PYTANIA I ODPOWIEDZI
Twoje narzędzia:
UWAGA: Powyższe linki do tekstów biblijnych udostępniamy wyłącznie dla wygody czytelnika. Znajdują się one jednak na stronach innych, niezależnych od nas autorów, których poglądy i opinie należą wyłącznie do nich, a zespół Projektu Daniel 12 tych poglądów nie autoryzuje ani nie podziela. Autoryzujemy jedynie teksty opublikowane na niniejszej stronie.
Pytanie 20: Czy to prawda, że Bóg nie ingeruje w nasze życie na ziemi i nie wysłuchuje naszych próśb? Jak zatem należy rozumieć ten werset: Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich. (Mt 18:15; 20)
Przyjrzyjmy się tym wersetom w szerszym kontekście:
„Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. ( Mt 18: 15-20)
Dosłowne tłumaczenie tego fragmentu przedstawia się następująco:
„Ale jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie, idź i upomnij go pomiędzy tobą a nim samym. Jeśli cię wysłucha, to pozyskasz brata swego; ale jeśli cię nie wysłucha, to weź więcej jednego lub dwóch, tak że na ustach dwóch świadków lub trzech oprze się cała sprawa. Ale jeśli nie wysłucha, to powiedz kościołowi. Ale jeśli nawet nie wysłucha kościoła, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek zwiążecie na ziemi, powinno stać się, będąc już związanym na Niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, powinno stać się, będąc już rozwiązanym na Niebie. Ponownie powiadam do was, jeśli dwóch z was zgodzi się na ziemi odnośnie każdej sprawy, cokolwiek mogą zapytać powinno stać się im od mojego Ojca w niebiosach. Bo gdzie dwóch lub trzech zbiera się razem w Moje imię, tam Ja jestem pośrodku nich.” ( Mt 18: 15-20)
Wersety te interpretowane są przez kościół jako nawoływanie do upomnienia braterskiego, gdzie słowa „zebrani w imię moje” uznawane są za opis spotkania wspólnoty wiernych w ziemskim kościele, czy to na nabożeństwach niedzielnych, czy na innych zgrupowaniach, podczas których jedni ludzie modlą się w intencji innych ludzi. Niektórzy idą dalej, twierdząc, że w grę mogą wchodzić także spotkania pozakościelne, pod warunkiem, że odbywają się „w imię Jezusa”. Należy z góry zaznaczyć, że zacytowane powyżej interpretacje to jedno wielkie kłamstwo, wymysł niezbawionych ludzi, ich własne, ludzkie dobre życzenia. Przyjrzyjmy się temu fragmentowi, aby dowiedzieć się, jakich argumentów używają fałszywi głosiciele Słowa Bożego i jak je odeprzeć. Najważniejsze jest ustalenie prawdziwego przekazu cytowanych wersetów.
Zawsze kiedy mamy do czynienia z interpretacją fizyczną (materialną) biblijnych wersetów chodzi w niej o własną inicjatywę człowieka, o „własnoręczne” nastawienie swojego serca do Boga, a wreszcie o dobre intencje człowieka, także względem swoich bliźnich, a szczególnie tych, którzy „zboczyli na złą drogę” lub nie wstąpili jeszcze do kościoła. Podkreśla się w niej świadomość obecności Boga w codziennym życiu chrześcijanina i jego odpowiedzialność za nawrócenie innych. Za spotkanie w „imię Jezusa”, w sensie spotkania poza budynkiem kościoła, rozumie się wspólną modlitwę, wspólną rozmowę o Jezusie, wykonywanie wspólnej pracy „dla Jezusa”, wypełnianie dobrych uczynków itp. Ogólnie chodzi o „zapraszanie” Jezusa do własnego życia i do życia innych ludzi, o dzielenie się z innymi miłością i mądrością Bożą, o przekazywanie im prawd wiary. A do tego wszystkiego, jak się uważa, wystarczy coś, co określa się jako „otwartość serc”, choć trudno w praktyczny sposób zdefiniować, co to konkretnie oznacza. Jednak wśród chrześcijan, a szczególnie katolików, istnieje przekonanie, że „Jezus chce być wśród nas”, że „Jezus przyszedł do swoich”. Podobnie myślą Żydzi o przyjściu Mesjasza, które ma być ekskluzywne, to znaczy, Mesjasz ma przyjść tylko do nich. Nie dziwimy się zatem, że Biblia mówi, że „swoi” nie przyjęli Słowa (J 1: 11). Dotyczy to zarówno Żydów, jak i pseudo-chrześcijan, którzy uzurpują sobie status wybrańców Bożych. Jednak brak przyjęcia duchowego przekazu Biblii, wynikający z martwoty duchowej, to właśnie brak przyjęcia Boga.
Samego Jezusa ocenia się na podstawie ludzkich, humanistycznych wartości, podkreślając Jego dobrotliwość, troskliwość, cierpliwość i oczekiwanie na zaproszenie z naszej strony. Podkreśla się także Jego „dżentelmeństwo”, objawiające się tym, że Jezus nikogo nie zmusi do przyjęcia Go. Wszystko sprowadza się zatem do kwestii naszej dobrej woli i do (prawie wyczuwalnej) obecności Jezusa przy nas przez cały czas, a szczególnie w kościele. Nauczyciele Pisma podkreślają, że skoro Jezus ofiarował się za każdego człowieka, to zawsze chce być przy nas i będzie nas wspierał w codziennym życiu, pilnując, byśmy nie utracili daru życia wiecznego. Uważa się to za nieustający akt miłości z Jego strony. Natomiast obecność dodatkowych osób w modlitwie czy pracy może tylko, jak się naucza, zwiększyć naszą wspólną więź z Jezusem, bo bez ludzkiej wspólnoty „wiara umiera”. Wspominając o dwóch lub trzech świadkach i wymieniając również kościół, Biblia podsuwa członkom instytucji kościelnych silny argument przemawiający za zbieraniem się w kościołach i za „mocą” płynącą z modlitwy dużego, czasem nawet wielotysięcznego, zgromadzenia w intencji przeróżnych potrzeb ludzi, głównie potrzeb fizycznych, związanych z życiem codziennym. Jest to jeden z dwóch wersetów biblijnych wykorzystanych przez kościół rzymskokatolicki do stworzenia przykazań kościelnych, które nakazują wiernym obecność na nabożeństwie w niedziele i święta czy przystępowanie do spowiedzi i komunii przynajmniej raz w roku (w przypadku komunii wymieniony jest dodatkowo okres Wielkanocy). Co prawda nakazane posty i zakazane zabawy w okresie Wielkiego Postu nie są bezpośrednio związane z chodzeniem do kościoła, jednak jest to kolejny narzucany przez kościół absurd, wynikający z własnej, materialnej interpretacji Biblii dokonywanej przez jego myślicieli. Oczywiście w przykazaniach kościelnych nie mogło zabraknąć także troski o „potrzeby wspólnoty kościoła”, co uzależnia ową wspólnotę od datków finansowych, gdzie „troska” często przeobraża się w obowiązek.
