PYTANIA I ODPOWIEDZI
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
Pytanie 2: Zgadzam się z opinią na temat kościoła, jednak uczęszczam na msze, bo wydaje mi się, że idę na spotkanie z Bogiem i nie przywiązuję zbytnio uwagi do innych ceremonialnych czynności. Ale coraz częściej mi się zdarza, że nie biorę czynnego udziału np. w odmawianiu różańca czy innych modlitw ku czci Maryi. A z drugiej strony, to czy mam nie chodzić w ogóle do Kościoła? I gdzie wtedy spotykać się z Panem Bogiem.?
Poza tym, Czy życie człowieka na ziemi jest zupełnie niezależne od nas samych? Czy Pan Bóg w ogóle nie interweniuje i nie słucha naszych modlitw, bo życie „gotujemy” sobie sami? Czy jeśli będziemy grzeszyć: zabijać, cudzołożyć, dnia świętego nie święcić, to nie ma to żadnego znaczenia?
Ja uważam, że nasze życie na ziemi jest świadczeniem o Bogu. Jeśli źle postępujemy, to robimy "przykrość" Bogu.
Poza tym, skąd wiedzieć czy zostało się zbawionym? Jeśli nie można tego wiedzieć, to czy oznacza to, że można żyć bez żadnych ograniczeń, bo to i tak nie ma to żadnego znaczenia jak ja żyję?
Czy mam też uważać, że modlitwy do Boga nie są wysłuchiwane i czy On tu na Ziemi w niczym na nie pomaga?
W nawiązaniu do kościoła jako instytucji stwierdzasz, że w zasadzie jedyny powód, jaki w Twoim przypadku przemawia za uczestnictwem w mszy, to chęć „spotkania się z Panem Bogiem”. Owszem, Biblia mówi o ustanowieniu Kościoła przez Chrystusa, ale nie ma na myśli kościoła jako ziemskiej instytucji z jej hierarchią, administracją, budynkami, liturgią, tradycjami itd. Biblia mówi wyłącznie o Kościele Duchowym, którym nie jest żadna grupa ludzi zrzeszona w ziemskiej instytucji, ale sam Bóg, Jezus Chrystus, jako Duch, którego częścią są wszyscy zbawieni, czego nie można dostrzec ludzkim okiem. Zbawieni/wybrańcy nie są nigdzie zrzeszeni, gdyż nie wiemy gdzie i kim są. I to właśnie Chrystus, jako Kościół wieczny (Świątynia), jest tym filarem i podwaliną prawdy, o którym mówi 1 Tm 3: 15. Jest też nazywany kamieniem węgielnym, podczas gdy wybrańcy Boży określani są jako „duchowe/ żywe kamienie”, jako „święte kapłaństwo” (1 P 2: 5) pod przewodnictwem Kapłana Najwyższego, czyli znowu Jezusa Chrystusa, Boga, Ducha Bożego. Zatem to jest właśnie owa Świątynia Duchowa, niewidzialna, niefizyczna, której „bramy piekielne nie przemogą” (Mt 16: 18).
Odnośnie ostatniego przykładu, „opoką” (skałą), na której Jezus zbuduje Kościół Duchowy nie jest żaden człowiek ziemski. Jest nią On Sam. Pamiętajmy, że imię „Piotr” jest symboliczne (nadane mu przez Jezusa), a oznacza tyle, co „kamień” i jest symbolem wszystkich wybrańców, którzy są częścią Chrystusa (skały) jako Świątyni Duchowej, jako Ducha Świętego.
Wszystkie przykłady zawarte w Biblii wskazują na wyraźny podział kościoła: na kościół ziemski, instytucjonalny, reprezentowany przez Szatana i ludzi niezbawionych (a docelowo niewybrańców) oraz Kościół Duchowy (Niebieski), reprezentowany przez Chrystusa i wybrańców. Dlatego Kościół jako ziemska instytucja, czy budowla, to nie Kościół Duchowy, stąd sens „spotkania tam Boga” jest żaden. Boga nie „spotyka się” w określonym miejscu, w określonej instytucji, czy podczas określonego obrzędu. Bóg to Słowo Boże, co odpowiada na pytanie: „Jaki jest sens czytania Biblii?”. Dla niewybrańców sens jest żaden, ale nikt z nas nie wie do końca, czy jest wybrańcem, czy nie, dlatego jeśli czujemy potrzebę czytania Słowa Bożego, to nie wahamy się tego robić, a skutki tego czytania są w rękach Boga.
