kultury panującej na danym obszarze. Co „dobre” u nas, lub według nas, niekoniecznie jest „dobre” gdzie indziej, lub dla innych ludzi. Paradoksalnie, nawet wśród fizycznych chrześcijan nie ma zgody co do tego czym jest dobro i zło. Stąd dziesiątki denominacji i odłamów chrześcijaństwa instytucjonalnego.
Dlatego nasze sumienie jest jedynie naszą własną oceną moralną, z którą jedni będą się zgadzać, inni nie. Ta ocena będzie zależeć od naszego własnego poczucia estetyki (co jest ładnym lub nieładnym, moralnym lub niemoralnym, ubraniem, fryzurą, makijażem, tatuażem itp.), indywidualnych uprzedzeń lub upodobań (rodzaj uprawianego seksu, muzyki, która nam się podoba lub nie, nawet koloru skóry, który człowiek „powinien” mieć itp.), wychowania i tradycji, jakie nam wpojono (rola kobiety w społeczeństwie i w rodzinie, model rodziny w ogóle – ilość dzieci, bezdzietność, antykoncepcja, samotne matki, samotni ojcowie, konkubinaty, wielożeństwo, pary jednopłciowe, konwenanse towarzyskie – co jest „grzeczne” a co już „niegrzeczne” itp.) i od wielu innych czynników społecznych, indywidualnych a nawet politycznych.
Dlatego takie tematy, jak in vitro, aborcja, kara śmierci, jednopłciowe małżeństwa i dziesiątki innych dotyczących zagadnień moralnych, będą kontrowersjami i będą rozumiane często ekstremalnie różnie. Jedni nazywać je będą przekleństwem Boga, spadającym na wszystkich zwolenników, na przykład metody in vitro, inni będą nazywać je błogosławieństwem Bożym w postaci tak cudownego daru medycyny.
Tymczasem zbawienie nie ma nic wspólnego z ludzką moralnością i poczuciem ziemskiej estetyki, towarzyską ogładą, czy polityczną albo religijną poprawnością. „Stan sumienia” w duchowym przesłaniu Biblii symbolizuje to, co omówiłem już powyżej, mianowicie obecność ducha Szatana bądź obecność Ducha Bożego w danym człowieku. „Czyste” lub „dobre” sumienie to nic innego jak posiadanie „czystego” lub „dobrego” Ducha czyli Ducha Świętego, Boga. Owo „Sumienie”, czyli po prostu kolejny biblijny termin określający ducha, jest świadkiem, albo „oskarżającym”, albo „uniewinniającym”, gdyż albo określa obecność w nas „oskarżyciela” (czyli ducha Szatana), albo „Zbawiciela” lub „Obrońcy” (czyli Ducha Bożego). „Sumienie” jest zatem wyznacznikiem prawa zapisanego w sercu, czyli ducha przebywającego w duszy człowieka, gdyż „Prawo” i „Duch” to kolejne synonimy. Duch Boży jest Prawem Życia, Prawem Bożym. Duch Szatana to prawo grzechu i śmierci. W ten sposób wybraniec Boży, posiadający Ducha Bożego, będzie wypełniał Prawo Boże (które jest duchowe, Rz 7: 14), gdyż Prawo-Duch wypełnia jego duszę, jest esencją tego Prawa.
„Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieustanny ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą, [odłączonym] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami.” (Rz 9: 1-3).
Adam został poczęty z ziemi, ale nie został ukształtowany od razu zły. Przecież człowiek został „stworzony na obraz i podobieństwo Boga", więc jak mógł zostać od razu stworzony jako „zły”?
Sprawa kościoła – wynika z tego (uczęszczam do Kościoła, choć nie wierzę we wszystko, co Kościół głosi), że nie należy chodzić do Kościoła. W takim razie co robić, aby „żyć w zgodzie z Bogiem”?
Wątpliwości i pytania świadczą o tym, że nie wszystko jest proste i oczywiste. Można by odnieść wrażenie, że jesteśmy nastawieni negatywnie do kościoła, ale w rzeczywistości nie mamy nic przeciwko samej instytucji. Kwestionujemy natomiast nieprawidłowości głoszone przez ową instytucję, która głosi je, powołując się na Boga.