Według interpretacji teologów przywoływanie świadków, zwłaszcza w modlitwie, wiążę się z przywoływaniem obecności Jezusa i Marii, „zapraszaniem ich do swojego serca”. W takim razie, kiedy ktoś jest sam i przywoła Jezusa i Marię, sprawia, że w danym miejscu jest już trzech świadków. Oczywiście, jak się wierzy, powierzanie Jezusowi i Marii dusz innych ludzi niesie ze sobą znacznie głębsze oddziaływanie, dzięki któremu wszyscy stajemy się członkami kościoła, włączamy się w życie kościoła, doświadczając wielu łask i jedności duchowej, doświadczając „mocy Bożej”. Czyniąc tak członkowie kościoła powołują się na zapewnienie Jezusa, że On jest wszędzie tam, gdzie jest zapraszany, choćby tylko wspomniane było Jego imię.
Jednakże powyższe wywody to wyłącznie ludzka fantazja. Interpretacja fizyczna Biblii jest jedną wielką pułapką. Pomijając już Marię, gdyż świętokradztwem jest stawianie jej na równi z Bogiem, to jeżeli Jezusa musimy nieustannie zapraszać do swoich serc, wynika z tego logiczny wniosek, że Jezus (który jest Duchem Bożym) musi nieustannie przebywać poza naszymi sercami. Cała ofiara Jezusa zostaje w ten sposób podważona, gdyż Jezus ofiarował się raz na zawsze (i to wyłącznie za wybrańców), a zbawiony wybraniec nie może utracić daru Ducha Świętego, czyli właśnie zbawienia.
Zacytowane powyżej „upomnienie braterskie” jest w kościele odczytywane fizycznie, jako sposób rozwiązywania codziennych problemów pomiędzy wierzącymi wynikających z tego, że jedni grzeszą przeciw drugim. Punktem wyjściowym takiego rozumowania jest to, że z środowiska uczniów Jezusa wyjdą zgorszenia, konflikty i sprzeczności. To już samo w sobie powinno być ostrzeżeniem. Oczywiście „grzech” jest rozumiany jako przekroczenie (fizycznych) przykazań Bożych, jako „oddalenie się” od Jezusa, ustalenie sobie innych priorytetów, a nawet zainteresowanie kultami pogańskimi. Takiego grzesznika często określa się mianem „zaginionej owieczki”. Uważa się, że sam proces rozwiązania problemu jest trójstopniowy: od rozmowy w cztery oczy (aby uniknąć publicznego zawstydzenia), przez rozmowę w obecności świadków, na rozmowie na forum zgromadzenia kościelnego kończąc. Oczywiście za ową wspólnotę kościelną uważa się wszystkich, którzy sami odpowiedzieli na zaproszenie Jezusa i dzięki własnej decyzji, lub decyzji na przykład swoich rodziców, stali się wierzącymi. To oczywiście zaprzecza nauce o Łasce Bożej jako darze nieodwracalnym, nie do odrzucenia, darze otrzymywanym przez wybrańców bez udziału ich uczynków i decyzji. W rzeczywistości „zabłąkane owieczki” symbolizują w Biblii wybrańców Bożych przed zbawieniem (w momencie zbawienia owieczki te zostają „znalezione” przez Boga), kiedy to wybrańcy są na tym samym poziomie martwoty duchowej, co niewybrańcy. Żaden człowiek nie ma mocy ani by przyjść do Boga ani by od Niego odejść (gdy jest już zbawiony). Zatem rozwiązanie problemu na każdym z trzech wymienionych poziomów nie jest możliwe za pomocą uczynków człowieka, w przeciwieństwie do tego, co głosi instytucjonalny kościół, którego przewodnicy i członkowie uzurpują sobie prawo do „kluczy do Królestwa Niebieskiego”, do którego nie dość, że sami nie wchodzą, to jeszcze „zamykają” Królestwo Niebieskie przed ludźmi (Mt 23: 13-14).
Żaden „zagubiony” nie może zostać pozyskany wysiłkiem innych ludzi, którzy nie mogą wpływać na jego odwrócenie się od grzechu. Przypomnijmy, że „grzech” to nie pojedynczy czyn polegający na przekroczeniu któregoś z przykazań prawa grzechu i śmierci w naszym fizycznym pojęciu (np. „w mowie, uczynkach, zaniedbaniu” – jak głosi kościół), lecz stan ducha, z którym przychodzimy na ten świat, czyli obecność ducha Szatana w naszych duszach. To właśnie duch Szatana jest przez Biblię nazywany grzechem. Analogicznie, zbawienie to usunięcie przez Boga ducha Szatana z duszy wybrańca i jednoczesne zamieszkanie w niej Ducha Bożego. Podkreślmy to raz jeszcze, że dotyczy to wyłącznie wybrańców Bożych, czyli tych, których Bóg powołał powołaniem świętym, jeszcze przed stworzeniem świata (tzw. „wybór z góry”). Z kolei niewybrańcom został przeznaczony sąd Boży, a w konsekwencji wieczne potępienie. Dlatego nawiązanie do „związania” i „rozwiązania”, które są synonimami „sądu” i „zbawienia”, w oryginalnym tekście Biblii wyrażono w czasie przeszłym, w sensie uprzedniego „związania” (przeznaczenia z góry na śmierć wieczną) lub uprzedniego „rozwiązania” (przeznaczenia z góry do życia wiecznego).