Nie tylko Ty masz wątpliwości, każdy z nas, zaangażowanych w projekt, też je ma. Wątpliwości mieli także apostołowie. Mieli oni nawet sprzeczne ze sobą poglądy, jak w sytuacji, w której Paweł strofował Piotra. Zadawali Jezusowi pytanie: „Któż więc może być zbawiony?”, na co Chrystus odpowiedział: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe.” (Mt 19: 25-26).
Czytanie Słowa Bożego to synonim „spotkania z Bogiem”, „modlitwy do Boga”, itp. Instytucje kościelne mówią o obowiązku uczestnictwa w mszy czy innych nabożeństwach, nazywając je „spotkaniem z Bogiem”. Biblia mówi natomiast o „zgromadzeniu się wokół Niego” (2Tes 2: 1). Nie oznacza to jednak pójścia do określonego fizycznego miejsca wraz z jakąś grupą ludzi, którzy są członkami jakiejś ziemskiej instytucji religijnej. Jezus jest Słowem Bożym i to właśnie Jezus mówi, że u ludzi niemożliwym jest zostać zbawionym. W kościołach mówią natomiast, że wystarczy pójść do spowiedzi, komunii, wziąć udział w określonych obrzędach czy sakramentach i już – zbawienie mamy zapewnione!
Mamy więc do czynienia z dwoma różnymi autorytetami – ziemskim, kościelnym, (którego źródłem jest Szatan) i Niebieskim (którego źródłem jest Bóg). Dlatego w celu szukania prawdy zawsze kierujemy każdego do Słowa Bożego, a nie do instytucji religijnej. Kościół zniekształca przekaz Biblii dla własnych korzyści, takich jak wpływy społeczne, zapewniające mu korzyści materialne i polityczne, choć zwykle robi to nieświadomie. Po porostu przedstawiciele tej instytucji (a przynajmniej część z nich) wierzą, że reprezentują Boga. Biblia, na przykład, wyraźnie mówi, że żaden człowiek nie może dać rozgrzeszenia innemu człowiekowi (wyrzucić z niego grzech, ducha Szatana), czyli zapewnić mu zbawienie i życie wieczne. Może to zrobić jedynie Bóg-Chrystus. Kościół natomiast nadaje taką władzę sobie samemu, czyli ludziom. Dlatego również w przypadku tak zwanej „spowiedzi” czy „komunii”, wykonywanie tych czynności nie ma kompletnie żadnego sensu. Nie wnoszą one niczego w kwestii zbawienia, czy też „spotkania” z Bogiem, bo Boga nie można „spotkać” fizycznie za pomocą żadnych rytuałów. Przykrym jest to, że w kościołach „ślepy prowadzi ślepego”, czyli niezbawiony prowadzi niezbawionego, dlatego „razem w dół wpadną” (gdzie „dół” to symbol poddaństwa Szatanowi na wieki, czyli wiecznego potępienia).
Odnośnie „szukania prawdy”, chciałbym dodać, żeby kierować się wyłącznie do Biblii, a nie do żadnego tekstu czy dzieła, które jest owocem pracy człowieka. Jeżeli taka jest wola Boga, otworzy On nasze oczy na poznanie prawdy, czyli Jego przekazu duchowego zawartego w Biblii. Dlatego czytanie Biblii ma jak najbardziej sens, bez względu na to czy jesteśmy wybrańcem, czy nie, gdyż od razu widzimy jak bardzo nauczanie kościelne odbiega od nauki zawartej w Słowie Bożym. Gdybyśmy tego nie widzieli, nadal podążalibyśmy, jak „zwierzęta na ubój”, a widząc te rozbieżności, mamy przynajmniej nadzieję, że możemy być jednym z wybrańców.