Z twojego pytania wynika, że nie wierzsz we wszystko, co głosi kościół. Nie chodzi nam absolutnie o to, by kogokolwiek wyciągać z kościoła jako instytucji, bo ani fizyczny budynek ani ludzka instytucja nie mają tu żadnego znaczenia. Wychodzimy natomiast z założenia, że skoro głosi się w niej obłudę i kłamstwa, to po co tego wysłuchiwać i swoją obecnością to wspierać? Nie chodzi nam też o „zreformowanie” instytucji kościelnych, gdyż z założenia są one niereformowalne, zasadzając się na ludzkim, fizycznym rozumieniu Biblii, w połączeniu z przemyśleniami ludzkich filozofów, a także z dumą oraz dążeniami politycznymi i społecznymi ich przywódców, co, jak można łatwo udowodnić, nie ma nic wspólnego z duchową nauką Biblii. Ponadto instytucje kościelne nigdy nie przyznają się do kłamstwa czy błędów, gdyż ich przywódcy uważają, że reprezentują Boga. Zatem przyznając się do błędu, podkopałyby własny autorytet i twierdzenie, że są organizacjami pochodzącymi od Boga, narażając się tym samym na utratę członków i wpływów.
Nie zgadzasz się z twierdzeniem, że jako ludzie nie mamy „wolnej woli”. Trudno Ci uwierzyć, że Adam został stworzony, jako „zły”. Zadajesz też pytanie o to, co robić, aby „żyć w zgodzie z Bogiem”?
Są to pytania, na które nie da się odpowiedzieć w kilku słowach. Postaram się tylko nieco przybliżyć temat. To, że nie posiadamy własnej woli, nie oznacza, że jesteśmy bezmózgowcami, robotami, zombi itp. Oznacza to jednak, że nie mamy żadnego wpływu na własne zbawienie. Jest to wielka próba dla człowieka, której jako ludzkość nie jesteśmy w stanie przejść. Dowodem na to jest także postać Adama, o czym za chwilę. Dopiero pod wpływem działania Ducha Świętego, możemy dostrzec duchowy wymiar fizycznych słów zapisanych w Biblii, czytając jakby „między wierszami”, gdzie Bóg podkreśla, że zbawienie człowieka to całkowicie Jego własna praca. Tak zwana zaś „własna wola” człowieka to symbol „naszej pracy”, „naszych własnych uczynków”, które konkurują z Łaską Bożą, lub chcą kontrolować Łaskę Bożą, wieść nad nią prym. Człowiek chce otrzymać Łaskę Bożą (zbawienie) wtedy, kiedy będzie miał na to ochotę. Jednocześnie chce mieć możliwość odrzucić ją, jeśli tak będzie mu wygodnie. Inaczej rzecz ujmując, człowiek chce sterować Bogiem i uzależniać decyzje Stwórcy od decyzji stworzenia. Chce widzieć Boga jako dobrego dżina, wróża, który spełnia jego życzenia, i to zarówno te, dotyczące życia wiecznego, jak i te, które dotyczą życia codziennego w obecnej, fizycznej rzeczywistości (dobre zdrowie, dobrobyt finansowy itd). I tego właśnie swoich członków nauczają w zasadzie wszystkie instytucje kościelne.
Tymczasem takie biblijne wyrażenia jak „Łaska Boża”, „Prawo Boże”, „Prawo Ducha”, „dzieło Boże” itp. to wszystko zamienne synonimy, określenia samego Boga jako Ducha. Natomiast „praca człowieka”, „nasze własne uczynki”, „prawo grzechu i śmierci” to z kolei ludzkie atrybuty, które kłócą się z atrybutami Boga. Inaczej rzecz biorąc, działanie człowieka przeciwstawiane jest w Biblii działaniu Boga, czego człowiek nie może pojąć. Człowiekowi wydaje się, że Bóg nawołuje go do pracowania na własne zbawienie przez „odpowiednie” zachowanie w fizycznej rzeczywistości obecnego świata i że zostanie on przez Boga „nagrodzony” za swoje wysiłki. Praktycznie wszystkie organizacje kościelne tego nauczają. Tymczasem Biblia nalega, że zbawienie nie ma nic wspólnego z fizycznym wymiarem tego świata i nie jest konsekwencją naszych działań psychiczno-fizyczno-moralnych, a kompletnie niezależną od naszych działań konsekwencją działania Ducha Bożego, Jego woli. Zbawienie to stanie się częścią Ducha Bożego w wymiarze pozostającym poza tym fizycznym wszechświatem. „Królestwo moje nie jest z tego świata”, podkreśla Bóg.