Zbawieni wybrańcy Boży, przez których działa Duch Boży zamieszkujący ich dusze, to narzędzie w ręku Boga przynoszące sąd bądź zbawienie. Dlatego jest to praca duchowa wykonywana wyłącznie przez Boga (Ducha Bożego), bez udziału człowieka. Stąd, zarówno kontekst poprzedzający nasz cytat, gdzie czytamy o sporze o pierwszeństwo w Królestwie Niebieskim i gdzie znajduje się przypowieść o zabłąkanej owcy, jak i kontekst po nim następujący, gdzie Piotr zadaje pytanie o przebaczenie i gdzie znajduje się przypowieść o nielitościwym dłużniku, zawiera ten sam wspólny mianownik, to znaczy, zapewnienie, że zbawienie i sąd pochodzą od Boga. Aby wejść do Królestwa Bożego trzeba być jak „dziecko”, ale nie w sensie wieku czy naiwnej mentalności, ale w sensie bycia dzieckiem Bożym, wybranym z przeznaczeniem do zbawienia. Trzeba być jak „zaginiona owca”, odnaleziona z woli Ojca, a przebaczenie „siedemdziesiąt siedem” razy to symbol przebaczenia płynącego z Łaski Bożej dla wybrańca, przebaczenia raz na zawsze. Jednocześnie Biblia przestrzega przed pozornym zbawieniem, które uzurpują sobie szczególnie osoby na wysokich stanowiskach kościelnych, czyli przywódcy religijni. Ich wina jest tym większa, gdyż mają dostęp do zbawczego Słowa Bożego (znajdują się w środowisku zbawienia), jednocześnie okazując się największymi dłużnikami, gdyż zamieniają Słowo Boże na program zbawienia zaprojektowany przez siebie. Ich własny program zbawienia sam określa, kto może zostać zbawiony, a kto nie, co zaprzecza autonomii Boga. Stąd nielitościwy sługa był winien aż dziesięć tysięcy talentów, a jego współsługa tylko 10 denarów. Ów pozorny sługa króla okazał się niewybrańcem, a współsługa zwrócił się po sprawiedliwość bezpośrednio do króla i jego apel został wysłuchany (współsługa reprezentuje tu oczywiście Bożych wybrańców).
Teraz możemy nareszcie zrozumieć, że ta przypowieść, określana przez nauczycieli kościelnych jako „upomnienie braterskie”, w rzeczywistości nie mówi o rozwiązywaniu codziennych sporów czy problemów, a o przeznaczeniu z góry oraz o duchowym stanie początkowym wszystkim ludzi, czyli o byciu w grzechu (pod kontrolą ducha Szatana).
Pozostaje jeszcze kwestia znaczenia „Dwóch lub Trzech Świadków” oraz „Kościoła”, czyli, jak fragment ten nazywa kościół, „trzystopniowe upomnienie braterskie”. Zadaniem sług Bożych jest głoszenie Słowa Bożego. Jednak aby Słowo Boże przyniosło duchowy rezultat, musi przyjść od samego Boga, którego reprezentują Dwaj lub Trzej Świadkowie, czyli Syn i Duch oraz Syn, Ojciec i Duch. W rzeczywistości zadanie to otrzymują tylko zbawieni wybrańcy Boży, w których działa Duch Boży, a Słowo Boże jest owym Świadkiem, czyli jedynym legalnym dowodem w postępowaniu sądowym. Jedynym obowiązującym Prawem jest Prawo Ducha, nie fizyczne prawo nakazów i zakazów, a jedynym obowiązującym przekazem Słowa Bożego jest przekaz duchowy, nie materialno-historyczno-moralny. Na podstawie tego duchowego Prawa zbawiony wybraniec Boży jest narzędziem duchowego przekazu Biblii, a przekaz ten „usłyszą” i „zrozumieją” tylko ci, którzy zostali wybrani przez Boga do zbawienia, czyli ci, których Bóg uwolnił lub „rozwiązał” duchowo, stawiając ich na drodze do zbawienia. Niewybrańcy są w tym fragmencie przyrównywani do pogan i celników (poborców podatkowych). W powszechnym rozumieniu słowo „poganie” określa wyznawców religii niechrześcijańskich, a „poborca podatkowy” nie daruje, a ściąga długi. Zatem oba wyrażenia określają niewybrańców jako wyznawców fałszywych nauk, którzy kierują się fizycznym prawem grzechu i śmierci w kontraście do Łaski Bożej.
Na pewnym, określonym przez Boga, etapie życia wybraniec Boży ma kontakt ze Słowem Bożym, czyli z Jezusem. Jezus nawiązuje kontakt z wybrańcem poprzez dar Ducha Świętego. Jest to zawsze kontakt duchowy, nigdy fizyczny czy „nadprzyrodzony”. Pierwszym Świadkiem jest zatem Słowo Boże, a wiemy, że jednocześnie wybrańca „pociąga” do siebie Ojciec. Drugi Świadek – Duch Boży – sprawia, że w wybrańcu Bożym zamieszkuje cała Jego Pełnia: Ojciec, Syn i Duch. W ten sposób zbawiony wybraniec symbolicznie wstępuje na Górę Syjon, do miasta Boga Żywego, do Jeruzalem Niebieskiego, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach. Wybrańcy to symbolicznie „aniołowie” i „duchy sprawiedliwe”, które doszły już do celu (Hbr 12: 23). Mówiąc więc o Kościele jako rękojmi sądu Bożego, Słowo Boże mówi o niewidzialnym Kościele duchowym, nie o ziemskiej instytucji kościelnej. Mówi o Jezusie jako Głowie i Filarze tego duchowego Kościoła, który wyłącznie podejmuje decyzje w kwestii zbawienia i potępienia. Zbawieni wybrańcy Boży są jedynie członkami duchowego Kościoła, członkami duchowego Ciała Chrystusa, czyli członkami (cząstkami) daru Ducha.