Czytając Biblię i zauważając jej przesłanie duchowe, dowiadujemy się, że tak zwany „Dekalog”, czyli 10 Przykazań, nie odnosi się wcale do prawa ziemskiego, do życia codziennego człowieka na ziemi, lecz do Prawa duchowego, które dotyczy stosunków pomiędzy dwiema potęgami duchowymi, Bogiem i Szatanem, w rzeczywistości duchowej, poza fizycznością naszego świata. Każdy niezbawiony łamie to Duchowe Prawo, gdyż każdy z nas, z natury, posiada w sobie cząstkę ducha Szatana, który jest właśnie przestępcą owego duchowego Prawa, którego 10 przykazań jest tylko symboliczną kwintesencją. Będąc zatem obcego ducha, „kradniemy”, gdyż jesteśmy „złodziejami” chwały Bożej, „zabijamy”, gdyż jesteśmy „mordercami” duchowymi, zabijającymi innych przez głoszenie fałszywej ewangelii, „cudzołożymy”, gdyż będąc „cudzołożnikami” duchowymi, oddajemy się w objęcia „obcego męża”, ducha Szatana, duchem wielbimy i święcimy innego boga (Szatana), nie czcimy Ojca (Boga) ani Matki (Ducha Bożego), „kłamiemy”, gdyż dajemy fałszywe świadectwo o Bogu, pożądamy Szatana itp. Te wszystkie rzeczy (przykazania) nie mówią o naszych stosunkach rodzinnych czy społecznych. Odnoszą się wyłącznie do stosunków duchowych, to znaczy, stosunków pomiędzy Duchem Bożym i jego wybrańcami a duchem Szatana i niewybrańcami.
Ja z kolei muszę zapytać, skąd wrażenie, że człowiek został stworzony jako zbawiony w momencie stworzenia świata? Dlatego, że tradycja kościelna tak naucza, co odzwierciedlone jest w ludzkiej literaturze i kulturze wielu narodów? My staramy się wyraźnie podkreślać, że każdy człowiek jest stwarzany jako niezbawiony, czyli bez Ducha Świętego, co czyni go (czyli nas wszystkich) poddanym Szatana. O tym mówiliśmy poprzednio przy okazji Adama, który jest symbolem pierwszej natury każdego człowieka, który powoływany jest do życia, czyli tego, że pojawiamy się na świecie z cząstką ducha Szatana w sobie. Zatem bardziej poprawnym stwierdzeniem jest, że wraz ze stworzeniem świata, Bóg stworzył „człowieka ziemskiego” – niezbawionego, czyli grzesznika (posiadającego w sobie grzech, czyli ducha Szatana). Adam wyglądał na zbawionego tylko z pozoru, ale obecność w Edenie Drzewa Poznania Dobra i Zła, symbolizującego ziemskie prawo grzechu i śmierci, dodatkowo podkreśla, że człowiek znajdował się właśnie pod prawem, a nie pod Łaską Bożą. Stąd Adam, w sposób symboliczny, stał się posłuszny Wężowi-Szatanowi.
Inna kwestia, to czy fizyczne życie człowieka na ziemi zależy od nas samych, czy Bóg wysłuchuje naszych modlitw, w sensie próśb związanych z różnymi potrzebami ziemskimi? W pewnym sensie na ziemi jesteśmy „kowalami własnego losu”, ale Bóg daje nam swobodę tylko w kwestiach fizyczności. W pewnym sensie sami kształtujemy własne życie, na przykład wybieramy szkoły, pracę, zakładamy rodzinę. Niekiedy naszym życiem kierują też „przypadki”, mniej lub bardziej szczęśliwe. Nie ma to najmniejszego nawet znaczenia w kwestii stosunku Boga do naszego zbawienia, gdyż o tym Bóg zdecydował jeszcze przed stworzeniem świata.