Samo słowo „Adam” oznacza „człowiek”, a nawet „ludzkość”. Dlatego należy spojrzeć na kwestię Adama szerzej, a precyzyjniej mówiąc, w wymiarze duchowym, a nie fizycznym. Adam reprezentuje każdego z nas, a nie tylko postać historyczną, w sensie pierwszego fizycznego człowieka, który pojawił się na ziemi. Tym „pierwszym człowiekiem” nazywany jest więc każdy z nas, a dokładniej nasza „pierwsza duchowa natura”. Dodajmy, że jest to „natura grzeszna”, czyli natura posiadająca w sobie grzech, a tym grzechem, w rozumieniu duchowej nauki Biblii, jest duch przeciwny Duchowi Bożemu, czyli duch nazywany Szatanem. Ta pierwsza, grzeszna natura człowieka to nic innego, jak określenie, oznaczające, że każdy człowiek z natury posiada w sobie ducha Szatana, który kieruje jego myślami, rozumowaniem i pojmowaniem Słowa Bożego. Między innymi, poucza człowieka, że na zbawienie musi „zapracować” lub „zasłużyć”, wykonując określone czynności w fizycznym świecie, odpowiednio się zachowując, czy nawet odpowiednio myśląc. Niewybraniec, czyli człowiek, który został przeznaczony przez Boga na odrzucenie (potępienie, czyli pozostanie na wieczność w duchu Szatana) zakończy swoją ziemską pielgrzymkę właśnie w tej swojej „pierwszej naturze”, czyli jako „grzesznik”, albo poddany duchowi Szatana.
Mówiąc o „naturze” Biblia absolutnie nie odnosi się do naszych cech psychicznych, fizycznych, etnicznych, poglądów politycznych, czy ogólnie cielesnych potrzeb. Jest to kolejny termin duchowy, odnoszący się do naszego stanu ducha, czyli do tego który z tych dwóch duchów w nas przebywa – czy duch Szatana, czy Duch Boży. I nie da się tego w żaden sposób fizycznie udowodnić, ani przez przynależność do jakiejś instytucji, ani przez rytualne zachowania liturgiczne, ani przez styl życia. To zjawisko całkowicie duchowe, pozostające poza percepcją fizycznych zmysłów człowieka i niemające odbicia w jego codziennym życiu. Ludzie niezbawieni, niewybrańcy, czyli ci, którzy są pod wpływem ducha Szatana i nigdy nie znajdą się w wiecznym Królestwie Bożym, mogą być najukochańszymi rodzicami, dziećmi, wspaniałymi kolegami, uczciwymi obywatelami, a ich życie może być stawiane jako wzór do naśladowania. Z kolei człowiek zbawiony, posiadający Ducha Bożego, niekoniecznie musi spełniać takie oczekiwania otoczenia. Przez wielu może być pogardzany, odrzucany, niechciany, marginalizowany jako zagrożenie społeczne, w oczach wielu jego codzienne życie może być „niemoralne”, bo nie dopasowuje się do ich definicji moralnego życia. Biblia jest pełna przykładów ludzi Bożych, zbawionych, wypełnionych Duchem Bożym, których codzienne życie i postępowanie, a nawet słowa, zupełnie nie wpisują się w pojęcie „moralnego” postępowania usankcjonowanego przez współczesne instytucje kościelne, a co za tym idzie, wyznawanego przez ogromne rzesze ich członków.
Mało tego, nie da się zaprzeczyć, że religia, im bardziej surowa, tym bardziej staje się źródłem wszelakich patologii, zarówno osobistych, jak i rodzinnych, społecznych i politycznych. Systemy religijne, historycznie i współcześnie rzecz biorąc, są bowiem, paradoksalnie, zamiast źródłem wszelkiego społecznego dobra, niejednokrotnie źródłem wszelkiego ziemskiego zła, łącznie z prześladowaniem i mordowaniem tych, którzy nie chcą przystosować się do zasad głoszonych przez daną instytucję religijną, wojnami, społecznymi niepokojami, tragediami w rodzinach, ograniczaniem praw jednych grup ludzi w stosunku do innych, podziałami wynikającymi nie raz z czystej ludzkiej zawiści i nienawiści, a wszystko „w imię Boga.”