Oczywiście można by pod to podciągnąć także kwestię wzajemnych konsultacji duchowego przekazu Słowa Bożego przez wybrańców albo konfrontację zbawionego wybrańca z jego bliźnim. Należy jednak pamiętać, że taka konfrontacja może mieć jedynie miejsce poprzez Słowo Boże, które jest ostatecznym Sędzią, a nie poprzez filozofie czy ludzkie dywagacje. Stałe przebaczanie uczula nas również na to, że nawet jeśli ktoś odrzuca lub nie rozumie przekazu duchowego, nigdy nie należy dokonywać własnej oceny jego duchowej sytuacji, gdyż dary Boże są niezbadane, a moment zbawienia może dla tej osoby nadejść w każdej chwili. Wystarczy przywołać przykład złoczyńcy na krzyżu, który najpierw urągał Jezusowi, a później otrzymał dar nawrócenia.
Zatem w żadnym wypadku w cytowanym na wstępie wersecie nie chodzi o jakieś szczególne właściwości czy przywileje kościoła instytucjonalnego ani jego członków (samozwańczych wyznawców Chrystusa). Kościół instytucjonalny w założeniu miał być tylko obrazem i cieniem Kościoła Niebieskiego, jednak z czasem stał się niezależną od Boga wyrocznią i niezawisłym trybunałem, samodzielnie decydującym o tym, kto może, a kto nie może zostać zbawionym. Świadectwo kościoła jest jednak fałszywe, podobnie jak na mocy fałszywych zeznań świadków dokonano osądu Chrystusa (Mt 26: 60-61). W rzeczywistości samo świadectwo składane przez Jezusa jest dla przywódców religijnych, reprezentujących sługi Szatana, wystarczające do wydania wyroku skazującego na Jezusa (Mt 26: 63-65), co jest równoznaczne ze śmiercią zbawczego Słowa Bożego.
Czas zatem udzielić odpowiedzi na postawione pytanie: Czy Bóg ingeruje w nasze życie na ziemi i wysłuchuje naszych próśb? Jeśli chodzi o aspekt fizyczny naszego życia, o życie codzienne, zdrowie, finanse, sukcesy, porażki itp., odpowiedź brzmi: Nie, Bóg nie jest w ogóle zainteresowany naszym losem w tym fizycznym świecie, ani naszym dobrobytem ani nędzą, ani sukcesem ani porażką, ani zdrowiem ani chorobą, ani wolnością polityczną ani zniewoleniem, i ani długim życiem ani szybką śmiercią. To wszystko nie ma najmniejszego znaczenia. Natomiast jeśli chodzi o aspekt duchowy, wieczny, to wiemy, że za naszego życia na ziemi dokonuje się zarówno zbawienie (wybrańców) jak i sąd Boży (niewybrańców), a to dotyczy wyłącznie naszych dusz i nie ma nic wspólnego z fizycznym aspektem naszej egzystencji. Zarówno zbawienie jak i potępienie dusz jest zalążkiem zbawienia i potępienia ciał, i to także należy rozumieć w aspekcie duchowym. Zatem Bóg nie reaguje na nasze prośby, które dotyczą fizycznego wymiaru naszego życia. Wyznawcy wszystkich religii świata, członkowie wszystkich instytucji religijnych mają jedną wspólną cechę. Pomimo że oficjalnie uznają jakąś formę wiecznej egzystencji, głównie zainteresowani są szczęśliwym życiem na tej ziemi. Zainteresowani są Bogiem, który będzie ich „dżinem” z lampy Aladyna, który będzie spełniał ich życzenia i sprzyjał im w ich ziemskich planach, w osiągnięciu szczęścia tak jak oni sobie to szczęście wyobrażają. Dlatego wyznawcy ludzkich religii zwykle proszą o zdrowie, długie życie, pomyślność finansową itp. Ponadto nawet jeśli prosimy Boga, tak jak Go sobie wyobrażamy, o zbawienie, nasze prośby również pozostaną bez odpowiedzi, jeżeli nie zostaliśmy do zbawienia wybrani. W symbolice Biblii modlitwa to bowiem nie wypowiadanie własnych słów, czy to na głos czy w myślach, i kierowanie ich do Boga ani nawet nie samo czytanie Biblii lecz głoszenie Słowa Bożego (głoszenie duchowego przekazu Jezusa) z wyboru Bożego. Owo „proszenie o cokolwiek” odnośnie „każdej sprawy”, jak czytamy w zacytowanym fragmencie Biblii, i gwarantowane tam działanie Boże to przenoszenie przez Boga zbawienia na wybrańców a potępienia na niewybrańców. Sędzią w tym procesie jest i tak sam Bóg. To Bóg reprezentowany jest przez owych Dwóch Świadków z Księgi Apokalipsy, którzy mają władzę zamknąć Niebo przed Bestią (Szatanem) i jego wyznawcami (niewybrańcami), a którzy umierają, aby potem zmartwychwstać i wniebowstąpić, aby Świątynia Boga w Niebie mogła zostać otwarta dla wybrańców (Ap 11). Wybrańcy Boży umiłowali Boga, gdyż Bóg ich najpierw umiłował (1J 4: 10). Pamiętajmy jednak, że owa „miłość” to dar Ducha Bożego, a nie ludzkie, sentymentalne uczucie kierowane ku wyobrażonemu bóstwu. Ta „miłość” jest wyłącznie symbolem przynależności do Boga i wychodzi z Boga (1J 4: 7), a kto miłuje Boga i zachowuje Jego naukę (mowa o wybrańcach, którzy posiadają Ducha Bożego), w nim zamieszkuje Bóg (J 14: 23). Wybrańcy Boży to Świątynia Boga, bo zamieszkuje w nich Duch Boży (1Kor 3: 16).