Nie istnieje coś takiego jak „dobre i złe uczynki” człowieka. Takie stanowisko określa prawo ludzkie, ludzkie rozumienie słów Biblii. Nie możemy więc Bogu ani sprawić „radości”, ani „przykrości”. Obie koncepcje to ludzkie wymysły związane z naszymi odczuciami i emocjami odnośnie tego, co jest dla nas samych „przyjemne” i „nieprzyjemne”. „Radość” w symbolice Biblii wyraża zbawienie, którego dokonuje sam Bóg, a nie ludzkie uczucie przyjemnego zadowolenia. Stąd Bóg jest „radością” wybrańców. Bóg „słucha modlitwy” tylko wybrańców, bo słowo „modlitwa” nie oznacza zwracania się do Boga w ludzkich słowach w postaci naszych myśli, próśb, czy pochwał, albo tak zwanego „pacierza” czy innych rytualnych nabożeństw (litanie czy różańce). Modlitwa oznacza unię duchową (poprzez Ducha Bożego) wybrańca z Bogiem, a raczej Boga z wybrańcem. Modlitwa duchowa, na przykładzie Słów Bożych we fragmencie Biblii, który zawiera tak zwane „Ojcze Nasz”, to symbolika oznaczająca prośbę o zbawienie, „o Chleb z Nieba”, czyli przyjście Królestwa Bożego (Ducha Bożego), o odpuszczenie grzechów/win, czyli o uwolnienie od ducha Szatana, o zwolnienie z sądu Bożego, o zbawienie od Złego, czyli od ducha Szatana. Zatem wszystko sprowadza się do zbawienia, a nie do ziemskich potrzeb człowieka, który i tak fizycznie umiera, bez względu na to ile lat i w jakich warunkach przeżyje. My ludzie, tymczasem, modlimy się (prosimy) o fizyczne zdrowie i pomyślność w każdej dziedzinie życia, za wyjątkiem zbawienia. Czyli prosimy o wszystko, tylko nie o to, o co powinniśmy prosić. Zbawiony wybraniec zachowuje jedność z Bogiem poprzez Ducha Bożego. Poprzez Ducha Bóg przekazuje mu swój plan zbawienia. Poprzez Ducha Bóg daje mu nadzieję na zbawienie. Prawda, która wyzwala, to synonim tego, że zrozumienie prawdy Bożej wiąże się z tym, że ktoś został zbawiony, uwolniony od ducha Szatana i zjednoczony z Duchem Bożym. Im bardziej Słowo Boże do nas przemawia, tym bardziej wzrasta nasza nadzieja i wiara, które są owocem Ducha.
„Będę się modlił duchem, ale będę też się modlił i umysłem („zrozumieniem”), będę śpiewał duchem, będę też śpiewał i umysłem („zrozumieniem”)” 1 Kor 14: 15
„Ja bowiem znam zamiary, jakie mam wobec was – wyrocznia Pana – zamiary pełne pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie.” Jr 29: 11
„Wy zaś umiłowani, budujący samych siebie na fundamencie naszej najświętszej wiary, w Duchu Świętym się módlcie i w miłości Bożej strzeżcie samych siebie, oczekując miłosierdzia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, [które wiedzie] ku życiu wiecznemu.” Judy 20-21
Poza tym, Czy życie człowieka na ziemi jest zupełnie niezależne od nas samych? Czy Pan Bóg w ogóle nie interweniuje i nie słucha naszych modlitw, bo życie „gotujemy” sobie sami? Czy jeśli będziemy grzeszyć: zabijać, cudzołożyć, dnia świętego nie święcić, to nie ma to żadnego znaczenia?
Ja uważam, że nasze życie na ziemi jest świadczeniem o Bogu. Jeśli źle postępujemy, to robimy "przykrość" Bogu.
Poza tym, skąd wiedzieć czy zostało się zbawionym? Jeśli nie można tego wiedzieć, to czy oznacza to, że można żyć bez żadnych ograniczeń, bo to i tak nie ma to żadnego znaczenia jak ja żyję?
Czy mam też uważać, że modlitwy do Boga nie są wysłuchiwane i czy On tu na Ziemi w niczym na nie pomaga?
W nawiązaniu do kościoła jako instytucji stwierdzasz, że w zasadzie jedyny powód, jaki w Twoim przypadku przemawia za uczestnictwem w mszy, to chęć „spotkania się z Panem Bogiem”. Owszem, Biblia mówi o ustanowieniu Kościoła przez Chrystusa, ale nie ma na myśli kościoła jako ziemskiej instytucji z jej hierarchią, administracją, budynkami, liturgią, tradycjami itd. Biblia mówi wyłącznie o Kościele Duchowym, którym nie jest żadna grupa ludzi zrzeszona w ziemskiej instytucji, ale sam Bóg, Jezus Chrystus, jako Duch, którego częścią są wszyscy zbawieni, czego nie można dostrzec ludzkim okiem. Zbawieni/wybrańcy nie są nigdzie zrzeszeni, gdyż nie wiemy gdzie i kim są. I to właśnie Chrystus, jako Kościół wieczny (Świątynia), jest tym filarem i podwaliną prawdy, o którym mówi 1 Tm 3: 15. Jest też nazywany kamieniem węgielnym, podczas gdy wybrańcy Boży określani są jako „duchowe/ żywe kamienie”, jako „święte kapłaństwo” (1 P 2: 5) pod przewodnictwem Kapłana Najwyższego, czyli znowu Jezusa Chrystusa, Boga, Ducha Bożego. Zatem to jest właśnie owa Świątynia Duchowa, niewidzialna, niefizyczna, której „bramy piekielne nie przemogą” (Mt 16: 18).