Dlatego Chrystus jako Duch odróżniany jest przez Biblię od tego „pierwszego człowieka” i nazywany jest „Drugim Człowiekiem” lub „Ostatnim Adamem”, czyli symbolizuje drugą, ostatnią „naturę”. Ta druga natura to nikt inny jak sam Duch Boży czyli zbawienie (1 Kor 15: 45-49). Dlatego każdy wybraniec Boży, czyli człowiek przeznaczony przez Boga do zbawienia, do zachowania na wieki jako część Ducha Bożego w rzeczywistości duchowej poza tym fizycznym wszechświatem, najpierw nosi w sobie „obraz człowieka ziemskiego” (ducha Szatana), a następnie „obraz Człowieka Niebieskiego” (Ducha Bożego – 1 Kor 15: 49).
I w tym miejscu możemy przejść do kwestii tego, dlaczego Adam został stworzony jako „zły”. Aby to zrozumieć, musimy zdefiniować „zło”. To właśnie ludzka definicja „zła” jest chyba największą przeszkodą w pojęciu natury zbawienia i duchowej nauki Biblii. W ludzkich słownikach „zło” oznacza wszystko, co fizycznie lub psychicznie nieprzyjemne dla człowieka w ziemskiej rzeczywistości. Dobro natomiast kojarzone jest z rzeczami przeciwnymi tym „złym”.
Tymczasem biblijna, duchowa definicja „zła” jest kompletnie neutralna z punktu widzenia ludzkiej moralności czy filozofii, a jest tak dlatego, że jest ona niezwiązana z ziemską rzeczywistością, z naszymi zmysłami, odczuciami, emocjami, uczuciami, doświadczeniami cielesnymi itp.
Najprościej mówiąc „zło” to słowo lub termin oznaczające po prostu brak (nieobecność) „dobra”. „Dobro” natomiast to nikt inny jak Duch Boży. Kontrast „dobry-zły” to po prostu jeden z wielu kontrastów używanych przez Biblię do określenia kontrastu pomiędzy Bogiem a Szatanem, dwoma przeciwnymi sobie potęgami duchowymi. Innymi słowy, każdy z nas, którzy przychodzimy na ten świat bez Ducha Bożego, jest z założenia „zły”, czyli pozbawiony Ducha Bożego, i nie potrafi oprzeć się duchowi Szatana, czyli „złemu” duchowi, który wypełnia nasze dusze. Dusza człowieka, czyli niewidzialny komponent naszej osoby, jest mieszkaniem ducha Szatana. „Szatan”, „zło”, „grzech” itp. to znów synonimy, słowa które oznaczają jedno i to samo – ducha przeciwnego Duchowi Bożemu.
Dlatego też każdy z nas jest z natury „grzesznikiem”, posiada w sobie „grzech”, czyli ducha Szatana. I dlatego również każdy z nas potrzebuje „zbawienia”, czyli przyjścia do jego wnętrza Ducha Bożego, Królestwa Bożego, które na zawsze wypiera „grzech”, czyli ducha Szatana.
Zauważmy, że z naszego ludzkiego punktu widzenia, kiedy prowadzimy w miarę „przyzwoite” życie i staramy się nie szkodzić innym, to nie popełniamy niczego złego. Czasem zadajemy nawet pytanie: „Za jakie grzechy?” albo: „Dlaczego to właśnie mnie spotkało?”. Jest tak dlatego, że kojarzymy „sprzyjanie” nam przez Boga z nagrodą za „poczciwe” życie, a wszelkiego rodzaju życiowe niepowodzenia z „karą” za „niepoczciwe” życie. Po prostu, za tak zwane „dobre uczynki” oczekujemy od Boga nagrody. Dlatego często jesteśmy gorzko rozczarowani, kiedy pomimo naszej „poczciwości”, spadają na nas nieprzyjemne doświadczenia. I nie potrafimy sobie tego wytłumaczyć: „Dlaczego człowiekowi, który nie wyznaje zasad biblijnych, tak świetnie się powodzi, a mnie, który robię wszystko, żeby „poczciwie żyć” tak się nie układa?