Przyjrzyjmy się tym wersetom w szerszym kontekście:
„Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. ( Mt 18: 15-20)
Dosłowne tłumaczenie tego fragmentu przedstawia się następująco:
„Ale jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie, idź i upomnij go pomiędzy tobą a nim samym. Jeśli cię wysłucha, to pozyskasz brata swego; ale jeśli cię nie wysłucha, to weź więcej jednego lub dwóch, tak że na ustach dwóch świadków lub trzech oprze się cała sprawa. Ale jeśli nie wysłucha, to powiedz kościołowi. Ale jeśli nawet nie wysłucha kościoła, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek zwiążecie na ziemi, powinno stać się, będąc już związanym na Niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, powinno stać się, będąc już rozwiązanym na Niebie. Ponownie powiadam do was, jeśli dwóch z was zgodzi się na ziemi odnośnie każdej sprawy, cokolwiek mogą zapytać powinno stać się im od mojego Ojca w niebiosach. Bo gdzie dwóch lub trzech zbiera się razem w Moje imię, tam Ja jestem pośrodku nich.” ( Mt 18: 15-20)
Wersety te interpretowane są przez kościół jako nawoływanie do upomnienia braterskiego, gdzie słowa „zebrani w imię moje” uznawane są za opis spotkania wspólnoty wiernych w ziemskim kościele, czy to na nabożeństwach niedzielnych, czy na innych zgrupowaniach, podczas których jedni ludzie modlą się w intencji innych ludzi. Niektórzy idą dalej, twierdząc, że w grę mogą wchodzić także spotkania pozakościelne, pod warunkiem, że odbywają się „w imię Jezusa”. Należy z góry zaznaczyć, że zacytowane powyżej interpretacje to jedno wielkie kłamstwo, wymysł niezbawionych ludzi, ich własne, ludzkie dobre życzenia. Przyjrzyjmy się temu fragmentowi, aby dowiedzieć się, jakich argumentów używają fałszywi głosiciele Słowa Bożego i jak je odeprzeć. Najważniejsze jest ustalenie prawdziwego przekazu cytowanych wersetów.
Zawsze kiedy mamy do czynienia z interpretacją fizyczną (materialną) biblijnych wersetów chodzi w niej o własną inicjatywę człowieka, o „własnoręczne” nastawienie swojego serca do Boga, a wreszcie o dobre intencje człowieka, także względem swoich bliźnich, a szczególnie tych, którzy „zboczyli na złą drogę” lub nie wstąpili jeszcze do kościoła. Podkreśla się w niej świadomość obecności Boga w codziennym życiu chrześcijanina i jego odpowiedzialność za nawrócenie innych. Za spotkanie w „imię Jezusa”, w sensie spotkania poza budynkiem kościoła, rozumie się wspólną modlitwę, wspólną rozmowę o Jezusie, wykonywanie wspólnej pracy „dla Jezusa”, wypełnianie dobrych uczynków itp. Ogólnie chodzi o „zapraszanie” Jezusa do własnego życia i do życia innych ludzi, o dzielenie się z innymi miłością i mądrością Bożą, o przekazywanie im prawd wiary. A do tego wszystkiego, jak się uważa, wystarczy coś, co określa się jako „otwartość serc”, choć trudno w praktyczny sposób zdefiniować, co to konkretnie oznacza. Jednak wśród chrześcijan, a szczególnie katolików, istnieje przekonanie, że „Jezus chce być wśród nas”, że „Jezus przyszedł do swoich”. Podobnie myślą Żydzi o przyjściu Mesjasza, które ma być ekskluzywne, to znaczy, Mesjasz ma przyjść tylko do nich. Nie dziwimy się zatem, że Biblia mówi, że „swoi” nie przyjęli Słowa (J 1: 11). Dotyczy to zarówno Żydów, jak i pseudo-chrześcijan, którzy uzurpują sobie status wybrańców Bożych. Jednak brak przyjęcia duchowego przekazu Biblii, wynikający z martwoty duchowej, to właśnie brak przyjęcia Boga.
Samego Jezusa ocenia się na podstawie ludzkich, humanistycznych wartości, podkreślając Jego dobrotliwość, troskliwość, cierpliwość i oczekiwanie na zaproszenie z naszej strony. Podkreśla się także Jego „dżentelmeństwo”, objawiające się tym, że Jezus nikogo nie zmusi do przyjęcia Go. Wszystko sprowadza się zatem do kwestii naszej dobrej woli i do (prawie wyczuwalnej) obecności Jezusa przy nas przez cały czas, a szczególnie w kościele. Nauczyciele Pisma podkreślają, że skoro Jezus ofiarował się za każdego człowieka, to zawsze chce być przy nas i będzie nas wspierał w codziennym życiu, pilnując, byśmy nie utracili daru życia wiecznego. Uważa się to za nieustający akt miłości z Jego strony. Natomiast obecność dodatkowych osób w modlitwie czy pracy może tylko, jak się naucza, zwiększyć naszą wspólną więź z Jezusem, bo bez ludzkiej wspólnoty „wiara umiera”. Wspominając o dwóch lub trzech świadkach i wymieniając również kościół, Biblia podsuwa członkom instytucji kościelnych silny argument przemawiający za zbieraniem się w kościołach i za „mocą” płynącą z modlitwy dużego, czasem nawet wielotysięcznego, zgromadzenia w intencji przeróżnych potrzeb ludzi, głównie potrzeb fizycznych, związanych z życiem codziennym. Jest to jeden z dwóch wersetów biblijnych wykorzystanych przez kościół rzymskokatolicki do stworzenia przykazań kościelnych, które nakazują wiernym obecność na nabożeństwie w niedziele i święta czy przystępowanie do spowiedzi i komunii przynajmniej raz w roku (w przypadku komunii wymieniony jest dodatkowo okres Wielkanocy). Co prawda nakazane posty i zakazane zabawy w okresie Wielkiego Postu nie są bezpośrednio związane z chodzeniem do kościoła, jednak jest to kolejny narzucany przez kościół absurd, wynikający z własnej, materialnej interpretacji Biblii dokonywanej przez jego myślicieli. Oczywiście w przykazaniach kościelnych nie mogło zabraknąć także troski o „potrzeby wspólnoty kościoła”, co uzależnia ową wspólnotę od datków finansowych, gdzie „troska” często przeobraża się w obowiązek.