Odnośnie ostatniego przykładu, „opoką” (skałą), na której Jezus zbuduje Kościół Duchowy nie jest żaden człowiek ziemski. Jest nią On Sam. Pamiętajmy, że imię „Piotr” jest symboliczne (nadane mu przez Jezusa), a oznacza tyle, co „kamień” i jest symbolem wszystkich wybrańców, którzy są częścią Chrystusa (skały) jako Świątyni Duchowej, jako Ducha Świętego.
Wszystkie przykłady zawarte w Biblii wskazują na wyraźny podział kościoła: na kościół ziemski, instytucjonalny, reprezentowany przez Szatana i ludzi niezbawionych (a docelowo niewybrańców) oraz Kościół Duchowy (Niebieski), reprezentowany przez Chrystusa i wybrańców. Dlatego Kościół jako ziemska instytucja, czy budowla, to nie Kościół Duchowy, stąd sens „spotkania tam Boga” jest żaden. Boga nie „spotyka się” w określonym miejscu, w określonej instytucji, czy podczas określonego obrzędu. Bóg to Słowo Boże, co odpowiada na pytanie: „Jaki jest sens czytania Biblii?”. Dla niewybrańców sens jest żaden, ale nikt z nas nie wie do końca, czy jest wybrańcem, czy nie, dlatego jeśli czujemy potrzebę czytania Słowa Bożego, to nie wahamy się tego robić, a skutki tego czytania są w rękach Boga.
Nie tylko Ty masz wątpliwości, każdy z nas, zaangażowanych w projekt, też je ma. Wątpliwości mieli także apostołowie. Mieli oni nawet sprzeczne ze sobą poglądy, jak w sytuacji, w której Paweł strofował Piotra. Zadawali Jezusowi pytanie: „Któż więc może być zbawiony?”, na co Chrystus odpowiedział: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe.” (Mt 19: 25-26).
Czytanie Słowa Bożego to synonim „spotkania z Bogiem”, „modlitwy do Boga”, itp. Instytucje kościelne mówią o obowiązku uczestnictwa w mszy czy innych nabożeństwach, nazywając je „spotkaniem z Bogiem”. Biblia mówi natomiast o „zgromadzeniu się wokół Niego” (2Tes 2: 1). Nie oznacza to jednak pójścia do określonego fizycznego miejsca wraz z jakąś grupą ludzi, którzy są członkami jakiejś ziemskiej instytucji religijnej. Jezus jest Słowem Bożym i to właśnie Jezus mówi, że u ludzi niemożliwym jest zostać zbawionym. W kościołach mówią natomiast, że wystarczy pójść do spowiedzi, komunii, wziąć udział w określonych obrzędach czy sakramentach i już – zbawienie mamy zapewnione!
Mamy więc do czynienia z dwoma różnymi autorytetami – ziemskim, kościelnym, (którego źródłem jest Szatan) i Niebieskim (którego źródłem jest Bóg). Dlatego w celu szukania prawdy zawsze kierujemy każdego do Słowa Bożego, a nie do instytucji religijnej. Kościół zniekształca przekaz Biblii dla własnych korzyści, takich jak wpływy społeczne, zapewniające mu korzyści materialne i polityczne, choć zwykle robi to nieświadomie. Po porostu przedstawiciele tej instytucji (a przynajmniej część z nich) wierzą, że reprezentują Boga. Biblia, na przykład, wyraźnie mówi, że żaden człowiek nie może dać rozgrzeszenia innemu człowiekowi (wyrzucić z niego grzech, ducha Szatana), czyli zapewnić mu zbawienie i życie wieczne. Może to zrobić jedynie Bóg-Chrystus. Kościół natomiast nadaje taką władzę sobie samemu, czyli ludziom. Dlatego również w przypadku tak zwanej „spowiedzi” czy „komunii”, wykonywanie tych czynności nie ma kompletnie żadnego sensu. Nie wnoszą one niczego w kwestii zbawienia, czy też „spotkania” z Bogiem, bo Boga nie można „spotkać” fizycznie za pomocą żadnych rytuałów. Przykrym jest to, że w kościołach „ślepy prowadzi ślepego”, czyli niezbawiony prowadzi niezbawionego, dlatego „razem w dół wpadną” (gdzie „dół” to symbol poddaństwa Szatanowi na wieki, czyli wiecznego potępienia).