Tymczasem Bóg twierdzi, że zbawienie nie ma nic wspólnego z naszym losem na tej ziemi i jest od niego zupełnie niezależne. Nie dotyczy ziemskiej rzeczywistości i nie jest skutkiem naszego „dobrego”, z naszego punktu widzenia, życia. Zbawienie, czyli posiadanie Ducha Bożego na zawsze, jest wynikiem wyłącznie jednej rzeczy: przeznaczenia Bożego, czyli Jego własnego postanowienia podjętego niezależnie od nas i jeszcze zanim w ogóle zaistnieliśmy.
Doskonałą ilustracją tej tezy jest narodzenie Jakuba i Ezawa, czyli tego, którego Bóg „ukochał”, i tego, którego Bóg „znienawidził”. Nie kojarzmy jednak słów „kochać” i „nienawidzić” z ludzkimi emocjami. To znów słowa, które odnoszą się do tego, że część osób (nazywanych w Biblii „resztką”) Bóg postanowił przyłączyć do Swojego Ducha i uwolnić od ducha Szatana, a część postanowił pozostawić do dyspozycji ducha Szatana na zawsze. A wszystko to postanowił jeszcze przed narodzinami zarówno Jakuba i Ezawa (Rz 9: 11-13), jak i wszystkich nas, których Jakub i Ezaw reprezentują (Jakub = wybrańcy, Ezaw = niewybrańcy).
W tym urywku wytłumaczona jest też zasada „wolnego wyboru”, który zależy od woli powołującego, czyli woli Boga, a nie od zabiegów człowieka. Zatem głoszenie „wolnej woli”, czy też „wolnego wyboru”, jako naszego własnego uczynku, naszej własnej decyzji, neguje wybór Boży.
I wreszcie dochodzimy do ostatniego pytania: „Jak żyć w zgodzie z Bogiem?” Na to pytanie znów nie ma odpowiedzi po naszej myśli, bo „żyć w zgodzie z Bogiem” nie oznacza „podejmować pewne życiowe decyzje, które sprawią, że nasze ziemskie postępowanie spodoba się Bogu, który nas za to wynagrodzi życiem wiecznym”. Żyć w zgodzie z Bogiem możemy tylko wtedy, gdy Bóg napełni nas swoim Duchem. W przenośni możemy powiedzieć: gdy Bóg „zamieszka w nas”, „pojedna się z nami”. A na to czy Bóg zdecyduje się w nim zamieszkać czy nie, człowiek nie ma żadnego wpływu. Wszystkie dary Boże, takie jak „wiara”, „nadzieja”, „miłość”, które w rzeczywistości są synonimami samego Boga, Ducha Bożego, a nie odnośnikami do ludzkich odczuć czy intelektualnych decyzji, jak sama nazwa wskazuje, są „darami”, nazywanymi również „owocami”, Ducha Świętego (Ga 5: 22), a nie owocami naszej pracy (uczynków). Tak naprawdę, jak już wspomniałem, są samym Bogiem, czyli Duchem Świętym.
Człowiek może jedynie „czekać” na Boga i na Jego bezwarunkową Łaskę. Kiedy dostrzegamy w sobie zło, czyli rozumiemy, iż jesteśmy całkowicie uzależnieni od ducha Szatana, dostrzegamy naszą bezsilność w kwestii uzyskania zbawienia (Ducha Bożego), to cały paradoks polega na tym, że właśnie to może być oznaką, iż działa w nas Duch dobry. Nie można tego jednak uznawać za pewnik, ani nawet „objaw” zbawienia, a tym bardziej za jego warunek. Biblia jest pełna przykładów ludzi skruszonego serca, pełnych pokory względem Boga, którzy okazali się Jego wybrańcami. To im właśnie Biblia przeciwstawia ludzi uważających się za „dobrych”, bez grzechu, gorliwie wypełniających fizyczne przykazania Boże, czyniących to, co „Bogu miłe”, ale w ich własnym mniemaniu, którzy „sercem”, czyli duchem (gdyż serce to symbol ducha), są daleko od Boga, gdyż w rzeczywistości są cały czas pod wpływem ducha Szatana. Ludzie ci wyznają Boga jedynie ustami, pustymi słowami, teatralnymi uczynkami, odgrywając przed innymi przedstawienie, mające upewnić ich samych i wszystkich dookoła, że są związani z Bogiem. W rzeczywistości duchem reprezentują „wroga”, czyli ducha Szatana.