Według interpretacji teologów przywoływanie świadków, zwłaszcza w modlitwie, wiążę się z przywoływaniem obecności Jezusa i Marii, „zapraszaniem ich do swojego serca”. W takim razie, kiedy ktoś jest sam i przywoła Jezusa i Marię, sprawia, że w danym miejscu jest już trzech świadków. Oczywiście, jak się wierzy, powierzanie Jezusowi i Marii dusz innych ludzi niesie ze sobą znacznie głębsze oddziaływanie, dzięki któremu wszyscy stajemy się członkami kościoła, włączamy się w życie kościoła, doświadczając wielu łask i jedności duchowej, doświadczając „mocy Bożej”. Czyniąc tak członkowie kościoła powołują się na zapewnienie Jezusa, że On jest wszędzie tam, gdzie jest zapraszany, choćby tylko wspomniane było Jego imię.
Jednakże powyższe wywody to wyłącznie ludzka fantazja. Interpretacja fizyczna Biblii jest jedną wielką pułapką. Pomijając już Marię, gdyż świętokradztwem jest stawianie jej na równi z Bogiem, to jeżeli Jezusa musimy nieustannie zapraszać do swoich serc, wynika z tego logiczny wniosek, że Jezus (który jest Duchem Bożym) musi nieustannie przebywać poza naszymi sercami. Cała ofiara Jezusa zostaje w ten sposób podważona, gdyż Jezus ofiarował się raz na zawsze (i to wyłącznie za wybrańców), a zbawiony wybraniec nie może utracić daru Ducha Świętego, czyli właśnie zbawienia.
Zacytowane powyżej „upomnienie braterskie” jest w kościele odczytywane fizycznie, jako sposób rozwiązywania codziennych problemów pomiędzy wierzącymi wynikających z tego, że jedni grzeszą przeciw drugim. Punktem wyjściowym takiego rozumowania jest to, że z środowiska uczniów Jezusa wyjdą zgorszenia, konflikty i sprzeczności. To już samo w sobie powinno być ostrzeżeniem. Oczywiście „grzech” jest rozumiany jako przekroczenie (fizycznych) przykazań Bożych, jako „oddalenie się” od Jezusa, ustalenie sobie innych priorytetów, a nawet zainteresowanie kultami pogańskimi. Takiego grzesznika często określa się mianem „zaginionej owieczki”. Uważa się, że sam proces rozwiązania problemu jest trójstopniowy: od rozmowy w cztery oczy (aby uniknąć publicznego zawstydzenia), przez rozmowę w obecności świadków, na rozmowie na forum zgromadzenia kościelnego kończąc. Oczywiście za ową wspólnotę kościelną uważa się wszystkich, którzy sami odpowiedzieli na zaproszenie Jezusa i dzięki własnej decyzji, lub decyzji na przykład swoich rodziców, stali się wierzącymi. To oczywiście zaprzecza nauce o Łasce Bożej jako darze nieodwracalnym, nie do odrzucenia, darze otrzymywanym przez wybrańców bez udziału ich uczynków i decyzji. W rzeczywistości „zabłąkane owieczki” symbolizują w Biblii wybrańców Bożych przed zbawieniem (w momencie zbawienia owieczki te zostają „znalezione” przez Boga), kiedy to wybrańcy są na tym samym poziomie martwoty duchowej, co niewybrańcy. Żaden człowiek nie ma mocy ani by przyjść do Boga ani by od Niego odejść (gdy jest już zbawiony). Zatem rozwiązanie problemu na każdym z trzech wymienionych poziomów nie jest możliwe za pomocą uczynków człowieka, w przeciwieństwie do tego, co głosi instytucjonalny kościół, którego przewodnicy i członkowie uzurpują sobie prawo do „kluczy do Królestwa Niebieskiego”, do którego nie dość, że sami nie wchodzą, to jeszcze „zamykają” Królestwo Niebieskie przed ludźmi (Mt 23: 13-14).
Żaden „zagubiony” nie może zostać pozyskany wysiłkiem innych ludzi, którzy nie mogą wpływać na jego odwrócenie się od grzechu. Przypomnijmy, że „grzech” to nie pojedynczy czyn polegający na przekroczeniu któregoś z przykazań prawa grzechu i śmierci w naszym fizycznym pojęciu (np. „w mowie, uczynkach, zaniedbaniu” – jak głosi kościół), lecz stan ducha, z którym przychodzimy na ten świat, czyli obecność ducha Szatana w naszych duszach. To właśnie duch Szatana jest przez Biblię nazywany grzechem. Analogicznie, zbawienie to usunięcie przez Boga ducha Szatana z duszy wybrańca i jednoczesne zamieszkanie w niej Ducha Bożego. Podkreślmy to raz jeszcze, że dotyczy to wyłącznie wybrańców Bożych, czyli tych, których Bóg powołał powołaniem świętym, jeszcze przed stworzeniem świata (tzw. „wybór z góry”). Z kolei niewybrańcom został przeznaczony sąd Boży, a w konsekwencji wieczne potępienie. Dlatego nawiązanie do „związania” i „rozwiązania”, które są synonimami „sądu” i „zbawienia”, w oryginalnym tekście Biblii wyrażono w czasie przeszłym, w sensie uprzedniego „związania” (przeznaczenia z góry na śmierć wieczną) lub uprzedniego „rozwiązania” (przeznaczenia z góry do życia wiecznego).