Odnośnie „szukania prawdy”, chciałbym dodać, żeby kierować się wyłącznie do Biblii, a nie do żadnego tekstu czy dzieła, które jest owocem pracy człowieka. Jeżeli taka jest wola Boga, otworzy On nasze oczy na poznanie prawdy, czyli Jego przekazu duchowego zawartego w Biblii. Dlatego czytanie Biblii ma jak najbardziej sens, bez względu na to czy jesteśmy wybrańcem, czy nie, gdyż od razu widzimy jak bardzo nauczanie kościelne odbiega od nauki zawartej w Słowie Bożym. Gdybyśmy tego nie widzieli, nadal podążalibyśmy, jak „zwierzęta na ubój”, a widząc te rozbieżności, mamy przynajmniej nadzieję, że możemy być jednym z wybrańców.
Czytając Biblię i zauważając jej przesłanie duchowe, dowiadujemy się, że tak zwany „Dekalog”, czyli 10 Przykazań, nie odnosi się wcale do prawa ziemskiego, do życia codziennego człowieka na ziemi, lecz do Prawa duchowego, które dotyczy stosunków pomiędzy dwiema potęgami duchowymi, Bogiem i Szatanem, w rzeczywistości duchowej, poza fizycznością naszego świata. Każdy niezbawiony łamie to Duchowe Prawo, gdyż każdy z nas, z natury, posiada w sobie cząstkę ducha Szatana, który jest właśnie przestępcą owego duchowego Prawa, którego 10 przykazań jest tylko symboliczną kwintesencją. Będąc zatem obcego ducha, „kradniemy”, gdyż jesteśmy „złodziejami” chwały Bożej, „zabijamy”, gdyż jesteśmy „mordercami” duchowymi, zabijającymi innych przez głoszenie fałszywej ewangelii, „cudzołożymy”, gdyż będąc „cudzołożnikami” duchowymi, oddajemy się w objęcia „obcego męża”, ducha Szatana, duchem wielbimy i święcimy innego boga (Szatana), nie czcimy Ojca (Boga) ani Matki (Ducha Bożego), „kłamiemy”, gdyż dajemy fałszywe świadectwo o Bogu, pożądamy Szatana itp. Te wszystkie rzeczy (przykazania) nie mówią o naszych stosunkach rodzinnych czy społecznych. Odnoszą się wyłącznie do stosunków duchowych, to znaczy, stosunków pomiędzy Duchem Bożym i jego wybrańcami a duchem Szatana i niewybrańcami.
Ja z kolei muszę zapytać, skąd wrażenie, że człowiek został stworzony jako zbawiony w momencie stworzenia świata? Dlatego, że tradycja kościelna tak naucza, co odzwierciedlone jest w ludzkiej literaturze i kulturze wielu narodów? My staramy się wyraźnie podkreślać, że każdy człowiek jest stwarzany jako niezbawiony, czyli bez Ducha Świętego, co czyni go (czyli nas wszystkich) poddanym Szatana. O tym mówiliśmy poprzednio przy okazji Adama, który jest symbolem pierwszej natury każdego człowieka, który powoływany jest do życia, czyli tego, że pojawiamy się na świecie z cząstką ducha Szatana w sobie. Zatem bardziej poprawnym stwierdzeniem jest, że wraz ze stworzeniem świata, Bóg stworzył „człowieka ziemskiego” – niezbawionego, czyli grzesznika (posiadającego w sobie grzech, czyli ducha Szatana). Adam wyglądał na zbawionego tylko z pozoru, ale obecność w Edenie Drzewa Poznania Dobra i Zła, symbolizującego ziemskie prawo grzechu i śmierci, dodatkowo podkreśla, że człowiek znajdował się właśnie pod prawem, a nie pod Łaską Bożą. Stąd Adam, w sposób symboliczny, stał się posłuszny Wężowi-Szatanowi.