To Duch jest sprawcą naszego działania, w sensie duchowym, nie fizycznym, ziemskim. Duch Boży jest sprawcą (duchowych) dobrych uczynków (zgodnie z Jego wolą, Flp 2: 13), duch Szatana sprawcą (duchowych) złych uczynków, co oznacza, że nasze „uczynki” zależą od naszego stanu ducha, od tego, który duch w nas przebywa, a nie od fizycznych czynności dnia codziennego, uwarunkowań psychicznych czy intelektualnych, przekonań politycznych czy społecznych, religijnych rytuałów, podejmowanych decyzji itp. Jeśli jest w nas Duch Boży, duchowo (czego nie da się odczuć fizycznie) wypełniamy duchowe Prawo Boże, bo duchowe Prawo Boże to sam Bóg. On wypełnia je perfekcyjnie. Taką rolę przypisuje sobie Bóg w osobie Chrystusa - „przyszedłem wypełnić prawo”. Nie mówi tu jednak o nakazach i zakazach fizycznych zapisanych w Biblii, gdyż one nigdy nie powinny być stosowane dosłownie. Są to tylko alegorie mówiące o rzeczywistości duchowej, w której toczy się walka pomiędzy Bogiem i Szatanem, rzeczywistości nie z tego świata.
Pokazuje to również przykład samych kościołów, które różnie rozumieją różne fizyczne zakazy i nakazy w Biblii. Modyfikują je i zmieniają w zależności od okoliczności, uwarunkowań społecznych, historycznych itp. Prawo fizyczne nie ma bowiem żadnego znaczenia w kwestii zbawienia. Osoba zbawiona wykonuje prawo duchowe, które tak naprawdę wykonuje obecny w niej Duch Boży.
Jeśli natomiast przebywa w nas duch Szatana, nie wypełniamy duchowego Prawa Bożego, gdyż duch Szatana jest zaprzeczeniem tego Prawa, a jego obecność oznacza, że nie należymy do Boga, lecz do ducha mu przeciwnego. Dlatego duchowo (czego nie da się odczuć fizycznie) „łamiemy prawo” lub „grzeszymy”, bo jest w nas duch Szatana, nazywany „grzechem”, bez względu na to jak bardzo usiłujemy się dostosować do praw fizycznych, które widzimy w Biblii, i bez względu na to, jak poczciwymi i uczynnymi ludźmi jesteśmy na co dzień.
Chciałbym jeszcze poruszyć kwestię naszego sumienia, które, jak sugerujesz, „podpowiada nam, co dobre, a co złe”. Zauważmy, że takie właśnie jest nasze ludzkie myślenie, które idzie w parze z głoszeniem własnej wolnej woli. Wróćmy tu do definicji dobra i zła, którą już poruszałem. W naszych kategoriach „dobrem” jest coś, co kojarzy się z czymś dla nas, lub dla innych wokół, przyjemnym, a więc „odpowiednie” zachowanie, wypełnianie fizycznych przykazań zapisanych w Biblii, pomaganie innym w potrzebie fizycznej czy psychicznej, na przykład chorym, potrzebującym itd. Z kolei „złem” jest według nas, na przykład, „nieodpowiednie” zachowanie, łamanie przykazań zapisanych w Biblii, wykorzystywanie innych dla swojej korzyści, na przykład finansowej itd.
Natomiast Słowo Boże definiuje „dobro” i „zło” zupełnie w oderwaniu od naszych ludzkich pragnień i filozofii. „Dobro” określane jest w nim jako atrybut Boga, jako jedno z Jego Imion, jako coś, co identyfikuje istotę Ducha Bożego, a więc słowo to odnosi się do wymiaru duchowego, nie ziemskiego. Analogicznie „Złem” lub „Złym” jest Szatan, czyli duch wrogi Bogu, zwany też „nieczystym” (gdyż Bóg nazywany jest „czystym”). Człowiek niezbawiony, a więc każdy człowiek z natury, nad którym panowanie ma Szatan, będzie w związku z tym także „złym” oraz „synem Złego”. Pod żadnym pozorem nie należy tego jednak kojarzyć ze złem w ludzkim rozumieniu, na przykład ze „złym charakterem”, agresywną naturą, stylem życia, ubierania się, czy zachowania, które odbiega od „dobrego”, zdefiniowanego przez, na przykład, ludzkie organizacje religijne. Oznacza to wyłącznie obecność ducha Szatana w danym człowieku, co w żaden sposób nie przekłada się na charakter, poglądy czy osobowość albo upodobania człowieka.