Zbawieni wybrańcy Boży, przez których działa Duch Boży zamieszkujący ich dusze, to narzędzie w ręku Boga przynoszące sąd bądź zbawienie. Dlatego jest to praca duchowa wykonywana wyłącznie przez Boga (Ducha Bożego), bez udziału człowieka. Stąd, zarówno kontekst poprzedzający nasz cytat, gdzie czytamy o sporze o pierwszeństwo w Królestwie Niebieskim i gdzie znajduje się przypowieść o zabłąkanej owcy, jak i kontekst po nim następujący, gdzie Piotr zadaje pytanie o przebaczenie i gdzie znajduje się przypowieść o nielitościwym dłużniku, zawiera ten sam wspólny mianownik, to znaczy, zapewnienie, że zbawienie i sąd pochodzą od Boga. Aby wejść do Królestwa Bożego trzeba być jak „dziecko”, ale nie w sensie wieku czy naiwnej mentalności, ale w sensie bycia dzieckiem Bożym, wybranym z przeznaczeniem do zbawienia. Trzeba być jak „zaginiona owca”, odnaleziona z woli Ojca, a przebaczenie „siedemdziesiąt siedem” razy to symbol przebaczenia płynącego z Łaski Bożej dla wybrańca, przebaczenia raz na zawsze. Jednocześnie Biblia przestrzega przed pozornym zbawieniem, które uzurpują sobie szczególnie osoby na wysokich stanowiskach kościelnych, czyli przywódcy religijni. Ich wina jest tym większa, gdyż mają dostęp do zbawczego Słowa Bożego (znajdują się w środowisku zbawienia), jednocześnie okazując się największymi dłużnikami, gdyż zamieniają Słowo Boże na program zbawienia zaprojektowany przez siebie. Ich własny program zbawienia sam określa, kto może zostać zbawiony, a kto nie, co zaprzecza autonomii Boga. Stąd nielitościwy sługa był winien aż dziesięć tysięcy talentów, a jego współsługa tylko 10 denarów. Ów pozorny sługa króla okazał się niewybrańcem, a współsługa zwrócił się po sprawiedliwość bezpośrednio do króla i jego apel został wysłuchany (współsługa reprezentuje tu oczywiście Bożych wybrańców).
Teraz możemy nareszcie zrozumieć, że ta przypowieść, określana przez nauczycieli kościelnych jako „upomnienie braterskie”, w rzeczywistości nie mówi o rozwiązywaniu codziennych sporów czy problemów, a o przeznaczeniu z góry oraz o duchowym stanie początkowym wszystkim ludzi, czyli o byciu w grzechu (pod kontrolą ducha Szatana).
Pozostaje jeszcze kwestia znaczenia „Dwóch lub Trzech Świadków” oraz „Kościoła”, czyli, jak fragment ten nazywa kościół, „trzystopniowe upomnienie braterskie”. Zadaniem sług Bożych jest głoszenie Słowa Bożego. Jednak aby Słowo Boże przyniosło duchowy rezultat, musi przyjść od samego Boga, którego reprezentują Dwaj lub Trzej Świadkowie, czyli Syn i Duch oraz Syn, Ojciec i Duch. W rzeczywistości zadanie to otrzymują tylko zbawieni wybrańcy Boży, w których działa Duch Boży, a Słowo Boże jest owym Świadkiem, czyli jedynym legalnym dowodem w postępowaniu sądowym. Jedynym obowiązującym Prawem jest Prawo Ducha, nie fizyczne prawo nakazów i zakazów, a jedynym obowiązującym przekazem Słowa Bożego jest przekaz duchowy, nie materialno-historyczno-moralny. Na podstawie tego duchowego Prawa zbawiony wybraniec Boży jest narzędziem duchowego przekazu Biblii, a przekaz ten „usłyszą” i „zrozumieją” tylko ci, którzy zostali wybrani przez Boga do zbawienia, czyli ci, których Bóg uwolnił lub „rozwiązał” duchowo, stawiając ich na drodze do zbawienia. Niewybrańcy są w tym fragmencie przyrównywani do pogan i celników (poborców podatkowych). W powszechnym rozumieniu słowo „poganie” określa wyznawców religii niechrześcijańskich, a „poborca podatkowy” nie daruje, a ściąga długi. Zatem oba wyrażenia określają niewybrańców jako wyznawców fałszywych nauk, którzy kierują się fizycznym prawem grzechu i śmierci w kontraście do Łaski Bożej.
Na pewnym, określonym przez Boga, etapie życia wybraniec Boży ma kontakt ze Słowem Bożym, czyli z Jezusem. Jezus nawiązuje kontakt z wybrańcem poprzez dar Ducha Świętego. Jest to zawsze kontakt duchowy, nigdy fizyczny czy „nadprzyrodzony”. Pierwszym Świadkiem jest zatem Słowo Boże, a wiemy, że jednocześnie wybrańca „pociąga” do siebie Ojciec. Drugi Świadek – Duch Boży – sprawia, że w wybrańcu Bożym zamieszkuje cała Jego Pełnia: Ojciec, Syn i Duch. W ten sposób zbawiony wybraniec symbolicznie wstępuje na Górę Syjon, do miasta Boga Żywego, do Jeruzalem Niebieskiego, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach. Wybrańcy to symbolicznie „aniołowie” i „duchy sprawiedliwe”, które doszły już do celu (Hbr 12: 23). Mówiąc więc o Kościele jako rękojmi sądu Bożego, Słowo Boże mówi o niewidzialnym Kościele duchowym, nie o ziemskiej instytucji kościelnej. Mówi o Jezusie jako Głowie i Filarze tego duchowego Kościoła, który wyłącznie podejmuje decyzje w kwestii zbawienia i potępienia. Zbawieni wybrańcy Boży są jedynie członkami duchowego Kościoła, członkami duchowego Ciała Chrystusa, czyli członkami (cząstkami) daru Ducha.