Inna kwestia, to czy fizyczne życie człowieka na ziemi zależy od nas samych, czy Bóg wysłuchuje naszych modlitw, w sensie próśb związanych z różnymi potrzebami ziemskimi? W pewnym sensie na ziemi jesteśmy „kowalami własnego losu”, ale Bóg daje nam swobodę tylko w kwestiach fizyczności. W pewnym sensie sami kształtujemy własne życie, na przykład wybieramy szkoły, pracę, zakładamy rodzinę. Niekiedy naszym życiem kierują też „przypadki”, mniej lub bardziej szczęśliwe. Nie ma to najmniejszego nawet znaczenia w kwestii stosunku Boga do naszego zbawienia, gdyż o tym Bóg zdecydował jeszcze przed stworzeniem świata.
Nie istnieje coś takiego jak „dobre i złe uczynki” człowieka. Takie stanowisko określa prawo ludzkie, ludzkie rozumienie słów Biblii. Nie możemy więc Bogu ani sprawić „radości”, ani „przykrości”. Obie koncepcje to ludzkie wymysły związane z naszymi odczuciami i emocjami odnośnie tego, co jest dla nas samych „przyjemne” i „nieprzyjemne”. „Radość” w symbolice Biblii wyraża zbawienie, którego dokonuje sam Bóg, a nie ludzkie uczucie przyjemnego zadowolenia. Stąd Bóg jest „radością” wybrańców. Bóg „słucha modlitwy” tylko wybrańców, bo słowo „modlitwa” nie oznacza zwracania się do Boga w ludzkich słowach w postaci naszych myśli, próśb, czy pochwał, albo tak zwanego „pacierza” czy innych rytualnych nabożeństw (litanie czy różańce). Modlitwa oznacza unię duchową (poprzez Ducha Bożego) wybrańca z Bogiem, a raczej Boga z wybrańcem. Modlitwa duchowa, na przykładzie Słów Bożych we fragmencie Biblii, który zawiera tak zwane „Ojcze Nasz”, to symbolika oznaczająca prośbę o zbawienie, „o Chleb z Nieba”, czyli przyjście Królestwa Bożego (Ducha Bożego), o odpuszczenie grzechów/win, czyli o uwolnienie od ducha Szatana, o zwolnienie z sądu Bożego, o zbawienie od Złego, czyli od ducha Szatana. Zatem wszystko sprowadza się do zbawienia, a nie do ziemskich potrzeb człowieka, który i tak fizycznie umiera, bez względu na to ile lat i w jakich warunkach przeżyje. My ludzie, tymczasem, modlimy się (prosimy) o fizyczne zdrowie i pomyślność w każdej dziedzinie życia, za wyjątkiem zbawienia. Czyli prosimy o wszystko, tylko nie o to, o co powinniśmy prosić. Zbawiony wybraniec zachowuje jedność z Bogiem poprzez Ducha Bożego. Poprzez Ducha Bóg przekazuje mu swój plan zbawienia. Poprzez Ducha Bóg daje mu nadzieję na zbawienie. Prawda, która wyzwala, to synonim tego, że zrozumienie prawdy Bożej wiąże się z tym, że ktoś został zbawiony, uwolniony od ducha Szatana i zjednoczony z Duchem Bożym. Im bardziej Słowo Boże do nas przemawia, tym bardziej wzrasta nasza nadzieja i wiara, które są owocem Ducha.
„Będę się modlił duchem, ale będę też się modlił i umysłem („zrozumieniem”), będę śpiewał duchem, będę też śpiewał i umysłem („zrozumieniem”)” 1 Kor 14: 15
„Ja bowiem znam zamiary, jakie mam wobec was – wyrocznia Pana – zamiary pełne pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie.” Jr 29: 11
„Wy zaś umiłowani, budujący samych siebie na fundamencie naszej najświętszej wiary, w Duchu Świętym się módlcie i w miłości Bożej strzeżcie samych siebie, oczekując miłosierdzia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, [które wiedzie] ku życiu wiecznemu.” Judy 20-21