Dlatego właśnie zbawienie określane jest jako transformacja, przejście, lub „Pascha” ze „Złego” (ducha) do „Dobrego” (Ducha), z „ciemności” do „światłości”, z „królestwa Szatana” do „Królestwa Bożego”, gdzie wszystkie te określenia oznaczają jedno i to samo – ducha Szatana i Ducha Bożego.
Odpowiadając zatem na pytanie odnośnie naszego sumienia, to nasze sumienie wyraża jedynie stan naszego własnego umysłu i analizę tego, co jest „dobre” (czytaj: przyjemne po ludzku), a co „złe” (czytaj: nieprzyjemne po ludzku), według naszych ludzkich standardów, standardów przyjętych przez filozofów, przywódców religijnych, politycznych, społecznych, organizacje religijne itp. Standardy te mogą się zmieniać z czasem lub w zależności od rodzaju religii czy kultury panującej na danym obszarze. Co „dobre” u nas, lub według nas, niekoniecznie jest „dobre” gdzie indziej, lub dla innych ludzi. Paradoksalnie, nawet wśród fizycznych chrześcijan nie ma zgody co do tego czym jest dobro i zło. Stąd dziesiątki denominacji i odłamów chrześcijaństwa instytucjonalnego.
Dlatego nasze sumienie jest jedynie naszą własną oceną moralną, z którą jedni będą się zgadzać, inni nie. Ta ocena będzie zależeć od naszego własnego poczucia estetyki (co jest ładnym lub nieładnym, moralnym lub niemoralnym, ubraniem, fryzurą, makijażem, tatuażem itp.), indywidualnych uprzedzeń lub upodobań (rodzaj uprawianego seksu, muzyki, która nam się podoba lub nie, nawet koloru skóry, który człowiek „powinien” mieć itp.), wychowania i tradycji, jakie nam wpojono (rola kobiety w społeczeństwie i w rodzinie, model rodziny w ogóle – ilość dzieci, bezdzietność, antykoncepcja, samotne matki, samotni ojcowie, konkubinaty, wielożeństwo, pary jednopłciowe, konwenanse towarzyskie – co jest „grzeczne” a co już „niegrzeczne” itp.) i od wielu innych czynników społecznych, indywidualnych a nawet politycznych.
Dlatego takie tematy, jak in vitro, aborcja, kara śmierci, jednopłciowe małżeństwa i dziesiątki innych dotyczących zagadnień moralnych, będą kontrowersjami i będą rozumiane często ekstremalnie różnie. Jedni nazywać je będą przekleństwem Boga, spadającym na wszystkich zwolenników, na przykład metody in vitro, inni będą nazywać je błogosławieństwem Bożym w postaci tak cudownego daru medycyny.
Tymczasem zbawienie nie ma nic wspólnego z ludzką moralnością i poczuciem ziemskiej estetyki, towarzyską ogładą, czy polityczną albo religijną poprawnością. „Stan sumienia” w duchowym przesłaniu Biblii symbolizuje to, co omówiłem już powyżej, mianowicie obecność ducha Szatana bądź obecność Ducha Bożego w danym człowieku. „Czyste” lub „dobre” sumienie to nic innego jak posiadanie „czystego” lub „dobrego” Ducha czyli Ducha Świętego, Boga. Owo „Sumienie”, czyli po prostu kolejny biblijny termin określający ducha, jest świadkiem, albo „oskarżającym”, albo „uniewinniającym”, gdyż albo określa obecność w nas „oskarżyciela” (czyli ducha Szatana), albo „Zbawiciela” lub „Obrońcy” (czyli Ducha Bożego). „Sumienie” jest zatem wyznacznikiem prawa zapisanego w sercu, czyli ducha przebywającego w duszy człowieka, gdyż „Prawo” i „Duch” to kolejne synonimy. Duch Boży jest Prawem Życia, Prawem Bożym. Duch Szatana to prawo grzechu i śmierci. W ten sposób wybraniec Boży, posiadający Ducha Bożego, będzie wypełniał Prawo Boże (które jest duchowe, Rz 7: 14), gdyż Prawo-Duch wypełnia jego duszę, jest esencją tego Prawa.
„Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieustanny ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą, [odłączonym] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami.” (Rz 9: 1-3).