Oczywiście można by pod to podciągnąć także kwestię wzajemnych konsultacji duchowego przekazu Słowa Bożego przez wybrańców albo konfrontację zbawionego wybrańca z jego bliźnim. Należy jednak pamiętać, że taka konfrontacja może mieć jedynie miejsce poprzez Słowo Boże, które jest ostatecznym Sędzią, a nie poprzez filozofie czy ludzkie dywagacje. Stałe przebaczanie uczula nas również na to, że nawet jeśli ktoś odrzuca lub nie rozumie przekazu duchowego, nigdy nie należy dokonywać własnej oceny jego duchowej sytuacji, gdyż dary Boże są niezbadane, a moment zbawienia może dla tej osoby nadejść w każdej chwili. Wystarczy przywołać przykład złoczyńcy na krzyżu, który najpierw urągał Jezusowi, a później otrzymał dar nawrócenia.
Zatem w żadnym wypadku w cytowanym na wstępie wersecie nie chodzi o jakieś szczególne właściwości czy przywileje kościoła instytucjonalnego ani jego członków (samozwańczych wyznawców Chrystusa). Kościół instytucjonalny w założeniu miał być tylko obrazem i cieniem Kościoła Niebieskiego, jednak z czasem stał się niezależną od Boga wyrocznią i niezawisłym trybunałem, samodzielnie decydującym o tym, kto może, a kto nie może zostać zbawionym. Świadectwo kościoła jest jednak fałszywe, podobnie jak na mocy fałszywych zeznań świadków dokonano osądu Chrystusa (Mt 26: 60-61). W rzeczywistości samo świadectwo składane przez Jezusa jest dla przywódców religijnych, reprezentujących sługi Szatana, wystarczające do wydania wyroku skazującego na Jezusa (Mt 26: 63-65), co jest równoznaczne ze śmiercią zbawczego Słowa Bożego.
Czas zatem udzielić odpowiedzi na postawione pytanie: Czy Bóg ingeruje w nasze życie na ziemi i wysłuchuje naszych próśb? Jeśli chodzi o aspekt fizyczny naszego życia, o życie codzienne, zdrowie, finanse, sukcesy, porażki itp., odpowiedź brzmi: Nie, Bóg nie jest w ogóle zainteresowany naszym losem w tym fizycznym świecie, ani naszym dobrobytem ani nędzą, ani sukcesem ani porażką, ani zdrowiem ani chorobą, ani wolnością polityczną ani zniewoleniem, i ani długim życiem ani szybką śmiercią. To wszystko nie ma najmniejszego znaczenia. Natomiast jeśli chodzi o aspekt duchowy, wieczny, to wiemy, że za naszego życia na ziemi dokonuje się zarówno zbawienie (wybrańców) jak i sąd Boży (niewybrańców), a to dotyczy wyłącznie naszych dusz i nie ma nic wspólnego z fizycznym aspektem naszej egzystencji. Zarówno zbawienie jak i potępienie dusz jest zalążkiem zbawienia i potępienia ciał, i to także należy rozumieć w aspekcie duchowym. Zatem Bóg nie reaguje na nasze prośby, które dotyczą fizycznego wymiaru naszego życia. Wyznawcy wszystkich religii świata, członkowie wszystkich instytucji religijnych mają jedną wspólną cechę. Pomimo że oficjalnie uznają jakąś formę wiecznej egzystencji, głównie zainteresowani są szczęśliwym życiem na tej ziemi. Zainteresowani są Bogiem, który będzie ich „dżinem” z lampy Aladyna, który będzie spełniał ich życzenia i sprzyjał im w ich ziemskich planach, w osiągnięciu szczęścia tak jak oni sobie to szczęście wyobrażają. Dlatego wyznawcy ludzkich religii zwykle proszą o zdrowie, długie życie, pomyślność finansową itp. Ponadto nawet jeśli prosimy Boga, tak jak Go sobie wyobrażamy, o zbawienie, nasze prośby również pozostaną bez odpowiedzi, jeżeli nie zostaliśmy do zbawienia wybrani. W symbolice Biblii modlitwa to bowiem nie wypowiadanie własnych słów, czy to na głos czy w myślach, i kierowanie ich do Boga ani nawet nie samo czytanie Biblii lecz głoszenie Słowa Bożego (głoszenie duchowego przekazu Jezusa) z wyboru Bożego. Owo „proszenie o cokolwiek” odnośnie „każdej sprawy”, jak czytamy w zacytowanym fragmencie Biblii, i gwarantowane tam działanie Boże to przenoszenie przez Boga zbawienia na wybrańców a potępienia na niewybrańców. Sędzią w tym procesie jest i tak sam Bóg. To Bóg reprezentowany jest przez owych Dwóch Świadków z Księgi Apokalipsy, którzy mają władzę zamknąć Niebo przed Bestią (Szatanem) i jego wyznawcami (niewybrańcami), a którzy umierają, aby potem zmartwychwstać i wniebowstąpić, aby Świątynia Boga w Niebie mogła zostać otwarta dla wybrańców (Ap 11). Wybrańcy Boży umiłowali Boga, gdyż Bóg ich najpierw umiłował (1J 4: 10). Pamiętajmy jednak, że owa „miłość” to dar Ducha Bożego, a nie ludzkie, sentymentalne uczucie kierowane ku wyobrażonemu bóstwu. Ta „miłość” jest wyłącznie symbolem przynależności do Boga i wychodzi z Boga (1J 4: 7), a kto miłuje Boga i zachowuje Jego naukę (mowa o wybrańcach, którzy posiadają Ducha Bożego), w nim zamieszkuje Bóg (J 14: 23). Wybrańcy Boży to Świątynia Boga, bo zamieszkuje w nich Duch Boży (1Kor 3: 16).